Przeraża mnie głupota moich rodaków, a
jednocześnie w pełni ją rozumiem. Tylko około 1 procenta całej
populacji tak naprawdę interesuje się tym co nazywamy polityką, tak z 30
procent coś tam się, z grubsza, orientuje, a cała reszta czerpie
wiedzę o świecie głównie z telewizji komercyjnych. Jak się tak dobrze zastanowić to
łatwo zrozumieć dlaczego pod koniec XVIII wieku doszło do likwidacji naszego
państwa. Teraz jest bardzo podobnie z tym, że nie ma absolutnie
potrzeby zabierania /aneksji/ ziem, ale wystarczy zwyczajne zwycięstwo
ekonomiczne. Wystarczy zdominować główne gałęzie gospodarki i można
czerpać kolosalne zyski, nie płacąc przy tym, praktycznie żadnych
podatków. I tak właśnie czyni ów zagraniczny kapitał. Po okrągłym
stole powstała z mieszaniny byłych komunistów / a raczej socjalistów/,
działaczy solidarnościowych i kleru, nowa warstwa możnowładców, bardzo
podobna w charakterze działania /tylko sposoby inne/ do magnatów i
wyższej szlachty z I RP. To oni wyprzedali za psie pieniądze ogromna
część mająteku całego narodu, oni na tym czego nie sprzedali, sami się
uwłaszczyli. To oni zagarnęli radio, prasę, tv, kulturę rozrywkę i
wszelkie gałęzie gospodarki, a obecnie świetnie współpracują z owym kapitałem
zagranicznym nazywając jego działania inwestycjami zagranicznymi w Polsce. To oni
cieszą się jak dzieci z darów z UE, a przecież dary szerzą tylko
niedołęstwo i złą wolę, lenistwo i chciwość. Mógłbym dalej kontynuować
moje przemyślenia, ale nikt by ich nie przeczytał, gdyby byly za długie.
Co zrobić? Na początek zmiana ordynacji wyborczej i przynajmniej
połowa składu sejmu wybierana z okręgów jednomandatowych, dalej
dwu-kadencyjność na wszystkich wybieralnych stanowiskach i wprowadzenie
prawdziwej odpowiedzialności, do wysokości posiadanego majątku, za
podejmowane desyzje gospodarcze i polityczne na wszystkich szczeblach
publicznych stanowisk i to bez wyjątku i konsekwentnie. Wiem ,że to
utopia, ale jakąś nadzieję trzeba mieć, natomiast wynik sondażu
pokazuje, że tak naprawdę to nikt się nie zastanawia nad tym z czym mamy
do czynienia w naszym życiu publicznym. Smutne to i przykre, ale
prawdziwe. To dzięki temu, że brak owego zainteresowania to władza może
robić co chce i dopoki nie zabraknie chleba to prawdziwych buntow nie
będzie.
Taki komentarz umieściłem ponad 3 godziny temu pod artykułem: "Niezatapialna Platforma? Mimo afer i kryzysu poparcie dla PO wciąż duże", zamieszczonym w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej. Pod tym artykułem znajduje się obecnie /24.08.12 godz. 22.10/ 550 komentarzy. Mój znalazł się w ocenie czytających na 19 miejscu.
I chociaż w założeniu mój blog nie ma mieć charakteru politycznego to jednak czasami trudno uciec od tego co nas na co dzień otacza. Dlatego też od czasu do czasu pozwolę sobie także i na takie komentarze.
A piszę to głównie dlatego, że sam byłem jeszcze niedawno członkiem PO i idee tej partii były mi bliskie. Sformułowania zawarte w moim tekście odnoszące się do okręgów jednomandatowych, do dwu-kadencyjności wybieralnych władz, czy prawdziwej odpowiedzialności materialnej za podejmowane decyzje gospodarcze i polityczne to były hasła wyborcze PO sprzed ponad 5 lat. A dopisać do tego musimy likwidację KRUS-u, walkę z korupcją /ironia ze słynną panią Piterą/ i wiele innych niezrealizowanych haseł i obietnic przedwyborczych i zapewnień zawartych w expose premiera. Stąd moja gorycz. Stąd te trudne i ciężkie słowa, ale trudno inaczej wytłumaczyć takie postępowanie. Niestety Polska staje się krajem coraz bardziej zależnym od innych państw i codziennie mamy na to tysiące dowodów, poniżej jeden z nich, z GW z dnia dzisiejszego
A co robią polskie władze, żeby to zmienić? Moim zdaniem nie robią nic?
Popieram w całości. Nie jestem historykiem, ale jeżeli dobrze pamiętam to w historii wielokrotnie nie potrafiliśmy dbać o swoje interesy i sprzedawaliśmy dobro publiczne za intratne łapówki. Gdzie tkwi problem? Brak systemu ochrony czy może wrodzony brak patriotyzmu przekazywany z pokolenia na pokolenie - chociaż pamiętam jak usilnie historycy próbowali ten patriotyzm wskrzesić...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem podstawowy problem tkwi w braku, nawet zalążków, państwa obywatelskiego i w związku z tym w braku chociażby zaczątków prawdziwej demokracji. Chodzi mi o to, że w prawdziwych demokracjach, których wzorem dla nas powinny być państwa skandynawskie, przynajmniej 30% populacji należy do jakiś organizacji, stowarzyszeń, klubów i innych form społecznej aktywności, a u nas jest to około 5% populacji. Moim zdaniem właśnie ten brak zainteresowania wszystkim co za progiem mojego mieszkania lub płotem mojego domu jest najgorszym co mogło się nam przytrafić. To właśnie, głównie dzięki temu beneficjenci okrągłego stołu mogą się tak panoszyć i to już ponad 23 lata. A są to ci sami ludzie, stosują ciągle te same metody utrzymania władzy, a nasza bierność jest tym co im to umożliwia.
OdpowiedzUsuńA jeszcze tak tytułem uzupełnienia dodam, że parę dni temu jeden z moich klientów opowiadał mi o swojej irytacji, a pomimo, iż to człowiek stateczny, nietuzinkowy i dobrze wykształcony to jednak nie potrafił jej ukryć i to w sposób bardzo widoczny, a rzecz dotyczyła jego sąsiada 44 letniego prokuratorskiego emeryta, który w przypływie "pomroczności jasnej" pochwalił się swoja emeryturą w wysokości 15 tys. zł miesięcznie. Klient powiedział, że on za 15 lat jak pójdzie na emeryturę w wieku 67 lat to otrzyma około 1 tysiąca złotych, gdyż jest osoba prowadzącą działalność na własny rachunek i to już od 17 lat. Czyli pracując dwa razy dłużej dostanie około 7 razy mniej niż pan prokurator i będzie dostawał ta kwotę średnio przez 5 lat, a pan prokurator średnio przez 28 lat, zakładając, że obaj umrą w tym samym wieku 72 lat co jest obecnie przeciętna długością życia w Polsce dla mężczyzn. Jak nazwać państwo, w którym panują takie relacje? Jak nazwać ludzi rządzących naszym państwem, którzy to od wielu lat tolerują? Jak można mówić o solidarności? To jest kpina z normalnych obywateli.
OdpowiedzUsuńhttp://natemat.pl/5471,emerytura-prokuratora-6-tys-prezydenta-3-8-tys-zlotych-politolog-to-demoralizujace
OdpowiedzUsuńCiekawy link opisujący problem, ale my to już wszyscy dobrze znamy...
Jeszcze tak tytułem uzupełnienia mojego poprzedniego wpisu dodam, że ów prokurator zainkasuje przez 28 lat /nie licząc żadnych indeksacji i zmian/ ponad 5 mln. zł. i to za około 20 lat pracy, a ów przedsiębiorca zainkasuje przez swoje 7 lat 84 tys. zł. Czyli prokurator dostanie od nas /z publicznych pieniędzy/ ponad 60 razy więcej niż przedsiębiorca, a do tego nie zapłacił żadnej składki, gdyż tak naprawdę składki całej sfery budżetowej to wirtualne zapisy, a przedsiębiorca musiał każdego miesiąca płacić fizycznie około 1 tys. zł. I to z wpłat owych przedsiębiorców cała sfera budżetowa dostaje pensje, emerytury i tak dalej. To czy normalne jest, aby jeden dostawał 60 razy więcej, pracując do tego o połowę mniej /przedsiębiorca 45 lat, a prokurator 20 lat/. Taki kraj nie ma szans istnieć na dłuższą metę. Ciekawe, że robiący "reformę" emerytalną nie dostrzegli tak ewidentnych nierówności, takich niesprawiedliwości, takich zarzewi buntów, takich absurdów, a wręcz głupoty. Jak to jest możliwe?
OdpowiedzUsuń