wtorek, 26 kwietnia 2016

Cytaty znane i nieznane - 28. Aktualne.

W dzisiejszej naszej polskiej rzeczywistości politycznej coraz więcej emocji.  Napięcie rośnie, można powiedzieć, z godziny na godzinę. 

Na razie na szczęście nie ma jeszcze rękoczynów, ale są już zdrady, zaprzeństwa, kłamstwa, fałszywe oskarżenia i wiele innych podobnych zachowań i sytuacji.

Podziały przebiegają nie tylko według przekonań politycznych, lecz także w pracy,  w różnych organizacjach,  na rozmaitych spotkaniach, a nawet w kręgach rodzinnych.

Opanowania nie widać.  Dokąd to nas zaprowadzi?


Dlatego dzisiaj przytaczam kilka cytatów, moim zdaniem, jak najbardziej odpowiednich do tego co aktualnie przeżywamy.

Jeżeli chociaż jeden czytelnik tych poniższych słów zastanowi się nad ich sensem to już samo to będzie moim sukcesem.


1.  "Rzadko można kogoś nienawidzić, jeśli się go rozumie"

2.  "Są dwie strony rzeczywistości.  To co jest, i to w co wierzą ludzie.  Rzadko się to pokrywa".

3.  "Rozstanie się z pieniędzmi jest na ogół ofiarą ponad siły normalnie myślącego człowieka"

      Willam Thackeray  "Targowisko próżności"

4.  "Niewidzialna okrutna mądrość, która kieruje losami ludzi, lubi poniżać tkliwych i rozumnych, wynosząc samolubnych, głupich oraz grzesznych"

 jak wyżej

5.  "Człowiek jest zwierzęciem społecznym, a społeczeństwo rządzi się kumoterstwem, nepotyzmem, lewizną i plotkarstwem, uznając je za podstawowe normy postępowania etycznego"

     Carlos Ruiz Zafon ""Cień wiatru".

6.  "Niewiele jest powodów, żeby mówić prawdę, za to jest ich bez liku, żeby kłamać"

     jak wyżej

7.  "Zawiść jest religią przeciętniaków"

     Carlos Ruiz Zafon  "Skrzydło anioła"

8.  "Intelektualista to ktoś, kto się specjalnie nie wyróżnia intelektem.  Przeciwieństwem intelektualisty jest człowiek inteligentny".

     Carlos Ruiz Zafon "Gra anioła".



Poprzedni post z tego cyklu. 

9. 

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Ale to już było.

Trwa dyskusja dotycząca powstawania lub nie, metropolii.  I nie ścierają się tutaj poglądy, nie ścierają się racje, argumenty i fakty lecz ścierają się chwilowe przewagi polityczne, układy, zależności, zblatowania, zobowiązania i inne takie..  Krótko mówiąc ten co ma ową przewagę przeforsowuje swoją rację.  A kto obecnie ma tę przewagę?  Dzięki komu PiS zyskało parlamentarną większość?

To ojciec dyrektor będący emanacją radia Maryja i Telewizji Trwam.  To zobowiązania tych co ową władzę zdobyli wobec tych co wydatnie pomogli im to uczynić, tworzą aktualne realia polityczne i żadne racje, żadne przekonania, żadne fakty, żadne doświadczenie i nawet zdrowy rozsądek nie są w stanie tego zmienić.

Oni nam pomogli to teraz my lojalnie musimy zrobić to czego ono pragną.

Nieszczęściem bydgoszczan jest to, iż ci którym spłacić dług muszą aktualnie rządzący, są najwięksi wrogowie bydgoszczan czyli torunianie.

Co to obchodzi Kaczyńskiego lub innego Błaszczaka?  Otóż oni położą na szali wszystko tylko po to, aby nadal posiadać poparcie tak istotnych dla nich mediów.

Absurd takiej sytuacji nie jest istotny.  Istotna jest lojalność i dalsze oczekiwania.

To wszystko nie ma sensu i nie ma szans na trwałe trwanie, lecz kogo to z obecnie rządzących to obchodzi. Co ich obchodzi co będzie z ileś tam lat?


Dla uwiarygodnienia tego o czym piszę, poniżej skany moich kilku wpisów (postów), które zamieściłem na forum lokalnym (bydgoskim) Gazety Wyborczej, (Gazety, która obecnie zawodzi mnie na całej linii, ale kiedyś tak nie było).

Prezentuję je tutaj, aby pokazać przewrotność torunian, aby pokazać, że to już było i nic się nie zmieniło, aby pokazać, że tym wrogom bydgoszczanie w żaden sposób nie mogą nigdy zaufać.

Te moje moje posty zamieszczałem na forum GW, wtedy, gdy jeszcze trwała na nich ożywcza i racjonalna dyskusja na przeróżne tematy.  A było to wówczas, gdy na tym forum każdego obowiązywała netykieta i wtedy, gdy obraźliwe, chamskie i bezsensowne opinie były z forum natychmiast, usuwane.  Niestety, ten okres skończył się jakieś dwa lata temu i teraz z owego, tak ongiś tryskającego ożywczymi dyskusjami forum, zostało normalne szambo.

Dlaczego tak się stało i jaki jest cel administratora tego forum to tego nie rozumiem.

(Ja to semeon i to już od 1997 roku.).

































środa, 20 kwietnia 2016

Wiosna w Bydgoszczy.

Poniżej parę zdjęć wykonanych przedwczoraj w Myślęcinku.

W tym roku wiosna przyszła prędzej niż zwykle i przyniosła nam razem z piękną feerią świeżych i wyrazistych kolorów także dobry nastój, wspaniałe widoki, cudowne zapachy, a wszystko to pośród niesamowitych śpiewów i odgłosów najróżniejszych ptaków.





poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Piękne wspomnienia - 1

Przez pięć miesięcy, od początku listopada 2015 r. do końca marca 2016.r., przebywałem na południowych krańcach Hiszpanii.  W miejscu gdzie jest najlepszy klimat w Europie.   Przebywałem na samym południowym końcu Costa Blanca i przeżyłem tutaj najpiękniejszą "zimę" mojego życia.  Zimę pełną słońca, kolorów, radości, kwiatów, owoców pomarańczy, cytryn i mandarynek dojrzewających nawet na ulicznych drzewach. Pełną przyjaźni, pełną zupełnie innych obyczajów, pełną spokoju, pełną wiary w powrót do zdrowia i pełną szczęścia, pomimo niekorzystnych wydarzeń i niepokojów, jakie zawsze pojawiają się na naszych drogach.

Z tego pięknego okresu mojego życia chciałbym przedstawić trochę zdjęć jakie wówczas wykonałem.
Moim celem jest zachęcenie wszystkich czytelników mojego bloga, aby poszli w moje ślady.

Naprawdę warto i naprawdę będziecie szczęśliwi.

Dzisiaj pierwsze klimatyczne zdjęcie.  Ponieważ wiele lat żeglowałem po naszym ukochanym Zalewie Koronowskim dlatego zaczynam od tematów żeglarskich.




.

piątek, 15 kwietnia 2016

Leszek - odcinek 27

Poprzedni odcinek.

Na szkolnej zabawie w ekonomiku, Leszek wypatrywał Wiesi, ale jej tutaj nie było.  Podobno wyjechała do rodzinnego domu na sobotę i niedzielę.  Tak powiedziały jej koleżanki, które Leszek szczegółowo i z wielkim zniecierpliwieniem wypytywał.

W końcu rozczarowany, smutny i niepocieszony usiadł w kącie dużej szkolnej świetlicy, w której zabawa toczyła się na całego.   Sali teraz, pełnej muzyki i tańców, rozmów i śmiechów.   Siedział rozgoryczony, rozmyślając o swoim pechu.  Jednak nie trwało to dłużej niż około pół godziny.  Po tym czasie jakoś się otrząsnął i zaczął z uwagą przyglądać się temu co go otaczało.   Już po kilku minutach tego przyglądania się, jego uwagę przykuła wesoła, szczupła dziewczyna, z długimi, za połowę pleców, ciemnymi, prostymi włosami.  To ona ciągle się do wszystkich uśmiechała i wszyscy wokół niej uśmiechali się do niej.   Ożywiona, rozmawiała ze swoimi koleżankami, podrzucając przy tym kolorowe baloniki, które stanowiły część dekoracji klasowej, zrobionej specjalnie na tą sobotnią uroczystość.
Leszek postanowił zaprosić ją do tańca i tak poznał swoją przyszłą żonę.  Miała na imię Joanna i od razu powstała pomiędzy nimi jakaś więź.   To było coś nieopisanego, niewytłumaczalnego, nieokreślonego.   Po prostu spotkali się, dotknęli się, zatańczyli, porozmawiali w tańcu i już wiedzieli, że to jest coś innego niż zwyczajna szkolna znajomość.

Parę godzin trwała ta pierwsza fascynacja, to pierwsze zauroczenie, te pierwsze wspólne chwile, to wzajemne pierwsze zrozumienie, to coś co przytrafia się w życiu człowieka tylko jeden raz.

Zabawa się skończyła i trzeba było wracać do internatu.  Leszek umówił się z Joanną, że spotkają się za tydzień, na ich klasowej zabawie, organizowanej w jego szkole.  Zabawa ta miała się odbyć w następną sobotę o godzinie siedemnastej.

Rozstali się bez żadnych uścisków, pocałunków i obietnic.   Normalnie spędzili razem kilka wspaniałych godzin, nie do końca zdając sobie wówczas sprawę z tego co przeżyli.    I tylko się umówili na następną zabawę.  Nawet do głowy im nie przyszły jakieś randki, czy inne śmielsze rzeczy.

Minął tydzień.  Tydzień pełen leszkowych nadziei.  Pełen wyobrażeń, pełen oczekiwań i pełen wątpliwości.

Wreszcie nadeszła ta wyczekiwana sobota.  Nadeszła ta zabawa, której zresztą Leszek jako przewodniczący klasowego koła Związku Młodzieży Socjalistycznej, był głównym organizatorem.   Wszystko, jak się to mówi, było zapięte na ostatni guzik.  Było nastrojowe światło w sali numer 219, w której, na drugim piętrze, pod dyskretnym nadzorem szkolnej kadry, miał ten wieczorek przebiegać.  Była muzyka ze szkolnego sprzętu, do tego dodatkowa muzyka z magnetofonu przyniesionego przez jednego z kolegów.   Był nastrój, był klimat i oczekiwanie.  Zaczęły przychodzić zaproszone z "Medyka" i "Ekonomika" dziewczyny, bo ich klasa to byli sami chłopacy, dlatego zapraszali dziewczyny z klas żeńskich, a najwięcej takich klas było właśnie w dwóch wspomnianych szkołach, czyli medyku i ekonomiku.  Niestety ciągle nie było Joanny.   Leszek był bardzo zdenerwowany i nie wiedział co robić.  Zabawa trwała już w najlepsze, a tej której tak wyglądał, której tak oczekiwał i o której tyle przez cały tydzień myślał, nadal nie było.  Ten wieczór, ta zabawa, i to oczekiwanie, te pełne niepokoju chwile wyprawiały z nim coś czego do tej pory nie zaznał.  Chwile na które tak czekał i które miały mu pozwolić lepiej poznać Joannę i spędzić z nią kilka, tak wyczekiwanych godzin, nie nadchodziły.  Joanna nie przychodziła i Leszek był zagubiony i niepocieszony.

I jak to w życiu bywa, o wszystkim zadecydował przypadek.  Joanna nie wiedziała jak wejść do szkoły Leszka, gdyż główne wejście z ulicy Kopernika było zwyczajowo zamknięte, a wchodzić należało przez bramę wiodącą na szkolne boisko, bramę, która była kilkanaście metrów obok.  A ponieważ trochę się spóźniła to dwóch kolegów stojących przy głównym wejściu do szkoły, sądząc, że wszystkie dziewczyny już przyszły, poszło się bawić, przymykając zgodnie z nauczycielskim poleceniem także bramę prowadzącą na boisko, stanowiącą jedyne wejście do technikum.  W ten sposób przed szkołą w ciemny sobotni, lutowy wieczór, nikogo już nie było, a szkoła była zamknięta.  Joanna, wielokrotnie naciskała dużą klamkę reprezentacyjnych drzwi wejściowych tego wielkiego i pięknego gmachu szkolnego, ale niestety bez rezultatu.  Zastając owo wejście na głucho zamkniętym nie wiedziała co zrobić.   Przeszła parę razy wzdłuż budynku szkoły i nie znajdując rozwiązania postanowiła wrócić do swojego domu, który znajdował się raptem kilkaset metrów od Leszka szkoły.  Joanna mieszkała na Placu Weyssenhoffa.  Dlatego wracając do swojego domu szła ulicą Paderewskiego i co rusz spoglądała na budynek technikum kolejowego.   Na szczęście, w tym samym czasie, gdy ona przechodziła nieopodal miejsca, gdzie odbywała się zabawa, Irek, najbliższy przyjaciel Leszka, akurat wyglądał przez okno na tę ulicę.   Gdy tak wyglądał to zauważył samotną dziewczynę, idącą wolno ulicą i zerkającą w kierunku ich szkoły.  W świetle ulicznej lampy rozpoznał dziewczynę, to była ta sama, którą także dzięki Leszkowi, poznał przed tygodniem, na zabawie w ekonomiku.   To była ta, o której przez cały tydzień, z wielkim entuzjazmem i zaangażowaniem, Leszek. mu opowiadał.  Wiele się nie namyślając zawołał do niej.  Krzyknął, aby poczekała i dodał, że ktoś zaraz po nią przyjdzie.  I ona, zdumiona oraz zaskoczona, zatrzymała się i odpowiedziała, że poczeka parę minut..  Irek szybko podszedł do Leszka i powiedział mu, że dziewczyna, której tak wygląda, stoi pod klasowymi oknami.  Leszek podszedł do okna i krzyknął z drugiego piętra, że zaraz do niej przyjdzie, a potem jak na skrzydłach pognał do Joanny na ulicę.

Minęło już prawie pięćdziesiąt lat od tamtych chwil, ale Leszek pamięta je zawsze tak, jakby wydarzyły się wczoraj.

I ten moment, ta chwila, ten przypadek zadecydował o całym przyszłym życiu Leszka.  To zupełnie mimowolne zerknięcie Irka przez okno na ulicę zdecydowało o losie Joanny i Leszka.  Bo przecież Leszek nie wiedział, gdzie Joanna mieszkała i gdyby ona wówczas przeszła obok szkoły i poszła do domu to pewnie już nigdy by się nie spotkali.


Następny odcinek

wtorek, 12 kwietnia 2016

Toruń na siłę chce z Bydgoszczą.

Dzisiaj w ogólnopolskiej Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł pod tytułem:

"Toruń i Bydgoszcz gospodarczo razem czy osobno"  (link do artykułu poniżej:)

http://wyborcza.biz/akcjespecjalne/1,151526,19852452,torun-i-bydgoszcz-gospodarczo-mocne-razem.html#BoxBizLink


Pomijając już sam tytuł sugerujący toruńskie autorstwo (bo Toruń jak to zwykle u nich na pierwszym miejscu, a przecież i alfabetycznie i pod względem wielkości jest  odwrotnie) to fakt, że czołowa polska gazeta zajmuje się propagandą toruńską i zmuszaniem bydgoszczan do wspólnych działań z ich wrogami (bo taki jest wydźwięk tego tekstu), jest nie do przyjęcia.

Wiele już na ten temat napisałem i wiele, wiele mógłbym napisać, ale zamieszczę tylko mój komentarz jaki umieściłem pod tym artykułem:


"Oczywiście, że osobno. A ci co uważają inaczej niech się zapoznają z faktami dotyczącymi 17 letnich rządów toruńskich marszałków w tym coraz bardziej chorym regionie. Torunianie to mistrzowie świata w megalomanii i swoje dwa razy mniejsze od Bydgoszczy miasto uważają za równorzędne. Oni są chorzy na manię wyższości i mają siebie za największych inteligentów w naszej galaktyce. A przecież to potomkowie krzyżaków których czworo z 12 knechtami zakładało ten gród. Natomiast Kazimierz Wielki nadał prawa miejskie Bydgoszczy (1346 r.) po to, aby był to gród chroniący Polaków przed krzyżacką ekspansją i tak już zostało.

Bydgoszczan i torunian różni wszystko od mentalności poczynając, a na puszczy i największej polskiej rzece kończąc.

Mały Toruń chce się podhaczyć na siłę do dwukrotnie większej Bydgoszczy, głównie po to, aby nadal się bogacić na dalszym okradaniu bydgoszczan.

We wszystkich sondażach, badaniach, opiniach itp. średnio 80% bydgoszczan nie chce mieć nic wspólnego z torunianami. I to jest odpowiedź na pytanie zawarte w tytule artykułu." - koniec komentarza.


Cztery lata temu nadałem mojemu blogowi tytuł "dziwnabydgoszcz" i niestety kolejny raz z ogromną przykrością stwierdzam, że jest on jak najbardziej aktualny.

czwartek, 7 kwietnia 2016

I znowu w Samociążku.

Przez pięć miesięcy, przynajmniej 3 razy w tygodniu jeździliśmy rowerami wśród pięknych krajobrazów Costa Blanca.  Wróciliśmy i zaraz pojechaliśmy na nasze ulubione miejsce (12 km od domu) czyli do Samociążka  nad Zalew Koronowski.   I gdyby tylko ten klimat był tutaj taki sam jak te trzy tysiące kilometrów od naszego domu to naprawdę nie warto byłoby wyjeżdżać.

Niestety u nas zimno, ciemno, smutno, ponuro, dni krótkie, drzewa gołe i ogólnie przygnębiająco bo nawet prawdziwej zimy brak i tak praktycznie przez prawie pół roku.  A tam - tam tak jak pisałem w moich poprzednich postach.

Jaka to niesprawiedliwość.

Ale widoki mimo, iż całkowicie inne, równie piękne.






niedziela, 3 kwietnia 2016

Wracamy do naszego kraju po pięciu miesiącach pobytu na "wygnaniu".








Po prawie pięciu miesiącach "wygnania" wracaliśmy do naszej ukochanej ojczyzny z wielką radością. Jechaliśmy hiszpańskimi, francuskimi i niemieckimi oraz polskimi (do Poznania) autostradami.  Od Poznania do Gniezna S5, a potem "jesień średniowiecza".   Porównanie jest szokujące.  Wąska droga, co chwilę ograniczenia prędkości, muldy, nierówności, koleiny.  I pomyśleć, że nasi wrogowie (torunianie) dzięki przewadze politycznej potrafili zbudować powiatowy most za ok. 1 mld. zł. obwodnicę autostradową, trasę średnicową, A1, dwie hale (niepotrzebne) za 500 mln. zł. i wiele, wiele innych rzeczy, a my tkwimy w komunikacyjnym zaścianku i to zaścianku zarówno niegodnym XXI wieku, jak i pozycji ósmego miasta Polski.   Jedyne co się narzuca, myśląc o tym co powyżej, to oczywisty fakt, że nijaki Sienkiewicz (zresztą były minister) miał 100% racji twierdząc, że nasz kraj to ch..., d... i kamieni kupa, a państwo istnieje tylko teoretycznie.

Wyraźnie widać że stare województwo bydgoskie jest poniżane, dyskryminowane, olewane i lekceważone.  I widać to tym bardziej z perspektywy jaką zauważyłem jadąc drogami do swojego domu.

Tylko natychmiastowy rozwód administracyjny z torunianami może rozpocząć drogę powrotu do normalności w Bydgoszczy i całym, dawnym województwie bydgoskim.

Wszelkie fakty (nawet te z podróży) jednoznacznie świadczą o tym, że tą farsę trzeba jak najszybciej przerwać.

Apeluję do parlamentarzystów i władz Bydgoszczy, aby natychmiast rozpoczęły takie działania.