sobota, 31 grudnia 2016

Koniec roku 2016 w bydgoskim Myślęcinku.

Prawdziwych zim już od wielu lat nie ma.  Nie ma metrowych śniegów i temperatur poniżej minus 30 stopni Celsjusza, ale i to co jest pokazuje nam, czasami, nasze polskie piękno.  Warto tym pięknem podzielić się z innymi.  Poniżej cztery zdjęcia, które wykonałem wczoraj (30.12.2016) podczas obowiązkowego codziennego marszu, który odbywam, zazwyczaj z żoną i to od wielu  lat.   A przynajmniej dwa razy w tygodniu odbywamy nasze marsze w Myślęcinku.  W pozostałe dni chodzimy lub jeździmy rowerami w innych okolicach Bydgoszczy.


To te same łabędzie, które przedstawiłem w moim poście z 15.05.2016. i te same co na poniższym zdjęciu z 08.07.2016 r.





piątek, 30 grudnia 2016

Leszek odcinek 31

Poprzedni odcinek.


Odcinek 31

Lipiec 1972 roku i egzaminy wstępne na Wydział Budownictwa Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Bydgoszczy.  Ponad dwie osoby starały się o jedno miejsce na tych studiach.  Stres, niepewność i zwątpienie.  Tak Leszek się czuł  w tym czasie.  Był dobrze przygotowany pod względem wiedzy, lecz nie miał pojęcia z kim na tych egzaminach przyjdzie mu się zmierzyć.  Może ci co będą z nim konkurowali są zdecydowanie lepsi od niego, może więcej wiedzą, może są lepiej przygotowani, a może są i inne czynniki, które powodują, że to oni są faworytami?

Leszek starał się nie dostrzegać psychologicznej przewagi innych, ale czuł, że to jest dla niego naprawdę wielki sprawdzian.  Sprawdzian nie tylko dotyczący wiedzy, inteligencji i determinacji, lecz sprawdzian samego siebie.  Mógł przegrać lub wygrać.

Pomińmy szczegóły.  Leszek wygrał.

Piętnastego lipca o godzinie dwunastej wywieszono listę przyjętych na studia i Leszek się na niej znalazł.

Radość jaka go opanowała z tego powodu była wielka.  Jeszcze, aż do tej chwili, w której ujrzał swoje nazwisko na liście przyjętych, podobne uczucie, nigdy do tej pory, nie było jego udziałem.  To była ta chwila, którą można określić chwilą prawdziwej wolności. Wolności, która objawia się wtedy, gdy spełnimy wszystkie dręczące  nas obowiązki.  I to te podstawowe obowiązki, które los stawia na naszej życiowej drodze.  I to obowiązki wobec siebie lub wobec innych, ale także decydujące o naszych przyszłych losach. Obowiązki, które spiętrzają się i nawarstwiają oraz powodują, że ich spełnienie, w określonym czasie, jest najważniejszą rzeczą w danym momencie życia.  Gdy uda się nam je zrealizować, a przez krótką chwilę, nowych innych ważnych obowiązków jeszcze nie mamy to ten moment jest jednym z najważniejszych chwil naszego pobytu na tym padole łez.  To wówczas ogarnia nas euforia, ogarnia nas prawdziwe szczęście.  I to dlatego Leszek wręcz unosił się nad chodnikiem, prawie biegnąc bydgoskimi ulicami do Joanny.  Biegnąc, aby jak najszybciej jej powiedzieć o swoim sukcesie i podzielić się z nią swoją radością, swoim szczęściem.

Warto zdać sobie sprawę z tego, że takie chwile, takie przeżycie, takie momenty, takie coś, naprawdę rzadko zdarza się w życiu człowieka.  To było ucieleśnienie marzeń, starań, oczekiwań, a zarazem było zaspokojeniem ogromnych ambicji i było także pokazaniem najbliższym, tym, którzy mu zaufali, że mieli rację stawiając na niego, że ich nie zawiódł.

Dzisiaj (2016 rok)  biorąc pod uwagę, że praktycznie każdy kto zda testową maturę może studiować, nie sposób ocenić i porównać tamtego sukcesu i tamtych przeżyć, ale warto o tym pisać bo to naprawdę mobilizuje i wyznacza sens życia.  Zaś kupowanie sobie dyplomu za czesne nie ma żadnego sensu.

W tym 1972 roku tylko około sześć procent populacji zdobywało wyższe wykształcenie i to wykształcenie było naprawdę wyższe.  Obecnie można często mieć wielkie wątpliwości do posiadanych przez wielu dyplomów.

Po tym piętnastym lipca Leszek spędził z Joanną szczęśliwe pół miesiąca.  Trochę byli pod namiotem na Jeziorem Łukomie, trochę, swoim zwyczajem chodzili na długie spacery w mieście i poza miastem, a szczególnie do Myślęcinka (parku jeszcze nie było), albo do Smukały.  Trochę czasu pobyli ze swoimi rodzinami i tak minął lipiec   Zaś sierpień upłynął Leszkowi na okropnej, trudnej i pełnej ciężkiej fizycznej pracy, zerowej praktyce studenckiej.

Wszyscy przyszli studenci Budownictwa zostali zakwaterowani w akademikach na ulicy Mickiewicza w Toruniu.  A ich praca polegała na układaniu krawężników i trylinki (ciężkie betonowe sześcioramienne kostki) na budowanych właśnie toruńskich bulwarach położonych pomiędzy mostem kolejowym, a drogowym. Musieli także wytwarzać beton w betoniarkach, transportować go na kilkadziesiąt do stu metrów w dużych żelaznych taczkach.   To była bardzo ciężka praca, praca zdecydowanie ponad ich siły, a wymagania były ogromne. Wszystko to odbywało się w dokuczliwym sierpniowym upale i wśród tumanów kurzu.   Ponieważ ta praktyka podlegała  zaliczeniu co było warunkiem wstępu na studia to każdy (no prawie każdy)  bardzo się starał w tej robocie i to często ponad swoje siły.

Leszek bardzo przykro wspomina ten okres.  Po pierwsze miesięczna rozłąka z ukochaną Joanną, po drugie wspomniana ciężka praca, a po trzecie zaś rygor panujący zarówno w pracy jak i w miejscu zakwaterowania.  Tam na tej praktyce Leszek po raz pierwszy w swoim życiu spotkał się z cwaniactwem obiboków, sprytem różnych działaczy studenckich, a nawet chamstwem jego starszych kolegów, którzy w dużej części sprawowali nadzór nad ową zerową praktyką.

We wrześniu Leszek podjął pracę w bydgoskim zakładzie deratyzacji i dezynfekcji.  Podjął bo musiał zdobyć pieniądze na pierwsze miesiące studiowania.  To także była przykra i ciężka praca, a odbywała się znowu w Toruniu.  Leszek przyrządzał i wykładał trutki w toruńskich zakładach mięsnych i w toruńskich fortach.  Mieszkał w hotelu na ulicy Mostowej w Toruniu.  I jedyne co się wiąże z tym wrześniem to stwierdzenie, iż chciałby zupełnie o tym czasie zapomnieć.

Niestety nie udało się Leszkowi uzyskać stypendium, gdyż podobno jego rodzice za dużo zarabiali.  Niestety prawda była inna.  Jego rodzice, zmęczeni wojną i codzienną ciężką pracą nie potrafili załatwić sobie odpowiednich zaświadczeń co do wysokości swoich pensji, a inni, jak najbardziej, potrafili to czynić.  O czym Leszek się przekonał nieco później, gdy jako studencki działacz brał udział w przyznawaniu stypendiów.

Udało się jednak zdobyć miejsce w akademiku, które to miejsce kosztowało "aż" sto dwadzieścia złotych miesięcznie i to naprawdę była mała kwota.  Więc chociaż z zakwaterowaniem było dobrze.  Co do reszty to Leszek od samego początki i to dzięki ogromnej pomocy ojca Joanny dostał pracę w bydgoskiej spółdzielni Drukator.  Praca była załatwiona przez spółdzielnię studencką o wdzięcznej nazwie "Małgosia", która to spółdzielnia zabierała prawie połowę zarobku studenta.  Ponadto na pierwszym roku nie można było w niej pracować, jednak Leszek odbył dwie rozmowy z docentem Matysiakiem, dziekanem Wydziału Budownictwa i uzyskał warunkowe pozwolenie.  Warunek był taki, że aby dziekan wydał pozwolenie na kolejny semestr to Leszek musiał uzyskać wszystkie zaliczenia i zdać egzaminy w pierwszych terminach.

Praca w Drukatorze polegała na tym, że Leszek balotował makulaturę.  Wszystkie ścinki z gilotyn, braki drukarskie i inną makulaturę wywożono z hal produkcyjnych do metalowego magazynka, czegoś w rodzaju dzisiejszych metalowych garaży.  Przez parę dni tworzyły się stosy sięgające czasami paru ton owej makulatury.  Żeby opróżnić magazynek i zrobić miejsce dla kolejnej makulatury Leszek musiał wykładać specjalną drewnianą rozpinaną na zasuwki skrzynię o rozmiarach 120 x 80 x 80 centymetrów, grubym szarym papierem, potem ładować do tego papieru sterty makulatury, ubijając ją nogami, a po napełnieniu skrzyni skręcał zawiniętą w gruby szary papier makulaturę stalowymi drutami, rozpinał skrzynię i odstawiał taki balot, przy pomocy wózka na dwóch kółkach na specjalnie przeznaczone na makulaturowe baloty miejsce.  Następnego dnia samochód wywoził te baloty do papierni.  Takich balotów Leszek wykonywał każdorazowo od dziesięciu do piętnastu, pracując trzy razy w tygodniu po cztery do sześciu godzin, zazwyczaj wieczorem i często do późnej nocy.  Pracował tak niezależnie od pogody.  Zarówno w upale letnim jak i w zimowe mrozy, a wszystko to w ciągłym kurzu i zapyleniu jaki czyniła wrzucana do skrzyń makulatura.   Poznał też trochę drukarskie zawody i drukarską pracę, a nawet bliżej część pracowników, których największym oryginałem był sam pan prezes Krzemkowski.

W tej poligraficznej spółdzielni pracy Leszek przepracował całe cztery lata studiów, a dodatkowo pracował zawsze jeszcze miesiąc w czasie wakacji.  Dzięki temu żył sobie zupełnie znośnie, a nawet czasami dobrze, bo oprócz regularnych zarobków, często był dokarmiany przez swoich przyszłych teściów, a i rodzice pomagali jak mogli.

To tyle na temat tych bardziej przykrych spraw związanych ze studiami Leszka.

W następnych odcinkach będzie znacznie optymistycznie, chociaż....


Leszek (ten z łopatą) na studenckiej praktyce zerowej w Toruniu.



Następny odcinek



















poniedziałek, 26 grudnia 2016

Kilka refleksji natury ogólnej - 44 - smutek na koniec roku.

Ponad dziewięć lat temu napisałem na forum Regionalnej (bydgoskiej) Gazety Wyborczej poniższy tekst:




I dzisiaj, na koniec 2016 roku, z ogromna przykrością stwierdzam, że jest jeszcze gorzej niż wówczas, gdy pisałem to co powyżej.

Różni polityczni kundle, pachołki zachodniego kapitału i zwolennicy interwencji UE w Polsce, czynią wszystko, aby nadal było tak jak było (2007 rok), a nawet, aby było znacznie gorzej.

I pomyśleć, że ja na nich w 2007 roku głosowałem.  Uwiedli mnie jednak swoimi obietnicami i hasłami wyborczymi (czytaj w poniższym linku) niestety żadnej z obietnic nie dotrzymali:

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/10/kilka-refleksji-natury-ogolnej-3.html 

Ten powyższy post z 2007 roku to tylko maleńki fragment smutnej polskiej rzeczywistości.

Dlaczego my nie czynimy wszystkiego, aby tak nie było?  Dlaczego oddaliśmy cały handel w obce ręce? Dlaczego pełną parą pracują fabryki niemieckie, francuskie, angielskie czy portugalskie, aby sprzedawać swoje towary w Polsce, a dlaczego nie mamy swoich sieci handlowych, aby polskie fabryki pracowały pełną parą, żeby sprzedawać polskie wyroby w Niemczech, Francji , Anglii, Portugalii itd?

Dlaczego zdrajca Balcerowicz sprzedał i uzależnił naszą gospodarkę od zachodnich korporacji? Dlaczego oddał handel, bankowość, przemysł i usługi w ręce zachodniego kapitału, który corocznie osiąga ogromne zyski w naszym kraju, a do tego stosuje kreatywną księgowość i praktykuje powszechnie nieuczciwą konkurencję, nie płacąc u nas podatków lub płacą je w skandalicznie niskich kwotach?

Jak mamy wyjść z tej pętli, którą, przy pomocy zdrajców naszej ojczyzny, sami sobie założyliśmy na naszą polską szyję?

Z tymi smutnymi pytaniami pozostawiam czytelników mojego bloga na 2017 rok.

Pomyślcie jak te pytania mają się do idiotycznych świątecznych strajków dyżurnych kilkunastu posłów od Swetru i Petryny w sejmie.?

Posłów, którzy tam jedzą, piją i robią sobie jaja.  A dowodzi im ta o dziwacznym (nie potrafię wymówić) nazwisku, toruńską posłanką partii zwanej, o ironio, nowoczesną,  której to lider mówi o święcie sześciu króli i rozmnażaniu się grzybów przez pączkowanie, o innych gafach tych ignorantów nie wspominając

Robienie selfie przez wolnościowych okupantów Sejmu to absolutny szczyt heroizmu i poświęcenia

Poprzedni post z tego cyklu. 


czwartek, 22 grudnia 2016

Życzenia świąteczne i noworoczne.


Wszystkim czytelnikom mojego bloga z okazji Świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się Nowego Roku życzę zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności.


Gwiazdka rok 1979 

Gwiazdka rok 1980. 
 Pierwsze święta we własnym wymarzonym mieszkaniu na bydgoskim Szwederowie..
Poniżej życzenia, które napisałem na moim blogu trzy lata temu.  I co dziwne wszystkie te ówczesne życzenia są dzisiaj jak najbardziej aktualne.  Minęły trzy lata, a życzenia nadal pozostały tylko życzeniami.

 Szczególnie życzę, aby:


-Utworzono 49 województw i zlikwidowano powiaty.  Ten powrót do stanu sprzed 1999 roku przyniesie naszemu krajowi ogromne oszczędności, a przede wszystkim zapewni równomierny i harmonijny rozwój całej naszej ojczyzny.

-Wprowadzono solidarny system emerytalny, w którym wysokość emerytury będzie uzależniona głównie od ilości przepracowanych lat, a wszyscy w tym systemie będą traktowani równo, zgodnie z konstytucją RP

-Zlikwidowano KRUS.

-Zlikwidowano podatek dochodowy przy pobieraniu którego dominują w Polsce oszustwa, patologie, kreacje i wiele innych negatywnych zjawisk.   Przyniesie to nam ogromne oszczędności i wielką redukcję urzędniczych, doradczych i prawniczych etatów.
Podatek ten powinien zostać zastąpiony podatkiem obrotowym.

-Przywrócono w znacznej mierze Polakom własność banków przez wykup akcji, fuzje i inne tego typu działania.

-Wprowadzono elementy reform na wzór węgierski, a szczególnie w dziedzinie energetyki, telekomunikacji, handlu i bankowości.

-Utworzono setki tysięcy porządnie płatnych miejsc pracy przez realizację inwestycji państwowych.

-Przeprowadzono realną i solidną reformę sądownictwa polegającą na znacznym skróceniu  terminów wydawania wszelakich wyroków, a także wprowadzono prawdziwą, materialną odpowiedzialność sędziów, prokuratorów i adwokatów za sposób ich działalności, podejmowane decyzje, popełnione błędy, opóźnienia, zaniechania i inne tego typu działania.

-Zlikwidowano gimnazja.

-Przeprowadzono rzeczywistą, jasną i klarowną reformę służby zdrowia.

-Wprowadzono zasadę 3 x 5 zł.  czyli 5 zł za każdą wizytę u lekarza, za każdą refundowaną receptę i za każdy dzień pobytu w szpitalu.

-Zlikwidowano finansowanie partii politycznych z budżetu państwa.  Nie może tak być, aby politycy sami o sobie mówili, iż są przestępcami bo się dają przekupić.

-Zmieniono ordynację wyborczą, a przede wszystkim wprowadzono Jednomandatowe Okręgi Wyborcze i zasadę dwu-kadencyjności na wszelkich wybieralnych funkcjach publicznych.

-Aby skończoną z nachalną pro-unijną propagandą, a szczególnie tą dotyczącą darów z UE ( podawać należy zawsze wielkość naszych składek do UE, koszty pozyskania i rozdziału owych darów, wielkość wkładów własnych, a także procent wykorzystania poszczególnych funduszy).

Ponadto pragnę kolejny raz zwrócić uwagę, iż:

 " DARY SZERZĄ TYLKO NIEDOŁĘSTWO I ZŁĄ WOLĘ, LENISTWO I CHCIWOŚĆ"


-Zdecydowanie ograniczono liczbę urzędników wszelkich szczebli w Polsce.

-Podjęto rzeczywistą, realną i zdecydowaną walkę z korupcją w naszym kraju.

-Zlikwidowano senat i ograniczono o połowę liczbę posłów.


A  co śmieszne to były to hasła wyborcze PO w kampanii wyborczej 2007 roku i ja na nie głosowałem.



NATOMIAST BYDGOSZCZANOM ŻYCZĘ GŁÓWNIE, ABY:

-Szybko (w dwa lata), sprawnie i dobrze wybudowano odcinek drogi ekspresowej S5 od Gniezna do Nowych Marz.

-Przeprowadzono rzeczywiste inwestycje na bydgoskim lotnisku, w tym istotne inwestycje dotyczące cargo.

-Pobudowano obwodnice autostradowe i trasy średnicowe z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami.

-Dokonano na szeroką skalę modernizacji i remontów bydgoskich kamienic i bydgoskich ulic tak, aby miasto odzyskało swój dawny urok i ponownie mogło być nazywane małym Berlinem.

wtorek, 20 grudnia 2016

A w naszym pięknym kraju:

Jest pięknie, lecz inaczej.  Jest zimno, ponuro, dżdżyście, słońca jak na lekarstwo za to mgieł i chmur w nadmiarze, ale to także ma swój urok.  A poza tym przecież nie zawsze tak jest.  Potem jest śnieg, mróz i wspaniałe mroźne widoki oraz rześkie powietrze.  Niestety dzień jest krótszy przynajmniej o dobre trzy godziny niż tam gdzie byliśmy czyli na południu Hiszpanii.  A ta długość dnia w połączeniu ze słońcem i temperaturą to podstawowe sprawy dla naszego dobrego samopoczucia.

I dopóki człowiek nie wie, że w odległości raptem sześciu godzin podróży (Bydgoszcz - Cabo Roig), świat jest zupełnie inny niż to co go od urodzenia otacza, to nic go nie martwi i nic go nie irytuje oraz nie zmusza do szukania tego o czym nie wie i czego poznać z różnych względów, nie pragnie lub nie może.  Ale jak raz zakosztuje czegoś innego to wtedy zaczyna porównywać, oceniać i pragnąć.  Zaczyna się zastanawiać i zaczyna przemyśliwać czy nie warto czasami z tej inności skorzystać.  I to skorzystać głównie dla własnego zdrowia, dobrego samopoczucia, życia prawie bez stresów, dla wspaniałej diety, pięknych widoków, słonecznych dni, kolorowych kwiatów, dojrzewających pomarańczy, cytryn czy mandarynek i tak dalej.

Ja osobiście polecam Costa Blanca.  To Europa i jak pisałem tylko 6 godzin podróży od nas, od Bydgoszczy (2 godziny do Poznania na lotnisko, 3 godziny lotu i godzina dojazdu w promieniu 60 km od lotniska w Alicante).  To nie teoria, to fakt sprawdzony parokrotnie empirycznie.

A może jak pogonimy z Bydgoszczy toruńskich krzyżaków sabotujących nasze lotnisko to wystarczy raptem wszystkiego cztery godziny po to, aby znaleźć się w zupełnie innym świecie.

Nawet na tydzień warto tam polecieć bo "naładuje się akumulatory życiowe" na wiele miesięcy.

Poniżej parę zdjęć z Myślęcinka (obecnie) i jedno zdjęcie z Costa Blanca sprzed paru dni, tak dla porównania.  Ta sama pora dnia, a kontrast?

I wcale nie chodzi oto, aby wszyscy tam wyjeżdżali, lecz oto, że można tam pojechać i przeżyć coś zupełnie innego.





 To taki swoisty żart.  Popatrzcie na godzinę wykonania powyższych zdjęć.  Ta sama pora lecz  parę dni różnicy.   Popatrzcie na niebo, kolory i temperaturę (sądząc po stroju), o cudownych właściwościach lokalnego błota (znanych od starożytności), nie wspominając.


I wcale mi nie chodzi o gloryfikowanie Costa Blanca w zimie.   I wcale mi nie chodzi o deprecjonowanie naszej cudownej zimy, ale chodzi oto, że cudownych zim u nas coraz mniej, a tam w tej "biednej " południowo-wschodniej  Hiszpanii  pogoda stabilna (z wyjątkami, ale małymi) i dlatego warto tam pojechać, aby "naładować" nasze życiowe akumulatory.

Oczywiście nie jest to ani proste, ani tanie, lecz na pewno tańsze niż letni pobyt nad polskim morzem lub w polskich górach, a szczególnie w Zakopanem.

sobota, 17 grudnia 2016

I znowu wracamy do naszego pięknego kraju.

Szybko minęło półtora miesiąca na gościnnej hiszpańskiej ziemi i niestety z powodu różnych obowiązków trzeba wracać w tą polską smutną, zadymioną i zimną rzeczywistość.  Może uda się jeszcze powrócić do tej zimowej zieleni pełnej kwiatów, owoców, morskich kąpieli, także błotnych, znacznie dłuższego dnia i czystego powietrza.  Zimowy pobyt na Costa Blanca to samo zdrowie, o diecie nie wspominając.  Niestety rzadko jest tak, aby systematycznie spełniały się nasze życzenia.  Ale zawsze pozostaje nadzieja, że może wrócimy do tych pięknych chwil.

Poniżej parę zdjęć wykonanych na dzień przed wyjazdem:





poniedziałek, 12 grudnia 2016

Neokolonializm - kliniczny przykład.

Już, łącznie w ciągu ostatnich dwóch lat, spędziłem turystycznie w Hiszpanii osiem miesięcy i wszystko (no prawie wszystko) mi się tutaj podoba i mnie zachwyca. Morze, pogoda, roślinność, owoce, warzywa, owoce morza, słońce, dłuższy dzień, kąpiele w morzu, praktycznie każdego dnia (z małymi wyjątkami), spokój, życzliwość, widoki i cała masa innych rzeczy i spraw, ale....

No właśnie ale.   Ale dlaczego oni, ci Hiszpanie mają tak dobrze, a my mamy tak źle.  Można dla żartu zapytać odwrotnie, lecz kto to zrozumie?

Jak UE i nie tylko, wykorzystują i oszukują Polaków pokazuje parę poniższych przykładów:

Te przykłady to porównanie cen dwóch tych samych win w Hiszpanii i w Polsce, a także porównanie ceny zestawu klocków Lego:

Paragon, a na nim ceny win kupionych wczoraj w Alcampo  (zaznaczone na paragonie 1 i 2).    A swoją drogą dlaczego w Hiszpanii Auchen nazywa się Alcampo, a w Polsce Auchen?


1 i 2 ceny poniższych win w Hiszpanii w euro.

Poz.1. Cena w Polsce.


Poz.2 cena w Polsce

To tylko dwa wina, a mógłbym tak dalej, ale po co?

Poniżej klocki lego kupione w tym samym centrum:

Kupione klocki lego

Cena kupionych klocków lego w euro

Cena tych samych klocków w Polsce.

Dla porównania zarobki kasjerek w hiszpańskich sklepach sieciowych i w sieciach zachodnich operujących w Polsce:

Hiszpania

Polska

PYTANIA PODSTAWOWE:

Jak to możliwe, że mając często trzykrotnie lub dwukrotnie niższe ceny w swoich sklepach na konkretne te same produkty niż w Polsce i płacąc pracownikom trzykrotnie więcej niż w Polsce, opłaca się sklepom sieciowym handlować w Hiszpanii?   (Mercadona i Consum to sieci hiszpańskie).

A jednocześnie tym samym lub podobnym sieciom mającym trzykrotnie lub dwukrotnie wyższe ceny niż w Hiszpanii i płacącym swoim pracownikom trzy razy mniej niż w Hiszpanii, nie opłaca się działać w Polsce.

Jak to możliwe, że te same lub podobne sieci operujące w Polsce wykazują straty lub minimalne zyski?

Dlaczego przez 27 lat nikt się na tym nie zastanawiał i dlaczego nie czyni tego obecnie?

Dlaczego pan Morawiecki i jego ekipa nie dostrzegają tych absurdów?

I  wreszcie, dlaczego jesteśmy tak oszukiwani?


Poprzedni post z tego cyklu:

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com.es/2015/12/ciekawostka-warta-zastanowienia.html 





środa, 7 grudnia 2016

Gaurdamar del Segura

Kolejny dzień pobytu i kolejne nowe przeżycia.  Pogoda świetna, dzień długi (zmrok zaczyna się około 18.00) i zwiedzanie kolejnego miejsca na Costa Blanca.  Tym razem Guardamar del Segura.

Guardamar del Segura – miasto we wschodniej Hiszpanii, we wspólnocie Walencja na południowo-wschodnim wybrzeżu 30 km od Alicante. Ma tu ujście rzeka Segura do Morza Śródziemnego. Głównym impulsem do rozwoju miasta jest turystyka.






poniedziałek, 5 grudnia 2016

Manifest polityczny.

Naśladuję redaktora Hugo Badera ( jego zachowanie podczas obchodów Święta Niepodległości w dniu 11.11.2016 roku) z Gazety Wyborczej.  I co dziwne mnie również nikt nie zaczepiał i nie obrażał.



piątek, 2 grudnia 2016

Kolejnych kilka migawek z Hiszpanii.

Zdjęcia wykonałem dzisiaj (02.12.2016 r.) w ósmym pod względem liczby mieszkańców (podobnie jak Bydgoszcz w Polsce), mieście Hiszpanii czyli Murcji.  Co ciekawe z samochodu zauważyłem, że jest tutaj bardzo podobny jak w Bydgoszczy przechodzący przez rzekę (rzeka Segura).  Niestety zauważyłem rzeźbę z samochodu, gdy mieliśmy już wyjeżdżać z centrum.  Przez pół godziny krążyłem po okolicy próbując zaparkować gdzieś w pobliżu i zrobić zdjęcia.  Z powodu ogromnego nadmiaru samochodów (parkowanie w centrum jest bezpłatne) nie udało mi się tego uczynić, a potem zaczęło się robić ciemno (ok. 18.00) i wyjechaliśmy z Murcji.


Fragment słynnej katedry Santa Maria (XIV wiek)

Siedziba Grupo Fuertes (branża spożywcza) drugiej co do wielkości firmy w regionie Murcja.

Był piękny dzień.
 
Patrz Irena jaka piękna ta katedra.

Drzewa pomarańczowe przy katedrze.


Koniec listopada na Orihuela Costa.

Jest cudownie.  Trzeba tutaj przyjechać i to wtedy, gdy u nas deszcz, śnieg, plucha i zawierucha.  To dopiero wówczas docenia się ten kontrast i ta witamina "D".

Basen kąpielowy

Rowery w Torre de la Horadada

Mediterano i ja.