środa, 14 sierpnia 2013

Zdzisław Szubski - wspomnienie o wspaniałym greckim sportowcu.

Dzisiaj zamiast dalszej części moich wspomnień napisać muszę parę słów o jednym z najlepszych podopiecznych w mojej trenerskiej karierze, czyli o nagle i niespodziewanie zmarłym i to w Bydgoszczy, greckim olimpijczyku i wielokrotnym medaliście Andreasie Kiligkaridiasie.  

Do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć z tego co się stało w czerwcu bieżącego roku.  Niech tych kilka zdań wspomnień i opisu ostatnich dni Andreasa, będzie chociaż malutkim hołdem złożonym Jego pamięci.

Zdzisław Szubski.



Rak który się nie cofnął.  Śmierć trzykrotnego olimpijczyka.

Andreas Kiligkaridis był trzykrotnym olimpijczykiem, startował w  Sydney, Atenach i Pekinie.  Był czwartym kanadyjkarzem Świata w 2006 roku z Szeged.  Był medalistą Mistrzostw Europy i wielokrotnym medalistą Grecji na wszystkich dystansach olimpijskich.

Mając 37 lat zmarł niespodziewanie na białaczkę szpiku kostnego stanu ostrego w szpitalu im. Biziela w Bydgoszczy.

Poznaliśmy się w marcu w 2005 roku kiedy rozpoczynałem współpracę z Greckim Związkiem Kajakowym. Andreas były Rosjanin, od ponad 17 lat zamieszkiwał z rodzicami, a później z własną rodziną w Grecji, w Salonikach.

Pierwsze treningi rozpoczęliśmy w Giannitsy, miasteczku położonym około 60 km od Salonik.  Te treningi były próbą rozpoznania metod treningowych jakie ja stosuje i zwyczajów jakich Andreas się dorobił współpracując poprzednio od kilku lat z Bułgarem, a później z Węgrem.

Andreas stary sportowy wyga borykał się z wieloma problemami zdrowotnymi jednak te nie przeszkadzały mu w dochodzeniu do doskonalej formy.  A osiągaliśmy ją kilka razy przy współpracy z metodologami, fizjologami i psychologami greckimi i polskimi.


Zdzisław Szubski i Andreas Kiligkaridis


Pierwszy rok i od razu zmiana metod treningowych. Andreas nie mógł się nadziwić, że tak mało trenujemy. Zawsze mu powtarzałem, że musimy pracować i korzystać z nauki, a nie z nadmiaru wysiłku i codziennych ciężkich treningów. Dużo w tym przypadku wcale nie znaczy dobrze. Starałem się mu wpoić, że przede wszystkim ważna jest jakość, a nie ilość. 

Po dwóch sezonach wspólnych treningów, nieoczekiwanie na Mistrzostwach Świata w Szeged na Węgrzech Andreas przegrał brązowy medal i to na ostatnich metrach. Przegrał z przyszłym mistrzem olimpijskim Atlia Vajda z Wegier. Sezon 2007 to ciężka praca pod kątem przyszłych kwalifikacji olimpijskich.  Zaowocowała ona kwalifikacją na Olimpiadę do Pekinu.

Przełom roku 2007 na 2008 był ciężki pod każdym względem. Będąc w grudniu na zgrupowaniu w Giannitsy koło Salonik, gdzie normalnie temperatura oscyluje w tym okresie na poziomie 12 -16 stopni, nagle spada śnieg i dochodzi do temperatur minusowych. Decyzja, natychmiastowy wyjazd do Portugalii. Nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę żadnego dnia. Prośba do prezesa i w dwóch dniach mając trzy lodzie na dachu wyjechałem samochodem do Portugalii.  Gnałem non-stop z przerwami na tankowanie, drzemkę i jedzenie.  2323 km zrobiłem przez 2 dni.
Dotarłem zmęczony ale zadowolony, że możemy rozpocząć pracę w warunkach takich jakich się spodziewaliśmy w Giannitsy.

Athina ALEXOPOULOU, Michalis PAPASAVAS i Andreas KILIGKARIDIS dolecieli do Porto, a  stamtąd samochodem do Milfontes i dalej do Montemor - o - Velho.
Ta  miejscowość  to baza przygotowań olimpijskich Portugalskiej Federacji Kajakowej, a Head Cochem tutaj był i jest trener z Bydgoszczy, mój dawny trener z Astorii Bydgoszcz, Ryszard Hoppe.

Na przełomie lutego i marca razem z reprezentacja Portugalii przygotowywaliśmy się do kwalifikacji olimpijskich które miały być rozgrywane w Milano we WŁOSZECH.

Andreas był zawsze zdeterminowany, zorganizowany, obowiązkowy i skoncentrowany i to na każdym treningu. Po przepracowaniu prawie dwóch miesięcy wróciliśmy na kwalifikacje narodowe Grecji, a stąd zaraz potem, udaliśmy się  bezpośrednio do Włoch.

Przy współpracy sztabu szkoleniowego na Mistrzostwach Europy i zarazem Kwalifikacji Europejskiej w czwartek rano Andreas wystartował w C1 na 1000 metrów. Od pierwszych metrów widać był ze czuje wodę i wejście do finału będzie bezpośrednie z eliminacji. I tak też było.

W finale brakowało trochę szczęścia, aby zdobyć medal Mistrzostw Europy, ale piąte miejsce dawało kwalifikacje Andreasowi na trzecią, a moją siódmą olimpiadę.
Radość i płacz ze szczęścia.  To był wspaniały moment którego NIGDY nie zapomnę

Potem powrót do Grecji, kilka dni aktywnego odpoczynku i wyjazd do Polski, a dokładnie do Bydgoszczy, aby przygotować się do Igrzysk.  Start w Pucharze  Świata w Poznaniu i brązowy medal na dystansie C1 1000 metrów potwierdził wysoka formę Andreasa. Spokój, praca i myśl o Igrzyskach.


Andreas Kiligkaridis


Tydzień przed powrotem do Grecji, aby tam przepakować sprzęt i pobrać nowy olimpijski sprzęt, Andreas asystując na stadionie Zawisza przy mistrzostwach w lekkiej atletyce dostał grypy, która go trzymała przez trzy tygodnie. Potem nastąpił wylot do Pekinu.  Zmiana czasu, klimatu i chyba wszystkiego wokół, pomogła w dojściu do takiej formy jaką posiadał przed wylotem. Start w eliminacjach przeszedł ciężko, ale przeszedł.  W półfinale jednak walka się skończyła i Andreas nie zakwalifikował się do Olimpijskiego finału co było naszym marzeniem od pierwszego dnia wpsółpracy.  Piątek aut z finału i wiadomość którą Sebastian trzymał, aż do skończonego biegu, wiadomość o śmierci mojej mamy Jadwigi.  Straszny i trudny to był dzień w moim życiu. Z toru do wioski  wracałem sam, zapłakany i załamany.

Współpraca z Andreasem toczyła się do 2009, do Mistrzostw Świata w Kanadzie z których to musiałem wyjechać w dzień przedbiegów na 1000 metrów ze względu na stan zdrowia mojego syna Sebastiana.

31.12. 2009 roku skończył mi się grecki kontrakt i ustała współpraca, a Andreas rozpoczął treningi z drugim Węgrem który to doprowadził do porażki cały Team Grecki.

Po dwóch latach spotkaliśmy się w Chile gdzie ja rozpocząłem współpracę od 2011, a Grecka Federacja zwróciła się o pomoc i o ponowną współpracę. 

Podobnie jak w 2004 w Portugalii tak i tym razem w 2008, w tych samych miesiącach, czyli na przełomie lutego i marca rozpoczęliśmy współpracę i greccy zawodnicy wspólnie z zawodnikami Chile zaczęli przygotować się do kwalifikacji olimpijskich  na Londyn.

 Andreasowi zabrakło dwóch miejsc i  wpadł z klasyfikacji olimpijskiej.  W decydującym starcie znalazł się na czwartej pozycji a kwalifikowało się tylko dwóch pierwszych.

Tym razem się nie udało.  Później sytuacja greckiej ekonomii stworzyła takie warunki dla sportowców Greckich że większość zrezygnowała ze sportu wyczynowego lub udali się na długi aktywny wypoczynek, czekając na lepsze czasy.

Taka była również  sytuacja Andreasa, który trenował na kompletnym luzie. Trudno mu było przejść do normalnego trybu życia,  Andreas tego nie chciał i od 2013 rozpoczął ponownie systematyczną współpracę ze mną.

Niestety, coraz częściej zaczął borykać się z przeziębieniami, różnymi wirusami i stanami zapalnymi organizmu. 

Spotkaliśmy się 29 maja w Poznaniu na Pucharze Świata. Cześć Profi, powiedzenie którego nauczył się w Chile. Po kilku minutach rozmowy wyczułem że coś jest nie tak ze stanem zdrowia Andreasa. Wyniki które przywiózł ze sobą nie wskazywały jednak na poważną chorobę.  Jednak powiedziałem do niego: - Andreas odpuszczamy ten Puchar i przygotujemy się na Mistrzostwa Świata, do Duisburga. 

Widziałem niezadowolenie na jego twarzy, coś go jednak mocno nurtowało, ale w końcu niechętnie się zgodził.
W niedzielę po zawodach wróciliśmy do Bydgoszczy ponieważ Andreas i Michali mieli wylot w środę.

Nagle we wtorek rano Andreas zaniemógł.  Wyglądało to niedobrze.  Odwiozłem go do szpital Biziela.  I tak jak się w ten wtorek 4 czerwca położył do szpitalnego łóżka, tak już z niego nie wstał.  Walczył z nagłym atakiem raka do niedzieli. Podanej w niedzielę chemii  organizm nie przyjął i RAK ZWYCIĘŻYŁ. 

Odszedł wielki sportowiec znany w kajakowej rodzinie na całym Świecie. 
Andreas Kiligkaridis zostawił żonę Jane i dwójkę dzieci.

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.



Poprzedni post.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię