Pierwszy raz po bardzo długiej przerwie, w miniony
piątek 30.03.2018 r., jechałem
samochodem z Warszawy do Bydgoszczy. Ostatnio czyniłem to jakieś dwadzieścia lat temu.
W latch dziewięćdziesiątych
minionego wieku bywało, że pokonywałem tę drogę nawet dwa razy w
tygodniu. I jadąc nią na całej trasie z Warszawy do Bydgoszczy
znaki drogowe informowały mnie ile jeszcze mam kilometrów do
Bydgoszczy (gdy wracałem ze stolicy), a czasami na tych znakach
widniała też napisana (mniejsza czciąnką z uwagi na mniejsze
miasto) nazwa Toruń.
Potem przez długie lata nie
miałem takiej potrzeby jeżdżenia do Warszawy, a jak już jechałem
do stolicy to korzystałem z PKP.
Niestety sprawy losowe
zmusiły mnie do przyjazdu na warszawskie lotnisko i musiałem prędko
przetrnsferować się do Bydgoszczy, a potem do Wagrowca i Poznania.
Jedyną możliwością było
wynajęcie samochodu na lotnisku. Tak też uczyniłem.
Wyjechałem z Warszawy trasą
na Gdańsk, a potem w Płońsku skręciłem na S10.
Zarówno na trasie do
Płońska, jak i na S10 do granicy województwa kujawsko –
pomorskiego co kilka kilometrów widziałem tablice informujące ile
to mam kilometrów do Gdańska, Bydgoszczy, a czasem mniejszymi
literami ( pod spodem) także do Torunia.
Natomiast od granicy tego
nieszczęsnego województwa nazwa Bydgoszcz zniknęła jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Liczne tablice ciągle mnie
informowały ileż to mamy kilkometrów do stolicy megalomanii
wszelakiej czyli do Torunia.
Pierwsza tablica z nazwą
Bydgoszcz pojawiła się dopiero na obwodnicy Torunia (koszt
przejechania paru kilometrów tej obwodnicy – 2 złote, ale budują
nową bramkę i będzie znacznie więcej).
I pomyślcie co zrobiliby
kierowcy, gdyby nie mieli nawigacji i nagle z tablic informacyjnych
zniknęłoby im ósme miasto Polski, a pojawiło się piętnaste?
I tak zapewnie wielu mniej
zorientowanych, a szczególnie cudzoziemcy na przykład wynajmujący
w Polsce samochody (koszt dodatkowy nawigacji przy wynajmie to około
60 – 70 zł dziennie i pewnie nie wszyscy sie na nią decydują)
muszą mocno się irytować jadąc do jednego z największych
polskich miast, a informacja o nim znika nagle z tablic drogowych.
Głupota i megalomaństwo
torunian ukazane tylko przez pryzmat takiego zdawałoby się błahego postępowania, są wprost
przerażające.
Ja już od lat piszę
(miedzy innymi na moim blogu), nawołuję i apelują o normalność,
a tą zapewnić może tylko natychmiastowy rozwód administracyjny z
bydgoszczan z torunianami.
Innej drogi nie ma.
Gdyby to był FB dałbym lajka, ale...
OdpowiedzUsuń...jeszcze dziwniejsze jest, że za drogi krajowe odpowiada GDDKiA, której oddział znajduje się w Bydgoszczy. Tylko dlaczego bydgoska instytucja nie dba o Bydgoszczan i bydgoszczan? Dla porównania wczoraj toruński dziennikarz w bydgoskim radiu PiK opowiadał o... kuchni. I mówił, że do oryginalnej kuchni z Pomorza bardziej podobna jest kuchnia... toruńska niż kuchnia z dzisiejszego Pomorza. Zacząłem się zastanawiać już czym jest "kuchnia toruńska", ale chyba dziennikarz się zreflektował bo powtarzając powiedział, że na Pomorzu pod wpływem migracji i zmian narodowościowych oryginalna kuchnia nie przetrwała, za to najbliższa jej jest kuchnia toruńs... (zawiesił głos i się poprawił) ko - inowrocławsko - bydgoska.
Przecież po takiej wypowiedzi dziennikarz powinien się ostro tłumaczyć za jawną niechęć do pozostałej części regionu. Oni już jawnie uzurpują sobie prawo do utożsamiania toruń = Kujawy plus Pomorze (niech Gdańsk przeprasza, że jest pomorski też ;) ), a tutaj? Nic - cisza...
Wyobraźmy sobie, że w katowickim radiu dziennikarze w kółko mówią, że Śląsk to Częstochowa i w kółko mówiąc o regionie powtarzają, że Katowice muszą uzupełniać się z Częstochową i oddawać instytucje "w imię równego rozwoju regionu". Już widzę z jaką reakcją katowiczan by się to spotkało... A tak k`woli ścisłości Katowice są mniejsze od Bydgoszczy, a Częstochowa większa od Torunia