wtorek, 31 maja 2016

Piękne wspomnienia - 4

Pięć miesięcy (od początków listopada 2015 do początków kwietnia 2016) spędziłem na hiszpańskim wybrzeżu Costa Blanca.  Mieszkaliśmy (ja i żona) w San Pedro del Pinatar i w Cabo Roig.  To był cudowny czas.  Czas pełen słońca, wody, kolorów i wspaniałej śródziemnomorskiej diety. 

Dzisiaj prezentuję kolejnych kilka zdjęć z tego okresu.  Prezentuję je głównie po to, aby namówić wszystkich oglądających i czytających mojego bloga do pójścia w nasze ślady.

Wierzcie mi, że naprawdę warto.






                                              Poprzedni post z tego cyklu.

środa, 25 maja 2016

Moje płyty winylowe - 7

Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał – drugi album zespołu Skaldowie, wydany w 1968.


Skład zespołu:

oraz:







                             Poprzedni post z tego cyklu

poniedziałek, 23 maja 2016

Kilka refleksji natury ogólnej - 38

Od ostatnich wyborów parlamentarnych trwa spór o polską demokrację.  Oto co nią jest, a co nie jest. Spór rozszerza się i przybiera coraz ostrzejsze formy.  Wszystkie media i fora internetowe pełne są wszelakich analiz i, oczywiście w zależności od sympatii politycznych wypowiadających się, zawsze pełną winę ponosi ta druga strona.

Napisano i powiedziano już tyle, że nie ma sensu dokonywać kolejnej analizy tego (na razie, na szczęście tylko politycznego) sporu.

Lepiej posłużyć się przykładem zamiast epitetami, kłamstwami czy manipulacją.  Podstawowe pytanie brzmi:

Czego bronią i o co walczą  PO,  Nowoczesna  i KOD?


Najkrócej ująłbym to kilkoma prostymi zdaniami:

"W Polsce mieszkańcy kraju produkują towary i sprzedają innym Polakom poprzez zagraniczne sieci sprzedaży. Jedni Polacy składają oszczędności w bankach a inni Polacy biorą kredyty, a pośrednikiem jest zagraniczny bank. Polacy piszą teksty w gazetach i występują w telewizji, a opłaty za funkcjonowanie tych krajowych firm pobiera zagraniczny właściciel. Jak nazwać gospodarkę kraju, która nawet handel wewnętrzny, finanse krajowe i krajowe środki masowego przekazu oddała zagranicznym inwestorom? To oznacza że zyski wypracowane rękami Polaków od zagranicznego kapitału wypływają do zagranicznych właścicieli. A wszystko to jest rezultatem transformacji gospodarczej, którą ciągle postrzegamy jako wielki sukces."

A poniżej konkretny przykład:

W Gazecie Pomorskiej z 21.01.2013 r. ukazał się artykuł będący wywiadem z europosłem Januszem Zemke, a tytuł tego wywiadu brzmi: "Zachem jest ofiarą bałaganu w Ciechu".

A w nim czytamy, między innymi:

Janusz Zemke: Ciech wpadł w kolosalne tarapaty finansowe. Miał lub ma dużą stratę netto. Dlatego wykupił obligacje sprzedając Zachem. Ciech położył innych, żeby ratować siebie.

- Jaka jest prawda o Zachemie?
- Jestem posłem opozycji, mam znikomy wpływ na to, co robi minister skarbu, ale nie mogłem się pogodzić i nie godzę się z tym, co się stało z Zachemem. To absolutnie błędna decyzja. Zachem jest ofiarą bałaganu w Ciechu i braku koncepcji rozwoju tej grupy. Dodam, że podstawowym właścicielem Ciechu jest Skarb Państwa, dlatego minister skarbu miał wpływ na to, co działo się w Ciechu.

- Kiedy Ciech kupował Zachem, zobowiązał się do inwestycji.
- Na papierze i formalnie wywiązał się z tego. Przeprowadziłem kilkanaście rozmów z osobami pracującymi wcześniej w Zachemie i w Ciechu. Kiedy Zachem został sprzedany Ciechowi w 2006 roku, miał ponad sto milionów złotych zysku. Uważam, że Ciech zapłacił za zakład pieniędzmi, które pozyskał... wchłaniając Zachem. Wiadomo było, że zakłady chemiczne wymagają dużych inwestycji. Ciech kupując Zachem zobowiązał się, że zmodernizuje instalacje i dzięki temu produkcja przede wszystkim TDI (materiał wykorzystywany w branży motoryzacyjnej i meblarskiej - przyp. Lau.) będzie tańsza. Na papierze minister skarbu państwa 31 października 2012 roku rozliczył Ciech z warunków umowy kupna Zachemu. Ministerstwo uznało, że Ciech wywiązał się z inwestycji gwarantowanych w wysokości 176 mln zł. Moim zdaniem te pieniądze nie pochodziły z Ciechu, a z Zachemu. Nie zmodernizowano też instalacji do elektrolizy solanki, a ta inwestycja znajdowała się na liście stanowiącej załącznik do umowy prywatyzacyjnej Zachemu.

- Biznes zna takie przypadki i to nie tylko w kraju. Zastanawiam się, jak to się stało, że jedyny w kraju producent TDI został położony.
- Dlatego, że właściciel Zachemu - Ciech wpadł w kolosalne tarapaty finansowe. Miał lub ma dużą stratę netto. Dlatego wykupił obligacje sprzedając Zachem. Ciech położył innych, żeby ratować siebie. Do likwidacji Zachemu doszło w momencie, w którym cena głównego produktu TDI zaczęła na rynkach światowych rosnąć.

- Z roku na rok rósł dług Zachemu.
- Zachem był deficytowy, bo rynek TDI w ostatnich latach został zmonopolizowany przez dużych światowych graczy. Od kilku miesięcy ceny zaczęły rosnąć i już w trzecim kwartale ubiegłego roku odzyskano rentowność produkcji TDI w Zachemie. Poprosiłem ekonomistów o przygotowanie analiz. Za trzy kwartały 2012 roku sprzedano TDI za 420 mln zł, a rok wcześniej za 321 mln zł. Zachem został sprzedany BASF-owi, kiedy ceny TDI rosły, a BASF kupił Zachem głównie po to, żeby wyeliminować konkurencję m.in. na rynku chińskim.

- Rząd potrafił, choć minimalnie włączyć się w ratowanie części zwalnianej załogi Fiata w Tychach, a dlaczego nie kiwnął palcem w sprawie Zachemu?
- Decyzja o likwidacji Zachemu nie została ani w wymiarze ekonomicznym, ani społecznym w pełni policzona. Przepraszam, ale nie skończy się na zwolnieniach w Zachemie, bo pracę stracą również pracownicy firm kooperujących z zakładami chemicznymi. Nie będziemy mówili o utracie kilkuset miejsc pracy, ale to trzeba podwoić. Wraz z zamknięciem Zachemu zlikwidowano w Polsce produkcję 90 tys. ton TDI i ponad 20 tys. ton EPI. Teraz będziemy musieli za to zapłacić cenę, którą ktoś nam podyktuje. Zmaleją też dochody Skarbu Państwa z podatków i opłat, straty poniesie również ZUS, Narodowy Fundusz Zdrowia i lokalne samorządy, do których trafiały podatki od nieruchomości. Zachem został sprzedany firmie BASF za 43 mln euro, to jednorazowy przychód Ciechu, ale w wielu obszarach skarb państwa poniesie straty. Nie przeprowadzono takiego bilansu. Wszystko sprowadzono do najprostszej z punktu widzenia Ciechu doraźnej decyzji. Ciech potrzebował pieniędzy na wykup obligacji. Zamiast pójść do banku po kredyt - sprzedał Zachem. Zabito zakład, zwolniono tysiąc ludzi. Za chwilę TDI i EPI będziemy musieli importować. Położono zakład i była to błędna decyzja. W takiej sytuacji państwo powinno być aktywne. Minister jako przedstawiciel państwa nie może patrzeć tylko na problem finansowy Ciechu. Państwo powinno również dbać o miejsca pracy.

I na koniec:

Na koniec proszę skomentować załatwienie pracy byłemu prezesowi Zachemu w KPEC-u - bydgoskiej spółce komunalnej. Tak należy się troszczyć o załogę?
- To smutna sprawa. Wojsko nauczyło mnie, że kapitan schodzi z pokładu ostatni, a najpierw myśli się o załodze. W tym przypadku odwrócono kolejność.  


Poniżej dwa komentarze mojego autorstwa, które ukazały się pod tym artykułem

I
Czyli było i jest tak jak wielu pisało na tym forum. Najgorsze jest to, iż nikt nie poniesie żadnych konsekwencji takich działań, a wręcz odwrotnie wielu dostało sowite odprawy i jeszcze świetne stanowiska.

TO JEST PRZERAŻAJĄCE.

II
Z tego co mówi pan Zemke wynika, że Ciech kupił Zachem za pieniądze Zachemu, obowiązkowe inwestycje przeprowadził także za pieniądze Zachemu, a sprzedając Zachem i pozbawiając pracy ponad tysiąc osób, otrzymaną od konkurenta Zachemu kasę /likwidacja konkurencji/ przeznaczył na spłatę innych swoich długów. Chciałbym poznać listę tych "geniuszy" polskiej prywatyzacji łącznie z kwotami, które przy tej okazji zarobili. Aż dziw, że przy takiej "gospodarce" to nasze państwo jeszcze się jakoś trzyma kupy.

Każdy kto zada sobie trud przeczytania powyższego tekstu sam potrafi go ocenić.


Poprzedni post z tego cyklu.


Święto ulicy Gimnazjalnej.

W niedzielę 08.05.2016.r. miało miejsce święto ulicy Gimnazjalnej w Bydgoszczy.  To kolejne, po ulicy Gdańskiej i ulicy Cieszkowskiego, miejsce, gdzie mieszkańcy i przedsiębiorcy mający siedziby na tych ulicach organizują doroczne święta.  Ulica Gimnazjalna bardzo zmieniła swoje oblicze w przeciągu kilku ostatnich lat, a to święto jest jednym z elementów tej przemiany.

To świetna tradycja, świetna zabawa i świetna promocja.

Poniżej trzy zdjęcia z tego świętowania.




czwartek, 19 maja 2016

Kilka refleksji natury ogólnej - 37

Ja tam za PiS-em nie jestem bo to cienkie Bolki są, ale "demokracja" według lidera opozycji czyli teczkowego Balcerowicza (nijakiego Petru), który uważa, że obowiązuje konstytucja z 1791 roku jest przerażającą wizją. To pozorant, figurant i sługus Sorosa. Dlatego też na bazie PiS-u twórzmy coś naprawdę normalnego.

Ale pisiory muszą się otworzyć i zrozumieć, że aby pokonać wroga nie wystarczy mieć rację, ale trzeba mieć siłę, aby tę rację wprowadzić w życie. A ta siła to inteligencja. To spryt, przebiegłość, elastyczność, umiejętność dostosowania się, wykorzystywanie chwili i sytuacji, pewność siebie, poczucie własnej wartości, sztuka rządzenia, umiejętność przewidywania i po osiągnięciu sukcesu, sztuka utrzymania władzy.

Niestety PiS-wcy są cieniasy i przebiegłe oraz bezczelne typy z PO i z nienowoczesnej (m. in. myszka agresorka) znacznie lepiej wypadają w mediach niż "herosy" władzy. Pragnąc zwyciężyć musicie okazać więcej inteligencji, więcej przebiegłości, więcej sprytu, więcej konkretów, lepsze przygotowanie i ogólnie więcej mądrości.  Ale czy was na to stać? Czy nadal pozostanie Polska, gdzie najważniejszym jest hasło "aby żyło się lepiej naszym"?

Trzeba umieć skutecznie kompromitować w dyskusjach takich tuzów "peowskiej inteligencji" typu Szejnfeld, Pitera, Niesiołowski, Neumann, o Schetynie i Kopacz nie wspominając. Uciekinier do Brukseli sam się wyeliminował. Bo czy ktoś zna taki przypadek, aby urzędujący premier europejskiego kraju porzucił funkcję premiera i poszedł na paskowego kanclerza Niemiec?

Ta umiejętność "wygaszania" owych tuzów to naprawdę nie jest wielka sztuka, ale trzeba być bardzie przebiegłym od nich i bardziej przygotowanym. Ich przewaga to ich bezczelność. Ich przewaga to znana powszechnie prawda, że im kłamstwo bardziej bezczelne to tym bardziej ludzie w nie wierzą. 

PiS-owcy nie wiedzą, albo nie zdają sobie z tego sprawy, że tylko wystarczy być sobą, trzeba być naturalnym, ale także trzeba być dobrze poinformowanym bo wtedy bardzo łatwo wytrącić oręż z rąk kłamców, złodziei, kombinatorów, oszustów i hipokrytów. Trzeba mieć wiele argumentów w ręce i to argumentów dobrze udokumentowanych i do tej argumentacji nie należy wysyłać amatorów. A niestety tak to dzisiaj wygląda, że dobrze wyszkoleni po-wcy i jeszcze lepiej wyszkoleni za kasę Sorosa, petrowcy (niby nowoczesna) ogrywają amatorów z PiS. A ci podkładają się jeszcze bardziej forsując ojca dyrektora i jego biznesy, Smoleńsk i całą tą polską martyrologię.

To, aby naprawdę o coś walczyć jest bardzo ważne, ale nie jest nośne w obecnym świecie, świecie pełnym tańców na lodzie i innych tego typu postaw. Ludzie generalnie nie interesują się polityką, ale są czuli na to co ich dotyczy i na to czym się kierują. Dlatego też trzeba bardzo poważnie to brać pod uwagę. PO-owcy wykorzystywali to (jak pokazały podsłuchy) do granic absurdu, a PiS-wcy są za głupi, aby to zrozumieć, a tym bardziej stosować.

Zacznijmy od wprowadzenia powszechnego i niemożliwego do uniknięcia oraz prostego w obliczeniu i poborze, podatku od przychodu (obrotowego) z jednoczesną likwidacją CIT i PIT. A także zmieńmy system emerytalny likwidując wszelkie przywileje, wszelkie wyłączenia typu wojskowi, sędziowie itd oraz połączmy KRUS z ZUS.

Jednak tak naprawdę trzeba dojść do tego jakie rzeczywiste mechanizmy rządzą współczesnym światem. Czy PiS-owców umysłowo stać na to? Niestety, wątpię.

 





Poprzedni post z tego cyklu.

Piękne wspomnienia - 3

Pięć miesięcy (od początków listopada 2015 do początków kwietnia 2016) spędziłem na hiszpańskim wybrzeżu Costa Blanca.  Mieszkaliśmy (ja i żona) w San Pedro del Pinatar i w Cabo Roig.  To był cudowny czas.  Czas pełen słońca, wody, kolorów i wspaniałej śródziemnomorskiej diety.

Dzisiaj prezentuję kolejnych kilka zdjęć z tego okresu.  Prezentuję je głównie po to, aby namówić wszystkich oglądających i czytających mojego bloga do pójścia w nasze ślady.

Wierzcie mi, że naprawdę warto.







                             Poprzedni post z tego cyklu.

niedziela, 15 maja 2016

Nie jest z nami tak źle.

Wczoraj w majową sobotę, chodząc po myślęcińskim parku, przy piramidzie i kamiennym kręgu zauważyłem z daleka, że ktoś pali pod piramidą ognisko.  Podszedłem bliżej i zobaczyłem kilkuosobową grupę starszej młodzieży (16 - 18 lat), czterech młodzieńców i dwie dziewczyny, którzy mieli zamiar coś piec na owym ognisku. Podszedłem jeszcze bliżej do nich i powiedziałem, że mają zgasić to ognisko bo zagraża ono pobliskiemu bukowemu lasowi.  Oni na to, że przecież jest po deszczu i nic się nie stanie.  A ja do nich - skoro jest po deszczu i jest jak twierdzicie mokro to dlaczego tak łatwo pali się ten chrust, który, jak widzę przynosicie z tego niby mokrego lasu?  Posłuchali mnie nieprzekonani, ale powiedziałem, że nie ustąpię i będę tak długo tutaj stał, aż wygaszą ogień.  A oni okazali się spokojnymi i dobrze wychowanymi młodymi ludźmi bo bez żadnych brzydkich komentarzy zaczęli zasypywać ogień.
Jeszcze chwilę postałem i poszedłem dalej.  Nie wiem czy ponownie nie zapalili ognia, ale zaufałem ich zapewnieniom, że tego nie uczynią.

Chodząc dalej, w jednym z ustronnych miejsc ogrodu botanicznego, natknąłem się na łabędzia wysiadującego jaja w gnieździe na wodzie.

Dzisiaj pojechałem rowerem do Myślęcinka i najpierw udałem się do tego wysiadującego łabędzia.  A jakże, siedział w gnieździe i nadal wysiadywał jaja (patrz poniższe zdjęcia).  Dosyć to osobliwy widok jak na tętniący gwarem, pełen spacerowiczów rowerzystów czy psów, miejski park.

Potem pojechałem dalej rowerowymi ścieżkami.  Przy pętli tramwajowej dopadł mnie deszcz dlatego schowałem się pod przystankową wiatę.  Posiedziałem około 15 minut, deszcz przeszedł i pojechałem do wake parku.   Tam było nawet sporo ludzi jak na taką niepewną dzisiejszą pogodę dlatego sięgnąłem do kieszeni po komórkę, aby to uwiecznić na zdjęciu.  Szukam po kieszeniach, a komórki nie ma.  Pomyślałem, że wypadła mi z kieszeni kiedy siedziałem pod wiatą.  Ogromnie zdesperowany szybko wróciłem na pętlę. Niestety komórki nie było.  Co robić?  Drugiej nie mam.  Żona wyjechała na dwa tygodnie.  Jest niedzielne popołudnie.  I co teraz?  Zdruzgotany i zdenerwowany zapytałem młodego mężczyznę, który czekał na tramwaj czy może nie zauważył gdzieś czarnego smartfona.  Odpowiedział, że nie widział.  Ale zaraz dodał, że jak pamiętam swój numer to on może zadzwonić pod ten numer i może gdzieś w pobliżu komórka się odezwie.   Już po trzecim sygnale odezwała się, ale głosem kolejnego młodego mężczyzny, który powiedział, że prawie przejechał aparat leżący na środku ścieżki rowerowej pomiędzy terenami wystawowymi, a pętlą. Dodał także, że zatelefonował pod pierwszy numer z listy połączeń, a był to numer mojej córki i, że umówił się z moim zięciem, że on przyjedzie zaraz po ten telefon.  Pomimo, iż moja córka mieszka prawie 20 km od miejsca, gdzie przebywał znalazca to obiecał, że poczeka.

Po chwili rozmowy dowiedziałem się, że znalazca znajduje się kilkaset metrów od pętli tramwajowej i czeka na mojego zięcia.   Poprosiłem go, aby odwołał przyjazd zięcia bo ja będę u niego za pięć minut, a na zięcia będzie czekał przynajmniej pół godziny.   Tak też uczynił, jak się potem okazało.

Podjeżdżam po bramę wejściową do parku rozrywki, a tam z daleka macha do mnie młody mężczyzna trzymający w ręku moją komórkę.  Był razem z żoną lub dziewczyną.  Oboje bardzo sympatyczni, uśmiechnięci.  Opowiedzieli mi jak znaleźli komórkę i co potem zrobili.

Podziękowałem im jak umiałem i oni odjechali dalej na swoich rowerach.

Z wrażenia aż usiadłem na pobliskiej ławce i najpierw zadzwoniłem z podziękowaniami do córki, która na szczęście razem z mężem i wnuczką zdążyła odjechać od domu tylko około dwa kilometry i po ponownym telefonie znalazcy zawróciła do domu.  A potem siedziałem kilkanaście minut i myślałem, że dawno już (wiele lat) nie spotkało mnie tyle ludzkiej, bezinteresownej życzliwości i uczynności.   Niby drobiazg ta komórka, ale każdy wie, że we współczesnym świecie trudno bez niej żyć.  Uczynny znalazca tego niby drobiazgu, nie dość, że wybawił mnie z nie lada kłopotów, ale, co znacznie ważniejsze, podbudował moją wiarę w ludzką uczynność, życzliwość i bezinteresowność.

Jeszcze raz tą drogą (pewnie do adresatów to nie dotrze)  OGROMNIE DZIĘKUJĘ  znalazcom, panu z przystanku tramwajowego i mojej córce oraz mojemu zięciowi.





sobota, 14 maja 2016

Bydgoskie porównania - 1

Mam jeszcze sporo bydgoskich zdjęć z ubiegłego wieku.  Zdjęcia te wykonywałem osobiście aparatem produkcji radzieckiej FED-4.  Ten aparat kupiłem w 1975 roku, w sklepie fotograficznym "Foton" mieszczącym się na ówczesnych Alejach 1-Maja (obecnie Gdańska).  Kosztował tyle co wówczas przeciętna pensja i służył mi do czasów, aż nastały czasy aparatów cyfrowych, ale to było już na początku obecnego wieku.  Najpierw robiłem głównie slajdy, a później kolorowe (czasami czarno-białe) zdjęcia.

Dużo z tych zdjęć zaprezentowałem już na moim blogu, głównie w cyklu  "Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy", ale teraz postanowiłem robić to inaczej.  Będę zestawiał zdjęcia z tamtych czasów ze zdjęciami współczesnymi tego samego miejsca.

Dzisiaj pierwsze takie zestawienie - ulica Mostowa z wylotem na Stary Rynek.
Maj  1979 r.

Maj  1979 r.

Maj  2016 r.

Maj  2016 r.



niedziela, 8 maja 2016

Bydgoski dywan kwiatowy - Wyspa Młyńska - 08.05.2016 r.

To już kolejna (siódma) odsłona Bydgoskiego dywanu kwiatowego.   Dywanu układanego z płatków kilkudziesięciu rodzajów tulipanów.

W naszym kraju tylko Poznań układa podobny dywan kwiatowy.  Są jeszcze dwa dywany religijne i to wszystko.  A szkoda bo wrażenia są naprawdę piękne.

W tym roku bydgoski dywan trochę skromniejszy wymiarowo.  Może dlatego, że podzielił się częścią swojej powierzchni z KOD-owcami?  A może z innego powodu?

Tematyką tegorocznego dywanu jest 1050-lecie Chrztu Polski oraz 760 lecie otrzymania praw miejskich przez Bydgoszcz.





Jak widzimy - tłumów przy "obrońcach" demokracji nie ma.



                                                              Poniżej linki do zdjęć dywanów z poprzednich lat:

                                                                Dywan - maj 2015

                                          Dywan - maj 2014 

                                               Maj 2013 roku.

                                                            Dywan - maj 2012 

czwartek, 5 maja 2016

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 59

Dzisiaj jedna z najpiękniejszych bydgoskich ulic - Aleja Ossolińskich.  Zamieszczałem już na moim blogu jesienne zdjęcia z 1978 roku, a dzisiaj zdjęcie z końca maja 1979 roku.




                           Poprzedni post z tego cyklu

niedziela, 1 maja 2016

Piękne wspomnienia - 2

U nas piękna wiosna.  Jest cudownie i z każdym dniem bardziej kolorowo.  Tylko tych naszych lasów żal.  Jeżdżę rowerem (wczoraj 35 km) po okolicznych lasach i przeraża mnie to co nasi leśnicy wyprawiają z naszymi lasami.  Dla swoich premii, a wynagrodzenia mają zacne, tną co się da i ile się da.  Wczoraj zauważyłem wyciętą ogromną polać lasu przy samym Zalewie Koronowskim w Samociążku, a do tego wycięto stare, ogromne drzewa tuż nad brzegiem Zalewu.  Nie rozumiem takich działań.  Chciałbym, aby moje wnuki mogły patrzeć na otaczającą ich okolicę moimi oczyma.  Jednak widząc to co się dzieje, obawiam się, że zobaczą dużo gorszy świat.

I pewnie będą musiały pojechać do Hiszpanii lub Włoch, aby doznać prawdziwych wrażeń estetycznych bo u nas pozostaną tylko wyręby, wiatrołomy, rachityczne nasadzenia i ogromne  piaszczyste pustki wewnątrz młodych lasów sosnowych.

Jakże inaczej jest w Hiszpanii, w której miałem niedawno szczęście przebywać 5 miesięcy.  Tam jak wytną jedną uschniętą palmę na ulicy to zaraz nasadzają trzy inne i to nie takie malutkie, ale już przynajmniej 10-letnie.

Tego nie ma w przepisach, ani w premiach, to jest w ludziach.

Poniżej kolejne zdjęcia z tego szczęśliwego okresu mojego życia.






                                                             Poprzedni post z tego cyklu.