niedziela, 29 września 2013

Przykra prawda - warto przeczytać - odcinek 5 - a na Węgrzech można.

Przeglądając ostatnio ( zresztą tak jest już od 23 lat) naszą codzienną prasę i tygodniki, słuchając publicystycznych audycji radiowych, oglądając publicystykę w telewizyjnych stacjach informacyjnych i innych stacjach,  jak na przykład TVP, Polsat, czy TVN, mogliśmy się szczegółowo dowiedzieć wszystkiego o doradcach komisji Macierewicza, o komisji Laska, przez wiele dni musieliśmy słuchać o nowelizacji ustawy aborcyjnej, o księdzu pedofilu, o chorym na boczne stwardnienie rozsiane.   Nijaki Szejnfeld wykładał nam w radiowej Trójce ( parę razy w tygodniu), a także w "Kawie na ławę" i dziesiątkach innych programów, jak jest wspaniale, jak oni się starają i, że będzie jeszcze lepiej.   Ten mistrz świata w gadaniu o niczym usypiał słuchaczy wszelkich stacji radiowych i telewizyjnych, a wtórował mu nijaki Halicki i inni "wielcy" obecnej koalicji rządowej.  Dziesiątki razy dziennie we wszystkich programach informacyjnych i publicystycznych musieliśmy słuchać, że nie warto brać udziału w referendum dotyczącym odwołania pani prezydent Warszawy, a także o tym, że PiS zawłaszczył sobie dla potrzeb tego referendum symbol Powstania Warszawskiego.  Te i inne podobne tematy "rozpalały" umysłu polskich słuchaczy i telewidzów.  I znowu były premier Marcinkiewicz ( nie wiem z jakiego powodu) objaśniał nam naszą rzeczywistość i tłumaczył co mamy czynić.  Nijaki Lewandowski (z Brukseli) objaśniał nam dobrodziejstwa unijne i to jak powinniśmy się z nich cieszyć.  Do tego mały (nijaki Petru) i duży Balcerowicz tłumaczyli nam dlaczego OFE jest dobre, a jeden z najbardziej zaufanych ludzi byłego prezydenta Kwaśniewskiego, nijaki Orłowski, objaśnia nam prawie codziennie, jak mamy wspaniale i jak powinniśmy się cieszyć, że tak mamy jak mamy, bo gdyby nie UE to przymieralibyśmy głodem, chodzili boso i nie mieli żadnej drogi.  Musieliśmy także ekscytować się losami byłego ministra Gowina i jego paru kolegów, a także panem Kaliszem z jego kanapą - "Nasz dom Polska".

I tak dalej w tym duchu, a dzisiaj doszły jeszcze urodziny naszego noblisty i znowu media ogłupiały.   I tak w kółko i tak bez końca.  Wszystkie publikatory danego dnia nadają praktycznie zawsze to samo i zawsze jakieś tematy zastępcze, a nigdy nie poruszają tych tematów najważniejszych, ekonomicznych, zasadniczych, tych rzeczywiście prawdziwie dotyczących naszych spraw podstawowych.  Ani słowa o kolonializmie w Polsce, ani słowa o coraz większym uzależnieniu naszej gospodarki od zagranicznych podmiotów gospodarczych, ani słowa o składkach do UE i innych kosztach z tym związanych, ani słowa o upadku bydgoskiego Zachemu, ledwie wzmianki o kłopotach Stoczni Gdańskiej czy bankructwie Huty Częstochowa.

Media w Polsce żyją w innym, nierealnym świecie.  Świecie, który sami sobie kreują, a potem wierzą, że innej rzeczywistości nie ma.  Ci sami politycy od 23 lat, ci sami redaktorzy, dyżurni komentatorzy, socjologowie i inni, mówią zawsze to samo, są serwilistyczni, oportunistyczni (ugodowi) wobec aktualnie rządzących i bez przerwy używają tego samego języka i tych samych argumentów.  

A tymczasem, jak możemy przeczytać w poniższym tekście, na Węgrzech trwa wielka narodowa dyskusja i przebiegają rzeczywiste zmiany: 


To jest prawdziwa kolonizacja!”: o inwazji międzynarodowej finansjery na Węgry, z którą walczy rząd Viktora Orbána. Przerażające...



Dlaczego Węgry pod niezależnymi od zewnętrznych nacisków rządami  Viktora Orbána stały się chłopcem do bicia dla eurokratów i solą w oku  zarządców światowych banków, funduszy i korporacji? Węgierski przedsiębiorca i ekonomista István Varga odsłania szokujący proces uzależnienia swego kraju od zewnętrznego kapitału, z czym – ku protestom choćby Brukseli – walczy  Orbán. To relacja tym bardziej wstrząsająca i pouczająca, że łudząco przypomina sytuację w Polsce...
Zmiany systemu w państwach Europy Środkowo-Wschodniej dały wielkie możliwości funduszom spekulacyjnym, nie tylko na Węgrzech. Parabanki, fundusze hedgingowe, firmy inwestujące na rynku długów w dolarach i euro wytworzyły ogromne wzajemne zobowiązania. To pieniądz syntetyczny, jak żetony w kasynie
– zauważa w wywiadzie István Varga, który jest członkiem Rady Nadzorczej Węgierskiego Banku Narodowego.
Żeby mieć ogromny zysk wystarczyło te „żetony” wymienić na prawdziwe pieniądze...
Systemy finansowe byłych państw socjalistycznych zostały stopniowo zmarginalizowane: forint, złoty, korona itd. Pieniądze banków emisyjnych i przepływy kapitałowe zostały skierowane do ich syntetycznych pieniędzy. Za te pieniądze wykupili majątek, obligacje, ziemię i jeszcze te państwa zadłużyli. W ten sposób pozbyliśmy się własnych aktywów, a nasze długi pomogły spekulantom wejść do prawdziwej gospodarki z prawdziwymi pieniędzmi
– ekonomista opisuje bezwzględny mechanizm.
Skutki tej operacji okazały się dla Węgier dramatyczne.
Kolonizacja Węgier jest bardziej intensywna niż innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Poprzednie rządy sprzedały w obce ręce wszystkie strategiczne branże przemysłu, usługi komunalne, sektor energetyczny, instytucje finansowe, poza tym zagraniczny kapitał przejął przeważającą większość małego handlu, sieci domów handlowych, mediów i telekomunikacji – wszystko, co w naszym życiu odgrywa jakąś rolę
– zaznacza Varga.
Według ekonomisty, Węgry jeszcze nigdy w swojej historii nie były do tego stopnia zdane na innych jak teraz.
Na przykład nasz kraj wyróżnia się warunkami dla rolnictwa wysokiej jakości. Tymczasem przemysł spożywczy został wyprzedany obcokrajowcom, a następnie rozmontowany. Dzisiaj importujemy wszystko, co moglibyśmy sami wytwarzać w najwyższej jakości i taniej. (…) Wyprzedaliśmy nawet sieć kolejowego transportu towarowego, wagony itd., barki towarowe – wszystko w obce ręce. Wszystko zależy od zagranicznego kapitału
– mówi Varga.
Zwraca też uwagę na skutki wyliczania kredytów bankowych w oparciu o franka szwajcarskiego.
Ten rodzaj kredytów rozpowszechniano z ogromną energią. Po czym frank zdrożał o 50 proc. i setki tysięcy Węgrów zostało doprowadzonych do ruiny, tysiące zostało wyrzuconych ze swoich mieszkań. To jest prawdziwa kolonizacja – nie ma na to lepszego słowa
– podkreśla Varga.
Węgierski ekonomista zaznacza, że działania rządu Orbána – choć torpedowane z wielu stron - systematycznie odwracają trend kolonizacji.
Pojawiły się tanie kredyty, jakich nie było u nas od 20 lat. Rząd próbuje odkupić monopolistyczne przedsiębiorstwa komunalne, także firmy z branży energetycznej, co pozwoli zmniejszyć koszty ich usług. Rząd szuka rozwiązania, jak przekonwertować dewizowe stopy procentowe na forinty. To jest proste, bo wszystkie zagraniczne kredyty są w pewnych punktach niemalże nielegalne, działające na granicy prawa
- przedstawia kluczowe przedsięwzięcia w sferze finansów.
I dodaje znacząco:
Można się tu spodziewać wielkiej wojny. Obce banki bardzo niechętnie przyznają, że działają, opierając się na kruczkach prawnych, ale nacisk społeczny wzrasta, dochodzi do demonstracji. Rząd Orbána ma poparcie narodu.

2 komentarze:

  1. bardzo ciekawe spostrzeżenia. Pozdrawiam ŁM

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem takim obserwatorem rzeczywistości jak Ty. Jednak uważam, że obecnym elitom politycznym jest na rękę kreowanie rzeczywistości dające możliwość manipulowania społeczeństwem, najlepiej dla nich byłoby zupełne zniechęcenie do jakiejkolwiek aktywności. Obywatele są potrzebni jedynie w okresie wyborczym aby słusznie zagłosowali a później odeszli w niebyt do następnej kampanii wyborczej niech nie przeszkadzają władzy bo ona wie co jest dla nas najlepsze. Takie mechanizmy funkcjonują także na poziomie gminy w której mieszkam. Pozdrawiam Paweł

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię