piątek, 16 listopada 2012

Kilka refleksji natury ogólnej - 8

W Europie topnieje liczba optymistów /GW z 17.04.2009 artykuł pod tytułem "Krach optymizmu w Polsce"/.  Dzisiaj po 3,5 roku od tego artykułu, sądzę, że liczba europejskich, w tym i polskich. optymistów jeszcze bardziej się zmniejszyła.  Co zrobić, aby rozpocząć proces odwrotny czyli, aby liczba optymistów zaczęła rosnąć?   Trzeba uruchomić społeczną energię, która drzemie w ludziach, a która się nie ujawnia z uwagi na brak zaufania do rządzących.  Jak to zrobić? Moim zdaniem należy rozpocząć od wielkich narodowych dyskusji.  Dyskusji otwartych i moderowanych, dyskusji w publicznej telewizji i publicznym radiu.  W internecie ona trwa od dawna, ale jest tak rozproszona, jest tak nieskładna, tak wielowątkowa, że trudno wyciągać z niej jakieś wnioski do konkretnych działań.  Chociaż jak pokazał przykład z ACTA, dyskusje rozpoczynane w internecie mogą przynosić  bardzo dobre efekty.  Ja jednak stawiałbym na wielkie, wielogodzinne, tematyczne, moderowane dyskusje, z aktywnym udziałem przedstawicieli władz, mediów, specjalistów w danej /omawianej/ dziedzinie oraz oczywiście widzów lub radiosłuchaczy.

Ten pomysł na rozpoczęcie zmian w Polsce, w Bydgoszczy i wielu innych miejscach, w taki własnie sposób głoszę już od lat, niestety nie potrafię się z nim nigdzie przebić.  Poniżej moja wypowiedź pod wspomnianym artykułem z 17 kwietnia 2009 roku:

"Od lat, z uporem godnym lepszej sprawy, powtarzam, że w Polsce brakuje rzeczywistej, zwykłej dyskusji na każdy temat.  Pluralizm przybrał jeden wymiar i stał się swoim przeciwieństwem.  Obowiązują jedyne, słuszne opinie, jedyni słuszni od 20 lat ci sami ludzie - politycy, dziennikarze, socjolodzy i tak dalej.  Nasz świat robi się coraz bardziej jednowymiarowy, a przecież uroda życia tkwi w jego różnorodności.  Słuchając od 20 lat tych samych tekstów, wypowiadanych przez tych samych ludzi, może każdemu robić się już niedobrze, oczywiście oprócz wygłaszających owe kwestie.  Zaś kryzys pogłębia te odczucia.  Czas, aby wreszcie i inni zabrali głos, ci, którzy do tej pory tego głosu nie mieli i którzy manipulowani są przy układaniu list wyborczych i tak naprawdę prawie nic od nich nie zależy.  Wielkie ogólnonarodowe, czy regionalne dyskusje powinny stać się swoistym oczyszczeniem, swoistym katharsis.   Często wystarczy nazwać po imieniu pewne rzeczy lub zjawiska, aby rozpocząć proces ich przemian.  Czy nadal mamy słuchać o autostradach /pisane w kwietniu 2009/ , a nie po nich jeździć?  Czy nadal mamy wierzyć, że "biedny student" wyłożył 10 000 zł.na kampanię wyborczą znanego posła? .  Czy nadal mamy słuchać o tym kto gdzie usiądzie w europarlamencie?   Czy tego chcemy? Ten pogłębiający się brak rzeczywistej, otwartej, wielowątkowej, z udziałem normalnych ludzi, trwającej godzinami, dyskusji, dyskusji, aż do uzgodnienia jakiś wniosków, jest jednym z głównych powodów aktualnego zniechęcenia.  Mamy dość tych banałów, tych sztucznych problemów, tych telewizyjnych hitów mających podwyższyć oglądalność i wpływy z reklam.       Chcemy wreszcie coś normalnego, a nie wiecznego "robienia nas w konia" ".  Koniec cytatu.

Po co to piszę?

Piszę bo wierzę, że aby rozpocząć prawdziwe zmiany na lepsze najpierw musimy wiedzieć czego naprawdę chcemy, musimy zdiagnozować to co jest, a dopiero później pomyśleć jak zacząć realizować to czego pragniemy.   Teraz inni nam mówią czego chcemy, manipulując nami okrutnie, a najlepszym przykładem tego o czym myślę jest sposób przeprowadzenia tak zwanej reformy emerytalnej, sposób nieuczciwy, sposób niesprawiedliwy i nie akceptowany społecznie.

W tym miejscu zacytuje głos jednego z internautów /cezabek/ w dyskusji po ostatnim orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego dotyczącym emerytów:

 " Teraz czas na rozpatrzenie zgodności z konstytucją ostatniej reformy emerytalnej, w nierówny sposób wydłużającej większości obywateli czas pracy do 67 roku życia przy jednoczesnym zachowaniu przywilejów grupom permanentnie i wyjątkowo szczodrze uprzywilejowanym.

I drugi głos /needmoney/:

Dziwna ta nasza konstytucja.  39 letni wojskowy, po 15 latach "służby" ma już emeryturę  i pobiera około 2,5 tys. zł. miesięcznie.  Taką emeryturę będzie pobierał, średnio /przeciętna długość życia mężczyzn w Polsce to 72 lata/  przez 33 lata.  Natomiast drobny sklepikarz, na swoim od 15 lat, będzie musiał pracować do 67 roku życia, a potem dostanie około 800 zł /netto/emerytury i będzie ją pobierał, średnio, przez 5 lat.  I To jest zgodne z konstytucją?  Co to za kraj?  Co to za ludzie uchwalają takie przepisy?

Państwo to my i ponieważ nasi politycy prze 23 lata kompletnie się wyalienowali z otaczającej ich rzeczywistości to musimy przywrócić odpowiednią kolej rzeczy i relacji pomiędzy wyborcami, a wybranymi.

A patrząc na nasze bydgoskie podwórko, musimy upomnieć się o swoje.  Musimy nazwać i opisać jednoznacznie to co jest, zrobić lokalne referendum i rozpocząć inną drogę rozwoju niż ta, która jest teraz obowiązująca, od ponad 14 lat, w naszym "regionie".  Nie może tak być, że o połowę mniejsze miasto bogaci się kosztem większego i ten większy nie może nic z tym zrobić.   Musimy usiąść publicznie w jak najszerszym gronie i uczciwie, zgodnie z faktami o tym dyskutować.  Musimy dojść do realnych wniosków i pomyśleć jak zrealizować cele w tych wnioskach określone.

A zacząć trzeba od publicznych debat i dlatego o tym piszę.

Poprzedni post z tego cyklu.

1 komentarz:

  1. Porównanie wojskowego emeryta z emerytem drobnym sklepikarzem przypomina mi stwierdzenie że wszyscy mają takie same żołądki. Przykro mi, że tak światły człowiek jak Ty piszesz w tym duchu. Pozdrowienia emeryt wojskowy Paweł Portała

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię