niedziela, 30 października 2022

Radni z Osielska a.d. - 2010

 


zamknij

Dzięki Tobie Forum może być lepsze - zgłoś wpisy łamiące regulamin założycielowi forum.

W kategoriach regionalnych otworzyliśmy fora ogłoszeniowe - zapraszamy.

Gmina Osielsko Poleć znajomemu Powiadomienie zostało wysłane

Poleć tę wypowiedź znajomemu
  • drzewko
  • od najstarszego
  • od najnowszego
  • drzewko odwrotne
  • mierny, ale wierny

    ddwalczyk 25.10.10, 21:59 Odpowiedz
    Mamy XXI w. i zycze sobie, aby radny, ktory bedzie mnie reprezentowal mial odpowiednie wyksztalcenie i wiedze. To zenujace, ze o waznych sprawach dla Naszej społecznosci lokalnej,
    decyduje czasami ktos bez jednego i drugiego . Przypominam, ze radny musi Nas reprezentowac i kontrolowac wladze wykonawcza, a nie byc tylko bezwiednym narzedziem...
    • Re: mierny, ale wierny

      osielsko21 26.10.10, 00:13 Odpowiedz
      to dlaczego ddwalczyku nie stanąłeś do wyborów? Radnych będziemy mieli takich, jacy zgłosili się do wyborów i jakich wybierzemy - ani lepszych, ani gorszych....
      A obok wykształcenia i wiedzy, żeby był życzliwy wszystkich ludziom - interesantom... a i może to być niebieskooka blondynka w wieku 25 - 30 lat o miłej dla oka aparycjiotwarta na potzreby wyborców......... ;-)
      • Re: mierny, ale wierny

        dziwny22 26.10.10, 01:16 Odpowiedz
        Ale może to też być osoba, która przez całą 4-letnią kadencję nie zabierze ani raz głosu na wszystkich sesjach Rady Gminy.
      • Re: mierny, ale wierny

        ddwalczyk 26.10.10, 07:57 Odpowiedz
        A niech to i bedzie blond pieknosc, ale niech kuma o co kaman...niech mysli. Bezwolni radni robia wiecej szkod..niestety nieodwracalnych.
        To tak w nawiazaniu do wczesniejszego postu, ale to bylo moje zyczenie..skoro Ty masz inne..
        Milego dnia.
        • Re: mierny, ale wierny

          sielsko1 26.10.10, 23:20 Odpowiedz
          Wielu radnych obecnej kadencji ponownie ubiega się o mandat zaufania nas, wyborców.
          Podzielę się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi wykonywania mandatu przez niektórych radnych

          Pierwszy z racji wieku i również stażu samorządowego jest

          Konrad Cichański sołtys Osielska ,,od zawsze”. Bardzo dba o interesy ludzi w Osielsku… niestety , tylko o ludzi wybranych a dokładniej o interesy firmy transportowej własnego syna. Nigdy nie zagłosował wbrew woli wójta. Jako radny zgłasza na sesjach takie problemy jak np. dziura w drodze czy przepalona żarówka w latarni a całkowicie ignoruje podejmowanie takich tematów jak uregulowanie planu zagospodarowania Osielska czy powstawania bloków. Pełna symbioza z wójtem i modelowy przykład powiązania starych układów .

          Benedykt Leszczyński - przewodniczący rady Gminy od kilku kadencji, radny z Żołędowa, pełni kierownicze stanowisko na kolei, sprawny organizator z dużym doświadczeniem i inwencją co udowodnił ostatnio załatwiając córce posadę dyrektora GOSIR ( nie mylić z funkcją kierownika basenu ) Gość inteligentny i złośliwy, potrafi być przymilny i jak się to mówi do rany przyłóż, ale jednocześnie jak coś jest nie po jego myśli potrafi podnieść głos, obrazić i na siłę forsować swoje stanowisko. Potrafi mieszkańcom obiecać wiele a podczas następnego spotkania wyprzeć się lub stwierdzić że inaczej jego słowa zostały zrozumiane. Bardzo sprawnie wyznacza role swoim poddanym ( czyli radnym z własnego ugrupowania ) podczas sesji i prac w komisjach. To jest rozwiązanie zagadki , dlaczego nasi radni są bezradni

          Krystyna Lachowska – była sołtys Niemcza. Pracuje na poczcie. Aktywna na sesjach, ale problemy , które porusza są raczej w gestii sołtysa niż radnej ( nieodśnieżony chodnik , zalana studzienka , nieskoszony trawnik ) a jednocześnie nie dostrzegająca i nie reagująca na protesty mieszkańców w ważnych dla nich sprawach jak budowa bloków , nieprawidłowości w budowie dróg i innych gminnych inwestycji. Uważa że boisko Orlika w Niemczu jest siedliskiem chuligaństwa i powinno być zlikwidowane. Głosuje zgodnie z wolą wójta nawet gdy jest to wbrew interesom mieszkańców z jej własnego okręgu wyborczego. Damska odmiana Konrada Cichańskiego

          Jaceki Baumgart – nauczyciel w-f , trener, zaangażowany, obiektywny, prawdziwy społecznik i co bardzo istotne…cieszący się bardzo dużą sympatią dzieciaków w szkole . Potrafi zaakcentować własne zdanie. Niestety zależność służbowa bardzo utrudnia a czasami wręcz uniemożliwia podejmowanie decyzji zgodnie z własnym sumieniem. Dlatego często głosuje z wolą wójta . Ale w niezależnej Radzie Gminy zrealizowałby wiele dobrych pomysłów z korzyścią dla naszej młodzieży.

          Z braku czasu zakończę dzisiejszy opis na tej czwórce ale postaram się w późniejszym czasie przedstawić następnych naszych radnych. Pozdrawiam  

Przypominam 17



Podatki Rzeczpospolita Seminarium dla studentów uczelni ekonomicznych i technicznych
 30.08.01 Nr 202

 Afera w PZU SA - Zakład płacił za nieruchomości nawet kilkanaście razy za dużo - Miliony wypływały z firmy

  • KOMENTARZ PZU bez kontroli
  • Ziemię drogo kupię

    Nabycie tej działki w Bydgoszczy w czerwcu 2000 roku, to jeden z najbardziej podejrzanych zakupów nieruchomości, dokonanych przez PZU. Chociaż jej wartość rynkowa tylko trochę przekraczała półtora miliona złotych, PZU zapłacił za nią dużo więcej

    FOT. BERTOLD KITTEL

    BERTOLD KITTEL

    Z powodu niekorzystnych umów akceptowanych przez były zarząd PZU, z firmy wyprowadzono - w latach 1999 - 2000 - miliony złotych. Wyłudzenie pieniędzy z PZU było ogromnym przedsięwzięciem. Przeprowadziła je dobrze zorganizowana grupa, która dla zatarcia śladów przerzucała pieniądze przez konta nieistniejących firm, podstawionych ludzi, za pomocą fałszywych dokumentów. Tylko na jednej transakcji zakupu ziemi w Bydgoszczy PZU stracił dwa miliony złotych. Niekorzystny zakup był jedną z ostatnich decyzji zarządu PZU, związanego z zawieszonym w tamtym czasie prezesem Władysławem Jamrożym.

    Przez kilka ostatnich lat PZU SA skupował działki w większych polskich miastach. Mają na nich stanąć centra likwidacji szkód i oceny ryzyka. Transakcji, w imieniu PZU SA, dokonywała spółka zależna - PZU Development. Jej pracownicy otrzymywali bardzo szerokie pełnomocnictwa.

    Dziś tymi zakupami interesuje się prokuratura, okazało się bowiem, że PZU słono przepłacał za nieruchomości - w Lublinie, Nowym Sączu czy Kielcach firma przepłaciła od dwóch do 13,5 raza.

    Tajemniczy interes

    Jedną z takich podejrzanych transakcji był zakup dużej działki w Bydgoszczy, do którego doszło w czerwcu 2000 roku. Chociaż jej wartość rynkowa tylko trochę przekraczała półtora miliona złotych, PZU zapłacił za nią dużo więcej.

    Motel w Ogonkach. To tu, według Wojciecha Łukaszka przekazano pieniądze. Choć motel leży przy ruchliwej trasie, tuż nad jeziorem, gdzie kręci się mnóstwo ludzi, nikt nie mógł podejrzewać, że w czarnym neseserze spoczywają dwa miliony wyłudzone z PZU

    FOT. BERTOLD KITTEL

    - Cena działki wynosiła 3,7 miliona złotych - poinformował "Rz" Adam Taukert, rzecznik prasowy PZU SA. Nie chciał wyjaśnić, skąd się wzięła różnica. - Tę sprawę, z doniesienia Ministerstwa Skarbu, bada prokuratura. Dlatego nie będę się wypowiadał.

    W PZU nie pracuje już żadna z osób odpowiedzialnych za zakup działki w Bydgoszczy.

    Działka wielkości ok. sześciu tysięcy metrów kwadratowych, na której ma stanąć centrum likwidacji szkód w Bydgoszczy, leży prawie w centrum miasta. Jednak, chociaż miejsce jest atrakcyjne, do działki jest nie najlepszy dojazd - wąska uliczka między myjnią samochodową i ogrodzonym, zapuszczonym ogrodem.

    Właścicielem działki był znany w Bydgoszczy handlarz złotem Włodzimierz Bogucki. Zastajemy go w jego sklepie z biżuterią. Jest niewysokim, szpakowatym mężczyzną. Twierdzi, że zawarł transakcję zgodnie z prawem, więc nie boi się kłopotów. Doradzali mu najlepsi prawnicy. Odprowadził podatek, a pieniądze zainwestował już w nowy interes. Nie chce mówić o szczegółach: cenie, pośrednikach.

    Nie wiedziałem, że chodzi o PZU

    Z naszych ustaleń wynika, że w sprzedaży bydgoskiej działki wzięło udział kilkanaście osób, a sama transakcja była poważnym przestępczym przedsięwzięciem, w wyniku którego z PZU SA wyprowadzono dwa miliony złotych. Agenci nieruchomości z Bydgoszczy z zaskoczeniem przyjęli wiadomość o transakcji. Osiem największych firm pośrednictwa w Bydgoszczy jest bowiem połączonych siecią komputerową i wymienia się informacjami. - Wiedzielibyśmy, gdyby któreś z bydgoskich biur sprzedało działkę - mówi jeden z naszych rozmówców. - Uznaliśmy, że sprzedawca znalazł kupca prywatnie.

    Pośrednikiem w sprzedaży ziemi była spółka z Włocławka, której prezesem jest Grażyna Bończewska. "Rz" ustaliła, że jej firma powstała kilka tygodni przed transakcją. Dziwne jest też to, iż sprzedaży ziemi w Bydgoszczy dokonała firma z odległego o 100 kilometrów Włocławka.

    Udało nam się dotrzeć do Wojciecha Łukaszka - jednego z uczestników tej operacji, który w szczegółach wyjaśnił nam kulisy transakcji.

    - Jestem załamany, pół godziny temu z mojego domu wyjechali panowie z Centralnego Biura Śledczego - mówi. - Czterech facetów z bronią u pasa, dzieci się przestraszyły. Zabrali z domu dokumenty, notatniki. Przysięgam, że dopiero teraz dowiedziałem się, iż chodzi o aferę w PZU. Oglądałem w telewizji, jak zatrzymywali Wieczerzaka i ani przez myśl mi nie przeszło, że jestem zamieszany w podobną aferę. A teraz grozi mi zarzut o pomoc w praniu pieniędzy.

    Łukaszek to z wyglądu czterdziestokilkuletni mężczyzna. Mieszka w zadbanym domu położonym pod lasem w miejscowości Pozezdrze (powiat giżycki). Mówi z lekkim śląskim akcentem, ale jak sam twierdzi, choć pochodzi ze Śląska, długo mieszkał w Przemyślu i na Ukrainie. Od lat robi interesy, dlatego ma rozległe kontakty w całym kraju.

    - W marcu zeszłego roku zadzwoniła do mnie z Włocławka Grażyna Bończewska. Znam ją, prowadzi pośrednictwo nieruchomości, w przeszłości razem robiliśmy interesy - mówi Łukaszek. - Poprosiła, żebym pomógł jej znaleźć jakieś inne biuro pośrednictwa w handlu nieruchomościami.

    Łukaszek skontaktował się ze swoim dawnym znajomym Adamem Pasikowskim i poprosił o znalezienie jakiegoś biura.

    - Umówiłem go z Bończewską. Przyjechali, usiedli, podpisali jakieś umowy - opowiada. Zapewnia, że nie wiedział, o jakie umowy chodziło.

    Według Łukaszka, Bończewskiej towarzyszył niejaki Piotr Borkowski - tajemniczy mężczyzna z Warszawy, zdaniem Łukaszka szczupły, ok. czterdziestoletni. - Poznałem go kilka lat temu, pracował wtedy w biurze prowadzącym procesy upadłościowe. Miał biuro w biurowcu PKS przy Dworcu Zachodnim w Warszawie - mówi. Do niedawna Borkowskiego można było spotkać w biurze eleganckiej spółdzielni mieszkaniowej w centrum stolicy. - On tu przychodził towarzysko, nigdy nie pełnił żadnej funkcji - dowiedzieliśmy się w biurze.

    Mazurski trop

    Zaproszony przez Łukaszka Pasikowski przywiózł fałszywe, jak się później okazało, umowy, zgodnie z którymi nieistniejąca firma niejakiego Władysława Haszczakiewicza z Drohojowa pod Przemyślem zleca Bończewskiej znalezienie działki pod planowane centrum likwidacji szkód w Bydgoszczy.

    W tym samym czasie, wiosną 2000 roku, Bończewska dogadała się z Boguckim - handlarzem złotem z Bydgoszczy, tym, który od dłuższego czasu bezskutecznie szukał kupca na działkę. Ustalili, że w zamian za ustaloną prowizję Bończewska znajdzie kupca na jego działkę. Tym samym właścicielka biura istniejącego od kilku tygodni stała się zarazem przedstawicielem kupującego i sprzedającego. Od obu dostała też zwyczajową prowizję.

    16 czerwca 2000 r. zarząd PZU SA w Warszawie pod przewodnictwem Jacka Berdyna akceptuje warunki transakcji. Berdyn, uważany za lojalnego i oddanego współpracownika Władysława Jamrożego, jest p.o. prezesem - w miejsce zawieszonego pod koniec stycznia 2000 roku Jamrożego. Kilkanaście dni po zaakceptowaniu bydgoskiej transakcji, 29 czerwca, rada nadzorcza odwołała zarząd - z innych powodów.

    Jamroży twierdzi dziś, że nie słyszał o bydgoskiej transakcji. - Byłem wtedy zawieszony i nie podejmowałem żadnych decyzji - mówi. Z Jackiem Berdynem nie sposób się skontaktować, bo nikt w PZU nie wie, gdzie teraz pracuje.

    28 czerwca zeszłego roku - czyli dzień przed odwołaniem zarządu - odbyło się spotkanie w biurze notarialnym. Zjawił się Bogucki (handlarz złotem, właściciel działki), Bończewska (pośredniczka w sprzedaży nieruchomości) i Piotr Kudlak - ekspert ds. marketingu w PZU Development, wyposażony w pełnomocnictwo podpisane przez wiceprezesa PZU SA Jacka Berdyna i członka zarządu PZU Jacka Mejznera. Kudlak nie pracuje już w PZU Development. Nie zastaliśmy go także w domu na warszawskim Targówku, w którym jest zameldowany.

    Z aktu notarialnego wynika, że PZU zapłacił za działkę 3,7 miliona złotych. Z dokumentów transakcji wynika też, że na konto sprzedających trafiło z tego zaledwie 1,6 miliona złotych. 2,025 miliona zł przelano na konto firmy Grażyny Bończewskiej, a 75 tysięcy zostało u notariusza jako depozyt. Miał on być wypłacony Bończewskiej po eksmitowaniu ostatnich lokatorów zamieszkujących ruderę na działce.

    Jak wyprać dwa miliony

    Tego samego dnia, czyli 28 czerwca 2000, Bończewska przelewa dwa miliony złotych z konta swojej spółki do oddziału PBK w Giżycku na konto firmy żony Łukaszka. Uzasadnieniem przelewu są rzekome "koszty związane z pozyskaniem tej nieruchomości", poniesione na rzecz firmy Władysława Haszczakiewicza z Drohojowa. Z faktury nie wynika, jakie to koszty, mimo że przekroczyły one wartość ziemi. I dlaczego pieniądze poszły do Giżycka na konto firmy żony Łukaszka, skoro firma Haszczakiewicza jest spod Przemyśla, czyli drugiego końca Polski?

    Kulisy operacji finansowych, do których doszło po transakcji, wyjaśnia Wojciech Łukaszek.

    - Kilka tygodni po spotkaniu w moim domu Bończewska znowu poprosiła mnie o pomoc. Powiedziała, że ma przelać na konto firmy Haszczakiewicza dwa miliony złotych, ale nie ma do niego zaufania i woli, żeby pieniądze poleżały na moim koncie - mówi Łukaszek. - Oj, ale byłem głupi, że się zgodziłem!

    Łukaszek wykorzystał do tej operacji konto firmy swojej żony. Firma miała siedzibę w Rynie, a konto w banku w niedalekim Giżycku. - Żona wtedy wyjechała za granicę, a ponieważ firmę likwidowaliśmy i były jakieś rozliczenia, więc w zaufaniu zostawiła mi podpisane czeki - mówi. - Kiedy dwa miliony wpłynęły na konto po prostu wypełniłem czek i podjąłem pieniądze.

    Dwa miliony wpłynęły na konto 28 lub 29 czerwca zeszłego roku. - Nie od razu je wypłaciłem, bank potrzebował kilku dni na zebranie takiej kwoty. Na początku lipca pojechałem do banku, zapakowałem pieniądze do skórzanego nesesera i pojechałem z Giżycka w kierunku Węgorzewa - opowiada.

    Po dwa miliony przyjechała pośredniczka z Włocławka Grażyna Bończewska w towarzystwie Piotra Borkowskiego. - Przyjechali ciemnym passatem Borkowskiego. Czekali na mnie w motelu w Ogonkach, to jest kilka kilometrów od mojego domu w kierunku Węgorzewa. Przekazałem im pieniądze w tym motelu - mówi.

    Borkowski to najbardziej tajemnicza postać w całej operacji.

    - Nie mam wątpliwości, że za całą tą operacją stał Borkowski. Pojawił się już podczas spotkania w moim domu. Potem to jemu wręczyłem neseser z dwoma milionami - twierdzi Łukaszek. - Znałem go wcześniej niż Bończewską, dzięki niemu ją poznałem.

    Słabe punkty planu

    Uczestnicy konspiracyjnego spotkania w motelu w Ogonkach mogli czuć się bezkarnie. Pieniądze zatoczyły duże koło, na wszystko były podkładki, nikt nie czuł się oszukany. Niczyich podejrzeń nie wzbudziło też spotkanie w motelu - leży nad samym jeziorem, przy ruchliwej turystycznej trasie, kręci się mnóstwo ludzi. Nikt nie mógł podejrzewać, że w czarnym neseserze spoczywają dwa miliony wyłudzone z PZU.

    A jednak nie powinni spać spokojnie, okazało się bowiem, że popełnili błąd. W czasie kontroli Urzędu Kontroli Skarbowej okazało się, że umowa i faktura firmy Haszczakiewicza z Drohojowa są fałszywe. Firma od pewnego czasu jest wyrejestrowana, a pod jej adresem znajduje się zakład usług budowlanych, którego właściciel nie ma nic wspólnego z Haszczakiewiczem.

    - Jakiś miesiąc temu zadzwoniła do mnie z Włocławka Bończewska z karczemną awanturą, że ma przeze mnie kłopoty, że urząd skarbowy ją będzie ścigał. W czasie kontroli okazało się że firma Haszczakiewicza (ta, której faktury były podkładką do wyprowadzenia pieniędzy) od dawna nie istnieje, a faktura i umowa są nieważne - mówi Łukaszek. - Ale co jej miałem powiedzieć? Przecież ja tego Haszczakiewicza nie znałem, to był człowiek Pasikowskiego. A poza tym on się nawet nigdzie nie pojawił, Pasikowski miał przecież tylko podpisane przez tamtego dokumenty.

    Łukaszek jest roztrzęsiony. Udostępnił konto firmy żony bez jej wiedzy. - Dowiedziała się o wszystkim od policjantów z CBŚ. Jak przyjechali przed piątą, byłem w Giżycku i ściągnęli mnie przez komórkę. Żona chce się ze mną rozwieść, straciła do mnie zaufanie. Po co mi to było? - żali się. Przysięga, że to jedyna taka transakcja, w której wziął udział. Utrzymuje, że nic z niej nie miał. -

    OSOBY WYSTĘPUJĄCE W TEKŚCIE:

    1. Piotr Borkowski - zdaniem Łukaszka tajemniczy organizator wyprowadzenia dwóch milionów z PZU. To on w motelu nad jeziorem przejął neseser z dwoma milionami złotych.

    2. Grażyna Bończewska - właścicielka i prezes spółki "Grażyna Bończewska" z Włocławka pośredniczącej w zakupie nieruchomości.

    3. Włodzimierz Bogucki - handlarz biżuterią z Bydgoszczy. Nadwyżki inwestuje w nieruchomości, które stara się potem zyskownie sprzedać. Sprzedał działkę PZU SA.

    4. Piotr Kudlak - pracownik PZU Development - w imieniu firmy kupił działkę od Boguckiego. Posługiwał się pełnomocnictwem Jacka Mejznera i Jacka Berdyna z zarządu PZU SA. Nie ma wątpliwości co do oryginalności jego pełnomocnictw.

    5. Wojciech Łukaszek - przedsiębiorca z Pozezdrza (woj. warmińsko-mazurskie). Pomógł w transferze dwóch milionów złotych wyprowadzonych z PZU w czasie zakupu działki w Bydgoszczy, grozi mu za to zarzut pomocy w praniu brudnych pieniędzy.

    6. Adam Pasikowski - znajomy Łukaszka, załatwił pośrednictwo, na które miała być wystawiona fikcyjna faktura przez firmę Grażyny Bończewskiej. Przywiózł dokumenty podpisane przez niejakiego Władysława Haszczakiewicza. Okazało się, że dokumenty są sfałszowane, bo firma Haszczakiewicza nie istnieje.

    7. Władysław Haszczakiewicz - jego nazwisko figuruje na fakturze i umowie, on sam nigdy fizycznie nie brał udziału w transakcji.

    8. Jacek Berdyn - p.o. prezes PZU. Uważany za człowieka lojalnego wobec zawieszonego prezesa Władysława Jamrożego. Udzielił pełnomocnictwa na zakup działki w Bydgoszczy, zaakceptował warunki zakupu działki.

    BYDGOSKA TRANSAKCJA

    PZU SA zapłacił w 2000 roku za działkę wielkości ok. sześciu tysięcy metrów kwadratowych w Bydgoszczy 3,7 miliona złotych. Z naszych ustaleń wynika, że do sprzedającego ziemię trafiło zaledwie 1,6 miliona. Reszta pieniędzy, ponad dwa miliony złotych, została wyprowadzona przez konta dwóch firm. Ostatnia z firm wypłaciła pieniądze tajemniczemu mężczyźnie z Warszawy, zajmującemu się m.in. pośrednictwem nieruchomościami. W operacji tej wzięło udział kilka firm i kilkanaście osób.

    KOMENTARZ

    PZU bez kontroli

    PZU ubezpiecza miliony Polaków. Ale gdy się ubezpiecza miliony ludzi, trzeba dbać o rozsądne i odpowiedzialne zarządzanie firmą, by nie stracić zaufania i pieniędzy swoich klientów. Wygląda na to, że w poprzednim kierownictwie PZU myślano o wszystkim, ale nie o tym.

    Opisana dziś na naszych łamach historia jednej transakcji Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń łamie wszelkie normy przyjęte w biznesie. Nieruchomość w Bydgoszczy kupił on za cenę dwukrotnie przekraczającą jej wartość - tylko po to, by ogromne pieniądze trafiły w prywatne ręce. Co było potem? Walizki pieniędzy, tajemniczy motel, fałszywy pośrednik, lewe konto. To brzmi niczym scenariusz gangsterskiego filmu, a nie opis działań największej polskiej firmy ubezpieczeniowej.

    Odpowiedzialność karną powinni ponieść uczestnicy tej oszukańczej transakcji. Nie sposób jednak nie zapytać, gdzie wtedy, gdy miały miejsce opisywane zdarzenia, byli członkowie zarządu PZU? Jak kontrolowała ich działania rada nadzorcza? W jaki sposób nadzór właścicielski sprawowało Ministerstwo Skarbu, które miało większościowy pakiet akcji?

    PZU i jego siostrzana spółka PZU Życie od dawna były obiektem zainteresowania mediów. Poprzednie kierownictwa obu instytucji przez wiele miesięcy raczyły nas mieszaniną nieudolności i prywaty. Wszystko wskazuje na to, że tej drugiej było znacznie więcej.

    W końcu ekipy kierownicze największych polskich ubezpieczycieli trafiły pod lupy policji i prokuratury. Szkoda, że tak późno.

    Ewa Kluczkowska

    środa, 26 października 2022

    Przypominam - 15

    Szkolne wspomnienia z mojej nauki w Technikum Kolejowym w Bydgoszczy do którego uczęszczałem w latach 1967 - 1972.

    Może to kogoś zainteresuje?

                                                                 wspomnienia


                                                  Poprzedni post z tego cyklu

    środa, 19 października 2022

    Jesienne klimaciki.

    Jesień jest wyjątkowo piękna tego roku.  Aż wprost nie sposób przejść obok niektórych widoków, aby ich nie uwiecznić.

    Poniżej kilka zdjęć, które wykonałem w niedzielę w ogrodzie botanicznym w Myślęcinku i w miniony poniedziałek w podbydgoskich lasach.  I na koniec zebrane na polach jesienne kwiaty.












     Powyższe dwa zdjęcia wykonała Ludmiła 19.10 2022 r. w ogrodzie botanicznym w Myślęcinku


    piątek, 14 października 2022

    Sentymenty - 5

    Kiedyś, przez wiele lat, żeglowaliśmy na naszej łódce o nazwie Paulinka (imię mojej córki) przeważnie po Zalewie Koronowskim, ale jak już pisałem na moim blogu, nie tylko.  Z tego okresu pozostało sporo zdjęć.  Dzisiaj trzy zdjęcia wykonane latem 1993 roku.  Nie było jeszcze wówczas cyfrowej fotografii, ale były błony filmowe.  Było ich wywoływanie i było wykonywanie odbitek na czułym papierze fotograficznym.  Na szczęście miałem dobry aparat i sporo dobrych chęci, aby te zdjęcia wykonywać.





                                               Poprzedni post z tego cyklu

    niedziela, 9 października 2022

    Plener malarski grupy plastycznej GOK Osielsko

    Od piątku do niedzieli w miejscowości Borsk (ośrodek Largo) odbył się doroczny plener malarski grupy plastycznej działającej przy Gminnym Ośrodku Kultury w Osielsku.

    Pogoda dopisała, humory także to i twórczość plenerowa szła dobrze, ale o tym jak dobrze to dowiemy się dopiero na wernisażu prac z tego pleneru.

    Piękne widoki nad jeziorem Wdzydze położonym pośród pięknych lasów i pagórków kaszubskiej krainy czynił ten wyjazd wyjątkowym i inspirującym.

    Do tego wieczorem pieczone na grillu pstrągi z miejscowej hodowli przysporzyły temu pobytowi dodatkowego klimaciku.  Byłem i jadłem największego pstrąga.  Smakował wspaniale.  

    Wszystko to świetnie zorganizował pan Paweł - opiekun i nauczyciel grupy plastycznej przy GOK w Osielsku.

    Poniżej kilkanaście zdjęć z tego pleneru.


    Idziemy nad jezioro

    Oglądamy zachód Słońca

    Wskazówki przed wyjściem w plener

    Pierwsze kroki w trudnym dziele tworzenia

    Dziewczyny tworzyły, a ja wędrowałem po okolicy.  Między innymi trafiłem na takiego świątka (wysokość około 4 m)

    Część uczestników pleneru wraz z opiekunem grupy.

    Jak wyżej

    Piękne widoki nad kaszubskim jeziorem

    j.w.

    j.w.



    Taka sobie bydgoska ciekawostka.

     Poniżej kopia z moich zapisków,


    I cóż tutaj komentować? 
    Ludzie mają nieprawdopodobnie krótką pamięć.


    czwartek, 6 października 2022

    Bractwo Kurkowe w Tucholi.

    Kiedyś miałem sporo kolegów w Chojnicach i w Tucholi.  Jeden z owych kolegów zaprosił mnie z tak zwaną osobą towarzyszącą na bal Bractwa Kurkowego w Tucholi.  Na tym balu był konkurs strzelecki, który ja wygrałem i dzięki temu zostałem królem Bractwa Kurkowego .  Poniżej zdjęcie dokumentując moje ówczesne królowanie (korona i Królowa)  



    Zdjęcia wykonano 31.01.1998 roku na balu  Bractwa  Kurkowego w Tuc
    holi.

    wtorek, 4 października 2022

    Przypominam - 14

    Nawet mi się nie chce obecnie komentować tego co poniżej (nawet Czesi)  ongiś napisałem.  Tylko zapytam - dlaczego nie ma seriali i filmów ukazujących Świat z polskiej perspektywy?

    Angole tworzą, Amerykanie tworzą, Francuzi tworzą i nawet Czesi tworzą postrzeganie byłej i obecnej rzeczywistości.

    A, Polacy dlaczego nie tworzą?


    Nawet Czesi.


    Poprzedni post z tego cyklu

    niedziela, 2 października 2022

    Scenka z ogrodu botanicznego.

    W sobotnie popołudnie (01.10.2022) spacerując po ogrodzie botanicznym zauważyliśmy zespół, który pozował i grał.


    Kolejny raz zamieszczam aktualne zdjęcie najładniejszego moim zdaniem drzewa w ogrodzie botanicznym w Myślęcinku

    I pięknie przebarwione ambrowce balsamiczne