środa, 6 listopada 2024

Ponownie w Hiszpanii

W poniedziałkowe popołudnie z kilkoma przykrymi incydentami wyruszyliśmy z poznańskiego lotniska do Alicante.  Niestety najpierw dwukrotne sprawdzanie naszych bagaży podręcznych (10 kg).  Raz pan zauważył coś żółtego i nie wiedział co to jest, a to było opakowanie żółtego sera.  Drugi raz nie podobało się panu coś brązowego, a to były suszone grzyby do świątecznych potraw.  Potem jeszcze w bagażu żony wypatrzył pan małą kolorową kuleczkę.  Po wnikliwych przeszukaniach znalazł pan w środku bagażu kolorowy sześcian o boku około 2 cm, a to było puzderko zapachowe.

Potem okazało się, że lot jest opóźniony o ponad 40 minut i trzymano ponad  godzinę (i to głównie na stojąco) około 160 osób w jednym niewielkim pomieszczeniu i do tego częściowo w przeciągu.  A przecież mogli opóźnić odprawę wiedząc, że lot jest opóźniony.  Niestety nikt na to nie wpadł.

Z lotniska w Alicante do Cabo Roig (ok. 60 km) zawiózł nas dziadek moich i Jego wnuków.

I już po 20.20 byliśmy na zakupach w Consumie (około 400 metrów od naszego mieszkania).

Pogoda świetna.  W dzień 23 stopnie C., a w nocy około 16 stopni C.

Słońce mocno przygrzewa i pierwszą godzinę na solarze mam już za sobą.

Poniżej kilka fotek:

Na początek antystresujący drineczek

Widok z kuchni we wtorek o godzinie 18.07

Na deptaku w Cabo - wtorek godzina 18.15

Jak wyżej

Przed pierwszym godzinnym opalaniem się

Plaża w Cabo - środa godzina 18.07


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię