wtorek, 3 grudnia 2013

Kilka refleksji natury ogólnej - 18


Od ponad tygodnia codziennie na pierwszych stronach gazet, na początkach wiadomości w radio i tv królowała superministra   Ta pani minister i wicepremier, która ma zbawić nasz kraj.   Potem z uwagi na wydarzenia na Ukrainie, pani ministra na dwa dni zniknęła i oto dzisiaj pojawiła się znowu w czołowej roli, tym razem jak dobroczyńca budowy polskich dróg.  Otóż pani ministra przez tydzień swojego urzędowania, oprócz tysiąca innych spraw, przeanalizowała także sprawę budowy autostrad i dróg ekspresowych i ogłosiła, które będą do 2018 roku budowane.  (np. artykuł pt.  "Raport o stanie polskich dróg.  Trudne zadanie Elżbiety Bieńkowskiej"  zamieszczony w dzisiejszej (02.12.13.) Gazecie Wyborczej).  Co dla bydgoszczan najważniejsze, a zarazem najgorsze to fakt, iż pomimo ubiegłotygodniowych zapewnień dyrektora Regionalnego Oddziału Budowy Autostrad w Bydgoszczy, iż w 2018 roku pojedziemy z Bydgoszczy drogą ekspresową S5, w planach przedstawionych we wspomnianym artykule i obejmującym ten sam okres, budowa bydgoskiego odcinka S5 nie jest przewidziana.

Czyli nasz, polski rząd, nadal skazuje i to na początek, do roku 2020, ósme miasto Polski (Bydgoszcz) na dalszą wegetację i powolne umieranie z powodu braku dostępu do sieci nowoczesnych dróg.


I znowu powróciła nasza umiłowana pani minister i do tego w roli swoistej matki martwiącej się o swoje dzieci (Polaków) i ich nowoczesne drogi do lepszego jutra.

Lecz czy ta niesamowita promocja pani Bieńkowskiej przypominająca najlepsze gierkowskie wzorce, ta intensywna propaganda sławiąca jej przeszłe działania oraz  przyszłe osiągnięcia, ma coś wspólnego z rzeczywistością, czy to tylko działalność mająca na celu omamić liczne jeszcze szeregi lemingów, aby przydać w badaniach sondażowych kilka procent poparcia rządzącej partii, która notuje ostatnio prawie same porażki.

Pewnie nikt już nie pamięta  rozgrywek na Dolnym Śląsku przed wyborami do wrocławskich władz PO.  Pewnie mało kto martwi się o pana Grzegorza dlatego też przypominam o nim, a przypominam przy pomocy bajki jaką przeczytałem w dzienniku "wPolityce.pl":


Bajka o tym, jak to Król Lew pożarł biednego Grzegorza z Opola. "Na kanwie bajki I. Krasickiego Lew i Zwierzęta oraz Paw i Orzeł w dość swobodnej interpretacji"
Lew, ażeby dał dowód, jak wielce łaskawy
Przypuszczał konfidentów do swojej zabawy.
Polowali z nim razem, a na znak miłości
On jadł mięso, kompanom ustępował kości.
Gdy się więc dobroć taka rozgłosiła wszędy,
Chcąc im jawnie pokazać większe jeszcze względy,
Ażeby się na łasce jego nie zawiedli,
Pozwolił, by jednego spośród siebie zjedli.
Po pierwszym poszedł drugi i trzeci, i czwarty.
Widząc że się podpaśli, lew choć nie obżarty,
Żeby ująć drapieży, a sobie zakału,
Dla kary, dla przykładu zjadł wszystkich pomału.
I choć obecne łże-elity ciągle nam udowadniają, że Polacy to barany i gęsi, a nie żadne orły, to mnie się wydaje, że historia po wielokroć dowiodła, że odwagę i wdzięki cenić umieją, a gardzą fałszem i z durnych się śmieją.

PS. Na kanwie bajki I. Krasickiego Lew i Zwierzęta oraz Paw i Orzeł w dość swobodnej interpretacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię