sobota, 19 marca 2016

Refleksja natury ogólnej - 37 - frankowicze.

Czytam, słucham i myślę o tak zwanych frankowiczach i nadziwić się nie mogę jak można tego nie rozumieć?

Ludzie pobrali kredyty niby we frankach szwajcarskich, ale tak naprawdę to w złotówkach bo nikt im owych franków do ręki nie dał.  Zgodzili się na ryzyko kursowe i pobrali na skrajnie niekorzystnych warunkach kasę z banków, często nie do końca wiedząc co czynią.  Zrobili to, aby urzeczywistnić swoje marzenia o posiadaniu mieszkania lub domu.

Minęło kilka, kilkanaście lat, kurs franka szwajcarskiego się zmienił i kredytobiorcy zostali postawieni w sytuacji takiej, że spłacali regularnie kredyt, ale pomimo tego mają do spłacenia więcej niż kosztował ich dom lub mieszkanie bo kurs owego franka wzrósł w sposób przez (niby) nikogo nie oczekiwany.

Rodzą się dwa pytania:

Czy ktoś (instytucja, banki, osoby prywatne) nie zakładał z góry, że tak będzie?

Lub:

Czy nie mają nas za przysłowiowych "murzynów", którym wystarczy rzucić garść koralików, a oni oddadzą wszystko?

Moim zdaniem zrobiono Polaków, tych, którzy pobrali owe frankowe kredyty, w przysłowiowego konia.  Bo jak inaczej określić sytuację, że banki niby mają stracić dziesiątki miliardów złotych (patrz artykuł):

http://wpolityce.pl/gospodarka/285713-przewodniczacy-senackiej-komisji-finansow-grzegorz-bierecki-gdzie-byla-knf-kiedy-czesc-bankow-wciskala-polakom-lichwiarskie-produkty-powinni-odejsc-nasz-wywiad

A kto niby zyskuje?  Przecież jak ktoś traci to ktoś inny musi zyskać.  To oczywistość, której  nie trzeba udowadniać.

Jeżeli tracą frankowicze i tracą banki to kto zyskuje?

I tutaj mamy odpowiedź.  Jest ona jasna i prosta jak drut w kieszeni Wałęsy.   Banki zarobiły ogromną kasę na tych kredytach i chcą zarabiać nadal tyle samo i to kosztem tych, którzy dali się nabrać na owe frankowe  kredyty.

Coś z tym trzeba zrobić, ale to coś naraża frankowiczów i wszystkich Polaków na protest tych co zyskali i nadal zyskują na owym oszukaństwie.  I to zyskują miliardy euro rocznie.  A oni są silni, dobrze umocowani w europejskich strukturach.  Mają za sobą media, polityków, lobby bankowe, układy, zblatowania, silne zachodnia "demokracje" i tysiące innych argumentów.

Jak z nim wygrać?

Moim zdaniem można to zrobić prosto i łatwo, ale nie ma do tego woli politycznej, wyobraźni i jest to wbrew tym co rządzą.

Należy uczciwie, skrupulatnie i konkretnie policzyć nasze korzyści z tak zwanych unijnych dotacji.  Porównać je z naszymi składkami i rzeczywistymi kosztami podziału owych "darowizn"  oraz przeanalizować celowość i strukturę tych wydatków.  Bardzo ważna wręcz kluczową sprawą jest fakt, że owa unijna "pomoc" zazwyczaj wraca do tych co ją nam ofiarowują bo to w 80% firmy z tych krajów są wykonawcami inwestycji, dostarczycielami technologii, maszyn, urządzeń i tego wszystkiego co jest niezbędne do realizacji pomocowych celów.  To napędza ich gospodarki i tak naprawdę to ich bogaci.

Jestem przekonany, że ten wynik takiej analizy będzie dla nas ujemny.

Dlatego należy, tak jak Wielka Brytania, zarządzić referendum w sprawie naszego dalszego uczestnictwa w UE.

Dopiero opierając się o ów wynik należy podjąć dalsze dalekowzroczne decyzje.

Na szczęście nie jestem jedynym, który tak myśli (czytaj poniższy artykuł)
http://wpolityce.pl/polityka/285665-kukiz-rzeplinski-jak-walesa-jest-zakochany-w-sobie-gdyby-mial-honor-podalby-sie-do-dymisji-nasz-wywiad


Poprzedni post z tego cyklu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię