poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Wróciliśmy.

Po kolejnych cudownych trzech miesiącach na Costa Blanca, wczoraj powróciliśmy do naszego wspaniałego kraju.

Wyjazd na lotnisko w Alicante około 5.00, a tam długa kolejka do oddania bagaży, potem bramki z pikaniem i różnymi kontrolami.  Kilka flaszek kupionych w pseudo-wolnocłowej strefie ( a i tak dużo taniej niż w polskich sklepach, ale trzeba wiedzieć co kupować) na drogę i do samolotu.  A tutaj więcej osób w kolejce uprzywilejowanych niż w tej normalnej.  Płacisz trzy razy tyle co w normalnej kolejce, a stres taki sam bo na twój plecak z laptopem jakaś damulka wciska swój bagaż i jeszcze ma pretensje oto, że zwracasz jej uwagę.

Przylecieliśmy do Poznania, aplikacja Ubera padła i taksówkarz za dwa razy taką kasę zawiózł nas na poznański dworzec, wypowiadając przy tym wiele kwestii z którymi nie mogliśmy się zgodzić, ale musieliśmy dojechać.

A potem na dworcu poznańskim tysiące młodzieży, bo skończył się jakiś tam "Pyrkon" i dlatego owe tysiące młodych z rogami, kitakami i tak dalej, postanowiły tak jak my, pojechać do własnego domu po skończonej imprezie, ale oni nie mieli po trzy bagaże po trzymiesięcznym pobycie gdzieś tam, byli młodzi i silni i mieli bilety, a nam nie chcieli sprzedać biletów na ekspress bo nie było miejsc.  Jakoś udało się uprosić konduktorkę, aby nas nie wysadziła z pociągu i już po dziesięciu godzinach podróży mogliśmy skorzystać z owego sznelcugu. .  I tak to stojąc przez ponad półtorej godziny, wśród leżących na korytarzach młodych wyznawcach owego Pyrkona, jakoś dotarliśmy do Bydgoszczy, a potem tylko zamieszanie z taxi (dopiero trzecia okazała się z tych telefonicznie zamówionych).

Ten powrót był najbardziej stresującym momentem naszego trzymiesięcznego pobytu w  pięknej Hiszpanii.

Poniżej kilka ostatnich spojrzeń na Costa Blanca i coś jeszcze.

Mil Palmeras - jedno z naszych ulubionych miejsc

Ulubiona ławka w Mil Palmeras.  Tutaj popijając Cavę Freixenet (0,2 l na osobę) obserwujemy życie.

Ostatnie zakupy owoców i warzyw na targowisku w Cabo Roig

Ostatnie przymiarki, jak wyżej

Ostatni rzut oka na to piękne wybrzeże zwane perłą Costa Blanca

I podróż z Poznania do Bydgoszczy pośród uczestników Pyrkona.

środa, 24 kwietnia 2019

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 68 - Szwederowo Południe w budowie.

W lutym 1980 roku otrzymałem klucze do wymarzonego M3.  Niestety było to mieszkanie do tak zwanego własnego wykończenia.  Obecnie można to porównać do stanu deweloperskiego, ale to było za socjalizmu to i ów stan niby deweloperski także był socjalistyczny. Mój blok i bloki sąsiednie bloki wybudowało Inowrocławskie Przedsiębiorstwo Budowlane (IPB).

Pisałem już o tym na moim blogu to nie będę się  powtarzał.

Obok bloku, w którym zamieszkałem zaczęto budować następne bloki.  Tym razem to były tak zwane wieżowce.  W trakcie prac wykończeniowych w jednym z owych "wieżowców" (kwiecień 1981 roku)   wszedłem na dach jednego z nich (byłem z branży budowlanej) i wykonałem poniższe zdjęcia.

Niby nic ciekawego, ale kawał historii Szwederowa Południe.  Dobrze byłoby nałożyć na te zdjęcia widoki dzisiejsze z tego bloku.  Może ktoś się pokusi.  Ja nie mam takiej możliwości.








                             Poprzedni post z tego cyklu.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Świąteczne Życzenia

Wszystkim czytelnikom mojego bloga i wszystkim odwiedzającym portal Moja (Nasza) Bydgoszcz składam Najserdeczniejsze Życzenia z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych.

Życzę zdrowia, wszelkiej pomyślności, bogatego zająca i obfitego dyngusa, a także miłego spędzenia tych chwil w gronie rodzinnym i na łonie przyrody.

Ponadto życzę:


                                                                     Rozwagi i spokoju.

        Czego symbolem jest ten kotek stojący na środku popularnego deptaka wśród licznych
        przechodniów.


Warzywa i parę dodatków.

Rybki, suszi, ostrygi

Mięsko z owocami
                                                                   Umiaru w jedzeniu.  

Na przykład na początek warzywa, potem trochę ryb lub owoców morza, a do tego danie mięsne.



                                                            I umiaru w piciu.

 Dobre winko, no może jeszcze ze dwa drinki i koniec.


           A potem przynajmniej dziesięć tysięcy kroków na świeżym powietrzu i to każdego dnia.

wtorek, 16 kwietnia 2019

Kilka kwietniowych migawek.

Jeszcze tylko dwa tygodnie i wracamy do domu.  A tutaj coraz piękniej, coraz więcej kwiatów,  kolorów i coraz więcej słońca, ale także coraz więcej ludzi i coraz gorącej.  A nie lubię gorąca.

Poniżej kilka zdjęć, które wykonałem w pierwszej połowie kwietnia 2019 roku.

Ciekawe kto pije kawę, a kto piwko?



Oficjalny plażowy turniej w bile.


Pozdrowienia z Orihuela Costa dla wszystkich czytelników mojego bloga.

wtorek, 9 kwietnia 2019

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 67 - Bydgoszcz Główna w tle.

Był wrzesień 1970 roku i rozpoczynałem czwartą klasę w Technikum Kolejowym w Bydgoszczy.  Mieszkałem w internacie technikum na ulicy Warszawskiej 25 czyli kilkadziesiąt kroków od miejsca gdzie wykonano to zdjęcie.   I to mieszkałem w pokoju dwuosobowym z moim przyjacielem, z którym jesteśmy przyjaciółmi do dzisiaj.  I to przyjaciel wykonał to zdjęcie w czasie wolnym bo do szkoły chodziliśmy w mundurach kolejowych z winklami na rękawach oznaczającymi klasę i patkami koloru wydziału w którym pobierało się nauki.  Oczywiście z kolejowymi czapkami i kolejowymi butami.

A w nawiązaniu o niedawnej dyskusji o bydgoskich kawiarniach to dodam, że po prawej na zdjęciu (a lewej autora bloga), na piętrze pawilonu znajdowała się jedna z najlepszych wówczas bydgoskich kawiarni czyli Stokrotka do której (zazwyczaj w niedzielne przedpołudnia) zachodziłem na kruszon i lody Cassatte.




                                                 Poprzedni post z tego cyklu.

czwartek, 4 kwietnia 2019

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 66 - Delikatesy na Wełnianym Rynku

W listopadzie 1990 roku otworzyliśmy (ja byłem jednym z trzech wspólników kilku firm w tym i tej handlowej) piękne delikatesy na Wełnianym Rynku pod numerem 11 w Bydgoszczy.  Był to także pierwszy prywatny sklep monopolowy w Bydgoszczy.

Sklep istniał do końca 1999 roku, a potem przeniosłem go na Wyżyny na popularny pasaż handlowy.  Później wokół mojego sklepu wybudowano kilka supermarketów zachodnich sieci handlowych, między innymi Kaufland i Intermarche i cóż było robić?  Trzeba było się poddać i zrezygnować z handlu.

Brak słów na ocenę tamtej sytuacji.  Jedno jest pewne, to handel bogaci narody, a my ten handel oddaliśmy innym za darmo, a raczej za łapówki.  I dzisiaj inne narody bogacą się na polskim handlu.  To nasz wstyd i hańba, ale kto to rozumie?  To przecież ja mogłem rozwinąć polski handel, ale nie miałem dostępu do gotówki, dostępu do rozsądnych kredytów.  Ja próbowałem na początku XXI wieku lecz oprocentowanie linii kredytowych wynosiło około 15%, a w tym samym czasie niemieckie firmy inwestujące w strefie podwyższonego ryzyka, czyli w Polsce, Bułgarii, Rumunii, miały rządowe kredyty oprocentowane w wysokości ZERO procent,   I dlatego dzisiaj brak polskich sieci handlowych, a panoszą się sieci niemieckie, francuskie, portugalskie czy angielskie.  Narzucają nam swoje standardy i czynią z nas swoistych niewolników.  A biedni rolnicy protestują.

Właściciele owych sieci wywożą każdego roku z naszego kraju  miliardy złotych, a my z ich krajów nie wywozimy podobnych miliardów.  To jak mamy im dorównać?

Handel zawsze był podstawą zamożności narodów, a my ten handel za psie pieniądze, za układy, zblatowania, za łapówki i czort wie za co tam jeszcze, oddaliśmy w obce ręce.

Czy tak to powinno być?

Ja walczyłem.  Ja próbowałem.  I ja bez wsparcia rządzących moim krajem, poległem.   I czy jestem wyjątkiem?  Czy tak powinno być?   Czy różne Balcerowicze, Kwaśniewskie, Belki i inne tego typu osobniki nie powinny odpowiedzieć za to że uczynili nas niewolnikami UE?,  którymi różne Timermansy, Schulze czy inne Verchostaty pogardzają mając się za lepszych o przynajmniej kilka kategorii od nas.  My to ponoć tolerujemy i akceptujemy.  JA NIE.

O Problemach związanych z polskim handlem pisałem, mówiłem i walczyłem w najróżniejszy sposób.  W organizacjach handlowych, w prasie , w urzędach, na różnych portalach internetowych, na zebraniach i spotkaniach.  Było tego tak dużo razy, że nawet zliczyć nie potrafię.  Poniżej link do do jednej z moich "ekspresji" w tym temacie, które zamieściłem na moim blogu w 2016 roku, a gdzie cytuję moje stanowisko (wpis na forum GW)  w tej sprawie z 2007 roku kiedy to apelowałem do lokalnych i krajowych polityków o opamientanie w sprawie inwazji zachodnich sieci handlowych w Polsce.  Podawałem swój przykład kiedy to w 1997 roku musiałem zastanowić się co robić z moim handlem na Wełnianym Rynku po otwarciu pierwszego hipermarketu Geant (wyrzucono ludzi z działek), odległego od mojego sklepu o około 0,5 kilometra.  Otwarcie tego hipermarketu spowodowało spadek naszych obrotów o około 40% i cały sensu dalszego handlu pozostał pod wielkim znakiem zapytania.  Niestety była to przysłowiowa rozmowa dziada z obrazem.  Ja zostałem dziadem, a polityczni decydenci i ich emanacja w postaci urzędników była obrazem.

Sprzedany polski handel

To tyle moich "handlowych" refleksji, pełnych goryczy, smutku, a nawet złości.

Poniżej kilka zdjęć naszego  sklepu wykonanych jesienią 1995 roku.







                                  Poniżej link do zdjęcia domu, w którym znajdowały się delikatesy

                                     Wełniany Rynek 11


                             Poprzedni post z tego cyklu