środa, 26 lutego 2014

Kpina z bydgoszczan w wykonaniu wicemarszałka senatu i redaktorów tygodnika Polityka.




Fragment tekstu z tygodnika "Polityka" z dnia 25.02.2014 roku.






Ten tekst o tym jak to niby torunianie ograli bydgoszczan przy reformie samorządowej i jak to utrzymują swojego toruńskiego marszałka od 16 lat, który dba głównie o interes torunian jest jawną żywą kpiną z bydgoszczan.

I pomyśleć, że ktoś działający według tego co powyżej napisano jest wicemarszałkiem senatu.

I pomyśleć, że ogrywają nas bydgoszczan od 16 lat i nadal zamierzają to jawnie czynić.

I pomyśleć, że oni nie spełniając żadnych warunków bycia metropolią chcą na plecach bydgoszczan nią zostać?

I pomyśleć, że tacy ludzie dla których najważniejsze są ich partykularne, lokalne interesy, rządzą tym regionem, podejmują decyzje o podziale miliardów złotych, a do tego są jednymi z pierwszych osób w naszym państwie.

I popatrzcie jak kolejny raz "obiektywnie" krajowy tygodnik przedstawił trudne, skomplikowane i skrajnie niekorzystne dla bydgoszczan relacje bydgosko-toruńskie.

I znowu kierowali się znaczeniem i pozycją tych co się wypowiadają, a nie faktami.  I znowu Polityka zachowała się tak jak od dawna - jak gazeta partyjna PO.


Poniżej kopia listu jaki wysłałem do redakcji "Polityki" w 2004 roku.

Parę podobnych listów polemizujących ze stanowiskiem pani Janiny Paradowskiej, która w okresie dyskusji o  reformie administracyjnej (1998 rok) była gorącą zwolenniczką 12 województw, oczywiście bez Bydgoszczy (ósmego wówczas i obecnie miasta Polski) i nie przyjmowała do wiadomości istnienia tego Miasta na mapie Polski jako miasta wojewódzkiego.  Widać, że nic się nie zmieniło.  Jak odnajdę w moich archiwach te listy to je opublikuję.  Dzisiaj ten z 2004 roku po napisaniu którego i po braku reakcji ze strony tygodnika Polityka przestałem kupować i czytać ów tygodnik.

Wychodzi na to, że czyniąc to miałem rację.




wtorek, 25 lutego 2014

Zintegrowane Inwestycje Terytorialne (ZIT) - słów kilka - raz jeszcze.

Walko o wydzielone 5% środków z ogólnej puli unijnego dofinansowania na lata 2015 - 2022, zwane Zintegrowanymi Inwestycjami Terytorialnymi weszła w decydująca fazę.   Jeszcze raz podkreślam, że to tylko 5% ogółu środków, a o pozostałych 95 % owych środków nikt w tych zapalczywej, pełnych emocji, demagogii, oskarżeń, pomówień i megalomanii działaniach, nawet słowem nie wspomina.

Dlaczego tak się dzieje?  O co chodzi?  Skąd ta determinacja i brak nawet najmniejszej chęci do kompromisu?

Otóż odpowiedź na to pytanie jest prosta.  Te niby zintegrowane obszary i obecnie wyznaczone ich granice, a także zasady funkcjonowania będą podwaliną przy tworzeniu metropolii, a te metropolie mają być na długie lata kołem zamachowym całej polskiej gospodarki, a także mają być ośrodkami skupiającymi wszelkiego rodzaju działalności i dziedziny życia.  I to one maja promieniować na resztę otaczającego go regionu, a tym samym wpływać na harmonijny rozwój owego regionu.

Zapyta ktoś, ale dlaczego jednak są takie kłótnie pomiędzy Bydgoszczą, a Toruniem w tej sprawie?

I tutaj także odpowiedź jest bardzo prosta.  Otóż dzięki śmiesznej, niepoważnej dwu-władzy w województwie kujawsko pomorskim wytworzyły się skrajne antagonizmy, które poprzez decyzje rzeczywistego ośrodka władzy w tym regionie czyli toruńskiego urzędu marszałkowskiego są cały czas podsycane.

Nie może istnieć i nigdzie na świecie nie istnieje taki układ, w którym miasto prawie dwukrotnie mniejsze i o dwukrotnie mniejszym potencjale rządzi niepodzielnie miastem większym, a mieszkańcom tego większego miasta wmawia, że czyni to w sposób absolutnie sprawiedliwy.  A tak jest właśnie z Bydgoszczą i Toruniem.
Historia ludzkości nie zna takich przypadków, aby jedno miasto dbało sprawiedliwie o inne miasto, posiadając nad nim pełnię władzy, czyli krótko mówiąc dzieląc wspólne pieniądze.  Historia zna za to wiele przypadków odwrotnych czyli rywalizacji, kończących się nawet wojnami pomiędzy tymi miastami, żeby wymienić najbardziej znane jak: Ateny i Sparta, Florencja i Siena, Wenecja i Genua.

Dzięki politycznej korupcji, osobistym koneksjom, partyjnym zależnościom i innych tego typu działaniach powstał w województwie kujawsko-pomorskim  dziwaczny układ, w którym całość władzy przejęli politycy toruńscy i wykorzystują to do imentu.  Przydzielili sobie trzykrotnie tyle kasy (licząc na jednego mieszkańca) niż otrzymali jej bydgoszczanie.  Zablokowali budowę drogi ekspresowej S-5, która jest najważniejszą inwestycją dla bydgoszczan, a kasa pierwotnie przeznaczona na tą drogę poszła na budowę mostu drogowego w Toruniu.  Zabrali podstępem bydgoszczanom Akademię Medyczną i wcielili ją w struktury toruńskiej uczelni, wymogli na poprzednim prezydencie Bydgoszczy zawarcie haniebnej umowy dotyczącej budowy spalarni śmieci dla torunian, za bydgoską kasę i jeszcze z dowożeniem śmieci do tej spalarni z Torunia do Bydgoszczy za pieniądze bydgoszczan.  Przejęli (kupując w dziwacznej transakcji) większościowy pakiet bydgoskiego lotniska, które systematycznie pod (torunian) rządami zmierza ku upadkowi.

Lista wrogich działań torunian wobec bydgoszczan praktycznie nie ma końca i cały czas dopisywane są nowe sprawy.  Ostatnio, gdy Bydgoszcz stara się o Zarządzanie Dorzeczem Dolnej Wisły, a jako znaczący węzeł wodny ma ku temu naturalne predyspozycje to torunianie wysunęli swoją kandydaturę do utworzenia tego znaczącego urzędu.

I tak ze wszystkim i tak bez końca.

A teraz, gdy Bydgoszcz spełnia wszystkie dziewięć warunków bycia metropolią to Toruń spełnia tylko jeden z tych warunków chcą się przykleić do bydgoszczan i robić nadal to co robią do tej pory..

Toruń chce dominować, chce rządzić, chce nadal się bogacić kosztem całego regionu, a kosztem bydgoszczan w szczególności bo to oni - bydgoszczanie dostarczają najwięcej pieniędzy do wspólnej kasy dlatego też torunianie nie chcą na milimetr ustąpić bydgoszczanom.

Tutaj chodzi o przyszłość bydgoszczan na długie pokolenia i dlatego mając na uwadze 16 letnie doświadczenia toruńskich rządów, bydgoszczanie nie mogą ustąpić torunianom.  To o połowę mniejsze miasto, popierane przez ministerstwo rozwoju regionalnego, nadal chce dominować, nadal chce rządzić i nadal chce się bogacić kosztem innych.

Nie pozwólmy na to.

Nawet, jeżeli właściwy minister nakaże nam współpracę z torunianami co będzie jawnym pogwałceniem elementarnych zasad demokracji lokalnej to wystąpmy do odpowiedniej agendy Unii Europejskiej ze skargą na polski rząd, na jawne łamanie przez ów rząd podstawowych zasad demokracji.

Na pewno wygramy.

Zakładając ponad dwa lata temu tego bloga nazwałem go przekornie "dziwnabydgoszcz", mając nadzieję, że ów przymiotnik z czasem zostanie tylko nazwą bloga, a wróci normalność.  Niestety ostatnie wydarzenia, szczególnie te dotyczące ZIT, pokazują, iż jest odwrotnie i ten przymiotnik zamiast zmniejszać swoje znaczenie to go zwiększa.

Róbmy wszystko, aby było odwrotnie, czyli normalnie.

niedziela, 23 lutego 2014

Wreszcie - prezydent Bydgoszczy o ZIT

Wpis na blogu prezydenta Bydgoszczy z dnia 23.02,201
Paprotka i pietruszka, czyli o wyciąganiu

wniosków z historii.
Niedziela, 23. Lutego 2014
Marszałek Całbecki - "gra o pietruszkę", prezydent Zaleski - "o bycie paprotką" - tak obaj panowie określają stanowisko władz Bydgoszczy w zakresie zapisów umowy umożliwiającej realizację ZIT-ów. I choć, jak twierdzą zgodnie, to błahostka - twardo wspierają się, by tej "zieleniny" nie oddać Bydgoszczy. Słowa i czyny przeczą sobie wzajemnie. Są w stanie doprowadzić do zagrożenia pozyskania dla regionu 153 mln euro w imię odmowy złożenia swojego podpisu.

Dlaczego w tej sprawie stoją za sobą murem, ramię w ramię, choć ich ramiona są na różnych wysokościach? Bo tak naprawdę gra toczy się o dużo wyższą stawkę. O pozycję obu miast na przyszłej metropolitalnej mapie Polski. Plan jest prosty. Na mapę tę Toruń bardzo chce się dostać, lecz może to uczynić tylko dzięki niemal dwukrotnie większemu potencjałowi Bydgoszczy. Jednocześnie, dzięki rotacyjności lub współprzewodniczeniu, chce zapewnić sobie w strukturach zarządzania metropolią pozycję równorzędną naszemu miastu. Sprytny plan - mały przykleja się do dużego, by potem łaskawie podzielić się z tym dużym władzą.

16 lat temu, podczas tworzenia województwa kujawsko-pomorskiego, części bydgoskich polityków zabrakło politycznej wyobraźni. A wystarczyło spojrzeć na sposób funkcjonowania władz publicznych w państwach, które demokrację zbudowały przed nami.  Postawili na silnego wówczas wojewodę, oddając sprawy samorządowe regionu do Torunia. Popełniono błąd, którego nieodwracalne konsekwencje są dziś widoczne dla każdego. 

Minęło owe 16 lat. Tworzą się ZIT-y. Dziś wiadomo, że będą funkcjonować do 2022 r., czyli do rozliczenia ostatniego unijnego euro. Jest oczywiste, że struktury te staną się w przyszłości trwałym narzędziem zarządzania krajową polityką miejską, a w ramach niej - polityką metropolitalną. Struktury ZIT staną się naturalnym zalążkiem struktur metropolii. Utrwalone zasady współpracy trudno będzie zmienić.

Dla Bydgoszczy to ostatnia chwila, by stać się podmiotem samodzielnie decydującym o swoim rozwoju, a nie żebrakiem czekającym na okruchy z pańskiego stołu, uzależnionym we wszystkim od wyników głosowania radnych sejmiku, by nie zależeć od marszałka, dla którego ważniejszy jest kolejny węzeł autostradowy koło Torunia niż droga ekspresowa S-5, budowa nowej filharmonii niż modernizacja muzycznego i architektonicznego symbolu Bydgoszczy wzniesionego przez Andrzeja Szwalbego, teatr impresaryjny, który wcześniej czy później ulokuje się na Jordankach niż bydgoskie lotnisko, szkoła Ojca Dyrektora niż bydgoskie uniwersytety i Akademia Muzyczna. 

Panowie Marszałku i Prezydencie, nie obrażajcie intelektu bydgoszczan, mówiąc o pietruszkach i paprotkach. Zdajecie sobie doskonale sprawę z wagi Waszej decyzji, podobnej w skutkach do tworzenia struktur województwa kujawsko-pomorskiego. Jesteśmy dziś w Bydgoszczy mądrzejsi o doświadczenia ze wzajemnej kilkunastoletniej współpracy. Nauczyliśmy się przez ostatnie lata dobrze liczyć i przewidywać, choć przyznać trzeba, że ciągle gorzej opowiadamy bajki.

Złóżcie Panowie swoje podpisy pod bydgoską propozycją i wspólnie z naszymi sąsiadami cieszmy się ze 153 mln euro unijnej kasy. Wystarczy tak niewiele - Wasze dwa podpisy. Za złożenie każdego dostaniecie od bydgoszczan po dwie paprotki i dwie pietruszki. To dwa razy więcej niż warta jest, Waszym zdaniem, cała niepotrzebna dyskusja i zamieszanie. Będziemy kwita.




Wreszcie realna ocena sytuacji i stanowisko 


na które bydgoszczanie czekają od lat.


I pomyśleć, że jeszcze niedawno za napisanie takiego tekstu nazywano piszących 

oszołomami.  A lokalne "bydgoskie" media udowadniały, iż wszystko w tym 

województwie jest w najlepszym porządku.  Toruński marszałek to wzór cnót 

wszelakich, a prawdomówności i dobrych intencji owego marszałka, jak 

niepodległości bronił "bydgoski" wicemarszałek sejmiku wojewódzkiego.   Tyle już 

tekstów na ten temat napisałem na różnych forach, a także na moim blogu, że nie 

warto ich tutaj powtarzać.   Dodam tylko - bardzo mnie cieszy powyższy tekst 

i ponadto dodam- lepiej późno niż wcale.  Oby za tą, wreszcie realistyczną oceną 

regionalnej rzeczywistości poszły konkretne czyny. 

Czyny, które przywrócą Bydgoszczy należną jej pozycje w kraju i regionie.  Oby pan 

prezydent nie przestraszył się i nie uległ swoim partyjnym toruńskim kolegom.


sobota, 22 lutego 2014

Dzisiaj w Guardamar del Segura, nieopodal Alicante.

Marta, Leon i Wiktor








Moje wnuki nad Morzem Śródziemnym - w okolicach Alicante - południowo - wschodnia Hiszpania

Zdjęcia wykonano dzisiaj czyli 22.02.14. po godzinie 18.00
W ciągu dnia 22 stopni, błękitne niebo i pełne słońce od rana.
Jest naprawdę przepięknie - turkusowe niebo, góry, przestrzenie, widoki.
Dzieci są zachwycone,

Walka o ZIT - stronniczy artykuł w bydgoskiej Gazecie Wyborczej i moje komentarze do tego artykułu.

Brak zgody z Toruniem będzie nas kosztował 153 mln euro

Krzysztof Aładowicz

21.02.2014 

- Nie będzie zgody na utworzenie niezależnych - bydgoskiego i toruńskiego - ZIT-ów - mówią "Gazecie" przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju i Infrastruktury. A szanse na porozumienie Bydgoszczy z Toruniem maleją. To oznacza, że przejdą nam koło nosa 153 miliony euro, które można by przeznaczyć na rozwój
Dorota Jakuta, przewodnicząca sejmiku województwa, podjęła się próby mediacji między prezydentami Bydgoszczy i Torunia w sprawie porozumienia dotyczącego Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. 

Jeśli Rafał Bruski i Michał Zaleski nie wypracują wspólnego stanowiska, zaprzepaścimy szansę otrzymania ponad 150 mln euro. - Jest na to czas do końca lutego, a widzę ciemność - ucina przewodnicząca sejmiku. - Panowie różnią się od siebie wizją kształtu ZIT-u, sposobem zarządzania, podziałem pieniędzy. Brakuje woli i zrozumienia konsekwencji, które są z tym związane.

Jakuta zaapelowała do marszałka Piotra Całbeckiego, by zwrócił się z pytaniem do wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, czy będzie możliwość utworzenia dwóch ZIT-ów. W takim przypadku byłaby szansa, by nie utracić chociaż części tych pieniędzy. Piotr Popa, rzecznik prasowy resortu mówi "Gazecie" jednoznacznie. - Rząd w styczniu przyjął Umowę Partnerstwa, która wskazuje, że w województwie kujawsko-pomorskim występuje jeden zwarty obszar funkcjonalny, w skład którego wchodzą Bydgoszcz i Toruń - tłumaczy. - Dlatego ministerstwo nie widzi możliwości utworzenia dwóch osobnych ZIT-ów. 

- Jakie będą tego konsekwencje? - dopytujemy.

- Utracicie pieniądze przeznaczone na realizację toruńsko-bydgoskiego ZIT-u - odpowiada krótko rzecznik.

Coraz mniej szans na porozumienie widzi Piotr Całbecki, marszałek województwa. Jego zdaniem - debata między prezydentami skupia się na mało istotnych kwestiach. Podkreśla, że gdy inne duże miasta poświęcają czas na przygotowanie projektów do realizacji, u nas o tym nic się nie mówi. 

- Słyszę za to dyskusję o paprotkowych funkcjach. Powiem szczerze, że mamy patową sytuację i nie wiem, co dalej robić - rozkłada ręce. 

Na razie nic nie wskazuje, by prezydenci zamierzali odpuszczać. Rafał Bruski stawia sprawę jasno: siedziba ZIT-u musi być w Bydgoszczy, na jego czele ma stać prezydent naszego miasta, a system podejmowania decyzji preferować miasto nad Brdą. Na razie oprócz bydgoskich radnych na takie rozwiązanie zgodził się Łabiszyn. W ciągu najbliższych dni stanowiska mają wypracować pozostałe gminy, które miałyby ZIT tworzyć. Bruski przekonuje, że teraz wszystko leży przede wszystkim w rękach Michała Zaleskiego. Zdaniem prezydenta Bydgoszczy kształt proponowanego przez niego ZIT-u odzwierciedla dokumenty rządowe i uwypukla różnice w potencjałach obu miast. 

- Nie słyszałem żadnego głosu opartego na faktach i liczbach, podważającego to stwierdzenie - mówi. - Wierzę, że do końca miesiąca gminy wokół Bydgoszczy poprą naszą propozycję. W tym momencie do utworzenia i wdrożenia ZIT-u brakować będzie tylko podpisu prezydenta Zaleskiego - mówi. 

Ale nic nie wskazuje, żeby ten zamierzał popierać takie stanowisko. Toruń oczekuje partnerskiej współpracy, a nie dyktatu jednego z miast. Przewodnicząca Jakuta ma nadzieję, że obaj prezydenci w porę oprzytomnieją i jednak znajdą wolę kompromisu. 

- Apeluję do panów prezydentów, by mieli szacunek do mieszkańców. Liczę, że on zwycięży - mówi przewodnicząca sejmiku. 


Komentarze (52)





  • Oceniono 123 razy 87

    Poza tym nie będzie nas kosztował 153 mln. euro, lecz tylko tą część, którą w swej łaskawości toruński marszałek przeznaczyłby dla bydgoszczan. A jednocześnie zgadzając się na toruńskie warunki ZIT-owskie pozbawilibyśmy się niezależności na długie lata, gdyż tylko o to wrednym torunianom chodzi, aby wykazać, że wspólny ZIT jest preludium do wspólnej metropolii, a potem doić kasę bydgoszczan bez końca.

    Na to nie ma i nie będzie bydgoskiej zgody.

    Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.




  • Oceniono 111 razy 77

    Należałoby raczej napisać, iż megalomaństwo i pasożytnictwo torunian będzie nas tyle kosztowało (jak w tytule).

    Przecież oni spełniają tylko jeden na 9 warunków bycia metropolią i bez bydgoszczan, którzy spełniają wszystkie warunki ( oczywiście wliczając AMB podstępnie przeniesioną administracyjnie do wrogiego miasta) nic nie mogą osiągnąć. Dlatego ryją politycznie i w swoim megalomaństwie już dawno ocierają się o szczyty głupoty.

    Przecież nigdzie na świecie nie ma takiej sytuacji, aby miasto o połowę mniejsze rządziło tym miastem większym, a do tego jeszcze zmuszało je do współpracy, której absolutnie mieszkańcy tego większego miasta nie chcą. To tylko w chorym polskim systemie politycznym są możliwe takie patologie.



  • bydigost
    13 godzin temu
    Oceniono 87 razy 67

    Ani na krok nie ustępuj Bruski - tego od Ciebie oczekują bydgoszczanie. A Aładowicza ni czytaj, bo on napisze wszystko, żeby zrobić dobrze Toruniowi.






  • realistas
    14 godzin temu
    Oceniono 77 razy 61

    Nie będzie kosztował tylko nie dostaniemy. To co innego.





  • tylko_fakty
    14 godzin temu
    Oceniono 74 razy 60

    wyborcza znowu manipuluje, dlaczego taki kłamliwy tytuł. Nic nie będzie nas to kosztowało, Może tylko nie będziemy musieli dokładać się do bzdurnych projektów wymyślanych w Toruniu ot taka to będzie strata - czysty zysk dla miasta. Jeżeli to ma być pomoc UE to powinna to być dopłata do tego co my potrzebujemy. Dość finansowania toruńskich fanaberii. Nie pozwólmy zawłaszczyć kolejnych naszych pieniedzy przez nieudaczników, teraz jak i w przyszłości a wspólny ZIT to własnie droga do takiego zawłaszczenia..





  • Oceniono 86 razy 60

    A tak nawiasem mówiąc - co do gadania ma jakiś ministerialny urzędniczyna.

    Bydgoszczanie muszą pisać skargę do UE. W obecnej sytuacji politycznej innego wyjścia nie ma. Na obiektywizm urzędników zdominowanych przez rządzących w Polsce polityków liczyć absolutnie nie można.

    Niepojęta jest głupota tej sytuacji i tego zmuszania bydgoszczan do wspólnego ZIT z torunianami.



czwartek, 20 lutego 2014

Cytaty znane i nieznane - 24

Im dłużej żył, tym jaskrawiej przedstawiał mu się świat jako szerokie koryto, do którego trzeba się dopchać, nie żałując swoich łokci i cudzych żeber, a uczepić się mocno i póty jeść, aż się stanie tak ciężkim, że trudno człowieka ruszyć z miejsca.

Ci najbliżsi koryta rządzą światem, dalsi zadowalają się ochłapami i służą tamtym; odgradzając ich od wygłodniałego tłumu na peryferiach, gdzie z braku dostępu do koryta ludzie wymyślają sobie idee, filozofię, sztukę, teorie polityczne, wzniosłe hasła, słowem namiastki pożywnego karmu: pieniędzy, władzy, znaczenia.


Te słowa napisał Tadeusz Dołęga Mostowicz w swojej wydanej w 1934 roku, mało znanej powieści   "Świat pani Malinowskiej".


Poprzedni post z tego cyklu.

niedziela, 16 lutego 2014

Moje płyty winylowe 2 - Pierwszy album Czesława Niemena.































Dzisiaj przypada 75 rocznica urodzin Czesława Niemena

i z tego właśnie powodu, aby chociaż osobiście odrobinkę uczcić Jego Pamieć, zamieszczam zdjęcie pierwszego autorskiego albumu Czesława Niemena.

Album wydała Wytwórnia Płytowa Muza i to właśnie ta płyta jako pierwszy w historii polskiej muzyki rozrywkowej zdobyła w grudniu 1968 roku status "złotej płyty".

Płytę kupiłem w Księgarni Muzycznej na ulicy Dworcowej w Bydgoszczy w styczniu 1968 roku.

Jak widać na zdjęciach jest ona mocno wyeksploatowana, ale przez długie lata (gdy jeszcze nie było magnetofonów) była ona najczęściej odtwarzaną ze wszystkich moich płyt.  Przez te wspomniane długie lata, pierwsze trzy albumy Czesława Niemena były moimi ulubionymi płytami, a i dzisiaj , już na nowoczesnym adapterze, czasami ich słucham.  Moim zdaniem to muzyka ponadczasowa.  To muzyka moich młodzieńczych lat. Kiedyś znałem słowa wszystkich piosenek z tych płyt, niestety obecnie z tym trochę gorzej, ale i tak sporo pamiętam.


Poprzedni post z tego cyklu

środa, 12 lutego 2014

Historia Kanału Bydgoskiego - kilka migawek ze spotkania zorganizowanego przez Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska - 12.02.2014 - sala malinowa hotelu Słoneczny Młyn.

W dniu dzisiejszym - 12.02.2014 roku o godzinie 18.00 rozpoczęło się spotkanie, którego przewodnim tematem była historia Kanału Bydgoskiego.

Spotkanie odbyło się w pięknej sali malinowej bydgoskiego hotelu Słoneczny Młyn.

O historii Kanału Bydgoskiego z ogromnym znawstwem i dużą swadą opowiadał kustosz Muzeum Kanału Bydgoskiego pan Tomasz Izajasz.

Spotkanie było bogato ilustrowane unikatowymi zdjęciami, planszami i filmem.

Po prelekcji odbyło się losowanie gadżetów związanych z Kanałem Bydgoskim, które ufundował Urząd Miejski Bydgoszczy.

Po spotkaniu tematycznym odbyło się otwarte spotkanie Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska podczas którego prezes pan Piotr Cyprys przedstawił cele działania Stowarzyszenia, a także omówił bieżącą działalność Stowarzyszenia.

Wieczór bardzo udany, frekwencja zadziwiająco wysoka, a organizatorzy i prelegent zebrali masę pochwał od uczestników spotkania.






Zasypywanie odcinka Starego Kanału Bydgoskiego (w okolicach dzisiejszego Ronda Grunwaldzkiego)

Rok 1971. 


Takie imprezy odbywały się w licznych parkach i restauracjach usytuowanych wzdłuż Kanału Bydgoskiego.


sobota, 8 lutego 2014

Okrągły stół.

Parę dni temu minęła 25 rocznica rozpoczęcia obrad przy tak zwanym okrągłym stole.  Aktualnie rządzący w Polsce, a także większość opozycji politycznej uważa tą rocznicę za bardzo ważną.  Uważają oni, iż był to udany początek przemian demokratycznych w naszym kraju i twierdzą, że bez tego wydarzenia Polska byłaby dużo gorszym krajem.  Krajem bez demokracji, bez obywatelskich swobód i bez wielu innych pozytywnych zjawisk jakie przyniosła nam demokracja.

Nikt tak naprawdę nie wykonał rzetelnej i uczciwej oceny tego wyjątkowego zjawiska.  Wszystkie oceny są zawsze jednoznacznie pozytywne, a nawet jak znajdzie się powód do krytyki to zaraz jest przytłaczany masą przykładów z tego nowego, lepszego (po okrągłym stole) życia.  Nikt nie zapyta opinii publicznej co sądzi o braku dekomunizacji i braku lustracji we wszelkich państwowych organach.  Nikt nie zapyta co obywatele myślą o ustaleniach jakie w ramach tych obrad zapadły.  Nikt nie analizuje następstw.  Obowiązuje jedna, jedyna hurra optymistyczna ocena tego wiekopomnego wydarzenia.  Wszyscy apologeci powołują się na zdania zagranicznych mediów, zagranicznych polityków i innych ośrodków opiniotwórczych, które także uważają zazwyczaj ten okrągły stół za początek przemian w socjalistycznym bloku.

A przecież we Francji, Anglii czy USA nikogo nie obchodzi to co myślą Polacy i jak oni oceniają ważne wydarzenia z ich współczesnej historii.  To tylko dla nas najważniejsze jest to co myślą o nas inni, a nie to jakie to przyniosło nam następstwa i skutki.

Nie miejsce tutaj na wielkie analizy, a jedynie na zasygnalizowanie, iż ta ocena, moim zdaniem, wcale nie jest taka pozytywna i wcale nie jest powiedziane, że inny scenariusz przemian byłby dla nas znacznie bardziej korzystny.  Dlatego też poniżej zamieszczam krótki tekst, który poddaje w wątpliwość ten niby ogromny sukces okrągłego stołu.  Tekst pochodzi z portalu "Niewygodne.info.pl"

Warto przynajmniej nad tym co tam jest napisane się zastanowić.


Okrągły stół i jego patologiczne konsekwencje

wpis z dnia 07/02/2014

Znamienne jest to, że w III RP komunistyczni zbrodniarze i kaci otrzymują kilka razy większe emerytury od ich ofiar. Co gorsze - to nie jedyna patologia, której genezy można doszukiwać w "porozumieniu" zawartym w Magdalence oraz przy okrągłym stole.

III RP została stworzona przede wszystkim dla ludzi aparatu władzy PRL. To oni, po 1989 roku, przejęli kontrolę nad biznesem i mediami. To oni zasiadali w zarządach spółek wydzielanych z majątku upadającego PRL. To oni kierowali nowopowstałymi bankami komercyjnymi, które zostały wyodrębnione z NBP. To ludzie powiązani z PZPR i ustrojem "demokracji ludowej" decydowali o kształcie i kierunkach rozwoju III RP. Pod tym względem porozumienie zawarte najpierw w Magdalence, a później przy okrągłym stole nie przyniosło dla zwykłych Polaków żadnego pożytku.

Stworzono iluzję, jakoby wielkim sukcesem porozumienia pomiędzy przedstawicielami reżimu PRL oraz części "umiarkowanej" opozycji powiązanej różnymi koligacjami z PRL (Michnik, Mazowiecki, Geremek, Kuroń) było stworzenie wolnego rynku w Polsce. Uwolnienie gospodarki miało przesłonić wszelkie inne konsekwencje "porozumienia", którego głównym celem było zachowanie przywilejów grupy związanej z PRL. Kategorię "wolny rynek" podciągnięto do rangi mitu, czegoś, co dano nam - zwykłym Polakom - w akcie łaski wynikającej z "mądrego" dogadania się elit władzy PRL z elitami "konstruktywnej opozycji". A czymże jest "wolny rynek" - pytam się? Przecież jest to sytuacja całkowicie naturalna, kiedy o obrocie gospodarczym decyduje czynnik popytu i podaży kształtowany przez zwykłych ludzi - czyż nie mam racji? Tak więc uczestnicy okrągłego stołu rzekomo dali nam coś, co w istocie swojej jest czymś zupełnie naturalnym, co wynika wprost z charakteru społecznych relacji. Tego nie można "dać", a następnie kreować wizję, jakoby był to efekt fantastycznego porozumienia bez precedensu w skali świata. To trochę tak, jakby ktoś powiedział, że od dziś pozwala nam oddychać powietrzem, gdyż jeszcze do wczoraj było to zakazane.

Obecny establishment polityczny - związany z Platformą Obywatelską i jej partiami satelickimi - gwarantuje trwanie układu stworzonego przy okrągłym stole. Dlatego też rząd Donalda Tuska oraz prezydentura Bronisława Komorowskiego, mimo podejmowania często sprzecznych z interesem społeczeństwa decyzji, są tak zaciekle bronieni przez media głównego nurtu, które w większości kierowane są dziś przez ludzi współpracujących z aparatem władzy PRL. Dopóki ta sytuacja nie ulegnie zmianie, życie publiczne w Polsce będzie niestety przepełnione patologiami.

wpis z dnia 07/02/2014
       
wg. Niewygodne.info.pl

wtorek, 4 lutego 2014

Przeczytane w sieci - 1

Codziennie czytam lub przeglądam setki artykułów, postów i opinii na różnych portalach internetowych i przeważnie po ich przeczytaniu już nigdy do nich nie wracam, a myślę, że czasami warto wrócić.  Dlatego dzisiaj rozpoczynam nowy cykl zatytułowany "znalezione w sieci", w którym od czasu do czasu będę zamieszczał głównie różne opinie jakie przeczytałem pod artykułami prasowymi.  Oczywiście opinie, które moim zdaniem warte są tego, aby żyły trochę dłużej niż parę godzin jak to ma miejsce zazwyczaj.

Na początek opinia autorstwa "stasom" zamieszczona pod artykułem  pt. "Rząd poprawia podatki" - Gazeta Wyborcza  z  31.01.14


Do ludzi!!!

Hej lemingu nie trać wiary.
Rzekł profesor bardzo stary.
Chcesz być sławny, oraz wielki.
Wpieprzaj szczaw i mirabelki.
A jak przeżyć ci się uda.
To zobaczysz inne cuda.
Z Amber Gold-u złote sztaby.
Chłopów przerobionych w baby.
Dwa kasyna na cmentarzu.
Śluby gejów przy ołtarzu.
Za Madonnę zwrot kasiory.
Bezrobocia spadek spory.
Tunel, który w wodzie tonie.
Dla Małgosi suknie nowe.
Za pieniądze PO składkowe.

Ze związkami cud debatę.
I niewinną S. Beatę.
Oraz to co się już zdarza.
Los z loterii do lekarza.
Pewien fircyk - bez krępacji,
CUD obiecał całej nacji.
Trafnie uznał - lud to kupi!
Lud naiwny, ciemny, głupi.
No i młodzież uwierzyła,
do urn wartko podążyła.
I w e Wronkach i w Półtusku,
Dali głos Donaldu Tuski.
No nareszcie jest nadzieja.
Naród wybrał czarodzieja.
Media wielce mu pomogły,
Nawet Doda wzniosła modły.

To co najpierw obiecywał,
Po wyborach odwoływał.
Toż to kawał hipokryty,
Rude włosy, wzrok kosmity.
Serki, jabłka podrożały,
A indeksy pospadały.
No i w końcu stał się cud,
Czary mary, mamy smród.


(pisownia oryginalna)

niedziela, 2 lutego 2014

Odrobina prawdy o działaniach toruńskiego marszałka - odsłona 6



Czy gmina Łabiszyn za wycofanie się z ZIT-u dostała pieniądze od marszałka?


Odkąd niewielki Łabiszyn wzgardził miłością wielkiej Bydgoszczy i nie zechciał - ustami burmistrza miasta - wiązać się z nią w ZIT, w Bydgoszczy szukają odpowiedzi na pytanie - dlaczego?
- Niech burmistrz Łabiszyna wytłumaczy mieszkańcom, dlaczego nie chce 2 milionów euro, które gwarantuje im uczestnictwo w Zintegrowanych Inwestycjach Terytorialnych - grzmiał prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, czym tylko zirytował burmistrza Łabiszyna Jacka Kaczmarka.

- uważa burmistrz.
Podczas środowej sesji Rady Miasta Bydgoszczy, gdy gruchnęła wieść o wycofaniu się Łabiszyna z ZIT, w kuluarach pojawiły się informacje, że nagłe wyłamanie się Łabiszyna nie jest przypadkowe. - Skoro burmistrz nie chce 2 milionów euro, to znaczy, że ktoś zagwarantował mu więcej, ktoś, kto dysponuje pieniędzmi w województwie (w domyśle - marszałek - przyp. red.). Nie zrobił tego jednak osobiście. Emisariuszem był rzekomo poseł z Inowrocławia Krzysztof Brejza, a kwoty, które szybką ścieżką z różnych źródeł miał dostać Łabiszyn, sięgały 10 milionów złotych - mówili o tym - zastrzegając anonimowość - radni kilku opcji.
- To paranoiczne i skrajnie kłamliwe opinie. Taka postawa prowadzi do izolacji Bydgoszczy i pokazuje stan umysłu niektórych polityków tego miasta - broni się poseł Brejza. I zapowiada, że chętnie udowodni to przed sądem.
- Nikt mi niczego nie obiecał, nie przyjmowałem żadnych wizyt w sprawie ZIT - dementował burmistrz Kaczmarek.

Powyższy tekst to artykuł z dzisiejszego (02.02.2014) wydania Ekspresu Bydgoskiego.

Moim zdaniem, ze stuprocentową pewnością doszło do zakulisowych ustaleń w sprawie wycofania się Łabiszyna z ZIT.
Jakże niepoważne i śmieszne wydają się wszelkie działania toruńskiego marszałka w tej sprawie.  Dobiera bez ładu i składu do ZIT Aleksandrów Kujawski i Ciechocinek, miejscowości odległe kilkadziesiąt kilometrów od Torunia, a jednocześnie prowadzi politykę (przekupstwo za unijną kasę, którą osobiście jako  wojewódzki car, będzie dzielił) mającą na celu wyeliminowanie z ZIT miejscowości odległej od Bydgoszczy o kilkanaście kilometrów.

W ten sposób o połowę mniejszy od Bydgoszczy Toruń buduje sobie przewagę w podzieleniu nawet tych 5% unijnej kasy, które będą dzielone w ramach ZIT.

Czy to nie jest ciężko chory region, który nie ma przed sobą żadnej przyszłości?

Te obecne działania, pomijając ich absurdalność, ocierają się wręcz, moim zdaniem, o głupotę.
Jak w obliczu tych coraz liczniejszych tego typu faktów, które mają miejsce już od ponad 15 lat, ktoś może mówić, albo nawet tylko myśleć o wspólnej metropolii?   Chyba tylko ktoś mający w tym interes osobisty lub grupowy, albo ktoś kto nie potrafi racjonalnie oceniać otaczającej nas rzeczywistości.

Poprzedni post z tego cyklu.

sobota, 1 lutego 2014

P70 - część A - dwaj bydgoszczanie pasjonaci trabantów - część 4

Rozdział 4


Petka P 70 rocznik 1958 - część A

Był rok 2009 i Zbyszko odsapnął już po zejściu z "taśmy" Trabanta 601, drugiego z odbudowywanych 600-setek.

Nadchodzi maj 2010 i do garażu na Żmudzkiej wjeżdża Trabant P70 rocznik 1958. Od czego zacząć pyta Zbyszko. Czego się nie dotkniesz to się rozlatuje. Same próchno, a w ogóle połowa samochodu to drewno. Drewno kiedyś, a dzisiaj to sypiące się próchno. Nic się nie trzyma kupy. 

Transport P 70


W miejscowości Kałdus pod Bydgoszczą stolarz zadeklarował się zrekonstruować części drewniane  tego samochodu.


Zbyszko ponownie mnie pyta: - od czego zaczynamy ? 
Po wstępnych ustaleniach ze Zbyszkiem Szulcem, ( Świętej Pamięci ), który zmarł w roku 2013,  podjęliśmy decyzję o maksymalnym rozebraniu całego samochodu.  Decyzja jak się później okazało była błędna. Szkielet został przewieziony do Kałdus na rekonstrukcję części z drewna. 


P 70 przygotowany do transportu do wsi Kałdus



W tym samym czasie Zbyszko ze Zbigniewem zajęli się częściami, które wymontowali z Trabiego.  Sam szmelc, sypiące i rozpadające się elementy i podzespoły.  Nie pozostawało nic innego jak szukać wsparcia u Zimmermana z Drezna. 


Silnik wyjęty z ramy P 70

I inne elementy




Przyszła wiosna, Trabi P70 zrekonstruowany przez wspomnianego stolarza, powrócił do garażu na Żmudzką. 



U stolarza


U stolarza

U stolarza


I zaczęło się to czego się obawialiśmy i czego można było się spodziewać.  Wiele części nie pasowało, a niektórych normalnie brakowało. Dwoje drzwi, zrekonstruowane przez Mariusza z Czarża, nie pasowało.  Brakowało około 2 cm z jednej jak i z drugiej strony. To nie wina stolarza z Kałdus, po prostu nie należało tak zniszczonego samochodu rozbierać. 

Po zmaganiach i przestojach w składaniu Trabiego, (choroba Zbyszka Szulca ) podjęliśmy kolejną decyzję - szukamy kogoś kto ma chęć i żyłkę de złożenia i postawienia na koła Petki z 1958.

Przypomniałem sobie o Jaceku z Kokocka. To prawdziwy mechanik, tak zwana złota rączka. Oddaliśmy mu silnik od Petki, aby go odnowił i uruchomił.
Nie wierzyłem własnym oczom, gdy zobaczyłem umyty, odnowiony i uruchomiony silnik z lat 60. Pamiętam w jakim stanie go oddałem, a w jakim go odebrałem.





Silnik P 70 po renowacji


Podejmuję kolejną decyzję i przeprowadzam rozmowę z Jackiem.  Po uzgodnieniu warunków Jacek podejmuje się zrekonstruowania Petki.  Pomagać mu będzie Zbyszko Szubski, czyli mój ojciec.  Wieziemy Trabiego do Jacka.





Transport do Kokocka



Mija rok, przychodzi przełom 2013 i 2014 roku. Petka stoi już na kołach.  Wszystkie części dopasowane na tip top.



 Jacek, Petka i Zbyszko



Zbyszko, Zdzisław, Jacek - główny mechanik z Kokocka



P 70 w Kokocku.


Do wiosny 2014 będzie dokładnie zaszpachlowany, uzupełniony i przygotowany do malowania.  Następnie elektryk, tapicer.  Potem wykończeniówka w detalach, w której Zbyszko jest najlepszym specjalistą. 

Myślę że ta cześć opisu odbudowy Trabanta z 1958 roku będzie częścią A.   Cześć B tego opisu ukaże się pod koniec września 2014 roku.

Tekst i zdjęcia - Zdzisław  Szubski