Dzisiaj wyłamuję się z mojego kanonu literackiego, który chciałem przedstawić na początek mojego cyklu pod tytułem "warto przeczytać". A powód jest prozaiczny. Otóż wczoraj zakończyłem czytać 16 tomową sagę rodzinną pod tytułem "Rodzina Whiteoaków" autorstwa kanadyjskiej pisarki Mazo de la Roche /1879 - 1961/. Akcja powieści toczy się na przestrzeni 100 lat, pomiędzy rokiem 1854, a 1954. Książka ta tak duże wywarła na mnie wrażenie, że postanowiłem podzielić się refleksjami jakie mnie nachodziły w trakcie jej czytania i po przeczytaniu, z tymi, którzy czytają lub oglądają mojego bloga. Od kilkudziesięciu lat prowadzę zapiski o przeczytanych książkach, zazwyczaj zapisuję tylko autora, tytuł, ewentualnie jedno zdanie komentarza i moją osobistą klasyfikację. Klasyfikacja jest od 1 do 5 gwiazdek z tym, że najwyższa ocena to 5*. Od czasu jak rozpocząłem oceniać przeczytane książki, przeczytałem ich kilka tysięcy /myślę, że tak około 2,5 tysiąca/. Niestety nie wszystkie zapiski, z powodu licznych przeprowadzek, się zachowały. W tym czasie najwyższą ocenę dałem maksymalnie 20 książkom. I właśnie dlatego, że powieść pani Mazo de la Roche otrzymuje u mnie najwyższą ocenę dlatego też chciałem napisać o niej parę zdań. Zaznaczam, że nie chcę pisać o treści, ani o bohaterach, gdyż tym sposobem zepsułbym może ewentualnym czytelnikom przyjemność czytania lub narzucał własne oceny, a napisać chciałbym, jak już wspomniałem, o kilku wrażeniach i refleksjach.
Najbardziej w tej powieści podoba mi się jej klimat i losy a także charaktery jej głównych bohaterów czyli członków rodziny Whiteoaków oraz ich krewnych i powinowatych. Postacie nakreślone są bardzo wiarygodnie, ogromnie plastycznie i to pod każdym względem. Czytając o którymś z bohaterów zawsze na krótki czas utożsamiamy się z nim, rozumiemy go, prawie stajemy się nim. A często w tej tak obszernej, wielowątkowej, oryginalnej i ciekawej powieści, spotykamy się z grupą bohaterów i autorka w mistrzowski sposób omawia po kolei każdego z uczestników, obiadu, wyprawy do kościoła, zabawy, pracy, twórczości /wielu członków rodziny jest wybitnie uzdolnionych/ i w innych zdarzeniach i sytuacjach. A dodatkowo dowiadujemy się i to w sposób /przynajmniej dla mnie/ bardzo wiarygodny co dana osoba myśli w tym czasie, co potem mówi i jak w związku z tym postępuje. A już scena z dyskusją o spadku po zmarłej seniorce rodu Adelajnie, która przeżyła 101 lat, to dla mnie absolutne mistrzostwo. Dużo jest w tej obszernej powieści momentów, które mogą się wydawać nudnymi, albo dziwnymi, a rozterki bohaterów są często omawiane tak szczegółowo, że zaczynają nawet chwilami męczyć czytelnika. Wiele jest także momentów wręcz niewiarygodnych przypadków, ale to w końcu powieść i taką autorka przyjęła konwencję. Są zaskakujące zwroty w akcji powieści, przeskoki czasowe. Co rusz autorka zwraca swoją uwagę i sympatię na innego członka rodziny i szczegółowo go poznajemy i to z wielu stron. Jednak ogólnie jest to powieść fantastyczna, wartka, potoczysta, wyrazista, ciekawa i przynosząca ogromną przyjemność w czytaniu. Z bohaterami tak się związujemy, chociaż często nas irytują, a nawet denerwują, że nie chcemy od nich odejść i w trakcie czytania stajemy się jakoby jednym z członków tej wspaniałej rodziny. Ta strona rodzinnych relacji pokazana jest jakże realistycznie z całą drobiazgowością, naiwnością, a często jak w przypadku Margret, ze sporą dozą ironii i prześmiewania się, ale nie wprost tylko poprzez genialnie opisane motywacje i zdarzenia. Relacje pomiędzy bohaterami książki to kolejna wielka wartość tej powieści. I wreszcie życie rodzinne tak umiejętnie opisane, tak bogate, z tak wyrazistymi postaciami. Członkowie rodziny w momentach krytycznych świątecznych i przełomowych zawsze są w pełni solidarni i wspierają oraz rozumieją się i to chociaż czasami prawie wszystko ich dzieli. To jakże ciekawe życie rodzinne w skomplikowanych relacjach pomiędzy bohaterami to kolejna, zmuszająca do refleksji, wartość. Tych autentycznych ciekawości, bogactwa zdarzeń, opisów obyczajów, historii poszczególnych członków rodziny, wyrazistych rysów ich charakterów i wiele innych elementów jest tak dużo, tak się do nich przyzwyczajamy, że jak kończymy powieść to tak jak byśmy zostali pozbawieni, wspaniałej, inteligentnej i interesującej swoistej naszej rodziny.
Ocena: ***** /maksymalna/
Gorąco polecam na zbliżającą się jesień i zimę. A właściwie to zawsze polecam.
Poprzedni post z tego cyklu.
Po latach uczestnictwa w różnych forach postanowiłem zostawić trochę inny, bardziej refleksyjny ślad moich przemyśleń, przemyśleń życiowego realisty z dużą dozą krytycyzmu i domieszką melancholii. Chciałbym także zaprezentować trochę różnych pamiątek z minionych lat, głównie związanych z Bydgoszczą, ale nie tylko. Ponadto pragnąłbym w trochę nietypowy sposób prezentować niektóre bieżące i minione wydarzenia oraz zaprezentować różne swoje uwagi i spostrzeżenia. Temu ma służyć ten blog.
jak to się czyta, bo nie wiem jak zapytać w empiku
OdpowiedzUsuńRodzina "Łajtoków".
OdpowiedzUsuń