Baner na budynku UKW /dawniej Technikum Kolejowe/ |
Zbiórka i próba koło filharmonii |
Przy wejściu do budynku UKW w oczekiwaniu na panią minister |
Pobłażliwy uśmiech toruńskiego wicemarszałka |
Kolejne konfabulacje toruńskiego marszałka |
Po latach uczestnictwa w różnych forach postanowiłem zostawić trochę inny, bardziej refleksyjny ślad moich przemyśleń, przemyśleń życiowego realisty z dużą dozą krytycyzmu i domieszką melancholii. Chciałbym także zaprezentować trochę różnych pamiątek z minionych lat, głównie związanych z Bydgoszczą, ale nie tylko. Ponadto pragnąłbym w trochę nietypowy sposób prezentować niektóre bieżące i minione wydarzenia oraz zaprezentować różne swoje uwagi i spostrzeżenia. Temu ma służyć ten blog.
Nie dla wspólnej Metropolii z Toruniem Ten eksperyment w skali województwa kosztuje nas za dużo, żeby sobie robić jaja i może jeszcze szukać winnych w Bydgoszczy. Do reformy w 99 roku, gdy bydgoskie posiadało wszystkie administracyjne narzędzia stymulowania swoim własnym rozwojem, było ono średniakiem. Nie groziło mu prześcignięcie największych gospodarczych potęg, ale pewien poziom trzymało nawet w trudnych czasach transformacji. Spadek kuj-pomu na ostatnie miejsce w kraju z największym spadkiem PKB minus 1,2 % nie ma precedensu.
OdpowiedzUsuńNiech to będzie przestroga dla polityków, którzy wierzą w sprawne zarządzanie wspólną metropolią, która ma wg ich planów powielać model dwuwładzy w jakiejś formule. Wyniki dwustołecznego kuj-pomu nie dają logicznych podstaw do takiego optymizmu.
Jest takie staropolskie porzekadło: -gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Tutaj mamy to samo, niby dwu-władza, ale tak naprawdę to jeden wielki bajzel, a skutki opłakane, tak samo jak z tymi kucharkami. Natomiast wygląda na to, iż dobrze się stało, że dwaj pro-toruńscy senatorowie zorganizowali "konferencję" w Bydgoszczy. Coś mi się wydaje, że wpadli we własne sidła z panią minister włącznie, która z jednej strony mówiła, że nie wie o co chodzi z tym konfliktem bydgosko-toruńskim, a z drugiej strony to znaczy, że przyjechała zupełnie nieprzygotowana do swojej pracy. Coś tam mówiła o odwracaniu się plecami i odległej perspektywie wykonania projektu S5. Jak ktoś taki może być ministrem?
OdpowiedzUsuńSemeon, a ty którą literkę trzymasz? Za dużo to was tam nie było z tej półmilionowej metropolii.
OdpowiedzUsuńTo nie była masowa manifestacja, ale modna obecnie forma protestu zwana manifą. Jej organizatorem były trzy bydgoskie młodzieżówki /patrz wyżej/ i miała na celu zasygnalizowanie pani minister problemu niezgody bydgoskiej społeczności na metropolię bydgosko-toruńską do tego z nieokreślonym ośrodkiem wiodącym. Sądzę, że spełniła swój cel. Ja jak młodzieżowiec urodzony dawno temu, byłem tylko obserwatorem, a nie czynnym uczestnikiem tego wydarzenia.
OdpowiedzUsuńAż trzy młodzieżówki? Tym bardziej się nie popisaliście. Zabrakło haseł czy literek? Zawsze są jeszcze budziki albo bilboardy w stolicy. I jak tu na was nie patrzeć pobłażliwie?
OdpowiedzUsuńTe uszczypliwości nie zmienią faktów. Sprawy zaczynają mieć normalny wygląd i bieg. A o bydgoskie literki, hasła, budziki i inne, nie martw się - damy radę. Ciekawe co zrobicie ze śmieciami jak bydgoszczanie zablokują ich dowóz do spalarni? A z uśmiechem jest tak, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa relacja - 1 obraz za 1000 słów :)
OdpowiedzUsuń