piątek, 8 marca 2013

Wykorzystywanie Polski

 Można się nie zgadzać, można nie lubić, można polemizować, można mieć zupełnie inną wizję naszej rzeczywistości i inaczej oceniać zaistniałe fakty, ale przeczytać, moim zdaniem, warto.

Ciekawą rozmowa z prof. Witoldem Kieżunem, wybitnym teoretykiem zarządzania, żołnierzem Armii Krajowej oraz byłym ekspertem ONZ pracującym z ramienia tej organizacji w krajach afrykańskich.
Prof. Kieżun ocenia, że Polska stała się "ofiarą strategii międzynarodowego kapitału, który zdawał sobie sprawę z tego, że Polska jest bardzo interesującym terenem do eksploatacji":
Mieliśmy dobry zespół inżynierów oraz pracowników niższego szczebla. A przede wszystkim mieliśmy już rozbudowany przemysł. Jego struktura była może o tyle niewłaściwa, że zbyt duży nacisk kładziono na przemysł ciężki i zbrojeniowy. (...)

Z miejsca trzeba było ustalić generalną zasadę, w jakim kierunku chcemy rozwijać naszą działalność gospodarczą, a więc sporządzić daleko idący plan rozbudowy działalności produkcyjnej oraz plan dotyczący sposobu prywatyzacji naszych zakładów przez kapitał zagraniczny. A my, zamiast dokładnie przeanalizować, w jaki sposób zlikwidować inflację i rozwinąć produkcję, zgodziliśmy się na działanie typu rewolucyjnego, które spowodowało olbrzymie bezrobocie i doprowadziło do bardzo znacznej likwidacji naszego przemysłu.
Pierwszym podstawowym założeniem powinno być przeciwdziałanie tzw. wrogiemu przejęciu, a więc temu, co było u nas tak niesłychanie charakterystyczne. Polegało to na tym, że wielkie zagraniczne firmy kupowały atrakcyjne polskie przedsiębiorstwa, a następnie je likwidowały, w ten sposób pozbywając się ewentualnej konkurencji. Ktoś może powiedzieć, że nasze przedsiębiorstwa nie reprezentowały bardzo wysokiego poziomu w porównaniu z poziomem produkcji zagranicznej. Tak, to prawda, ale za to u nas była niesłychanie tania siła robocza. Dzięki temu mogliśmy tanio sprzedawać nasze produkty za granicą. Tak właśnie zrobiły Chiny, zalewając świat średniej wartości produktami po bardzo niskiej cenie.
Zdaniem prof. Kieżuna, by coś zmienić w Polsce, należy przede wszystkim zmniejszyć niezwykle rozbudowany aparat administracyjny państwa. Poza tym - powinno się wprowadzić system prezydencki, typu amerykańskiego:
Pod tym jednak warunkiem, że prezydent byłby wybierany raz, na siedem, osiem lat, po to aby nie mając możliwości kandydowania na drugą kadencję, mógł przeprowadzić potrzebne zmiany, nie bojąc się narazić opinii publicznej.
Profesor postuluje także wprowadzenia obowiązku głosowania, który istnieje m.in. w Belgii, w Grecji, w Australii, w Nowej Zelandii, w sumie w 29 krajach. Jak mówi - "chodzi o przyuczenie ludzi do pewnej postawy". I dodaje: "wyrobienie dobrych nawyków wymaga mądrej formacji, między innymi za pośrednictwem telewizji":
Olbrzymia większość mediów w Polsce jest – że tak powiem – proreżimowa. Nasza telewizja zupełnie abstrahuje od swojej roli wychowawczej. Ale nie ma się co dziwić, skoro nawet premier powiedział, że „ludzie są, jacy chcą być, rząd nie jest od tego, żeby ich zmieniać”.
A jest od tego?
– Oczywiście, że tak! Tragedia Polski polega na tym, że wtenczas, gdy w krajach zachodnich kształtował się tzw. zmysł państwowy, to znaczy umiejętność myślenia kategoriami państwowymi, my znajdowaliśmy się pod zaborami; nasze prawo było niekorzystne i Polacy kombinowali, jak je obejść. To samo działo się w czasach komunizmu. Aby przetrwać, trzeba było czasem działać poza prawem. Dlatego od dwudziestu lat należało systematycznie kształtować postawę ukierunkowaną na interes społeczny. Państwo daje mi bezpieczeństwo, ale ja wobec niego mam określone obowiązki, takie jak płacenie podatków, udział w głosowaniu, muszę ponosić pewne koszty związane z dobrem ogólnym. Powinno się tego uczyć.
Pytanie tylko, jak to skutecznie robić.
– Dzieci można uczyć tego w szkole, a ludzi dorosłych chociażby poprzez systematyczny przekaz telewizyjny. Jednak nie w formie pouczania, ale poprzez przedstawianie dzieł artystycznych, z których wynika właśnie to, że interes społeczny jest jednocześnie moim interesem i że po to, abym mógł w społeczeństwie normalnie funkcjonować, muszę ograniczyć swoją wolność. Na przykład, chcąc dojechać samochodem do celu, muszę respektować znaki drogowe. Ludzi trzeba wychowywać. W Stanach Zjednoczonych kapitalnie w tej roli sprawdzają się filmy prezentujące określone modele zachowania. Człowiek widzi w nich, że ktoś, kto postępuje dobrze i szlachetnie, zyskuje na tym. Moje przedwojenne pokolenie wychowało się w ten sposób na westernach, gdzie nie wolno było strzelić komuś w plecy, obowiązywała zasada otwartej walki twarzą w twarz. Tak jak Gary Cooper w filmie „W samo południe”. Tego nas uczono.
Oceniając obecny rząd, naukowiec podkreśla, że "poważny sprzeciw budzi też rozwinięta antydemokratyczna polityka niszczenia opozycji metodą ograniczania dostępu do mediów i walką „ad personam” poprzez niekulturalne, obraźliwe insynuacje, szeroko kolportowane przez posłów, a nawet ministrów w stosunku do opozycji i w stosunku do osoby Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent uosabiał majestat Rzeczypospolitej."

Zródło:


I jeszcze anonimowy głos z forum Gazety Wyborczej z 10.03.13. zamieszczony pod artykułem 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13538140.html

Bez wątpienia, w innym przypadku /rządów PiS-u w Polsce/ kraj zbankrutuje. Oczywiście jest  to głos naiwny, ponieważ wyrok już zapadł. Jak brzmi? Zniszczyć polską przedsiębiorczość na korzyść obcej. Przeciętny Polak ma być wyłącznie numerem, który zaprogramowano na 67 lat przydatności. Po tym czasie ulec musi dezintegracji, ponieważ jest zbędny. Nie ma prawa do dobrej edukacji, piastowania żadnej kluczowej funkcji, ma być wyłącznie niewolnikiem „do dyspozycji” i rozmnażać się w sposób ściśle kontrolowany tak, aby przyrost naturalny nie zaszkodził polityce finansowej obcego kapitału. Metropolis? Oczywiście!

1 komentarz:

  1. w tym kraju nikt nie myśli strategicznie, wszyscy widzą, że państwo ich kiwa i zajmuje się przede wszystkim ściąganiem haraczy i sprawami obyczajowymi...

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię