wtorek, 7 stycznia 2014

Kilka refleksji natury ogólnej - 20

Od początku nowego roku odnoszę nieodparte wrażenie, iż żyję w jakimś nierealnym, dziwacznym kraju.   W kraju, w którym zniknęły wszelkie problemy, w kraju w którym nawet protesty na Ukrainie zostały zapomniane, w kraju, w którym prawie wszyscy z dnia na dzień normalnie ogłupieli.  A jaki jest tego powód?

PIJANI KIEROWCY

 Włączam dowolny program informacyjny w telewizji, w radiu, czytam dowolną gazetę i czegóż to się dowiaduję?    Dowiaduję się, że trwa wielka obława na pijanych kierowców, a sprawa nierzeźwych za kółkiem na cały tydzień (na razie) została najważniejszą kwestią w naszym pięknym kraju.   Wszyscy redaktorzy prześcigają się w licytowaniu kar dla tych złych ludzi, wszyscy politycy idą jeszcze dalej, a najdalej poszedł dzisiaj pan premier zapowiadając alkomat w każdym aucie.  Pewnie jutro, po gruntownym przemyśleniu i wysłuchaniu kolejnych fachowców, rozszerzy to na motocykle, rowery, a i nielicznym już furmankom nie ujdzie, o traktorach nie wspominając.

Problem jest poważny i trzeba się nad nim pochylać, ale ta histeria jaka się wywiązała w mediach po wypadku w Kamieniu Pomorskim przekroczyła już dawno zdrowy rozsądek i szybkimi krokami zmierza do śmieszności, a nawet głupoty.  Ludzie z ekranów i głośników klepią często takie bzdury, że nie można ich słuchać dłużej niż 20 sekund.

Mieliśmy już podobne akcje, żeby przypomnieć słynną kastrację chemiczną pedofilów, albo walkę z dopalaczami.  I co?   Jakie owoce przyniosły tamte kampanie?   Niech każdy sam sobie odpowie.

Dlaczego my jesteśmy tacy akcyjni?   Dlaczego dajemy się tak sterować, tak ogłupiać?

A przecież z nowym rokiem nie zniknął żaden ze starych problemów.  Został tylko przykryty walką z pijakami na drogach.

Mamy wspaniały okres pogodowy, nie ma mrozu, nie ma śniegu i to od kilku tygodni, a dzięki temu poczynimy spore oszczędności zarówno domowe, jak i publiczne i zamiast wykorzystać ten okres do dalszej normalnej działalności to zgłupieliśmy totalnie na punkcie pijanych kierowców.

Zaiste trudno to zaakceptować, a jeszcze trudniej pojąć.


Kolejny raz na moim blogu podrzucę kilka myśli pana profesora Kieżuna bo to o rozwiązywaniu problemów, o których on mówi powinniśmy się martwić i o tym powinniśmy rozmawiać, diagnozować, szukać dróg wyjścia z owego specyficznego neokolonializmu.   A my co?   My o kierowcach.  I tak zawsze mamy jakieś zastępcze tematy, a o sprawach zasadniczych, istotnych, nawet nie mamy czasu porozmawiać, bo przecież znowu pewnie będzie nowa akcja typu zegarek ministra, albo wyczyny posła Kaczmarka.

Poniżej fragment wspomnianego artykułu:

Artykuł ukazał się na portalu PCh24.pl

Link do całego artykułu:
 Rozmowa PCh24.pl Rozmowa z prof. Witoldem Kieżunem Zielona wyspa czy neokolonia? Data publikacji: 2014-01-01 21:00 Data aktualizacji: 2014-01-04 15:39:00


Rozmowa PCh24.pl
Rozmowa z prof. Witoldem Kieżunem

Zielona wyspa czy neokolonia?

Data publikacji: 2014-01-01 21:00
Data aktualizacji: 2014-01-04 15:39:00



W rozpoczynającym się roku minie ćwierćwiecze od startu tzw. transformacji ustrojowej. O stanie polskiego państwa i gospodarki mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl prof. dr hab. Witold Kieżun, ekonomista, wybitny ekspert w dziedzinie zarządzania, powstaniec warszawski, kawaler Orderu Virtuti Militari.

  
Panie Profesorze, w jakim stanie znajduje się obecnie nasza gospodarka? Premier Donald Tusk oraz były minister finansów Jacek Rostowski wielokrotnie zapewniali, że jesteśmy tzw. zieloną wyspą.

