Pan Zdzisław Szubski jest aktualnie trenerem koordynatorem reprezentacji Chile w kajakarstwie i liczna ekipa szkoleniowa pod jego czujnym i fachowym okiem przygotowuje chilijskich sportowców do Igrzysk Panamerykańskich, które odbędą się wiosną przyszłego roku. Niedawno został także trenerem koordynatorem reprezentacji Grecji w kajakarstwie, drużyny, którą już kiedyś trenował i jego zadaniem jest jak najlepsze przygotowanie greckich sportowców do przyszłych Igrzysk Olimpijskich. Ponadto Zdzisław Szubski jest aktywnym i znanym międzynarodowym działaczem w tej dyscyplinie sportu. Jest także ambasadorem sportów wodnych miasta Bydgoszczy.
Po pięknej karierze sportowej przyszedł dla niego czas na równie wspaniałą karierę trenerską i organizacyjną.
Cieszę się ogromnie, że udało mi się namówić tak zapracowanego i znakomitego człowieka na chwilę wspomnień. Dzisiaj już ósma część tych wspomnień, a ich autorem jest sam Zdzisław Szubski.
Rozdział 8
RADOŚĆ i STRACH - rok 1981
Rok ten zapisał się szczególnie, i to bardzo mocno, w mojej pamięci. Rok radości i strachu. Rok niepewności o przyszłości rodziny, o dalszą karierę sportową i cały mój byt od chwili ogłoszenia stanu wojennego, czyli od dnia dnia 13 grudnia 1981 roku.
Jak zwykle w każdy styczeń, i to już od 1977 roku, tradycyjna zabawa na Balu Olimpijczyka w Bydgoszczy, balu, który organizowała Gazeta Pomorska. A po nim wyjazd do Zakopanego na zgrupowanie zimowe. Narty zjazdowe, biegowe, basen, siła, a po skończonym dniu ciężkiego treningu, relaks w gabinetach odnowy zakopiańskiego Centralnego Ośrodka Sportowego.
Później, 26 kwietnia, wielka radość, czyli urodziny syna Sebastiana o czym już pisałem w poprzednim odcinku moich wspomnień. Druga radość tamtego roku to radość z ponownego zdobycia tytułu vice Mistrza Świata w Nottingham. Medal był, sezon zrealizowany jednak pozostał wielki niedosyt po tamtym starcie. Nie Fair Play zachowanie osady radzieckiej, która powinna zostać zdyskwalifikowana, o czym również już wspominałem. Jednak nie wtedy, nie w tamtych komunistyczno - sportowych realiach i układach, które łączyły Prezesa Edwarda Serednickiego z działaczami federacji radzieckiej. Niestety musieliśmy się zadowolić srebrnym medalem, a przecież tytuł MISTRZA ŚWIATA należał się nam. Nam czyli osadzie K4 w składzie, Andrzej Klimaszewski, Ryszard Oborski, Leszek Jamrozinski i ja.
W październiku rozpocząłem na AWF-ie we Warszawie rok akademicki 1981/82. Hotel ,, Meksyk,, na warszawskim AWF i trener Cyryl Talarowski z Poznania, ksywa "Wuja", który kierował całym przygotowaniem kadry zawodników trenujących i studiujących w Warszawie.
Październik, studia, konsultacja jesienna w Wałczu, a potem na koniec listopada wyjazd do Le Temple Sur. Lot na południe Francji na zgrupowanie klimatyczne.
Piękny ośrodek sportów wodnych, klimat jesienny, a przypomnę w Polsce śnieg i,,,,,,,,,,,,,,, ten najgorętszy moment strajków i rozmów rządu ze związkiem SOLIDARNOŚĆ. Wiemy, iż rząd nie mógł się pogodzić z tym naturalnym, ogromnym i powszechnym buntem społecznym i przygotowywał plan, aby nie dopuścić do dalszych przemian w Polsce. Wiemy i pamiętamy że wojska radzieckie już czekały, aby wkroczyć do Polski. Nie wiadomo co wówczas by się stało. Powstała, jak to rządzący nazwali, Rada Ocalenia Narodowego, która ogłosiła w dniu 13.12.1981 STAN WOJENNY
Kadra Polski grudzien 1981 Le Temple Sur Lot, Francja
|
A my we Francji i jeszcze 12 grudzień z oficjalną wizytą była u nas pani pedagog Zofia Żukowska. My byliśmy po 10 dniowym etapie przygotowań. Dwa dni prędzej ulewne deszcze spowodowały podmycie hangaru, wylała miejscowa rzeka i przez dwa dni przed 13 grudnia mieliśmy treningi bez wody. Czyli nie mieliśmy treningów specjalistycznych na kajakach. Podczas wieczornego spotkania 12 grudnia pani Zofia zapewniała nas, że w kraju jest spokój i nie musimy obawiać się o nasze rodziny i przyjaciół i, że możemy normalnie kontynuować plan przygotowań do przyszłorocznego sezonu.
A potem SZOK i niezrozumienie. Ekran francuskiego telewizora podzielony na cztery części. Premier Jaruzelski w jednym rogu w pozostałych wojsko, czołgi i amfibie. Stan Wojenny. Oczywiście stan wojenny i do tego miejscowa powódź przerwała wszystkie nasze dalsze przygotowania na zgrupowaniu w południowej Francji.
Zbliżał się wieczór, alkohol, śpiewy i nerwy - co teraz ? Wyjedziemy, czy nie? Wpuszczą nas do Polski, czy nie? Dzień następny - spotkanie z polskim konsulem rezydującym w Bordeaux. Zapewnia nas, że my i nasze rodziny zostaniemy otoczeni wszelka opieką. Mówi, iż kto chce może pozostać we Francji.
Potężny stres, ogromna niepewność, wielkie dawki alkoholu, wszystko to razem stwarza niesamowicie nerwową atmosferę w całej naszej ekipie. Pani Zofia razem z trenerami starają się nas uspokajać i pilnować, aby nic nieprzewidzianego się nie wydarzyło.
Po trzech dniach niepewności wszyscy czyli 18 zawodników i cała kadra trenerska decydujemy się na przyspieszony powrót do Polski.
Potężny stres, ogromna niepewność, wielkie dawki alkoholu, wszystko to razem stwarza niesamowicie nerwową atmosferę w całej naszej ekipie. Pani Zofia razem z trenerami starają się nas uspokajać i pilnować, aby nic nieprzewidzianego się nie wydarzyło.
Po trzech dniach niepewności wszyscy czyli 18 zawodników i cała kadra trenerska decydujemy się na przyspieszony powrót do Polski.
Pociągiem z Le Temple do Paryża, tam przesiadka i następny pociąg z Paryża do Warszawy.
W Hanowerze wysiadło, można powiedzieć, że uciekło dwóch zawodników. Po prostu wysiedli z pociągu i zdecydowali pozostać w Niemczech. Reszta wróciła.
W Poznaniu pan Pasiński z obstawą i bronią palną odebrał nas bydgoszczan z dworca i przewiózł do Bydgoszczy. Reszta pojechała dalej, do Warszawy.
Do domu przywiozłem plastikowy worek pełen konserw, mleka i innych podobnych rzeczy. Szczęście i radość że jesteśmy razem. W tym pełnym strachu pierwszych dniach stanu wojennego wyzwoliła się jeszcze jedna radość, radość rodzinna, radość, że jesteśmy razem.
W Poznaniu pan Pasiński z obstawą i bronią palną odebrał nas bydgoszczan z dworca i przewiózł do Bydgoszczy. Reszta pojechała dalej, do Warszawy.
Do domu przywiozłem plastikowy worek pełen konserw, mleka i innych podobnych rzeczy. Szczęście i radość że jesteśmy razem. W tym pełnym strachu pierwszych dniach stanu wojennego wyzwoliła się jeszcze jedna radość, radość rodzinna, radość, że jesteśmy razem.
Święta, Nowy Rok, stanie we wielogodzinnych kolejkach po wszystko.
Tak minął ten chyba najstraszniejszy dotychczasowy rok w moim życiu.
A w styczniu 1982, ponownie Bal i wyjazd na zgrupowanie do Zakopanego, ale już z przepustką wojskową i pozwoleniem na podróż z Bydgoszczy do Zakopanego.
Tekst i zdjęcia - Zdzisław Szubski
Poprzedni odcinek wspomnień
Tak minął ten chyba najstraszniejszy dotychczasowy rok w moim życiu.
A w styczniu 1982, ponownie Bal i wyjazd na zgrupowanie do Zakopanego, ale już z przepustką wojskową i pozwoleniem na podróż z Bydgoszczy do Zakopanego.
Tekst i zdjęcia - Zdzisław Szubski
Poprzedni odcinek wspomnień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię