4. Rutyna i następne medale z Mistrzostw Świata
Udany start ciężka praca w dystansie, wyrównana walka z Rosjanami, ale niestety ponownie im ulegliśmy i srebro. Zadowoleni, ale ponownie niedosyt. Co teraz, czwórka w składzie Andrzej Klimaszewski z Poznania, Krzysztof Lepianka z Warszawy, Zbigniew Torzecki z Poznania i ja z Bydgoszczy przeszliśmy do historii jako jedna z najlepszych osad Świata w wyścigach na 10km. I co dalej? Wielkie niewiadome. Rok olimpijski 1980 i brak dystansu 10 km stworzył rywalizację między nami i walka o osadę K4 1000 metrów i K2. Czyli osad cztero i dwu osobowych, ale o tym później.
Wpadliśmy w rutynę i do każdego startu podchodziliśmy bez stresu. Młodzi i tak naprawdę jeszcze nieopierzeni, ale z determinacją przezwyciężaliśmy ciężkie treningi rozpisane przez trenera koordynatora Andrzeja Niedzielskiego, ksywka Tygrys i trenera prowadzącego Cyryla Talarowskiego z Poznania, ksywka Wuja.
Codzienne treningi w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Wałczu były czymś co można porównać do trudów dawnych zesłańców na Syberię. Ciężka i zorganizowana praca Wuja była egzekwowana z głową i taktyką psychiczną. Trening sprowadzał nas do totalnego wyczerpania. Poddawaliśmy się tym ogromnym i zróżnicowanym obciążeniom ponieważ byliśmy przeświadczeni że wiąże się to z wynikami i następnymi medalemi Mistrzostw Świata. Tak też później było.
Każdy kolejny rok, czyli 1978 i 1979
srebrne medale Mistrzostw Świata. Niestety Rosjanie byli nie do przeskoczenia. Czwórka złożona i prowadzona od 1979 roku przez Mistrza Olimpijskiego z Monachium w K1 na 1000 metrów Władimira Szaparenko nigdy nie dawała za wygraną
.
Pozostanę przy wspomnieniach tych dwóch lat, a rok olimpijski pozostawię na następny odcinek wspomnień.
1978 rok dla kajakarstwa polskiego nie zapisał się dobrze na kartkach sportowej historii. Sztab szkolenia wymyślił zgrupowanie wysokogórskie i tak czerwiec i lipiec przepracowaliśmy na wysokości 2 tysięcy metrów w Austriackich górach Kaprun koło Zell am Zie.
Tutaj trenowaliśmy. |
Horror przy wjeździe ze sprzętem, samochód z przyczepą nie chciał się mieścić na serpentynach i horror z treningami. Hotel w kształcie puszki po ogórkach. Jedzenie z puszek, podgrzewane, a do tego cztery pory roku na przełomie czerwca i lipca.
W dzień 26 - 28 st. Celsjusza, nagle przychodzi mgła, temperatura spada do 18 stopni, wiatr i deszcz z gradem wielkości orzecha włoskiego. Potem piękny dzień to łodzie zostawiliśmy nad samym brzegiem, na kamieniach bez strachu, że ktoś mógłby sobie ,,,,,, byliśmy tam sami
Wstajemy rano, a tutaj śnieg po pas. OK, a gdzie łódki. Pół dnia szukaliśmy łodzi, aby zejść na wodę i zrealizować trening. Mgła, że na wyciągniecie ręki nie było nic widać, grad, śnieg i słońce. Te warunki sprawiły że niestety nie było możliwości wykonać wszystkich założonych zadań treningowych.
A skutki tych treningów pokryły się z wynikami na Mistrzostwach Świata w Belgradzie.
A skutki tych treningów pokryły się z wynikami na Mistrzostwach Świata w Belgradzie.
Dwa medale, a jeden z nich to my K4 na 10 km. Niestety nasza satysfakcja była niepełna ponieważ marzyło nam się złoto. Praca i wiele wyrzeczeń dyktowała nam Victorię. Niestety Rosjanie okazali się lepsi.
Przyszedł sezon 1979. Przygotowania to podobnie ciężka i długotrwała praca. Więcej nie można było. Przytoczę kilka przykładów pracy z okresu przygotowawczego czyli luty - kwiecień. Miesiące które były dla nas najcięższymi miesiącami, ale zdawaliśmy sobie sprawę że praca wykonana w tym okresie na pewno da rezultaty. Na wodzie około 180 km, biegi około 40 km, siłownia około 120 ton, gimnastyka, gry. To wszystko wykonane w ciągu tygodnia, czyli w około 30 godzin pracy, czyli 1800 min.
Wiele razy rzucałem się do na łóżko po rannym treningu, przed obiadem, a po kilku minutach, budząc się na obiad myślałem, że to śniadanie. Było ciężko ale się opłacało. Rzadko coś lepszego - dziewczyna, dysko. Tylko praca, nauka i łóżko, aby jak najlepiej i jak najszybciej zregenerować siły na następny trening.
Po kilu startach w Tata na Węgrzech, Nottingham, Rumuni i w Polsce na jeziorze Malta, gdzie zawsze plasowaliśmy się na podium przyszedł czas na Duisburg, Mistrzostwa Świata.
Udany start ciężka praca w dystansie, wyrównana walka z Rosjanami, ale niestety ponownie im ulegliśmy i srebro. Zadowoleni, ale ponownie niedosyt. Co teraz, czwórka w składzie Andrzej Klimaszewski z Poznania, Krzysztof Lepianka z Warszawy, Zbigniew Torzecki z Poznania i ja z Bydgoszczy przeszliśmy do historii jako jedna z najlepszych osad Świata w wyścigach na 10km. I co dalej? Wielkie niewiadome. Rok olimpijski 1980 i brak dystansu 10 km stworzył rywalizację między nami i walka o osadę K4 1000 metrów i K2. Czyli osad cztero i dwu osobowych, ale o tym później.
Czytam z zainteresowaniem i czekam na ciąg dlaszy.
OdpowiedzUsuń...zgrupowanie wysokogórskie...
OdpowiedzUsuńGreetings from Ohio! I'm bored at work so I decided to check out your wehsite on my iphone during lunch break.
OdpowiedzUsuńI enjoy the information you provide here and can't wait
to take a lopk when I get home. I'm shocked at how fast your log loaded on my phone ..
I'm not even usiong WIFI, just 3G .. Anyways, very good site!
Pretty! This was an incredibly wonderful post.
OdpowiedzUsuńMany thanks for supplying thee details.
Bardzo bogata oraz ciekawa kariera. Historia barwna i niezwykle interesująca.
OdpowiedzUsuń