- Nasza struktura gospodarcza w chwili obecnej jest analogiczna do struktury krajów pokolonialnych i w zasadzie można powiedzieć, że Polska jest neokolonią. Jeśli chodzi o niepodległość polityczną to uważam, że ją mamy, choć jest ona ograniczona w ramach Unii Europejskiej. Natomiast w sferze ekonomicznej, niestety, jesteśmy podlegli. Moją tezę bardzo łatwo wytłumaczyć. W Polsce obecnie istnieje około sześćdziesięciu banków, z czego tylko trzy są polskie. Spośród tych trzech tylko jeden ma 100 procent polskiego kapitału - jest nim Bank Gospodarstwa Krajowego. Wszystkie nasze banki sprzedaliśmy łącznie za ok. 25 mld zł, a dla porównania łączny dochód banków w roku ubiegłym wyniósł 15 mld zł. Podsumowując, można powiedzieć, że banki oddaliśmy prawie za darmo. 

Kolejną kwestią jest wielki handel, który można określić mianem „złotego jabłka”. W zasadzie nie mamy polskich supermarketów. Najpopularniejsza u nas jest portugalska „Biedronka”, której właściciel za dwa lata będzie najbogatszym przedsiębiorcą w Polsce. W związku ze sprzedażą banków nie kontrolujemy finansów, ze względu fakt, że nie posiadamy polskich supermarketów – nie mamy handlu. Ale jest jeszcze trzecia ważna struktura, mianowicie przemysł. Niestety, wielki przemysł również w Polsce już nie istnieje. Są oczywiście jeszcze pojedyncze duże firmy, ale coraz częściej bazują one w znacznej części na obcym kapitale, jak choćby Kopalnia Miedzi i Srebra w Lubinie, która posiada jedynie około 43 – 45 procent kapitału polskiego. PKO Bank Polski ma do dyspozycji też mniej niż połowę kapitału polskiego. Posiadamy jeszcze średniej wielkości przedsiębiorstwa, które i tak zaledwie w niespełna połowie przypadków są w pełni polskie. W efekcie w ciągu roku nawet do 100 miliardów złotych zysków zagranicznych przedsiębiorstw wypływa poza Polskę. Za tym idzie niemożność tworzenia nowych miejsc pracy, a w konsekwencji olbrzymia emigracja. Ostatnie dane GUS mówią o 2,1 mln osób stale osiadłych za granicą oraz około 1 milionie Polaków, którzy wyjeżdżają okresowo. Tak więc straciliśmy 3 miliony obywateli. W Polsce mamy również 2 miliony bezrobotnych, co stanowi 13 procent, a także masę emerytów i rencistów. Proszę pamiętać, że w pewnym momencie w likwidowanych  przedsiębiorstwach zwolnionym pracownikom powszechnie proponowano renty.

W tym miejscu optymiści powiedzieliby: „ale przecież otrzymujemy wielkie pieniądze z Unii Europejskiej”.



- Oczywiście, otrzymujemy, ale musimy pamiętać o tym, że my też musimy dokładać się do jej budżetu. Poza tym, warto policzyć, ile straciliśmy dzięki strukturom UE. Tak jak wcześniej wspomniałem, stocznie zostały zlikwidowane dzięki Unii Europejskiej, byliśmy ukarani za dofinansowanie ich z budżetu państwa. Co ciekawe, Niemcy były w podobnej sytuacji do naszej, ale im ta sprawa „uszła na sucho”. Użyli argumentu, że dofinansowują dawne przedsiębiorstwa socjalistyczne na terenie byłego NRD, ale przecież my moglibyśmy użyć tego samego argumentu. Niestety, Niemców traktuje się w sposób wyjątkowy. Straciliśmy również wielki przemysł cukrowniczy i zostaliśmy zmuszeni do importu cukru z Ameryki Południowej. To tylko przykłady, których jest o wiele więcej.



Poprzedni post z tego cyklu.

2 komentarze:

  1. Ciekawy wpis odnoszacy sie do aktualnej polskiej rzeczywistosci, a ktory zachecil mnie do podczytywania sobie tego bloga i do napisania emaila do Pana zaraz po opublikowaniu ww wpisu. Wiem, ze kazdy jest mocno zabiegany, ale troche mialem nadzieje, ze odpisze Pan choc kilka zdan. Z drugiej strony moze otrzymuje Pan mnostwo listow od czytelnikow... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, ale nie dostałem żadnego listu w sprawie tego tekstu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię