poniedziałek, 30 grudnia 2013

ŻYCZENIA NOWOROCZNE

Wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę w 2014 roku zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności.

A ponieważ w 2014 roku rozpoczyna się nowy cykl wyborczy - w maju wybory do parlamentu UE, jesienią wybory samorządowe, a w 2015 roku wybory do sejmu i senatu dlatego też chciałbym życzyć wszystkim moim rodakom, aby podejmowali mądre i roztropne decyzje.   Decyzje, które nie zakończą się tylko na festiwalu obietnic, jak to do tej pory bywało, ale przyniosą wprowadzenie zasadniczych, niezbędnych reform.  Reform dzięki którym uda się nam naprawdę rozwiązać wiele zasadniczych problemów, a tym samym polepszyć byt większości z nas.

Szczególnie życzę, aby:

-Utworzono 49 województw i zlikwidowano powiaty.  Ten powrót do stanu sprzed 1999 roku przyniesie naszemu krajowi ogromne oszczędności, a przede wszystkim zapewni równomierny i harmonijny rozwój całej naszej ojczyzny.

-Wprowadzono solidarny system emerytalny, w którym wysokość emerytury będzie uzależniona głównie od ilości przepracowanych lat, a wszyscy w tym systemie będą traktowani równo, zgodnie z konstytucją RP

-Zlikwidowano KRUS.

-Zlikwidowano podatek dochodowy przy pobieraniu którego dominują w Polsce oszustwa, patologie, kreacje i wiele innych negatywnych zjawisk.   Przyniesie to nam ogromne oszczędności i wielką redukcję urzędniczych, doradczych i prawniczych etatów.
Podatek ten powinien zostać zastąpiony podatkiem obrotowym.

-Przywrócono w znacznej mierze Polakom własność banków przez wykup akcji, fuzje i inne tego typu działania.

-Wprowadzono elementy reform na wzór węgierski, a szczególnie w dziedzinie energetyki, telekomunikacji, handlu i bankowości.

-Utworzono setki tysięcy porządnie płatnych miejsc pracy przez realizację inwestycji państwowych.  Co prawda powołano już spółkę Inwestycje Polskie, ale ona do tej pory nic nie zrobiła oprócz powołania 8 prezesów i druku wizytówek, papierów firmowych i innych podobnych działaniach.

-Przeprowadzono realną i solidną reformę sądownictwa polegającą na znacznym skróceniu  terminów wydawania wszelakich wyroków, a także wprowadzono prawdziwą, materialną odpowiedzialność sędziów, prokuratorów i adwokatów za sposób ich działalności, podejmowane decyzje, popełnione błędy, opóźnienia, zaniechania i inne tego typu działania.

-Zlikwidowano gimnazja

-Wprowadzono zasadę, że to rodzice decydują o tym czy dziecko ma iść do szkoły w wieku 6 czy 7 lat.

-Przeprowadzono rzeczywistą, jasną i klarowną reformę służby zdrowia.

-Wprowadzono zasadę 3 x 5 zł.  czyli 5 zł za każdą wizytę u lekarza, za każdą refundowaną receptę i za każdy dzień pobytu w szpitalu.

-Zlikwidowano finansowanie partii politycznych z budżetu państwa.  Nie może tak być, aby politycy sami o sobie mówili, iż są przestępcami bo się dają przekupić.

-Zmieniono ordynację wyborczą, a przede wszystkim wprowadzono Jednomandatowe Okręgi Wyborcze i zasadę dwu-kadencyjności na wszelkich wybieralnych funkcjach publicznych.

-Zaniechano zagranicznych misji wojskowych.

-Aby skończoną z nachalną pro-unijną propagandą, a szczególnie tą dotycząca darów z UE ( podawać należy zawsze wielkość naszych składek do UE, koszty pozyskania i rozdziału owych darów, wielkość wkładów własnych, a także procent wykorzystania poszczególnych funduszy).

Ponadto pragnę kolejny raz zwrócić uwagę, iż:

 " DARY SZERZĄ TYLKO NIEDOŁĘSTWO I ZŁĄ WOLĘ, LENISTWO I CHCIWOŚĆ"


-Zdecydowanie ograniczono liczbę urzędników wszelkich szczebli w Polsce.

-Podjęto rzeczywistą, realną i zdecydowaną walkę z korupcją w naszym kraju.

-Zlikwidowano senat i ograniczono o połowę liczbę posłów.



NATOMIAST BYDGOSZCZANOM ŻYCZĘ GŁÓWNIE, ABY:

-Szybko (w dwa lata), sprawnie i dobrze wybudowano odcinek drogi ekspresowej S5 od Gniezna do Nowych Marz.

-Przeprowadzono rzeczywiste inwestycje na bydgoskim lotnisku, w tym istotne inwestycje dotyczące cargo.

-Zmodernizowano dworzec Bydgoszcz Główna

-Pobudowano obwodnice autostradowe i trasy średnicowe z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami.

-Dokonano na szeroką skalę modernizacji i remontów bydgoskich kamienic i bydgoskich ulic tak, aby miasto odzyskało swój dawny urok i ponownie mogło być nazywane małym Berlinem.





niedziela, 29 grudnia 2013

100 000

Właśnie przed chwilą padła magiczna granica stu tysięcy wejść na mojego bloga.  Oczywiście bez liczenia odsłon własnych.

Wszystkim czytelnikom serdecznie dziękuję.

niedziela, 22 grudnia 2013

Kilka refleksji natury ogólnej - 19

Podczas paru świątecznych dni, dla niektórych trwających nawet i dwa tygodnie, na pewno wielu prowadzić będzie polityczne dysputy, wielu będzie się sprzeczać, chwalić lub ganić takie lub inne decyzje i działania naszego rządu i wszystkich innych (sejm, senat, prezydent wraz z całą kancelarią i inne ośrodki władzy centralnej oraz terytorialnej), którzy mają wpływ na to co i jak się dzieje w naszym państwie.  

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje przekonania, jednak często kierujemy się schematami lub tym co zobaczymy lub usłyszymy w telewizji, radiu, albo przeczytamy w prasie, a rzadziej próbujemy zapoznawać się z opiniami nieraz skrajnie różnymi w ocenie jakich faktów lub decyzji, rzadziej sięgamy po przeczytanie artykułów w prasie odległej nam ideowo lub takiej, która uważamy za skrajną, kierująca się emocjami, przekonaniami lub wiarą, a mniej racjonalną oceną tego co nas otacza.  Jednak, moim zdaniem, zawsze warto zasięgać opinii z różnych źródeł, czytać i słuchać różnorodną prasę i oglądać różne telewizje, a także słuchać różnych stacji radiowych.   

Jednak najczęściej nasze uprzedzenia powodują, iż tak nie czynimy i jakże po wielokroć nie potrafimy dostrzec przez owe uprzedzenia prawdziwych wartości,  istotnych treści, trafnych ocen i wielu innych pozytywnych zjawisk.  Natomiast posługując się schematami i gotowymi wzorcami oraz swoją nieomylną, według każdego nas, skalą wartości nie dopuszczamy opinii ze źródeł, które uważamy za niewiarygodne.  I z tego powodu często robimy błędy.

Dlatego, aby trochę poszerzyć spektrum różnych opinii na bieżące tematy polityczne już od wielu miesięcy zamieszczam na moim blogu artykuły lub ich fragmenty przeczytane w dzienniku "wPolityce.pl".   Wiele mnie w tym dzienniku irytuje, a nawet denerwuje.  Przede wszystkim "religia smoleńska", nadmierne pisanie  o zagrożeniu katolicyzmu w Polsce, eksponowanie skrajnych, prawicowych poglądów i to we wielu dziedzinach życia, zbyt duża ilość tematów związanych z kościołem i tak dalej.  Rozumiem, że taki jest profil tego dziennika i nic mi do tego.  Przecież mogę założyć swój dziennik i pisać co chcę - tak zresztą radzą mi często internauci wyrażający opinie pod artykułami w reakcji na mój kolejny, krytyczny wpis.   Ja się nie zrażam i piszę swoje, ale zanim napiszę to uważnie czytam artykuł którego mój wpis dotyczy, także zamieszczone już pod nim komentarze.

Dzisiaj (poniżej) kolejny, jakże aktualny, artykuł z tego dziennika.  I kolejny raz napiszę - można się nie zgadzać, można inaczej oceniać, ale warto przeczytać i się zastanowić czy czasami nie ma tym przynajmniej odrobiny prawdy?



Szewczak: Nie Okrągły Stół tylko Trybunał Stanu. "Pycha, Panie Premierze, zawsze kroczy przed upadkiem i tylko medialne kadzidła utrudniają dziś władzy orientację w ocenie realnej sytuacji w kraju"

Okrągły Stół proponowany przez Premiera D. Tuska jest tak samo mądry jak propozycja jego Min. Sportu budowy jeziorka na Kasprowym Wierchu. Okrągły Stół jest z reguły po stanie wyjątkowym i na chwilę przed ogłoszeniem całkowitego bankructwa finansowego. Pytanie więc brzmi: czy rządzący dziś całkiem już odlecieli, czy też nie są w stanie zaproponować czegoś realnego i niezbędnego. 

Jak słusznie zauważył opozycyjny poseł Z. Kuźmiuk "po 6-ciu latach nic nie robienia premier rządu PO-PSL D. Tusk ogłosił pełną kontynuację". Premier dostrzegł nawet problem kolejek do lekarza, umów śmieciowych i o zgrozo, jakże ciężkich od nadmiaru podręczników uczniowskich plecaków. Choć zapomniał jak widać, że właśnie wysłał 6-latków do szkół, z równie ciężkimi torbami i to wbrew opinii ponad 1 mln. rodziców. Brawo, brawo cóż za wrażliwość i prawdziwie epokowe odkrycie.

Byłoby fantastycznie gdyby Polska, po blisko 25 latach szoku bez terapii i tzw. transformacji, a zwłaszcza po prawdziwej dewastacji finansów publicznych w ostatnich 6-ciu latach, pod rządami "fachowców od gospodarki" - tyle, że inaczej, miała przed sobą tylko takie zmartwienia, problemy i wyzwania. Tak jak byśmy nie mieli blisko 1 bln zł długu publicznego, ponad 300  mld dol. długu zagranicznego, 55 proc. długu w rękach zagranicy, blisko 800 mld zł długu prywatnego, 70 mld zł długu samorządów, zadłużonych szpitali, kolei, a nawet banków. Jak byśmy nie mieli blisko 2,5 mln emigracji ludzi młodych, często wykształconych, ponad 2 mln jawnego bezrobocia czy blisko 2,5 mln rodaków żyjących na granicy ubóstwa. Jakbyśmy nie byli pozbawieni najwartościowszego majątku narodowego, własnego systemu bankowego, wielkich sieci handlowych, stoczni, cementowni czy nowoczesnych firm i przedsiębiorstw. Tak jakby Polacy, mimo że tyrają prawie, że najciężej i najdłużej na świecie, nie mieli 4-5-krotnie niższych płac niż ich odpowiednicy w Unii, nie wspominając o rentach czy emeryturach, często, gęsto na poziomie 200 euro miesięcznie.

Jak widać uzbierało się tych wielce wątpliwych "sukcesów" ekipy D. Tuska i doprawdy jest się czego wstydzić. Tyle tylko, że poczucie wstydu mają z reguły ludzie mający poczucie honoru. Nie ma więc co się dziwić zapowiedziom Premiera "że będzie to walka na śmierć i życie" - walka o władzę, a dla niektórych nawet o wolność osobistą. Chyba jednak Premier D. Tusk nie został dobrze zbrifowany przed Zarządem Krajowym PO. Przecież to dzięki temu właśnie rządowi Polacy noszą na swych plecach ciężary znacznie cięższe niż liczne podręczniki naszych milusińskich. Bo niby skąd się wzięły: wydłużony 67-letni wiek emerytalny, dla kobiet, którymi tak bardzo lubi się otaczać Premier D. Tusk, wydłużony aż o 7 lat - rekord świata - kto niby nam zafundował 23 proc. VAT, aż do 2016 r., wyższy VAT na ubranka dziecięce, wyższą składkę rentową, zamrożone płace w budżetówce, ustawę o refundacji leków, czy ostatni skok na OFE ? To są właśnie te prawdziwe, a nie propagandowe - wielkie fundamenty cywilizacyjne, które podobno zbudowaliście, a symbolem tego rządowego, nowoczesnego mostu jest ten w Mszanie.

Polakom już dawno nie zależy na prawdziwym macho u steru rządu, wdeptującym w ziemię partyjnego przyjaciela, błagającego o litość, a być może i wolność. Dziś Polacy chcą przywódcy i profesjonalistów, którzy zrobią dla kraju i ludzi wreszcie coś pozytywnego, coś co spowoduje, że będzie łatwiej żyć we własnym kraju. Nie wystarczy po hasłem zakończenia festiwalu demokracji spacyfikowanie własnych szeregów, znacznie trudniej będzie spacyfikować własny naród. Jadąc otwierać "nową rzecz" warto pamiętać, ile starych rzeczy się wcześniej zamknęło. Wystarczy spojrzeć na tysiące bankrutujących firm, nie tylko tych budowlanych czy rosnącą skalę biedy czy wykluczenia.

Pycha, Panie Premierze, zawsze kroczy przed upadkiem i tylko medialne kadzidła utrudniają dziś władzy orientację w ocenie realnej sytuacji w kraju. Niewątpliwie w sprawie tych fundamentalnych zagrożeń ekonomicznych i finansowych warto by powiedzieć - "dzień dobry, porozmawiajmy o polskich sprawach". Można co prawda dyskutować na inny temat np. polemizować ze stwierdzeniem Premiera D.Tuska, że "kobiety w Platformie i w Polsce nie są głupsze od mężczyzn". Choć niewątpliwie posłanka J. Pitera wymyka się wszelkim ocenom i kryteriom, to jednak prawdziwym problemem dla Polski są mężczyźni w Platformie. Pasują jak ulał, właśnie do obecnej ekipy, słowa premiera; "kto ma w sobie tyle zła i nienawiści może przynieść tylko samo zło". To zło jest dziś coraz powszechniej dostrzegane przez Polaków. Kliniczna wręcz niezdolność do wytyczania bieżących i dalekosiężnych celów, korzystnych dla własnego narodu, całkowity deficyt instynktu państwowego i obrony polskiej racji stanu, coraz bardziej pogrążają Polskie Państwo. Aktualni budowniczy wielkich fundamentów cywilizacyjnych w naszym kraju, wcześniej niestety zrobili podkop i założyli pod nim miny z opóźnionym zapłonem. Stąd też bardziej niż o Okrągłym Stole wypada myśleć o Trybunale Stanu.

czwartek, 19 grudnia 2013

Bydgoszcz bez Torunia - ależ byłoby wspaniale.

                         Poniżej krótki artykuł z wczorajszego Ekspresu Bydgoskiego.



Ale czy to jest realne ?????????

Jak wybierzemy tak będziemy mieć.




poniedziałek, 16 grudnia 2013

Apel w sprawie bydgoskiego lotniska.



Apel Latającej Bydgoszczy

Dzień dobry,


Port Lotniczy w Bydgoszczy stracił w listopadzie połączenie do Warszawy, jedyne dzięki któremu mogliśmy korzystając z przewoźnika tradycyjnego i przesiadać się do portów całego świata. Strata ta odbije się negatywnie na regionalnym biznesie oraz również imprezach i konferencjach organizowanych w regionie. Należy poczynić szybkie kroki, aby nasze lotnisko znowu liczyło się na lotniczej mapie Polski i było obecne w światowych systemach rezerwacyjnych.

Jako portal Latająca Bydgoszcz już 2,5 roku zajmujący się tematem rozwoju bydgoskiego lotniska, wystosowaliśmy apel w sprawie zdecydowanych działań większościowego udziałowca bydgoskiego lotniska Urzędu Marszałkowskiego oraz prezydentów miast Bydgoszczy i Torunia. Trwają rozmowy z przewoźnikami i ważne jest, aby samorząd wsparł te działania, ponieważ jest to w interesie wszystkich mieszkańców naszego regionu. Bez takiego połączenia i wobec słabej sieci drogowej nasz region staje się bardzo nieatrakcyjny dla inwestorów.

Prosimy o wsparcie naszej akcji, aby informacje o niej dotarły do jak największej ilości mieszkańców województwa. Mamy nadzieję, że akcja taka wspomoże przywrócenie takiego połączenia. W przeszłości organizowane przez nas takie akcje jak „Chcemy OLT Express w Bydgoszczy” przyniosły pozytywne efekty.

Link do apelu wraz z możliwością podpisu:

Link do informacji na stronie Latającej Bydgoszczy:


Pozdrawiam,

Mateusz Machulski
Redaktor naczelny
Latająca Bydgoszcz

Bydgoskie ciekawostki - 19 - Biedronka na Starym Rynku


Na  Starym Rynku budują  27  biedronkę w Bydgoszczy.

Zdjęcie wykonano w listopadzie 2013 roku.


Poprzedni post z tego cyklu.

czwartek, 12 grudnia 2013

Bydgoscy artyści amatorzy - Norbert Przybysz.

Dzisiaj odsłona druga przedstawiająca kilka prac pana Norberta Przybysza.

                                    Zdjęcia wykonano w październiku 2013 roku.






Autoportret ze srogim spojrzeniem.












                                                    Poprzedni post z tego cyklu.

wtorek, 10 grudnia 2013

Wczoraj w Chile.


 





U nas wyjątkowo zmienny tego roku grudzień, co widać na powyższych zdjęciach


A  W  CHILE





































W Chile początek pięknego lata, piękna zieleń, piękne plaże i temperatura  32 stopnie Celsjusza.


Wszystkie powyższe zdjęcia wykonano w tych samych dniach czyli  08. i  09. grudnia 2013 roku.

Autorem zdjęć z Chile jest pan Zdzisław Szubski  (pierwszy z prawej na ostatnim zdjęciu)

Bydgoskie murale - 13




Nieistniejący już mural, namalowany w 2006 roku na ścianie w przesmyku pomiędzy ulicą Gdańską, a Parkiem Kazimierza Wielkiego (obok BWA)


Poprzedni post z tego cyklu.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Odrobina prawdy o działaniach toruńskiego marszałka - odsłona 5

Jak wiemy kolej BIT City proponowana przez marszałka, mimo że pochłonie ogromne kwoty z budżetu województwa, obsłuży jedynie 3 gminy. 

Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska postuluje budowę prawdziwego systemu zintegrowanej komunikacji aglomeracyjnej, który swym zasięgiem obejmie cały pierścień gmin funkcjonalnie połączonych z Bydgoszczą. 

SMB postuluje równe traktowanie wszystkich mieszkańców aglomeracji, wszak wszyscy równo płacą podatki do budżetu województwa.

Poniżej prezentacja graficzna koncepcji obu systemów:


1. System marszałka:


https://mapsengine.google.com/map/edit?mid=z6eNUNn7XBLI.knawoByYO7Hs




2. System postulowany przez SMB (wstępny szkic):


https://mapsengine.google.com/map/edit?mid=z6eNUNn7XBLI.kr_QBf27wklE



Autorem zamieszczonego powyżej materiału jest pan Mikołaj Głuszkowski.


Warto obejrzeć obie koncepcje, aby się przekonać, że kolejny raz toruński marszałek dba głównie o interes torunian, a nie o interes wszystkich mieszkańców województwa, a już mieszkańców zachodniej jego strony (na zachód od linii Wisły)  szczególnie dyskryminuje i to praktycznie na każdym kroku.


Poprzedni post z tego cyklu.

niedziela, 8 grudnia 2013

Leszek - prawdziwa historia życia - odcinek 6


Poprzedni odcinek.

Leszek z dwoma kolegami - Zdzichem i Michałem - zbierali parę miesięcy różny złom, który znosili na podwórko Leszka i chowali w krzakach, pod płotem.  Chowali przed jego dziadkiem i rodzicami., którzy zresztą tylko udawali, że nie widzą.  Aż wreszcie jednego czerwcowego dnia 1962 roku pożyczyli od pana Martyńskiego nieduży wózek będący mniejszą kopią wozu konnego.  Pan Martyński - kowal, mechanik, miał swoją kuźnie dwa domy dalej i jeszcze wówczas podkuwał konie, a także naprawiał owe nieliczne samochody jeżdżące wówczas ulicami miasta.   Robił też wiele innych rzeczy i jako pierwszy w okolicy miał telewizor do którego odbioru musiał wystawić potężną antenę, wysoką na jakieś pięć do sześciu metrów nad poziom jego piętrowego domu.  Także jako pierwszy miał samochód, a była to Skoda Octavia combi, taka opływowa i z wykrzywionymi do środka kołami, które się prostowały dopiero przy znacznym obciążeniu samochodu i miała takie śmieszne tylne drzwi, które ciągle się panu Martyńskiemu psuły.  Pan Martyński był już starszym człowiekiem, pozornie bywał oschły i surowy, ale w rzeczywistości siedziała w nim dobrotliwa i uczynna dusza.   Dlatego też pożyczył trzem urwisom, jak sam to mówił, na parę godzin ten swój wózek, gdy przyszli go prosić opowiadając, że muszą sprzedać złom.

 Chłopaki załadowali na ten wózek tyle złomu, że nie mogli tego wózka uciągnąć i musieli trochę odłożyć na następny raz.  A skup złomu był daleko bo aż na ulicy Przemysłowej w pobliżu torów kolejowych biegnących do Poznania.   Dobre dwie godziny z licznymi postojami cała trójka ciągnęła i pchała ten wózek przez targowisko, mostek i przez ulicę Piaskową na ulicę Przemysłową.   W końcu zatargali ten swój drogocenny towar i ustawili wózek na wielkiej wadze, na której stawiano całe wozy konne lub samochody.   Po zładowaniu złomu i odliczeniu wagi wózka okazało się, że przywieźli tego złomu prawie dwieście kilo i otrzymali za to 120 złotych, gdyż kilo złomu stalowego kosztowało wówczas sześćdziesiąt groszy.  To była dla nich kwota olbrzymia, ale już wiedzieli na co chcą ją przeznaczyć.   Chcieli kupić piłkę do gry w nogę.  Jednak w sklepie się okazało, że taka piłka kosztuje prawie dwa razy tyle co oni mieli pieniędzy.  Byli zrozpaczeni.  Usiedli na deskach, na Leszka podwórku i zastanawiali się co teraz zrobić?   Szczęściem akurat z pracy wrócił pan Wacław Kempys, sąsiad Leszka, podszedł do nich i zapytał co tak siedzą smutni i bez zwyczajowego humoru?  Dlaczego zamiast tak jak zwykle dokazywać lub zajmować się innymi głupotami, jak on to określał, siedzą w taką ładną pogodę w kacie podwórza i nic nie robią?   Leszek opowiedział jak to było ze złomem i piłką, a pan Wacław zaczął ich pocieszać, że jak sprzedadzą więcej złomu to wreszcie piłkę sobie kupią.  Na co Michał odpowiedział, że nie wiadomo czy uda im się drugi raz zebrać tyle złomu bo wszystko co tylko było na okolicznych podwórkach i ogrodach już sprzedali.  I dodał, że chcieli w te wakacje, które rozpoczną się już za parę dni, wreszcie pograć w prawdziwą piłkę nożną, a nie ciągle tymi pękającymi gumowymi piłkami.  Nawet się już umówili z chłopakami z Targowiska na mecz i co teraz mają począć?  Pan Wacław usiadł koło nich i się zadumał, a po paru minutach powiedział, że może coś da się zrobić   Otóż pan Kempys - były lotnik z Dywizjonu 302, odznaczony wieloma medalami, które Leszkowi parokrotnie pokazywał, gdy jego surowej i nieuczynnej żony nie było w domu, od wielu lat był sędzią liniowym na meczach Nielby czyli  miejscowej drużyny piłki nożnej.  Dzięki temu znał doskonale wszystkich w klubie, a i sam był tam znanym i lubianym.   Powiedział, że zapyta się w klubie czy nie znajdą na sprzedaż jakiejś używanej piłki dla takich zapaleńców, którzy może kiedyś zasilą szeregi miejscowej drużyny.  Już za dwa dni pan Kempys przyniósł im całkiem jeszcze przyzwoitą fuchę sznurowaną skórzanym rzemieniem z pomarańczową dętka w środku i powiedział, że będzie to ich kosztować dziewięćdziesiąt złotych.   Cała trójka była zachwycona bo wreszcie zdobyli upragnioną piłkę i jeszcze każdemu zostawało po dziesięć złotych, a dziesięć deko landrynek kosztowało tylko złoty osiemdziesiąt.

Od tego czasu zaczęła się wielka miłość Leszka i jego kolegów do piłki nożnej.

W te wakacje grywali w nogę codziennie po kilka godzin.  Grywali głównie na Leszka podwórku, ale także na łąkach nad Nielbą, na Targowisku i na placu po spalonej bożnicy.  Piłkę przechowywał Leszek i w tajemnicy przed kolegami prawie codziennie ćwiczył operowanie ową piłką.  Odbijał od ściany sąsiedniego budynku, z kozłem i bez, na różnych wysokościach zaznaczonych kredą na ścianie, mocno, słabo, lewą i prawą nogą.  Całymi godzinami podbijał piłkę najpierw prawą, a potem lewą nogą, najpierw po dwa trzy razy, a potem dochodził nawet do dziesięciu podbić bez upadku piłki na ziemię.  Mecze bywały coraz bardziej zacięte i coraz więcej się kurzyło, a jednego dnia nawet wybili szybę w oknie i to akurat panu Kempysowi.  Na szczęście obyło się bez wielkiej awantury.  Tylko dziadek Leszka ciągle krzyczał na nich mówiąc:   Trawy już prawie nie ma, kurzy się jak diabli, a to podwórko niedługo będzie tam i pokazywał w stronę ogrodu.   Na szczęście i dziadek Stefan też bardziej tylko pokrzykiwał od czasu do czasu, niż konkretnie coś im zabraniał.

Ta miłość Leszka do piłki nożnej rozpoczęta od zakupu fuchy za pieniądze ze sprzedaży złomu trwa do dzisiaj.   I dopiero parę lat temu na skutek kontuzji odniesionej w czasie gry na sali sportowej w Świekatowie, Leszek musiał przestać grywać i zostało mu tylko kibicowanie tej dyscyplinie sportu.

Ta ich piłka nie wytrzymała nawet do końca roku.  Zużyła się, zdarła i pomimo licznych szyć i napraw oraz wymiany dętek, już pod koniec października nie nadawała się do gry.   Na szczęście dzięki tej pierwszej piłce zyskali nowych kolegów, z których jeden we wrześniu na urodziny dostał całkiem nowiutka fuchę.  Niestety tą nową piłką grywali tylko trochę i co parę dni, ale w następnym roku już ta piłka nie była nowa i grywali nią częściej, a w maju odkupili ją za sto złotych od tego kolegi, który nie za bardzo nadawał się na gracza i grali nią cały kolejny rok.  Dzisiaj takie opisywanie perypetii z piłką do gry wydawać się może śmieszne, ale wówczas był to dla całej podwórkowej paczki jeden z najważniejszych problemów.

Zresztą latem 1963 roku przyjechało na wakacje do Michalaków, Leszka sąsiadów, dwoje rówieśników z Warszawy.  Jeden z nich - Jacek był w wieku Leszka, a jego brat Aleksander był rok młodszy.  Przywieźli oni z sobą rakietki i lotki do badmintona, obecnie zwane kometką.  I w te wakacje był szał na grę w badmintona.   Chłopaki zrobili sobie siatkę ze sznurków, którą zamocowali na leszczynowych tyczkach wbitych w ziemię.  Granice boiska wysypali na czarnej ziemi, żółtym piaskiem i grali i grali.   Jacek był naprawdę dobry w tej grze, a przy tym, jak pewnie każdy warszawiak na prowincji, był okropnie zarozumiały i często aż denerwujący i obrażający innych.   Niestety miał badmintona i musieli mu wybaczać.  Przez dwa miesiące prawie codziennie po parę godzin grywali w tą grę.  Zrobili mistrzostwa podwórkowe z zapisywaniem i sędziowaniem.  Startowało dwunastu chłopaków i po tygodniowych zmaganiach, wygrał Jacek, ale tuż za nim był Leszek.  W następne wakacje wynik był odwrotny.   Piłka nożna, prawie na całe wakacje odeszła w kąt, ale zaraz następnego dnia po wyjeździe obu warszawiaków, zaczęły się jeszcze bardziej zacięte mecze bo przecież trzeba było odrobić te miesiące przerwy w graniu.

Następny odcinek.

środa, 4 grudnia 2013

Odrobina prawdy o działaniach toruńskiego marszałka - odsłona 4

W związku z dzisiejszym artykułem dotyczącym bydgoskiego lotniska, którego większościowym udziałowcem jest marszałek województwa kujawsko-pomorskiego, w którym czytamy, między innymi:

Z bydgoskiego portu lotniczego we wtorek odprawiony został tylko jeden samolot. Podobnie będzie też w środę. W tak wielkim kryzysie nasze lotnisko nie znajdowało się od lat
Pierwszy samolot we wtorek wylądował na płycie lotniska o godz. 21. Kolejny przyleci dopiero w środę wieczorem.

W czwartek na lotnisku będzie prawdziwe szaleństwo - odprawione zostaną aż trzy boeingi Ryanaira. Od początku tego miesiąca tygodniowo realizowanych jest zaledwie 14 rejsów. To skutek likwidacji trasy do Warszawy, którą obsługiwał LOT, i braku jakichkolwiek połączeń z dużymi portami przesiadkowymi w Europie. 

- Wprowadzanie tak okrojonego rozkładu wymusiło na nas ograniczenie godzin pracy lotniska i zmniejszenie liczby osób zaangażowanych w pracę operacyjną portu - przyznaje Joanna Sowińska, rzeczniczka Portu Lotniczego Bydgoszcz. - Nie jesteśmy już otwarci całą dobę. W ciągu dnia dyżury ma niewielki zespół do obsługi niewielkich, prywatnych samolotów. A więcej pracowników przychodzi do pracy, gdy odprawiamy duże samoloty.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawało się, że lukę po połączeniach do Warszawy LOT-u szybko wypełni Eurolot. Ale to już dzisiaj raczej nieaktualne. Urząd Marszałkowski ogłosił przetarg na wyłonienie przewoźnika. Zostanie rozstrzygnięty w pierwszej połowie stycznia, więc rejsy do stolicy nie wrócą wcześniej niż w lutym, marcu. 

Cały artykuł:



WARTO PRZYPOMNIEĆ niektóre działania STOWARZYSZENIA METROPOLIA BYDGOSKA w tej sprawie. 

Poniżej pismo wysłane już 24 lutego 2010 roku przez SMB do bydgoskich mediów:


Szanowni Państwo,
w dniu 24 lutego 2010 o godzinie 12.30 w przedstawicielstwie Urzędu Marszałkowskiego w Bydgoszczy
zostały wręczone pytania do Pana Marszałka Piotr Całbeckiego związane z działaniami dotyczącymi Portu Lotniczego,treść pisma w załączniku.
Jednocześnie informujemy, że wraz z pismem zostało przekazane zdjęcie obrazu 

Pejzaż z upadkiem Ikara – Musees royaux des Beaux-Arts de Belgique, Bruksela
Pieter Bruegel  (1525-1569)
Następnie przedstawiciele Komitetu Założycielskiego Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska
przeszli do Ratusza, gdzie również pozostawili w/w pismo wraz ze zdjęciem obrazu dla Pana Prezydenta Konstantego Dombrowicza.




Z poważaniem
Zespół prasowy Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska


Media wówczas to stanowisko zignorowały.

Poniżej kopia wysłanego wówczas pisma.


 85-323 Bydgoszcz, ul. Wysoka 1 B / 5,      mail: metropolia.bydgoska@gmail.com,      www.metropolia.bydgoszcz.pl
                      Bydgoszcz, dn. 24 luty 2010 r.
Szanowny Pan
                                                           Piotr Całbecki
                                                           Marszałek Województwa Kujawsko - Pomorskiego
Szanowny Panie Marszałku,
Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska z wielkim niepokojem przyjęło wiadomość o porażce w negocjacjach władz Bydgoszczy i Województwa Kujawsko-Pomorskiego z liniami lotniczymi Ryanair dotyczących otwarcia nowych połączeń na wiosnę 2010 roku. Z przedstawionych publicznie informacji wynika, że Pan Marszałek oraz jego zastępcy nie byli w najmniejszym stopniu przygotowani do poważnych i konstruktywnych rozmów na temat rozwoju współpracy z Ryanair.
Stwierdzamy ponad wszelką wątpliwość, że fiasko negocjacyjne oraz przesunięcie otwarcia nowych połączeń obsługiwanych przez Ryanair dopiero na późną jesień i zimę 2010 roku, czyli okres tegorocznych wyborów samorządowych, jest z góry zaplanowane. W ten sposób władze województwa oraz Prezydent Bydgoszczy ryzykują faktyczny i dynamiczny rozwój naszego miasta i regionu, by realizować swoje cele polityczne. Nie zgadzamy się na to!
Dlatego, realizując zasadę obywatelskiej kontroli organów władzy publicznej, prawo każdego obywatela do dostępu do informacji publicznej, mając na uwadze prawdziwą troskę o przyszłość Bydgoszczy, a nie polityczne rozgrywki, zwracamy się do Pana Marszałka z następującymi pytaniami, wzywając jednocześnie do niezwłocznego udzielenia na nie odpowiedzi.
Dlaczego obniżono rangę ostatniego spotkania przez udział  v-ce marszałka i v-ce prezydenta?
Dlaczego nie wykorzystano szansy pozyskania tak ważnych dla rozwoju portu połączeń?
Prosimy o podanie harmonogramu najbliższych, pilnych działań zmierzających do rozwoju portu!

Z poważaniem
Przewodniczący 
Komitetu Założycielskiego Stowarzyszenia 
Metropolia Bydgoska 

Eryk Bazylczuk


Takie samo pismo otrzymał WÓWCZAS TAKŻE pan prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz.



I jeszcze jedno pismo SMB w tej sprawie:

List do Prezydenta Konstantego Dombrowicza
piątek, 30 kwietnia 2010 07:27

Szanowny Panie Prezydencie!

Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska wielokrotnie zabierało publicznie głos w kwestiach infrastruktury dotyczącej tworzenia Metropolii Bydgoskiej ponieważ jest to dla rozwoju najważniejszego miasta regionu, którym jest bez wątpienia Bydgoszcz, sprawa kluczowa.

Znamy trudności z jakimi boryka się realizacja drogi S5, wiemy że są pomysły wyeliminowania Bydgoszczy w programie budowy szybkich kolei. O tych planach w dużej mierze decydują uwarunkowania polityczne i to na szczeblu centralnym. Natomiast lokalnie mamy duży wpływ na rozwój Portu Lotniczego w Bydgoszczy.

Nasze stowarzyszenie zwraca się do Pana o rozważenie możliwości odkupienia przez władze samorządowe Bydgoszczy, zamiast władz samorządowych województwa, udziałów od Airports Interational. Wiemy, że nie jest to łatwa decyzja. Stawia ona jednak w innej – lepszej sytuacji przyszłość PL Bydgoszcz.

Działania wojewódzkich władz samorządowych są nieefektywne a nasza ich ocena jest jednoznaczna i wyrażona kilkakrotnie publicznie. Przypominamy, że nie ma lotów do Warszawy i nie wiadomo kiedy zostaną uruchomione. Straty z tego tytułu odczuwalne są już przez wielu przedsiębiorców. Konflikt z Ryanair wisi na włosku. Marginalizowanie Bydgoszczy może mieć negatywny skutek w staraniach o Europejską Stolicę Kultury!

Po analizie informacji z ostatnich dni widać wyraźnie, jak potrzebne są szybkie decyzje. Nie ma przeszkód, aby to władze samorządowe Bydgoszczy przeprowadziły PL Bydgoszcz przez trudny czas, aby w przyszłości po uzyskaniu odpowiednich parametrów ekonomicznych ponownie sprywatyzować.

Władze samorządowe mogą wspierać rozwój lotniska pieniędzmi jakimi zadeklarowały na odkupienie udziałów od AI . Jesteśmy przekonani, że przyszłość pokaże sens takiego rozwiązania.

Z poważaniem

Przewodniczący Komitetu Założycielskiego
Stowarzyszenia METROPOLIA BYDGOSKA

Eryk Bazylczuk

Jak pokazują te dwa pisma członkowie SMB już ponad trzy lata temu przewidywali to co może się dziać z bydgoskim lotniskiem pod zarządem toruńskiego marszałka, a co teraz znajduje negatywna kulminację opisaną faktem w artykule cytowanym na wstępie tego postu.


I CO?

I NIC.

WYRAŹNIE WIDAĆ SZKODLIWĄ, PEŁNA NIECHĘCI I BRAKU KONKRETÓW DZIAŁALNOŚĆ TORUŃSKIEGO MARSZAŁKA W SPRAWIE PORTU LOTNICZEGO BYDGOSZCZ.

TYLKO REFERENDUM W SPRAWIE SAMODZIELNEJ METROPOLII BYDGOSKIEJ MOŻE ZMIENIĆ TEN STAN RZECZY I TO PRAKTYCZNIE WE WSZYSTKICH DZIEDZINACH.


Poprzedni post z tego cyklu.

wtorek, 3 grudnia 2013

Kilka refleksji natury ogólnej - 18


Od ponad tygodnia codziennie na pierwszych stronach gazet, na początkach wiadomości w radio i tv królowała superministra   Ta pani minister i wicepremier, która ma zbawić nasz kraj.   Potem z uwagi na wydarzenia na Ukrainie, pani ministra na dwa dni zniknęła i oto dzisiaj pojawiła się znowu w czołowej roli, tym razem jak dobroczyńca budowy polskich dróg.  Otóż pani ministra przez tydzień swojego urzędowania, oprócz tysiąca innych spraw, przeanalizowała także sprawę budowy autostrad i dróg ekspresowych i ogłosiła, które będą do 2018 roku budowane.  (np. artykuł pt.  "Raport o stanie polskich dróg.  Trudne zadanie Elżbiety Bieńkowskiej"  zamieszczony w dzisiejszej (02.12.13.) Gazecie Wyborczej).  Co dla bydgoszczan najważniejsze, a zarazem najgorsze to fakt, iż pomimo ubiegłotygodniowych zapewnień dyrektora Regionalnego Oddziału Budowy Autostrad w Bydgoszczy, iż w 2018 roku pojedziemy z Bydgoszczy drogą ekspresową S5, w planach przedstawionych we wspomnianym artykule i obejmującym ten sam okres, budowa bydgoskiego odcinka S5 nie jest przewidziana.

Czyli nasz, polski rząd, nadal skazuje i to na początek, do roku 2020, ósme miasto Polski (Bydgoszcz) na dalszą wegetację i powolne umieranie z powodu braku dostępu do sieci nowoczesnych dróg.


I znowu powróciła nasza umiłowana pani minister i do tego w roli swoistej matki martwiącej się o swoje dzieci (Polaków) i ich nowoczesne drogi do lepszego jutra.

Lecz czy ta niesamowita promocja pani Bieńkowskiej przypominająca najlepsze gierkowskie wzorce, ta intensywna propaganda sławiąca jej przeszłe działania oraz  przyszłe osiągnięcia, ma coś wspólnego z rzeczywistością, czy to tylko działalność mająca na celu omamić liczne jeszcze szeregi lemingów, aby przydać w badaniach sondażowych kilka procent poparcia rządzącej partii, która notuje ostatnio prawie same porażki.

Pewnie nikt już nie pamięta  rozgrywek na Dolnym Śląsku przed wyborami do wrocławskich władz PO.  Pewnie mało kto martwi się o pana Grzegorza dlatego też przypominam o nim, a przypominam przy pomocy bajki jaką przeczytałem w dzienniku "wPolityce.pl":


Bajka o tym, jak to Król Lew pożarł biednego Grzegorza z Opola. "Na kanwie bajki I. Krasickiego Lew i Zwierzęta oraz Paw i Orzeł w dość swobodnej interpretacji"
Lew, ażeby dał dowód, jak wielce łaskawy
Przypuszczał konfidentów do swojej zabawy.
Polowali z nim razem, a na znak miłości
On jadł mięso, kompanom ustępował kości.
Gdy się więc dobroć taka rozgłosiła wszędy,
Chcąc im jawnie pokazać większe jeszcze względy,
Ażeby się na łasce jego nie zawiedli,
Pozwolił, by jednego spośród siebie zjedli.
Po pierwszym poszedł drugi i trzeci, i czwarty.
Widząc że się podpaśli, lew choć nie obżarty,
Żeby ująć drapieży, a sobie zakału,
Dla kary, dla przykładu zjadł wszystkich pomału.
I choć obecne łże-elity ciągle nam udowadniają, że Polacy to barany i gęsi, a nie żadne orły, to mnie się wydaje, że historia po wielokroć dowiodła, że odwagę i wdzięki cenić umieją, a gardzą fałszem i z durnych się śmieją.

PS. Na kanwie bajki I. Krasickiego Lew i Zwierzęta oraz Paw i Orzeł w dość swobodnej interpretacji.

niedziela, 1 grudnia 2013

Polskie klimaty - 9




Zdjęcia w pod-bydgoskim  Dobrczu w listopadzie 2013 roku wykonał pan Paweł Portała.


                                                Poprzedni post z tego cyklu.

piątek, 29 listopada 2013

Bydgoski wstyd - kontynuacja - 2


To zdjęcie wykonałem 17.11.2013 roku.

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/01/bydgoski-wstyd.html

A w powyższym poście (nie będę powtarzał tych samych zdjęć), który zamieściłem na moim blogu, pokazuję jak to samo miejsce wyglądało prawie dwa lata temu, czyli w styczniu 2012 roku.

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/02/bydgoski-wstyd-kontynuacja.html

Potem, po ponad roku (patrz powyższy link) w lutym 2012 roku, zamieściłem na moim blogu kolejny post ze zdjęciem tego samego miejsca i nawet
 jedno ze zdjęć z powyższego posta zostało zamieszczone w wydaniu internetowym bydgoskiej Gazety Wyborczej.


http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2013/06/bydgoski-wstyd-1-powtornie.html

Natomiast w kolejnym poście (powyższy link) widać jak miejsce to wyglądało w czerwcu 2013 roku.

I co z tego?

NIC.

Przez dwa lata, pomimo licznych krytyk, pomimo artykułów prasowych to jedno z centralnych miejsc Bydgoszczy zamiast wyglądać lepiej to wygląda z każdym miesiącem coraz gorzej.

Wierzyć się nie chce, że władze miejskie nie mogą zmusić właściciela lub użytkownika tego terenu przynajmniej do jego uporządkowania, o racjonalnym i zgodnym z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego wykorzystaniu tego terenu, nie wspominając.

  JAK TO JEST MOŻLIWE?

KTO TOLERUJE TAKI OGROMNY BAŁAGAN W ŚCISŁYM CENTRUM ÓSMEGO MIASTA POLSKI?

KTO IMIENNIE ZA TO ODPOWIADA?

PRZECIEŻ TO NAPRAWDĘ OGROMNY I OKROPNY WSTYD.


środa, 27 listopada 2013

Kilka refleksji natury ogólnej - 17

Czytając dziesiątki artykułów prasowych, oglądając dziesiątki audycji telewizyjnych i czytając oraz słuchając setek komentarzy radiowych i internetowych, możemy się dowiedzieć, że ostatnia rekonstrukcja rządu dokonana pod koniec ubiegłego tygodnia to właśnie to na co Polacy od lat z utęsknieniem czekali.   Zaraz potem czyli w sobotę na Konwencji Platformy Obywatelskiej pan premier oświadczył, iż owa rekonstrukcja jest zbawieniem dla Polaków. Teraz już będzie tylko lepiej, będą rosły nasze dochody i poziom życia, a pan premier nawet zademonstrował gruby skoroszyt, w którym jak twierdzi, wprowadzenie tego powszechnego dobrobytu ma rozpisane na dni, tygodnie i miesiące.  Zaś unijna kasa, jak przysłowiowa manna z Nieba ma zapewnić i zagwarantować ów sukces.  Zrealizować to wiekopomne dzieło mają nowi ministrowie, a szczególnie super ministra Elżbieta Bieńkowska. Tak ta sama co to na konferencji w Bydgoszczy, dotyczącej przymusowej metropolii z Toruniem, nie miała pojęcia, iż Bydgoszcz jest większa od Torunia.   (poniżej linki do materiału o wspomnianej konferencji)

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/03/relacja-z-manify-przeciwko-metropolii.html

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/03/relacja-z-manify-przeciwko-metropolii_26.html

A później pomimo licznych pism, białej księgi, setek uwag i ogromnej ilości, niespotykanej w naszej politycznej rzeczywistości, protestów bydgoszczan przeciwko tej wspólnej metropolii, uznała, że jak bydgoszczanie nie stworzą wspólnej z torunianami metropolii to nie dostaną unijnej kasy.

Co prawda są jakieś prawicowe lub centrowe media, w których głosy zachwytu nad ową rekonstrukcja nie są tak entuzjastyczne, a nawet bywają krytyczne, ale kto by się tam takimi głosami przejmował.  Liczy się głównie dwójka nowych zbawicieli naszego kraju czyli wspomniana ministra i nowy młody zbawca naszych finansów, który o tym, że ma być ministrem, jak sam mówi, dowiedział się na jeden dzień przed powołaniem go na ten urząd.

Moim zdaniem, wbrew tysiącom innych optymistycznych opinii, ta rekonstrukcja nie wróży naszemu krajowi wiele dobrego, a już z uwagi na panią Bieńkowską, Bydgoszczy w szczególności.  Nadal będziemy zmuszani do metropolii z torunianami i nadal będziemy dyskryminowani przy podziale kolejnej europejskiej kasy.  A i z budową S5 może być bardzo licho, gdyż i resort infrastruktury obejmujący budowę dróg, wrzucono do super ministerstwa owej supr ministry pani Bieńkowskiej,  która zdaje się być, podobnie jak i toruński marszałek i toruński - "regionalny" lider rządzącej partii, wielkim "przyjacielem"  bydgoszczan.

Dlatego dla swoistej równowagi owej pro-rządowej propagandy emanującej ze wszystkich oficjalnych mediów, zamieszczam tekst krótkiego komentarza pióra pana Janusza Szewczaka, który ukazał się  20.11.2013 roku na łamach dziennika "wPolityce.pl"


Ministrem finansów zostaje przedstawiciel zagranicznego banku. To kuriozalne! Co zrobiliby Niemcy, gdyby ministrem finansów został u nich pracownik banku włoskiego?

20.11.2013


Tajfun „Vincent” tak się ostatnio zmęczył pustoszeniem „zielonej wyspy”, że postanowił ja opuścić i przenieść się gdzieś indziej. Choć prawdę mówiąc powinien znaleźć się przed Trybunałem Stanu za to, co uczynił polskim finansom publicznym. Co stało się z polskim budżetem, z długiem publicznym, który sięga już prawie 1 biliona złotych, olbrzymi udział ma w tym Jan Vincent Rostowski.
Po drugie, można powiedzieć, że to, co się dzieje to dobra okazja do przykrycia tych bardzo niewygodnych wydarzeń z wczoraj i przedwczoraj, kiedy to CBA poinformowała o zatrzymaniach i wykryciu NAJWIĘKSZEJ AFERY III RP. To afera dotycząca przetargów sięgająca miliardów złotych. Zatem prawdziwą rekonstrukcję rządu Tuska zaczęły CBA i prokurator.
Co ważne, widać, że te zmiany są wręcz kabaretowe. Bo według mnie decyzją kuriozalną jest, że ministrem finansów zostaje przedstawiciel zagranicznego banku. Bo ministrem finansów został Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku, banku holenderskiego. Tu zachodzi pewna obawa, bo o ile mi wiadomo ING posiada otwarty fundusz emerytalny, a przedstawicielem OFE ING byli jednymi z najostrzejszych krytyków obecnych zmian w ustawie o OFE. Czyżby więc minister finansów będzie inaczej patrzył na tę ustawę, czy będzie ją realizował mimo swojego związku z zagranicznym bankiem?
Ciekawe, co by powiedzieli Niemcy, gdyby ministrem finansów został u nich pracownik banku włoskiego, czy amerykańskiego? Co by powiedzieli Francuzi, gdyby ministrem finansów został przedstawiciel banku niemieckiego? To są rzeczy raczej niespotykane. Ale nie w Polsce, pamiętamy przecież, że minister Rostowski przybył na polska ziemię nie mając nawet numeru PESEL, ani jakiegokolwiek związku z sytuacja gospodarczą i finansową naszego kraju.
Te zmiany świadczą o kompletnym braku koncepcji, o braku pomysłu. Jeśli drużyna gra źle, to zmienia się trenera, a potem on zmienia zawodników. Rząd Donalda Tuska przypomina polską reprezentację w piłce nożnej. Bezładna kopanina, dużo chaosu, brak pomysłu na sukces, na wygraną… Natomiast maksymalna chęć zaprezentowania się w mediach, parcie na szkło, PR.
Te zmiany dla przeciętnego Polaka nic nie oznaczają. Z tego powodu, że ministerstwo transportu będzie teraz w gestii ministerstwa rozwoju regionalnego, ale to nie oznacza, że Polakom będzie się lepiej żyło, że będzie więcej pieniędzy w portfelu. Wręcz przeciwnie. Czekają nas miesiące chaosu i dostosowywania się.
Widać, że wszystko jest postawione na głowie, to znaczy rozwój Polski, dużego europejskiego państwa teraz już ewidentnie i wyłącznie zależy od tego, ile pieniędzy uda się wyrwać z Unii Europejskiej. A to jest błąd. Bo nie można się dynamicznie rozwijać, licząc tylko na pożyczki i darowizny od dalszych i bliższych krewnych. To oznacza, ze dewastacja w finansach publicznych jest tak ogromna i skala zagrożenia bankructwem jest tak poważna, że chyba nie było nikogo innego, kto zdecydowałby się wziąć tę funkcję.
Być może już większość analityków i ekspertów rządowych ma świadomość, że ten Titanic tonie, że szczury już uciekają z tonącego okrętu i, że nie ma już chętnych nawet na tak eksponowane stanowisko.
Ale podkreślmy to, że premier nie doczekał z rekonstrukcją nawet do soboty, co oznacza, że chciał przykryć te kompromitujące doniesienia, które napływają z CBA na temat ogromnych przekrętów przy przetargach internetowych. A Pan Bóg jeden wie, co się jeszcze kryje w tych przetargach drogowych czy kolejowych…

poniedziałek, 25 listopada 2013

sobota, 23 listopada 2013

Znani i nieznani bydgszczanie - 59


Natalia  i Filip.


 W niedzielę 17.11.2013 na ulicy Dworcowej w Bydgoszczy spotkałem szczęśliwą młodą parę.

                                                             Poprzedni post z tego cyklu.