piątek, 15 kwietnia 2016

Leszek - odcinek 27

Poprzedni odcinek.

Na szkolnej zabawie w ekonomiku, Leszek wypatrywał Wiesi, ale jej tutaj nie było.  Podobno wyjechała do rodzinnego domu na sobotę i niedzielę.  Tak powiedziały jej koleżanki, które Leszek szczegółowo i z wielkim zniecierpliwieniem wypytywał.

W końcu rozczarowany, smutny i niepocieszony usiadł w kącie dużej szkolnej świetlicy, w której zabawa toczyła się na całego.   Sali teraz, pełnej muzyki i tańców, rozmów i śmiechów.   Siedział rozgoryczony, rozmyślając o swoim pechu.  Jednak nie trwało to dłużej niż około pół godziny.  Po tym czasie jakoś się otrząsnął i zaczął z uwagą przyglądać się temu co go otaczało.   Już po kilku minutach tego przyglądania się, jego uwagę przykuła wesoła, szczupła dziewczyna, z długimi, za połowę pleców, ciemnymi, prostymi włosami.  To ona ciągle się do wszystkich uśmiechała i wszyscy wokół niej uśmiechali się do niej.   Ożywiona, rozmawiała ze swoimi koleżankami, podrzucając przy tym kolorowe baloniki, które stanowiły część dekoracji klasowej, zrobionej specjalnie na tą sobotnią uroczystość.
Leszek postanowił zaprosić ją do tańca i tak poznał swoją przyszłą żonę.  Miała na imię Joanna i od razu powstała pomiędzy nimi jakaś więź.   To było coś nieopisanego, niewytłumaczalnego, nieokreślonego.   Po prostu spotkali się, dotknęli się, zatańczyli, porozmawiali w tańcu i już wiedzieli, że to jest coś innego niż zwyczajna szkolna znajomość.

Parę godzin trwała ta pierwsza fascynacja, to pierwsze zauroczenie, te pierwsze wspólne chwile, to wzajemne pierwsze zrozumienie, to coś co przytrafia się w życiu człowieka tylko jeden raz.

Zabawa się skończyła i trzeba było wracać do internatu.  Leszek umówił się z Joanną, że spotkają się za tydzień, na ich klasowej zabawie, organizowanej w jego szkole.  Zabawa ta miała się odbyć w następną sobotę o godzinie siedemnastej.

Rozstali się bez żadnych uścisków, pocałunków i obietnic.   Normalnie spędzili razem kilka wspaniałych godzin, nie do końca zdając sobie wówczas sprawę z tego co przeżyli.    I tylko się umówili na następną zabawę.  Nawet do głowy im nie przyszły jakieś randki, czy inne śmielsze rzeczy.

Minął tydzień.  Tydzień pełen leszkowych nadziei.  Pełen wyobrażeń, pełen oczekiwań i pełen wątpliwości.

Wreszcie nadeszła ta wyczekiwana sobota.  Nadeszła ta zabawa, której zresztą Leszek jako przewodniczący klasowego koła Związku Młodzieży Socjalistycznej, był głównym organizatorem.   Wszystko, jak się to mówi, było zapięte na ostatni guzik.  Było nastrojowe światło w sali numer 219, w której, na drugim piętrze, pod dyskretnym nadzorem szkolnej kadry, miał ten wieczorek przebiegać.  Była muzyka ze szkolnego sprzętu, do tego dodatkowa muzyka z magnetofonu przyniesionego przez jednego z kolegów.   Był nastrój, był klimat i oczekiwanie.  Zaczęły przychodzić zaproszone z "Medyka" i "Ekonomika" dziewczyny, bo ich klasa to byli sami chłopacy, dlatego zapraszali dziewczyny z klas żeńskich, a najwięcej takich klas było właśnie w dwóch wspomnianych szkołach, czyli medyku i ekonomiku.  Niestety ciągle nie było Joanny.   Leszek był bardzo zdenerwowany i nie wiedział co robić.  Zabawa trwała już w najlepsze, a tej której tak wyglądał, której tak oczekiwał i o której tyle przez cały tydzień myślał, nadal nie było.  Ten wieczór, ta zabawa, i to oczekiwanie, te pełne niepokoju chwile wyprawiały z nim coś czego do tej pory nie zaznał.  Chwile na które tak czekał i które miały mu pozwolić lepiej poznać Joannę i spędzić z nią kilka, tak wyczekiwanych godzin, nie nadchodziły.  Joanna nie przychodziła i Leszek był zagubiony i niepocieszony.

I jak to w życiu bywa, o wszystkim zadecydował przypadek.  Joanna nie wiedziała jak wejść do szkoły Leszka, gdyż główne wejście z ulicy Kopernika było zwyczajowo zamknięte, a wchodzić należało przez bramę wiodącą na szkolne boisko, bramę, która była kilkanaście metrów obok.  A ponieważ trochę się spóźniła to dwóch kolegów stojących przy głównym wejściu do szkoły, sądząc, że wszystkie dziewczyny już przyszły, poszło się bawić, przymykając zgodnie z nauczycielskim poleceniem także bramę prowadzącą na boisko, stanowiącą jedyne wejście do technikum.  W ten sposób przed szkołą w ciemny sobotni, lutowy wieczór, nikogo już nie było, a szkoła była zamknięta.  Joanna, wielokrotnie naciskała dużą klamkę reprezentacyjnych drzwi wejściowych tego wielkiego i pięknego gmachu szkolnego, ale niestety bez rezultatu.  Zastając owo wejście na głucho zamkniętym nie wiedziała co zrobić.   Przeszła parę razy wzdłuż budynku szkoły i nie znajdując rozwiązania postanowiła wrócić do swojego domu, który znajdował się raptem kilkaset metrów od Leszka szkoły.  Joanna mieszkała na Placu Weyssenhoffa.  Dlatego wracając do swojego domu szła ulicą Paderewskiego i co rusz spoglądała na budynek technikum kolejowego.   Na szczęście, w tym samym czasie, gdy ona przechodziła nieopodal miejsca, gdzie odbywała się zabawa, Irek, najbliższy przyjaciel Leszka, akurat wyglądał przez okno na tę ulicę.   Gdy tak wyglądał to zauważył samotną dziewczynę, idącą wolno ulicą i zerkającą w kierunku ich szkoły.  W świetle ulicznej lampy rozpoznał dziewczynę, to była ta sama, którą także dzięki Leszkowi, poznał przed tygodniem, na zabawie w ekonomiku.   To była ta, o której przez cały tydzień, z wielkim entuzjazmem i zaangażowaniem, Leszek. mu opowiadał.  Wiele się nie namyślając zawołał do niej.  Krzyknął, aby poczekała i dodał, że ktoś zaraz po nią przyjdzie.  I ona, zdumiona oraz zaskoczona, zatrzymała się i odpowiedziała, że poczeka parę minut..  Irek szybko podszedł do Leszka i powiedział mu, że dziewczyna, której tak wygląda, stoi pod klasowymi oknami.  Leszek podszedł do okna i krzyknął z drugiego piętra, że zaraz do niej przyjdzie, a potem jak na skrzydłach pognał do Joanny na ulicę.

Minęło już prawie pięćdziesiąt lat od tamtych chwil, ale Leszek pamięta je zawsze tak, jakby wydarzyły się wczoraj.

I ten moment, ta chwila, ten przypadek zadecydował o całym przyszłym życiu Leszka.  To zupełnie mimowolne zerknięcie Irka przez okno na ulicę zdecydowało o losie Joanny i Leszka.  Bo przecież Leszek nie wiedział, gdzie Joanna mieszkała i gdyby ona wówczas przeszła obok szkoły i poszła do domu to pewnie już nigdy by się nie spotkali.


Następny odcinek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię