Najbardziej oryginalny /moim zdaniem/ nauczyciel w naszej szkole pan inżynier Roman Romanowski, zwany także Czarodziejem lub po prostu Inżynierem w otoczeniu swoich byłych uczniów na imprezie z okazji 40 urodzin Naszej Szkoły /TKMK/ Powiedzonka, wyrażenia, określenia, epitety /kulturalne/, sformułowania, opowiadania na najróżniejsze tematy w wykonaniu pana Inżyniera to była normalna poezja. Na lekcjach pana Inżyniera siadałem zawsze w ostatniej ławce, ale zazwyczaj wołał mnie i kazał siadać w pierwszej ławce na przeciw siebie, gdyż lubił ze mna rozmawiać i dyskutować. Czasami takie dyskusje w wykonaniu nauczyciela i uczniów trwały ponad pół lekcji, a potem szybko musieliśmy odrabiać przegadany czas. Tematy były najróżniejsze, a to bieżące sprawy z dzienników telewizyjnych, a to o uczniach, a to o Bydgoszczy, a najbardziej ulubionym tematem pana Inżyniera były sprawy samochodowe. O swoim Wartburgu, na tamte czasy luksusowym samochodzie, mógł opowiadać i opowiadać. Miałem cały zeszyt /32 kartki/ zapisany powiedzonkami pana Inżyniera, niestety coś mnie podkusiło, aby wyjąć go, gdy siedziałem w pierwszej ławce i zapisać kolejną perełkę, ale pan Inżynier zauważył i zapytał: - co ty tam bazgrzesz mistrzu? Pokaż mi to, tylko szybko. Zeszyst wpadł w ręce pana Inżyniera, który po przeczytaniu paru linijek zrobił się czerwony i kazał mi się wynosić z klasy, a do tego rzucił za mną moim drewnianym piórnikiem, gdy już zamykałem drzwi od klasy. Afera była niewąska, ale nasz kochany wychowawca Antoni Szydłowski kazał mi iść na drugi dzień i przeprosić pana Inżyniera, tak też zrobiłem, kajając się niemożliwie, a pan Inżynier nie był, ani pamiętliwy, ani złośliwy i po paru tygodniach afera rozeszeła się po kościach, ale zeszyt przepadł. Później nawet dzięki panu Inżynierowi zostłem przewodniczącym samorządu szkolnego i dzięki temu byłem na dwóch wspaniałych obozach wędrownych /w Bieszczadach i w Beskidzie Sądeckim/ , które każdego roku organizowało Ministerstwo Komunikacji dla przewodniczących i wiceprzewodniczących samorządów szkolnych ze wszystkich technikow kolejowych w Polsce /było ich, chyba, 15/ Wiele z powiedzonek pana Inżyniera nie zostało w mojej głowie / minęło już ponad 40 lat od ukonczenia tej wspaniałej szkoły/, ale parę przytoczę: Wicher co ty tak ryczysz, ośle jeden? Hirsch ty jeleniu, jak ja cię majchrem podskubię to zobaczysz. Kubanek, a ty co tam ryjesz, ryjcem jesteś czy co? Może ktoś przeczyta te słowa i dopisze inne powiedzonka, które zapamiętał? Zdjęcie wykonano 17.10. 1992 roku. Poprzedni post z tego cyklu. |
Po latach uczestnictwa w różnych forach postanowiłem zostawić trochę inny, bardziej refleksyjny ślad moich przemyśleń, przemyśleń życiowego realisty z dużą dozą krytycyzmu i domieszką melancholii. Chciałbym także zaprezentować trochę różnych pamiątek z minionych lat, głównie związanych z Bydgoszczą, ale nie tylko. Ponadto pragnąłbym w trochę nietypowy sposób prezentować niektóre bieżące i minione wydarzenia oraz zaprezentować różne swoje uwagi i spostrzeżenia. Temu ma służyć ten blog.
czwartek, 29 listopada 2012
Szkolne wspomnienia - 3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pan Roman Romanowski z uśmiechem przeczytał powyższy wpis i pozdrawia serdecznie swoich uczniów.
OdpowiedzUsuńR.R.
Dzisiaj dowiedziałem się się , że Mistrzu skończył SETKĘ - życzę mu najstępnej! Ja siedziałem w 1 ławce naprzeciw Niego i też miałem "przeboje" za nagranie go na magnetofonie, zapach czosnku, którego nie znosił (śniadanie z wiejską kiełbasą)...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń