środa, 24 października 2012

Kilka refleksji natury ogólnej - 4

Dookoła trwają dyskusje, czy pani Mucha ma być nadal ministrem sportu, kto jest winien, że nie zasunięto dachu na mecz Polska - Anglia,  czy Gollob wróci do Polonii Bydgoszcz, co z prezesem Polonii.  Wszyscy ekonomiczni publicyści liczą ułamki procentów przy wskaźnikach bezrobocia, analizują, zapewniają, prognozują.  Trwają jak zwykle bardzo gorące dyskusje o nowelizacji ustawy o aborcji.  Nie mniejsze emocje wywołuje ustawa o in vitro.  Coś tam jeszcze przebąkują o ostatnim expose premiera i nikt już nie wspomina niesprawiedliwej i szkodliwej reformy emerytalnej.  W radiach i telewizjach trwa festiwal tych samych polityków i dyżurnych komentatorów oraz zaprzyjaźnionych fachowców od wszystkiego, którzy zapełniają godziny programów, tymi samymi formami i treściami. Nijaki Miro Drzewiecki /ten od dzikiego kraju/ wypowiada się na temat afery stadionowej, a przecież to jego "chłopcy" zbudowali i zarządzają tym stadionem, nijaki Marcinkiewicz, były premier odbywa kolędę po telewizjach i pluje na swoich byłych kolegów dzięki którym został premierem i może teraz pluć, Giertych i Wołek oraz Kuczyński utopiliby Kaczyńskiego w łyżce wody i dlatego są regularnie zapraszani do TVN-u i Polsatu, aby pluć ile tylko się da.   I tak ten cyrk się toczy, i tak ogłupia się ludzi, tak się nimi steruje i tak się ich wykorzystuje. W tym czasie opozycja walczy o "wolne konopie", organizuje marsze w imię równości, zajmuje się smoleńska katastrofą i obecnością na multipleksie dla telewizji trwam.  Organizuje jakieś debaty, z których nic nie wynika, gdyż nie kończą się konkretnymi wnioskami lub projektami ustaw, na przykład o wprowadzeniu podatku od sprzedaży /obrotowego/ dla handlu, co przyniosłoby.  kilkanaście miliardów złotych do budżetu w skali roku, poprawiłoby konkurencyjność i zmusiło wielkie sieci handlowe do płacenia przynajmniej jakiś podatków w Polsce.  Niestety wszędzie tylko pozorne działania i brak konkretów.   A co mamy naprawdę wokół?  Popatrzmy najbliżej nas i od razu dostrzeżemy kolejne kłamstwa w sprawie budowy bydgoskiego odcinka S5, dowiemy się o przewidywanym / nie wiadomo kiedy/ remoncie dworca Bydgoszcz Główna, zauważymy marazm na bydgoskim lotnisku zarządzanym przez torunian, ale przede wszystkim największym naszym zmartwieniem powinno być to co się wyprawia w bydgoskim Zachemie.  Firma ta zatrudniająca, wraz z firmami współpracującymi, parę tysięcy pracowników, lada dzień ogłosi upadłość.   Ludzie stracą pracę, a często i  sens życia.  Czy to kogoś interesuje?   Czy zajmuje się tą sprawą polski rząd?   A może toruński urząd marszałkowski lub prezydent miasta?   Czy ktoś myśli o utrzymaniu miejsc pracy w tej firmie?  Czy kogoś obchodzą losy tam pracujących?   Jak tworzono koreańskie montownie pod Toruniem to zainteresowanie marszałka, ministerstwa i mediów było ogromne.  Na utworzenie jednego miejsca pracy w tej prywatnej koreańskiej firmie nasze państwo dopłaciło ponad 50 tysięcy złotych, a jak trzeba ratować jeden z najstarszych i największych bydgoskich zakładów to nie ma nic, ani zainteresowania, ani kasy, ani żadnej innej pomocy.  To jak to jest?  Jak już napisałem na lokalnym forum GW:  Ciech  /aktualny właściciel Zachemu/  zagarnął grubą kasę za sprzedaż technologii i rynków zbytu, prezesi wzięli swoje miliony, a kogo teraz obchodzi jakaś "głupia"  bydgoska fabryka?

Moim zdaniem jest to ciąg dalszy złodziejskich prywatyzacji, które uczyniły z naszego kraju, kraj neokolonialny, w którym dobrze wiedzie się rozmaitym prezesom, cwaniakom i kombinatorom.  Jak można obojętnie obok tego przechodzić?  Jak można nie reagować?  Jak można być politykiem i tego nie widzieć? Pytań jest znacznie więcej, ale ten blog to nie miejsce na poważne analizy. Jednak zaraz może pojawić się pytanie:  -owszem, pomagajmy, ale skąd wziąć na to pieniądze?

Przytoczę część wywiadu /luty 2009/ z profesorem Jerzym Żyżyńskim z Katedry Gospodarki Narodowej Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.  Otóż mówi pan profesor:

"Na bilans Polski składają się trzy elementy: rachunek finansowy, rachunek kapitałowy i rachunek bieżący.  Rachunek bieżący mamy ujemny, tj. więcej importujemy, niż eksportujemy.  Ale - co istotne- w bilansie pojawiają się dwie ciekawe rzeczy.  Otóż w rachunku bieżącym jest pozycja pod tytułem "saldo dochodów".  Przedstawia ono skutki przepływów dochodowych z zagranicą.  Otóż to saldo było przez większość ubiegłych lat ujemne, tzn. więcej dochodów wypływało z Polski, niż przypływało, na przykład w latach 90. saldo osiągało wielkość minus 5 mld zł., minus 4 mld. zł., minus 2 mld zł., ale już roku 2002 wyniosło prawie minus 8 mld zł., rok później podwoiło się, a w 2004 sięgnęło 42 mld zł., w kolejnych latach wahało się między minus 35,  44 mld zł.    Co to oznacza?  Oznacza to, że co roku średnio ok. 40 mld złotych jest transferowanych z Polski za granicę.  Po prostu z Polski ciągnie się dochody.  To są konsekwencje błędnie zrealizowanej transformacji, oddania znacznej części majątku w ręce zagraniczne, prywatyzacji na rzecz inwestorów strategicznych, którzy zamiast tworzyć majątek, transferują zyski, dywidendy oraz dochody osobiste.  Miał być zastrzyk kapitału z zewnątrz / patrz Zachem/ , a tymczasem nastąpiło przejęcie kapitału wewnątrz, by wyciągnąć na zewnątrz uzyskane z niego dochody.  W rezultacie tracimy zyski z majątku, który posiadamy, zyski, które powinny zostać w kraju i służyć rozwojowi gospodarki.  W krótkim czasie transfery wzrosły dziesięciokrotnie z 4 do 44 mld zł. rocznie.  To kwota jaką dysponuje, na przykład, NFZ.

To nie koniec. Druga ważna obserwacja: w bilansie płatniczym jest pozycja, która się nazywa  "saldo błędów i opuszczeń".   Skąd się bierze to saldo?  Bilans musi być tak skonstruowany, aby lewa strona równała się prawej - to co wpływa do kraju, musi ze względów księgowych równać się temu, co z niego wypływa.   jeżeli więcej importujemy, niż eksportujemy, to z zagranicy muszą napłynąć środki, dzięki którym możemy ten import zrealizować.  te środki, inwestycje zagraniczne, inwestycje portfelowe i inne są ujawniane w rachunku finansowym.  rachunek finansowy powinien się równać sumie rachunku obrotów bieżących i rachunku kapitałowego.  Ponieważ w skali kraju nie wszystko jest ujawnione i dokładnie policzone, to żeby obie strony się zrównały, wprowadza się dodatkową pozycję "saldo błędów i opuszczeń".   Teoria mówi, że jest to "suma pomyłek i opuszczeń powiększona o wartość nietypowych transakcji" /np. nielegalnie transferowane zyski, oszczędności, nielegalny eksport, dochody, które przywożą emigranci zarobkowi, itd./  To saldo bywało czasem ujemne, a czasem dodatnie, w latach 90. sięgało kilkuset milionów do paru miliardów złotych.  W 2005 roku wyniosło ono minus 10 mld zł..   I oto nagle w 2007 r. pojawia się pozycja minus 31 mld zł., a w 2008 do listopada - już 38 mld zł.   To dowodzi, że gdy zaczynał się kryzys finansowy, z naszego kraju zaczęły nielegalnie wypływać gigantyczne pieniądze.  Prawie 40 mld zł. rocznie nielegalnych transferów.  I o tym się nie mówi w mediach, politycy się tym nie interesują.   Ładnie Komisja Nadzoru Finansowego strzeże naszych pieniędzy... - jeśli dodać 44 mld zł legalnych transferów i 38 mld zl. nielegalnych, to okazuje się że Polska jest "dojna krową".  Około 80 mld zł. rocznie wypływa z naszego kraju.

No cóż, zawsze łatwiej gadać o dachu nad stadionem, prezesie Lacie, czy pani minister, ale rzeczywistość skrzeczy, kasa wypływa, a Zachem jest tego najlepszym przykładem.  I nikt się takimi sprawami nie interesuje.

Zakończę te moje, pewnie zbyt długie, rozważania cytatem z książki "Kolebka"  Waldemara Łysiaka:

 "Nie traf to czy podła fortuna jeno, ale ludzie za prywatą węszący kraj nasz zgubili".

Obyśmy nie musieli powiedzieć tego kolejny raz.

Więcej o prawdziwej sytuacji w bydgoskim Zachemie

Poprzedni post z tego cyklu.

13 komentarzy:

  1. Każdego miesiąca z Polski wypływają miliardy złotych, a nasi politycy, dziennikarze, publicyści zajmują się pozamienianymi w trumnach ciałami, aborcją, dymisją ministry Muchy i innymi tego typu sprawami. Wszyscy zgodnie powtarzają, że gospodarka najważniejsza po czym zajmuja się czym innym. To jakaś zbiorowa paranoja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie swiadczy o tobie dobrze niechec do wyjasnienia zbrodni smolenskiej. Tak dlugo kiedy Polacy nie zazadaja od rzadzacych wyjasnienia tej kwestii tak dlugo rzadzacy beda sobie z was robic jaja. Jak ma cie rzad szanowac jezeli ty nie potrafisz uszanowac swojego Prezydenta (nawet jak nie lubiles go on byl Prezydentem Polski), nie jestes ciekawy kto i z jakiego powodu zrobil zmach na Prezydenta Polski i 95 obywateli Polski , najwyzszych ranga wojskowych, prezesa Banku Polskiego czy ci to nie daje do myslenia?

      Usuń
    2. Ja nie jestem przeciwko wyjaśnieniu sprawy katastrofy smoleńskiej. Nie byłem także przeciwnikiem Lecha kaczyńskiego, a raczej wręcz przeciwnie. Ja tylko zwracam uwagę na odpowiednie rozłożenie priorytetów w działalności partii jaką jest PiS. Jeżeli PiS chce zdobyć władzę to musi postępować rozważnie. Jeżeli władzę zdobędzie to wówczas będzie miało o wiele więcej możliwości wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Dzisiaj nie jestem, ani za PiS-em, ani za PO, a także za żadną z pozostałych partii. czekam na zdrowy rozsądek, odpowiedzialne dzilania, mężów stanu i dotrzymywanie słowa z kampanii wyborczych /to tak we wielkim skrócie/. Chociaż za bardzo w to nie wierzę, że tak byc może to jednak robię swoje., lecz bardziej na gruncie lokalnym.

      Usuń
  2. Odpowiadaac na Twoje pytanie: "Czy kogoś obchodzą losy tam pracujących?" – chyba fakty same mowia za siebie. Pomimo stresującej i malo komfortowej sytuacji dla pracownikow, Ciech przewiduje pomoc w znalezieniu pracy, a nawet bedzie dawal pozyczki, których nie trzeba będzie zwracac

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale najpierw doprowadził zakład do takiej sytuacji w jakiej się teraz znajduje. Sprzedał technologię i rynki zbytu i łaskawie z setek zarobionych w ten sposób milionów trochę przeznaczy na tych co to wszystko wypracowali. Łaskawca, cholera.

    OdpowiedzUsuń
  4. umówmy się, że zachem od kilkunastu lat był w trudnej sytuacji, dlatego też między innymi podjęto próbę prywatyzacji firmy i włączenia do ciechu - ciech swoja kase wylozyl na inwestycje, sytuacja na rynkach produktowych zachemu sprawila ze mamy sytuacje jak mamy i tu trzeba szuka rozwiazan wyjscia z niej, a nie szukac winnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciech nie wyłożył żadnej kasy. Możesz przedstawić ile i na co wyłożył pieniędzy? Raczej zabrał z firmy co tylko się dało, a prowadząc warszawską politykę jak nie było co brać to resztę sprzedał.

      Usuń
  5. krótko zatem - ok 400 mln, z czego połowa to tzw. inwestycje gwarantowane, co było w umowie prywatyzacyjnej, o czym ludzie piszą w necie i można sobie poczytać, jeżeli chce się takie info uzyskać, a po drugie własne środki mające poprawić konkurencyjność zachemu, co było przez lata robione, gdyż wcześniej zachem jako samodzielny nie robił NIC, żeby skutecznie rywalizować na rynkach,

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ty piszesz? Jeżeli Ciech zainwestował 400 mln. zł to dlaczego sprzedaje zakład za mniej niż 200 mln. zł. To jakiś kompletny absurd. Chyba nie wiesz o czym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. bo taka jest koniunktura i tyle. tamta suma pokazuje jak bardzo Ciechowi zależało na tej spółce. to nie jest argument przeciwko ciechowi tylko na jego korzyść

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na takie argumenty w dyskusji to dosłownie ręce i nogi się uginają. "Wielki" ten Ciech i "wielcy" jego obrońcy, a cała reszta to po prostu durnie.

      Usuń
    2. tenanonimowy to napewno jeden z ciechu albo jakis wredny ubek ktory na tym sie rowniez troche wzbogacil. Ty nie bierz go powaznie.

      Usuń
  8. Nie wierzcie Grekom jak przychodzą z darami.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię