sobota, 29 września 2012

Gorzka refleksja.

W związku z dzisiejszym marszem protestacyjnym w Warszawie naszła mnie , zresztą nie po raz pierwszy, taka myśl, że wszystko to już było, że nic nowego pod słońcem, że mieliśmy w naszej historii trochę chwil dobrych, ale zdecydowana większość chwil stanowiły chwile złe.  Wydawać by się mogło, że po prawdziwym odzyskaniu niepodległości w 1989 roku, nastanie dla nas złoty wiek.  Niestety rzeczywistość jest ponura.  Prawie cały majątek Polaków sprzedano za przysłowiowe grosze, a nazwano to prywatyzacją.  Przy tym procesie wzbogaciła się niewielka grupa Polaków, a cała reszta straciła poczucie bezpieczeństwa i obecnie każdego dnia dalej traci, gdyż jak nazwać fakt, że, na przykład, przesył energii elektrycznej kosztuje obecnie 150% kosztów jej wytworzenia, a tym przesyłem zajmują się zachodnie firmy, które w drodze prywatyzacji, zazwyczaj za śmieszne pieniądze zakupiły polskie sieci energetyczne i gdzie im w głowie inwestowanie?  Im w głowie wywożenie zysku z Polski.  To samo z bankami, niektóre z nich zostały sprzedane za wartość trzyletnich zysków, a dzisiaj często prowadzą wrogą politykę wobec polskich firm, a faworyzują firmy ze swoich macierzystych krajów.  I tak w nieomal każdej dziedzinie naszego życia gospodarczego.  Jednym słowem prawie wszystko stoi na głowie, a perspektywy mamy marne.  Aby to zmienić to trzeba zasadniczo przebudować naszą polską demokrację, a rozpocząć trzeba od zmiany ordynacji wyborczej polegającej na wprowadzeniu jednomandatowych okręgów wyborczych oraz na wprowadzeniu zasady dwu-kadencyjności oraz zlikwidowaniu senatu i urzędu prezydenta z całym jego zbędnym dworem.  Nie chciałbym tutaj robić wielkich analiz, gdyż nie temu służy ten blog, a ponadto ma on stosunkowo małą czytelność i to co piszę nie dociera do zbyt wielu odbiorców.   Jednak z uwagi na próby czynione w celu zmiany istniejącego stanu rzeczy, czy złe, czy dobre to inna sprawa, ale również i ja chciałbym, jak się to mówi, dorzucić swoje trzy grosze.

Pisząc, że wszystko to już było zacytuję słowa krakowskiego kanonika Adama Świnki.  Słowa te napisał on w  XV wieku, pod koniec panowania Władysława Jagiełły:

  "Tyle człowiek dłużen jest ojczyźnie, ile mu sił starczy".    " Służyć prawdzie.  Jak ją znaleźć?   Ta, która zdała się wyzierać z powodzi pisanych słów, ukazywała mu oblicze wykrzywione ludzką chytrością, okrucieństwem, żądzą władzy i zysków, namiętnościami małych ludzi, głupotą rządców, podłotą rządzonych, frymarką hasłami, które ongiś uskrzydlały społeczność chrześcijaństwa do podniebnych wzlotów.  Teraz stały się pokrywką przyziemnych interesów.  Kościół stracił rząd dusz, cesarz jego świeckie ramię, miast wprowadzać jedność, szczuje wzajem przeciw siebie chrześcijańskie narody.  Jak można nie skalać się służąc takim ludziom i sprawom?".

Powyższy tekst pochodzi z książki Karola Bunscha  "O Zawiszy Czarnym opowieść" - strona 82  Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1983 rok.

Czyż, naprawdę, historia lubi się powtarzać?




piątek, 28 września 2012

Urocza ciekawostka - ikona kobiecości obchodzi dzisiaj 78 urodziny.




Chociaż bardzo marne technicznie te zdjęcia, to jednak je zamieszczam, aby w ten sposób uhonorować 78 urodziny Brigitte Bardot.  Kobiety, która była kiedyś kanonem kobiecego piękna i wspaniałą aktorką. 

Zdjęcie przedstawia Brigitte Bardot w dniu jej 40-tych urodzin, a zostało zamieszczone na tylnej okładce tygodnika Przegląd Techniczny, numer 15 z 1979 roku.

środa, 26 września 2012

Dziwna obojętność bydgoszczan !!!

Dziwna, a właściwie powinienem napisać dziwna i karygodna jest obojętność bydgoszczan na to co wokół nich się dzieje każdego dnia.  Oczywiście mam na myśli sprawy gospodarcze, a ściślej powolny upadek znaczenia i pozycji Bydgoszczy od chwili, gdy powstało  województwo kujawsko-pomorskie.  Sam pomysł dwu-stołeczności jest dziwaczny, wręcz kuriozalny i jak wiele innych rzeczy u nas, decyzja o takim podziale władzy nie miała żadnych przesłanek merytorycznych, a była ściśle polityczna i była swoistym targiem torunian za zgodę na utworzenie wspólnego z bydgoszczanami województwa.  Czego pragnęli torunianie przed powstaniem tego, jakże dzisiaj chorego i jednego z najgorszych województw w naszym kraju, można poczytać pod podanym linkiem   http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2011/12/istna-ironia-wojewodzka.html.

Do napisania tych paru zdań skłoniła mnie dzisiejsza wiadomość o pobycie wojewódzkich parlamentarzystów rządzącej partii u ministra Nowaka, który jest ministrem infrastruktury w tym od budowy dróg.   Otóż ci parlamentarzyści na czele z zadeklarowanym wrogiem wszystkiego co bydgoskie, czego dał już wiele przykładów w mowie i działaniu, czyli nijakim Lenzem, będącym wojewódzkim, /ze siedzibą jak wszystko, w Toruniu/  liderem PO, uzgodnili z owym Nowakiem, że budowany będzie odcinek S5 z Gniezna do Bydgoszczy, a zamiast odcinka S5 z Bydgoszczy do Nowych Marz, zbudowany zostanie odcinek S10 z Torunia do Bydgoszczy oraz odcinek DK15 / w formacie drogi ekspresowej/ z Inowrocławia do Torunia.  I jak to określił pan Lenz jest to inicjatywa toruńskiego marszałka.  A wszystko to będzie budowane jak pieniądze da Unia Europejska.  Najgorszy jest fakt, iż na takie rozwiązanie zgodził się bydgoski prezydent miasta, który zaczyna być coraz bardziej partyjny i wykonuje polecenia partyjne, a coraz mniej reprezentuje prawdziwe interesy bydgoszczan.  A obiecywał w kampanii wyborczej co innego.

Droga ekspresowa S5 już dawno została ujęta w perspektywicznych planach polskiej osnowy czyli podstawowego szkieletu nowoczesnych dróg w Polsce.  Ma ona połączyć cztery z dziesięciu największych polskich miast i jest nieodzownym elementem mającym ogromny wpływ na gospodarkę tych miast, a w przypadku Bydgoszczy jest jedynym elementem łączącym ósme co do wielkości miasto w Polsce z całą pozostałą siecią nowoczesnych dróg.  Trzy pozostałe miasta /Gdańsk, Poznań, Wrocław/ mają także inne połączenia z tymi drogami, ale dla bydgoszczan jest to być, albo nie być.  Dla wszystkich, chociaż trochę interesujących się sprawami gospodarczymi, oczywistej jest, iż NOWOCZESNY TRANSPORT NAPĘDZA GOSPODARKĘ, POBUDZA JĄ, DAJE NOWE MIEJSCA PRACY, AKTYWIZUJE SPOŁECZEŃSTWO I JEST IMPULSEM DO ROZWOJU I NIEZBĘDNYM ELEMENTEM DLA SZYBKIEGO I EKONOMICZNEGO PRZEWOZU LUDZI I TOWARÓW.

Tego wszystkiego decyzje, które zapadły dzisiaj we Warszawie, maja bydgoszczan pozbawić, a prezydent Bydgoszczy się na to zgadza.  Tylko cała S5 ma sens, a nie jakiś kawałek kończący się na Bydgoszczy.  Takie rozwiązanie to ślepa uliczka.  Takie rozwiązanie, jak wszystko do tej pory, zdecydowanie faworyzuje torunian, gdyż to oni będą mieli połączenia z Poznaniem, Inowrocławiem, Bydgoszczą, Warszawą i Gdańskiem, czyli na wszystkich podstawowych kierunkach, za pomocą sieci nowoczesnych dróg, a dwa razy większe miasto, miasto, które jest siłą napędową tego województwa, miasto, które daje najwięcej pieniędzy do wspólnej kasy, będzie miało tylko ślepy odcinek S5 i kawałek S10, aby torunianie mogli przyjeżdżać wygodnie do pracy do Bydgoszczy i na bydgoskie lotnisko.  TAK BYĆ NIE MOŻE.

Bydgoszczanie obudźcie się.  Rozpocznijcie bierny i czynny protest przeciwko takim rządom.  Rządom toruńczyków, którzy najpierw zabrali wam Akademię Medyczną i to za zgodę na wydanie pozytywnej opinii na utworzenie Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, a niestety UMK zostało wyznaczone jako jeden z trzech uniwersytetów, aby taką opinię napisać.  Potem zabrało wam, wasze pieniądze i postanowiło budować u siebie co tylko im się zamarzy.  Budują, między innymi, powiatowy most drogowy za 700 mln. zł., halę widowiskowo sportową za za 135 mln. zł, halę koncertową za około 40 mln. zł..  Wybudowali motoarenę za 100 mln.zł..  Mają nową obwodnicę autostradową, budują trasę średnicową, budują kolejkę miejską, nazywając to bit-city, tworzą chmurę internetową za 42 mln. zł., rewitalizują zabytki za dziesiątki milionów złotych i tak dalej.  W sporej części inwestycje te finansowane są ze wspólnych pieniędzy, na których gro łożą bydgoszczanie .  I co z tego mają bydgoszczanie?   Mają mieć kadłubowe rozwiązanie drogowe i to jak UE da pieniądze.  To już samo w sobie jest absurdem.  Niepojętym jest fakt, że w Polsce wszyscy politycy zawsze i wszędzie zasłaniają się Unią.  Unia da, Unia każe, bo prawo unijne i tak dalej.  A czyż my jako państwo nie mamy swoich środków na inwestycje?  Czy to znaczy, że jak Unia nie da to zamienimy się w jeden wielki ugór?  CÓŻ TO ZA GŁUPOTA, JAKIE TO PROSTACKIE I WYGODNE TŁUMACZENIE.  JAKIE TO OGŁUPIANIE LUDZI.  

Najwyższy czas skończyć z takim tłumaczeniem i oszukiwaniem społeczeństwa.

Cóż więcej mają bydgoszczanie w tym "wspaniałym", upadającym województwie.  Otóż mają wybudować za swoje pieniądze spalarnię śmieci dla torunian i jeszcze mają na swój koszt przywozić te śnieci do Bydgoszczy.  Mają wegetujące, pod toruńskim zarządem, lotnisko.  Lotnisko praktycznie pozbawione inwestycji i szans rozwoju.  Mają mglistą obietnicę remontu największego dworca w regionie czyli stacji Bydgoszcz Główna w sytuacji, gdy mniejsze toruńskie dworce są już remontowane.  Mają bezwzględne, niekorzystne, wręcz wrogie rządy torunian w każdej dziedzinie życia.  Toruń bogaci się, zyskuje na znaczeniu kosztem całego województwa, a bydgoszczan w największym stopniu.  A bydgoszczanie spokojnie na to patrzą i nic nie robią.  A reprezentujący ich politycy pomagają torunianom robić to co czynią.  Jak tutaj nie nazwać tego miasta dziwnym?

Czyż nie widzicie bydgoszczanie, że wszystkie działania toruńskiej władzy samorządu województwa maja jasno określone cele - wzmocnić pozycję Torunia w regionie, a maksymalnie osłabić pozycję Bydgoszczy w tym województwie.  Czynią to już 14 lat posługując się znana metodą - cel uświęca środki.  Województwo upada, zajmuje ostatnie miejsca we wszelakich klasyfikacjach, a pozycja, zamożność i znaczenie Torunia rośnie.  Naprawdę ślepym być trzeba, aby nie zauważyć, iż odbywa się to głównie kosztem Bydgoszczy.  Jak długo bydgoszczanie będą tolerować taki stan rzeczy, takie postępowanie i taki swój upadek?

A żeby było jeszcze śmieszniej to dodać należy, iż Toruń jest najbardziej zadłużonym miastem w Polsce.  Zadłużenie to na koniec 2012 roku ma wynosić 843 mln. zł.   Na jednego torunianina przypada 4200 długu. Za dwa lata poziom długu ma osiągnąć 114 % rocznego budżetu miasta.  Toruń wydaje ponad 42% budżetu na inwestycje i są to głównie środki potrzebne na wkład własny przy unijnych zadaniach.  Bezmyślnie zadłużają się na potęgę, nie myśląc o tym co będzie dalej, jak to spłacą.  Wydają obecnie rocznie 10 razy tyle na inwestycje  niż wydawali dziesięć lat temu.  Ta potężna GIGANTOMANIA, MEGALOMANIA, A WRĘCZ GŁUPOTA, może się zakończyć dla nich tragicznie i oby to nie bydgoszczanom przyszło, solidarnie spłacać ich długi.   Przecież to nasz "wspólny" region.

A dzisiaj jeszcze doszła sprawa odwołania przez "bydgoską" wojewodzinę międzypaństwowego meczu piłkarskiego, który miał się odbyć na stadionie Zawiszy 12.10.12.  Ta sprawa to kolejne kuriozum, ale to tak głupie, że już się nawet o tym pisać się nie chce.

BYDGOSZCZANIE OBUDŹCIE SIĘ.


wtorek, 25 września 2012

Szkolne wspomnienia - 1

Dzisiaj rozpoczynam kolejny cykl.  Tym razem będzie o szkołach do których chadzałem i w których się także uczyłem.  A ponieważ niedawno minęło 40 lat od ukończenia szkoły średniej, a także niedawno minęło 60 lat od utworzenia tej szkoły, która, niestety, już nie istnieje,  dlatego rozpocznę ten cykl od zdjęcia ze  wspaniałego zjazdu absolwentów szkoły z okazji jej 40 - lecia, który miał miejsce  17.10.1992 roku.  Ta szkoła to oczywiście Technikum Kolejowe Ministerstwa Komunikacji, a mieściła się ona w Bydgoszczy przy ulicy Kopernika 1.

Od lewej:  Stefan Kulesza, nasza wspaniała historyczka Łucja Jastrzębska, autor bloga, Leszek Kaczmarek i Grzegorz Andrzejewski.

Zdjęcie wykonano na szkolnym korytarzu  17.10.1992 roku.

40-lecie szkoły miało bardzo uroczysty przebieg.  Rozpoczęło się podniosłą akademią w auli szkoły .  Akademię uświetnił chór pod dyrekcją Izabeli Cywińskiej.  Potem były spotkania w klasach, a następnie wyjazd do Rynkowa, gdzie mieścił się   się wówczas internat szkolny / wcześniej na Warszawskiej 25/.  Tam, przy obfitym stole miały miejsce długie godziny rozmów, a także tańce i występ kabaretu Klika. 

W myślęcińskim ogrodzie botanicznym - mała refleksja

Jesień 2006

Późna jesień 2009

Wczesna jesień 2012
                            To ta sama mała altanka, pokazana na przestrzeni 6 lat.

              Wygląda na to, że przez 6 lat nikt, z obsługi ogrodu, się nią nie interesował.

niedziela, 23 września 2012

Niedziela - 23.09.2012 - w Myślęcinku

























Zawody hippiczne, nagradzanie sołtysów i kiermasz wszelaki.  Kupiłem mód lipowy i swojską kiełbasę.

Zdjęcia wykonano 23.09.2012 roku

piątek, 21 września 2012

Warto przeczytać - 3

Dzisiaj wyłamuję się z mojego kanonu literackiego, który chciałem przedstawić na początek mojego cyklu pod tytułem "warto przeczytać".   A powód jest prozaiczny.  Otóż wczoraj zakończyłem czytać 16 tomową sagę rodzinną pod tytułem "Rodzina Whiteoaków"  autorstwa kanadyjskiej pisarki Mazo de la Roche /1879 - 1961/.  Akcja powieści toczy się na przestrzeni 100 lat, pomiędzy rokiem 1854, a 1954.   Książka ta tak duże wywarła na mnie wrażenie, że postanowiłem podzielić się refleksjami jakie mnie nachodziły w trakcie jej czytania i po przeczytaniu,  z tymi, którzy czytają lub oglądają mojego bloga.  Od kilkudziesięciu lat prowadzę zapiski o przeczytanych książkach, zazwyczaj zapisuję tylko autora, tytuł, ewentualnie jedno zdanie komentarza i moją osobistą klasyfikację.  Klasyfikacja jest od 1 do 5 gwiazdek z tym, że najwyższa ocena to 5*.   Od czasu jak rozpocząłem oceniać przeczytane książki, przeczytałem ich  kilka tysięcy /myślę, że tak około 2,5 tysiąca/.  Niestety nie wszystkie zapiski, z powodu licznych przeprowadzek, się zachowały.  W tym czasie najwyższą ocenę dałem maksymalnie 20 książkom.  I właśnie dlatego, że powieść pani Mazo de la Roche otrzymuje u mnie najwyższą ocenę dlatego też chciałem napisać o niej parę zdań.  Zaznaczam, że nie chcę pisać o treści, ani o bohaterach, gdyż tym sposobem zepsułbym może ewentualnym czytelnikom przyjemność czytania lub narzucał własne oceny, a napisać chciałbym, jak już wspomniałem, o kilku wrażeniach i refleksjach.

Najbardziej w tej powieści podoba mi się jej klimat i losy a także charaktery jej głównych bohaterów czyli członków rodziny Whiteoaków oraz ich krewnych i powinowatych.  Postacie nakreślone są bardzo wiarygodnie, ogromnie plastycznie i to pod każdym względem.  Czytając o którymś z bohaterów zawsze na krótki czas  utożsamiamy się z nim, rozumiemy go, prawie stajemy się nim.  A często w tej tak obszernej, wielowątkowej, oryginalnej i ciekawej powieści, spotykamy się z grupą bohaterów i autorka w mistrzowski sposób omawia po kolei każdego z uczestników, obiadu, wyprawy do kościoła, zabawy, pracy, twórczości /wielu członków rodziny jest wybitnie uzdolnionych/ i w innych zdarzeniach i sytuacjach.   A dodatkowo dowiadujemy się i to w sposób /przynajmniej dla mnie/ bardzo wiarygodny co dana osoba myśli w tym czasie, co potem mówi i jak w związku z tym postępuje.  A już scena z dyskusją o spadku po zmarłej seniorce rodu Adelajnie, która przeżyła 101 lat, to dla mnie absolutne mistrzostwo.  Dużo jest w tej obszernej powieści momentów, które mogą się wydawać nudnymi, albo dziwnymi, a rozterki bohaterów są często omawiane tak szczegółowo, że zaczynają nawet chwilami męczyć czytelnika.  Wiele jest także momentów wręcz niewiarygodnych przypadków, ale to w końcu powieść i taką autorka przyjęła konwencję.  Są zaskakujące zwroty w akcji powieści, przeskoki czasowe.  Co rusz autorka zwraca swoją uwagę i sympatię na innego członka rodziny i szczegółowo go poznajemy i to z wielu stron.  Jednak ogólnie jest to powieść fantastyczna, wartka, potoczysta, wyrazista, ciekawa i przynosząca ogromną przyjemność w czytaniu.  Z bohaterami tak się związujemy, chociaż często nas irytują, a nawet denerwują, że nie chcemy od nich odejść i w trakcie czytania stajemy się jakoby jednym z członków tej wspaniałej rodziny.  Ta strona rodzinnych relacji pokazana jest jakże realistycznie z całą drobiazgowością, naiwnością, a często jak w przypadku Margret, ze sporą dozą ironii i prześmiewania się, ale nie wprost tylko poprzez genialnie opisane motywacje i zdarzenia. Relacje pomiędzy bohaterami książki to kolejna wielka wartość tej powieści.  I wreszcie życie rodzinne tak umiejętnie opisane, tak bogate, z tak wyrazistymi postaciami.  Członkowie rodziny w momentach krytycznych świątecznych i przełomowych zawsze są w pełni solidarni i wspierają oraz rozumieją się i to chociaż czasami prawie wszystko ich dzieli.  To jakże ciekawe życie rodzinne w skomplikowanych relacjach pomiędzy bohaterami to kolejna, zmuszająca do refleksji, wartość.   Tych autentycznych ciekawości, bogactwa zdarzeń, opisów obyczajów, historii poszczególnych członków rodziny, wyrazistych rysów ich charakterów i wiele innych elementów jest tak dużo, tak się do nich przyzwyczajamy, że jak kończymy powieść to tak jak byśmy zostali pozbawieni, wspaniałej, inteligentnej i interesującej swoistej naszej rodziny.

Ocena:  *****  /maksymalna/

Gorąco polecam na zbliżającą się jesień i zimę.  A właściwie to zawsze polecam.

Poprzedni post z tego cyklu.

poniedziałek, 17 września 2012

Bydgoskie ciekawostki - 12



Po tej tabliczce lub w pobliżu niej,  przechodzą dzienni dziesiątki tysięcy osób, gdyż znajduje się ona na chodniku, tuż przy przejściu dla pieszych na Placu Teatralnym /dawniej Placu Zjednoczenia/.   Jeżeli chodzi o ruch pieszy to śmiem twierdzić, iż jest to najbardziej uczęszczane miejsce w Bydgoszczy.  Ja również często tam chodzę i chociaż wiele razy przyglądałem się specjalnie, a nawet zatrzymywałem się na parę faz świateł to nigdy nie zauważyłem nikogo, kto zwróciłby uwagę na tą tabliczkę i dlatego ja to czynię.

Zdjęcie zrobiono we wrześniu 2012 roku.

Poprzedni post z tego cyklu.

piątek, 14 września 2012

czwartek, 13 września 2012

Wino - napój Bogów, część 8

Dawno już nie pisałem o winach, a przecież to temat szeroki, ogromny, ciekawy i praktycznie niewyczerpalny.  Jednak to co pisałem ponad pół roku temu nie cieszyło się zbytnią czytelnością, że się tak wyrażę, dlatego też postanowiłem pisać raczej o ciekawostkach związane z winami niż opisywać, klasyfikować czy doradzać.  Dzisiaj pierwsza z nich.

Otóż tak jak w przypadku whisky, brandy, a ostatnio piw czy też innych rozmaitych egzotycznych mieszanin,     obecnie zaczęto także mieszać wina.  Zresztą zawsze mieszano wina co inaczej nazywa się ich kupażowaniem, lecz obecnie uczyniono to inaczej.  Jak zwykle na oryginalny pomysł wpadli Włosi.  Mieszanie polega na wybraniu najbardziej charakterystycznych szczepów z czterech popularnych regionów winiarskich Włoch i zmieszaniu ich w odpowiednich proporcjach, aż do uzyskania najlepszego smaku.  Tak wykonane wina zaczęto nazywać winami nowoczesnymi.

Dzisiaj kilka słów o jednym z takich win.  Nazywa się ono Memoro, a wyprodukowała je znana włoska firma Piccini.  Jest to wino w nowoczesnym stylu, otrzymywane w wyniku interesującego kupażu win wyprodukowanych nie tylko z winogron pochodzących z czterech różnych regionów winiarskich - Puglia, Abruzzo, Sicilia, Veneto, ale również z różnych roczników i to wszystkich dojrzewających minimum przez jeden rok w dębowych beczkach.  Wino składa się w 40% ze szczepu primitivo z Puglii,  30% ze szczepu montepulciano z Abruzzo,  w 20% ze szczepu nero d'avola ze Sycylii i 10% ze szczepu merlot z Veneto.
W rezultacie powstało czerwone, delikatnie wytrawne, o rubinowej barwie, aromatyczne i zrównoważone wino.  Wyczuć można w nim smak wiśni, kawy, tytoniu, suszonych śliwek i fig.  Taniny są miękko wyczuwalne, jest dobrze zintegrowane i pomimo takiej różnorodności ma stosunkowo długie zakończenie.

Ponieważ polscy klienci kupujący wina we większości pytają o wina półwytrawne dlatego też w tym przypadku mają okazję spróbować wina bardzo łagodnego, które w smaku może im przypominać wina półwytrawne, ale jest winem wytrawnym   A wino wytrawne zawsze jest znacznie bardziej smaczne i bardziej wartościowe i to pod każdym względem, od tak popularnych, u nas, win półwytrawnych.

Poprzedni post z tego cyklu.

środa, 12 września 2012

Warto przeczytać - 2

Dzisiaj słów kilka o najlepszej, moim zdaniem, powieści z gatunku fantasy.  Co prawda niedoścignionym wzorem jest w tej dziedzinie "Władca pierścieni"  J.R.R. Tolkiena, ale ta powieść, na skutek jej ekranizacji,  stała się czymś w rodzaju ikony popkultury i już mało kto sięga po oryginał i przeżywa wyprawę Froda i jego towarzyszy, śledzi na mapach trasy wędrówek, zastanawia się nad wielce bogatym i różnorodnym przesłaniem tej powieści.  Ot ogląda kolejny wspaniały film.  A przeżywanie książki to zupełnie coś innego.  Dlatego dzisiaj o innej równie wspaniałej, a moim zdaniem nawet lepszej, powieści z tego gatunku czyli o trylogii Tada Williamsa "Pamięć, smutek i cierń".  Tom pierwszy to "Smoczy tron", drugi to "Kamień rozstania", a trzeci składający się z czterech części to "Wieża zielonego anioła"  /część I - "Cierpliwy kamień", druga - "Kręta droga",  trzecia - "Toczące się koło" i część czwarta - "Płonąca wieża"/.

Dosłownie przytoczę to co zapisałem w moich notatnikach po przeczytaniu tej powieści.  Zapiski są z dnia 26.01.1995 roku:

"Wczoraj wieczorem skończyłem czytać i przeżywać trylogię Teda Williamsa "Pamięć, smutek i cierń".  Jest to właściwie sześcio-ksiąg, gdyż trzeci tom składa się z 4 części.  Czytając tą książkę można dostrzec sporo podobieństw do "Władcy pierścieni", ale nie w sferze treści /chociaż niektóre rzeczy są bardzo podobne, na przykład - miecze - pierścienie, Sithowie - Elfy, Trolle - Krasnoludy/, ale głównie w sferze klimatu, stworzenia spójnego, osobnego świata i z odwieczną walką w nim dobra ze złem, miłością i nienawiścią.  Bardzo mi się ta powieść podobała.  Jedną podstawowych różnic jest to, że autor wprowadza do powieści bogaty element religijny z Aedonem jako Bogiem, Ussiresem jako Jezusem, a Elysio jako Marią.   Wprowadzona religia jest częścią  świata tej powieści, ale nie jest dominującą siłą tamtego wszechświata.  Bóg u różnych ludów kryje się pod najróżniejszymi postaciami, lecz, na szczęście, nie konkurują one i nie walczą ze sobą.  Odebrałem to jako dystans autora do religii chrześcijańskiej i jako pokorę wobec innych wierzeń i nieznanych sił.  Na szczęści podane to zostało bez wyraźnej krytyki i bez moralizowania.  Myślę, że znajdą się wśród czytelników tacy, którzy potraktują ten aspekt powieści jako bardzo dobra monetę i nawet nie zauważą, że można się zastanawiać nad tym, że Bóg jest w drzewie i w kamieniu, że są siły niezrozumiałe i, że nikt z ludzi nie ma monopolu na jedyna prawdę oraz, że wiara powinna być tym co ludzi łączy, niezależnie od tego w co wierzą, a nie tym co czyni podziały i coraz większe różnice oraz nie powinna być zarzewiem konfliktów, sporów i wojen"

Po 15 latach przeczytałem tą powieść raz jeszcze i nie napisałbym już o niej tak jak napisałem powyżej, ale ta wypowiedź jest z okresu kiedy zaczynałem mój "romans" z literaturą fantasy.  Obecnie po przeczytaniu setek powieści z tego cyklu nadal uważam ją za jedną z najważniejszych książek tego nurtu literatury.  Przytoczę krótki fragment notki z okładki tej książki: - "Smoki i magiczne miecze, czarnoksiężnicy, młody bohater dojrzewający w zmaganiach z siłami zła, piękne księżniczki, przerażające stwory, atmosfera tajemniczości...   To wszystko gwarantuje wielką powieść fantasy porównywalną jedynie z "Władcą Pierścieni" Tolkiena.

Z tej powieści pochodzi mój nick - semeon,  którego używam już ponad 10 lat.

O pierwszym tomie tej powieści znany amerykański recenzent napisał: "Smoczy tron to Wojna i Pokój, tyle, że w świecie fantasy.

Ten cykl Tada Wiiliamsa okazał się wielomilionowym bestsellerem, a jego autora okrzyknięto największym talentem pisarskim w literaturze fantasy od czasów Tolkiena.

Gorąco polecam tą powieść.  Miłośnicy fantasy, na pewno się nie zawiodą, a ci co nie czytają tej literatury to zapewne po przeczytaniu zmienią o niej zdanie.

Poprzedni post z tego cyklu.



wtorek, 11 września 2012

Znani i nieznani bydgoszczanie - 38



                                                                        Cezary Wojtczak

                                                          Zdjęcie wykonano w sierpniu 2012 roku.

                                                                  Poprzedni post z tego cyklu

niedziela, 9 września 2012

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 18

Jedno z najdziwniejszych skrzyżowań w Bydgoszczy.
S
krzyżowanie znajduje się na Szwederowie, a krzyżuje się tutaj 6 ulic: Podgórna, Nowodworska, Ugory, Małgorzaty Fornalskiej /dawniej/, Orla i Na Wzgórzu Dąbrowskiego.
Jest to naprawdę "urocze", wręcz zadziwiające skrzyżowanie.  Kompletnie nieregularne, zaniedbane i z ogromnymi problemami co do zasad ruchu. i do tego położone na sporej pochyłości czyli na górnym brzegu pradoliny Wisły.
A co dziwne, jego stan nie zmienił się od ponad 30 lat, chociaż przybyło domów i wielokrotnie zwiększył się ruch samochodowy.

Zdjęcie wykonano jesienią 1980 roku.

Poprzedni post z tego cyklu.




sobota, 8 września 2012

Bydgoskie ciekawostki - 10






















Późne popołudnie w Leśnym Parku w Myślęcinku, w sobotę 08.09.2012 roku.

                                                Poprzedni post z tego cyklu

piątek, 7 września 2012

Odrobina najnowszej historii - 17








Bydgoszcz Szwederowo - widok od strony ulicy Inowrocławskiej na fragment działek i fragment lotniska.

                                             Zdjęcie wykonano latem 1980 roku.

                                                  Poprzedni post z tego cyklu

czwartek, 6 września 2012

Bydgoskie ciekawostki - 9




Obsada K20

Zdzisław Szubski

Podczas tradycyjnej imprezy "Ster na Bydgoszcz"  w czerwcu tego roku doszło do próby pobicia rekordu Guinessa w kategorii najdłuższy kajak wyczynowy na świecie.  Piszę, że doszło do próby, gdyż rekord jeszcze nie jest zatwierdzony.  Organizatorem bicia tego rekordu był Zdzisław Szubski, kajakarz, wielokrotny medalista Mistrzostw Świata w kajakarstwie, olimpijczyk, a potem trener reprezentacji Portugalii, Brazylii, Grecji, a obecnie trener koordynator reprezentacji Chile, a także oficjalny ambasador sportów wodnych Bydgoszczy.   Pod jego nadzorem fachowcy z firmy Wizard z pod-bydgoskiego Jagodowa zbudowali najdłuższy kajak wyczynowy jaki do tej pory powstał na świecie.  Kajak ma 20 - osobową obsadę czyli K20 i mierzy 40 metrów.

Zdjęcia udostępnił organizator bicia rekordu - Zdzisław Szubski.

Poprzedni post z tego cyklu


środa, 5 września 2012

Znani i nieznani bydgoszczanie - 37

Od lewej - Wiesława Boniek /Rogowska/,  Paulina Kuźnik /Różańska/, Grażyna Vetulani  /Świerczyńska/.

Zdjęcie wykonano w maju 1979 roku..

Poprzedni post z tego cyklu

wtorek, 4 września 2012

Odrobina najnowszej historii - 16









                                                                   Plac  Piastowski.

                                                  Zdjęcie wykonane w styczniu 1979 roku.

                                                          Poprzedni post z tego cyklu

Piękna Bydgoszcz - 7


Zachód  słońca  nad  Wzgórzem  Wolności  widziany z Wyżyn, od strony ulicy Adama Grzymały    Siedleckiego.

                                       Zdjęcie wykonano we wrześniu 2002 roku.

                                              Poprzedni post z tego cyklu.

poniedziałek, 3 września 2012

Warto przeczytać - 1

Dzisiaj rozpoczynam nowy cykl pod tytułem "Warto przeczytać".  Oczywiści warto przeczytać moim zdaniem.  Ktoś inny może ułożyć całkiem inną listę i polecać zupełnie inne książki niż ja.  Ciekawą była dyskusja na temat kanonu literackiego, która miała miejsce na bydgoskim regionalnym forum Gazety Wyborczej, a która odbyła się na przełomie lat 2004 i 2005.  Ja swój kanon, czyli dziesięć najważniejszych dla mnie książek, wymieniłem w tej dyskusji w tekście opublikowanym na tym forum w dniu 19.12.2004 roku.  Na początek mojego cyklu o książkach, które moim zdaniem, warto przeczytać, nawiążę do tego mojego kanonu.

Patrząc z perspektywy moich minionych dni i z perspektywy tysięcy przeczytanych książek oraz nie wysilając się na oryginalność i zadziwienie ewentualnych czytelników tego tekstu, na pierwszym miejscu mojej listy książek, które naprawdę warto przeczytać umieściłbym dwutomową powieść napisaną przez fińskiego pisarza Mika Waltari /1908 - 1979 roku/, pod tytułem "Egipcjanin Sinuhe".

Ta książka, której akcja toczy się w starożytnym Egipcie, a także starożytnej Syrii, Babilonie, Krecie, i w państwie Hatti /Hettytów/. pełna jest zaskakujących zwrotów akcji pokazanych z ogromnym kolorytem na tle tamtej epoki.  Czyta się ją wartko, z ogromną przyjemnością oraz często z wielkim żalem, gdy przychodzi nam się rozstawać z niektórymi bohaterami.  Ta strona ukazująca nieprzerwane pasmo przygód i niezwykłych wydarzeń w życiu głównego bohatera, czyli królewskiego trepanatora czaszek wmieszanego w najważniejsze wydarzenia epoki faraona Echnatona i jego następcy to tylko część ogromnej wartości tej powieści.  Moim zdaniem najważniejszą stroną i godną największej uwagi oraz głębokiego zastanowienia się jest postawa życiowa Sinuhe.  Ta postawa stała się we wielu momentach mojego życia /powieść przeczytałem po raz pierwszy w 1980 roku/  czymś co próbowałem, zazwyczaj, nieudolnie naśladować i dalej to, z równym /nieudolnym/ skutkiem czynię.  Oprócz tego warto uważnie się wczytać w powiedzenia, przysłowia i  mądrości życiowe, których w tej powieści jest ogrom, a jedna perełka piękniejsza od drugiej.  Na moim blogu w cyklu "Cytaty znane i nieznane" kilka z nich już zacytowałem i dalej będę to czynił dlatego nie będę ich przytaczał w tym tekście.  Jako ciekawostkę powiem, że w połowie lat 80-tych ubiegłego stulecia w księgarni na Rynku w Nakle n/ Notecią widziałem niewielką książeczkę z mądrościami Egipcjanina Sinuhe i do dzisiaj żałuję, że jej wtedy nie kupiłem, a potem już nigdzie nie mogłem jej zdobyć.

Jeszcze raz gorąco polecam - Mika Waltari  "Egipcjanin  Sinuhe".

Wiatrołomy nad Zalewem Koronowskim.























Dzisiaj, pierwszy raz od paru tygodni, szedłem jedną z moich ulubionych tras - na cypel w pobliżu Samociążka.  To co zobaczyłem to mnie przeraziło.  Dziesiątki drzew obalonych przez niedawne huragany i to w jednym tylko miejscu, a takich miejsc widziałem kilkanaście.  Do tego dziesiątki pojedynczych drzew, albo wyrwanych z korzeniami, albo ułamanych na różnych wysokościach /zdjęcie nr 4/.   A wszystko to drzewa solidne, potężne, mające minimum 30 lat.   Chodzę tą trasą już od kilkudziesięciu lat i czegoś takiego nigdy nie widziałem.  Czasami trafiło się jedno lub dwa drzewa obalone przez wichury, ale setki, a może i tysiące drzew / nie byłem we wszystkich miejscach/ na przestrzeni około 5 km wzdłuż Zalewu czegoś takiego nigdy nie było.  Niestety trąby powietrzne, wichury, bobry i ludzie pustoszą nasze piękne lasy i wiele musimy zrobić, aby one przetrwały.






A to cel mojego marszu - około 6 km od mostu w Samociążku.  Woda z trzech stron, wspaniale miejsce na odpoczynek, wypicie kawy /z termosu/ i relaksacyjne moczenie nóg w wyjątkowo czystej wodzie w Zalewie.

Zdjęcia wykonano 02.09 2012 roku.

sobota, 1 września 2012

Odrobina najnowszej historii - 15
















Słynne ongiś zawody z cyklu "Czar dwóch kółek".  Zapoczątkowano je, o ile dobrze pamiętam, na stadionie bydgoskiej Polonii, a potem, po kilku latach, zaczęły odbywać się także w innych miejscach.  Na załączonych zdjęciach widzimy zawody, które miały miejsce latem 1992 roku na stadionie Wisły we Fordonie.

Poprzedni post z tego cyklu.