Poprzedni odcinek
Leszek - odcinek 10
Ostatnie dwie klasy szkoły podstawowej (Szkoła Podstawowa nr
1, klasa 7A i 8A) to był dla Leszka bardzo dobry okres . I chociaż spotkało go także wiele porażek, głównie tych związanych z jego pierwszymi uczuciami do szkolnych koleżanek to jednak ogólnie był to okres początków prawdziwego kształtowania się jego osobowości i czas podejmowania najważniejszej życiowej decyzji związanej z jego dalszą edukacją.
Do jego klasy chodzili wspaniałe koleżanki i wspaniali koledzy, rzec można uczniowski kwiat powiatu. Leszek najbardziej kolegował się ze swoim imiennikiem, także Leszkiem, bystrym, uzdolnionym i niezwykle sympatycznym chłopakiem z ogromną czupryną kręconych blond włosów. Natura Leszka, którego ojciec był nauczycielem w ich szkole, była z rodzaju tych, o których zwykło się mówić - żywe srebro. Obaj Leszkowie czuli do siebie sporą sympatię, a ich relacje były zupełnie inne od tych z Gracjanem. To były relacje związane z nauką, startem w olimpiadach powiatowych, sportem, wspólnym kibicowaniem miejscowej drużynie piłki ręcznej i snuciem dalekosiężnych planów na przyszłość. Niestety ten przesympatyczny i dobry człowiek zginął później dosyć młodo w wypadku samochodowym. Drugim kolegą z którym Leszek także się mocno kumplował był Zenek. Mówili o nim - tęga głowa. Pomimo swoich niewątpliwych uzdolnień był on jednak uczynny, miły, nie zadzierał nosa, a do tego był bardzo pomysłowy i czas spędzany z nim zawsze płynął wartko i ciekawie.. Leszek odwiedzał go czasami w jego domu przy ulicy Piaskowej, którą to ulicą zwykł wracać ze szkoły. A ponieważ dom Zenka przylegał do dużego ogrodu, sporego stawu i nadrzecznych łąk to naprawdę mieli tam co robić. Bliskim kolegą Leszka byli także Janusz - najbardziej poważny, zrównoważony ze wszystkich chłopaków w klasie. To on jedyny z ich grupy miał bardzo już określone zainteresowania i wytyczone dalekosiężne plany, które zresztą później z wielkim powodzeniem udało mu się zrealizować. A pomimo takiej postawy nie był przy tym nadęty i zadufany w sobie jak to ma zazwyczaj miejsce obecnie. Kolejnym bliskim kolegą był Tomasz - chłopak o bujnej czarnej, kędzierzawej czuprynie, zawsze uśmiechnięty i zadowolony, świetny sportowiec i doskonały kumpel do wszystkiego, a szczególnie do różnorakich zabaw i gier zręcznościowych.
W klasie było tyle samo dziewczyn co i chłopaków. Wśród dziewczyn prym niewątpliwie wiodła Wiesia - piękność klasowa i szkolna, a przy tym osóbka mądra, rezolutna, ale niestety dosyć zarozumiała. Jej ojciec także był ich szkolnym nauczycielem i to jeszcze bardziej powodowało obrastanie Wiesi w przysłowiowe piórka, zupełnie inaczej niż to miało miejsce w przypadku wspomnianego Leszka. Wiesia miała duże zdolności do przedmiotów ścisłych, lubiła się popisywać i jak to byśmy dzisiaj powiedzieli - brylować. Nie było w niej jednak nachalności, ani nadętego zadufania, lecz spora pewność siebie poparta poczuciem własnej wartości.
Do Wiesi Leszek, zresztą nie on jeden, pisywał liściki i się w niej czas jakiś podkochiwał, jednak kompletnie bez wzajemności, a nawet wręcz odwrotnie - kilka razy został przez nią obsztorcowany za głupie kawały i chęci popisywania się. Kolejną klasową gwiazdą była Irka, w której Leszek podkochiwał się najdłużej ze wszystkich szkolnych koleżanek, lecz było to także tylko jednostronne uczucie. Irka może nie była, aż tak śliczna jak Wiesia, ale miała to coś w sobie, coś co przyciągało do niej wzrok i wzbudzało sympatię, a do tego była także bardzo zdolna, miła, nie wywyższała się, zawsze była uczynna i pomocna. W klasie wyróżniały się jeszcze dwie śliczne dziewczyny - Alina i Kalina, obie bystre, zdolne i pilne uczennice.
Ta wspomniana grupa koleżanek i kolegów Leszka stanowiła około jednej czwartej całego składu klasy, zdecydowanie w niej przewodziła i to pod każdym względem. A w ósmej klasie przewodziła także całej dużej, liczącej dwadzieścia pięć klas, szkole. Zresztą przewodzili także w innych dziedzinach także poza szkolnych - na spartakiadach, wykopkach, zabawach, grach i turniejach, w pochodach, biwakach, obozach, rajdach i innych podobnych imprezach organizowanych przez szkołę lub pod jej patronatem.
Z tej grupy wywodzili się przewodnicząca (Wiesia) i inni członkowie samorządu szkolnego, a także uczestnicy powiatowych i wojewódzkich olimpiad matematycznych, fizycznych i przyrodniczych. Dominowali w organizacji różnych szkolnych imprez jak zabawy taneczne, zawody sportowe, różne szkolne konkursy, a nawet w harcerstwie. Było to tym łatwiejsze, że troje spośród nich miało za rodziców nauczycieli ich szkoły, a także wielu z nich cieszyło się specjalnymi względami wieloletniego kierownika szkoły pana Szulca. Warto także wspomnieć o wspaniałych nauczycielach, którzy dopingowali ich do nauki, pomagali w zajęciach dodatkowych, motywowali, namawiali do większego zaangażowania, a przede wszystkim byli najlepszymi przykładami do naśladowania dla swoich uczniów, czyli byli nauczycielami z powołania, z misją, z przekonaniem i zrozumieniem dla uczniów. Leszek najbardziej zapamiętał swoją wychowawczynię panią Sołtysik, która uczyła ich języka polskiego, a także matematyka Żbikowskiego, fizyka i chemika Martyńskiego, nauczyciela wychowania fizycznego - pana Kaczmarka oraz kierownika szkoły, który uczył ich geografii - pana Szulca.
Na zakończenie nauki w szkole podstawowej odbył się wielki bal. W balu brali udział uczniowie wszystkich trzech klas ósmych. Miejscem zabawy była szkolna sala gimnastyczna. Komitet rodzicielski wzmocniony wieloma ochotnikami, głównie rodzicami absolwentów szkoły, przygotowywał ten bal od paru miesięcy. Sala była udekorowana, a światła osłonięte kolorową krepą i różnymi bibułkami. Pod ścianami stały stoły uginające się od różnych potraw, ciast i napojów. Wśród napojów królowała oranżada w szklanych butelkach, zamykanych na szklane korki z gumową uszczelką i specjalnymi sprężynami, a także herbata nalewana z eleganckich dzbanków do serwisowych, domowych filiżanek. Wszystko to przygotowali rodzice uczniów, umawiając się przedtem kto co zrobi, co przyniesie i kto będzie bezpośrednio na balu pilnował stołów, porządku i udanej zabawy. Rodzice zbierali się w szkole przez wiele wieczorów, aby zorganizować te wspólne działania, głównie po to, żeby ich dzieci mogły w należyty, uroczysty i podniosły sposób uczcić fakt zakończenia tego ważnego etapu w życiu każdego z nich.
To była dla Leszka pierwsza taka uroczystość. Pierwsza taka duża, tak zorganizowana, taka ważna z tyloma przemowami, śpiewami, zapewnieniami o pamięci i życzeniami na przyszłość. Wszyscy uczniowie ubrani byli w odświętne stroje. Chłopcy w ciemne garnitury, białe koszule, cienkie krawaty lub aksamitne muszki, a dziewczęta w białe bluzki i ciemne spódnice.
Na koniec, około godziny dwudziestej drugiej, po wielogodzinnych tańcach i innych atrakcjach, wszyscy wspólnie zaśpiewali "Za rok, za dzień, za chwilę..." i rozeszli się, dla wielu z nich, już na zawsze.
Leszek szczególnie zapamiętał ten wieczór z uwagi na fakt, że udało mu się i to dwukrotnie zatańczyć z Irenką, w której od dawna się podkochiwał. Doskonale zapamiętał oba utwory podczas których był taki szczęśliwy. Była to "Maria Elena" i "Zachodni wiatr". Niestety na koniec spotkała go ogromna przykrość, gdyż Irenka odmówiła mu zgody na odprowadzenie jej do domu po zabawie i jako jeden z nielicznych dostał dotkliwego kosza, był smutny, niepocieszony, a nawet z perspektywy tamtego czasu można powiedzieć, że nieszczęśliwy. Był to ostatni raz kiedy widział swoją wymarzoną Irenkę. Nigdy więcej już jej nie spotkał.
Najpierw jednak już wczesną wiosną przyszły na Leszka rozterki związane z wyborem następnej szkoły, a po decyzji nastały wydarzenia, które nieodwołalnie zadecydowały o całym jego przyszłym życiu. Ale o tym w następnym odcinku.