wtorek, 30 lipca 2013

Bydgoska spalarnia śmieci - kolejny komentarz.


W związku z artykułem - patrz link poniżej:

http://www.portalsamorzadowy.pl/gospodarka-komunalna/kiedy-my-budujemy-spalarnie-francuzi-sie-z-nich-wycofuja,50205.html

 Pozwoliłem sobie napisać kolejny komentarz na bydgoskim forum Gazety Wyborczej, ale ponieważ to forum ma coraz mniejsze znaczenie, a także bierze w nim udział mała grupka osób dlatego też postanowiłem mój komentarz do powyższego artykułu zamieścić także na moim blogu:

Gdyby oni (owi Francuzi) byli na takim etapie budowania "kapitalizmu" jak my, w którym o wszystkim decydują interesy poszczególnych ludzi i niewielkie, ale z ogromnymi możliwościami, grupy nacisków to pewnie nadal budowaliby spalarnie śmieci. Na szczęście dla nich, kontrola społeczna, czwarta władza, wykształcone państwowe i lokalne instrumenty kontroli i nadzoru, a także parę parę innych elementów, a przede wszystkim aktywność społeczeństwa obywatelskiego, uniemożliwiają to co u nas można bezkarnie robić i do tego pod sztandarami "dobra wspólnego".

Na nieszczęście dla nas, obywatele w zdecydowanej większości niczym się nie interesują co dotyczy spraw publicznych, a jeszcze się chwalą, że nie interesują się polityką, nie wiedząc, że polityka i tak się nimi interesuje, a czym mniej oni się interesują tym gorzej dla nich bo politycy mogą, dosłownie, robić co tylko chcą. Lokalne media nie skrytykują poczynań lokalnych władz, gdyż w dużej mierze od nich zależą, partie są typu wodzowskiego i demokracji u nich jak na lekarstwo, społeczna kontrola /organizacje pozarządowe, społeczne, stowarzyszenia itp./ praktycznie nie istnieje.

Dlatego władze mogą robić co chcą, a tą niewielką krytykę, na przykład na tym forum, mogą lekceważyć lub pacyfikować przez likwidację forum.

Gdyby tylko 1% bydgoszczan napisał dziennie jeden post na forum, a z tego powiedzmy połowa dotyczyłaby w określonym czasie , spalarni śmieci to byłoby tych postów dwa tysiące dziennie i żadna władza nie mogłaby tego zlekceważyć. A TO TYLKO JEDEN PROCENT BYDGOSZCZAN.

Tutaj mamy odpowiedź dlaczego będzie budowana jakże szkodliwa, kosztowna i niepotrzebna spalarnia śmieci w Bydgoszczy do tego także dla torunian i to za bydgoskie pieniądze.

Moim zdaniem umowa dotycząca jej budowy, założenia techniczne i kosztowe oraz przewidywane ewentualne korzyści są postawione na głowie i jest to ewenement na skalę europejską, a może i światową.



Aby niektórym było prościej i szybciej oraz, aby wszystko było w jednym miejscu, poniżej kopiuję treść artykułu do którego link znajduje się na początku tego postu i którego dotyczy mój komentarz:

Kiedy my budujemy spalarnie, Francuzi się z nich wycofują

fot.ptwp
Dziś w budowie jest sześć spalarni w Polsce - w Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Krakowie, Szczecinie i Poznaniu. Będą kolejne. Czy naprawdę zmierzamy z naszymi odpadami w dobrym kierunku?
Spalarnia Issy Les Moulineaux w Paryżu jest szczytem techniki, absolutnym absolutem wśród zakładów termicznej obróbki w Europie. Ma dwie linie spalania odpadów o wydajności 460 tys. Mg, do tego dochodzi sortownia. Śmieci zwożone są tutaj nie tylko samochodami, barkami, ale trafiają tu też rurociągiem napędzane geotermalnymi wodami z pobliskiej dzielnicy ekologicznej.
Spalarnia Issy Les Moulineaux kosztowała 580 mln euro, mogła kosztować jakieś 200 mln euro mniej, ale - ze względu na protesty mieszkańców - została wkopana głęboko w ziemię tak, by nie było widać komina. Komin spalarnia ma - ale jego wylot jest niemal równo z dachem.
Francuzi odzyskują w Issy surowce wtórne, produkują ciepło i prąd - na tym zarabiają. Prądu produkują jednak śladowe ilości, ciepła dużo, jednak nie na tyle dużo, by do spółki zarządzającej spalarniami nie trzeba było dopłacać. Trzeba dopłacać nie mało i to rok w rok. Przychody pokrywają nieco mniej niż 2/3 rocznych kosztów (300 z 500 mln euro - wg człowieka, który oprowadza zagraniczne delegacje po spalarni).
Poza wyciągiem z konta spalarnia Issy Les Moulineaux robi jednak wrażenie - ma nawet ładną bryłę, obok są fontanny, po ścianach pną się pnącza. Problem w tym, że we Francji, gdzie jest obecnie nieco ponad 120 spalarni (najwięcej w Europie) - więcej ich nie powstanie, a co starsze będą wygaszane. Francuzi zbuntowali się bowiem przeciwko zakładom termicznej obróbki śmieci i ich rząd się ugiął. Skąd bunt? A choćby dlatego, że uważają, że z kominów spalarni wydobywa się za dużo dioksyn, które są jednymi z najbardziej toksycznych związków. Teraz oficjalna odpadowa linia nad Loarą - która zastępuje poiltykę spalania - to polityka zmniejszania ilości odpadów w ogólnym systemie gospodarowania odpadami.
Po co my w ogóle o tym piszemy? Powód jest jeden. Podczas gdy Francuzi wycofują się ze spalarni, w Polsce zakłady termicznej przeróbki zaczynamy dopiero budować, także z pomocą francuskich firm.
Obecnie w budowie znajduje się sześć spalarni odpadów komunalnych o łącznej mocy przerobowej ok. 1 mln ton - w Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Krakowie, Szczecinie i Poznaniu. Będą zresztą kolejne.

Rafał Kerger, Agnieszka Widera 29-07-2013, 05:01

niedziela, 28 lipca 2013

Bydgoszcz - prawda i mity - część 5 - odcinek 6

Jak już poprzednio pisałem - treści, które zamieszczam w tym wątku w całości pochodzą z książki pod tym samym tytułem czyli "Bydgoszcz prawda i mity" wydanej w 2008 roku przez Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy.  Oczywiście na potrzeby internetowego postu wybrałem tylko fragmenty z tekstów zawartych w tym opracowaniu.

Mit numer 5 - Bydgoszcz to miasto bez tradycji.

Tradycje medialne:

W 1806 roku Jan Adam Kimmel otworzył w Bydgoszczy pierwszą w mieście drukarnię.  Od nazwiska następcy zwana drukarnią Grauenauera (później drukarnia im. KEN, w 2006 roku wyburzona pod centrum handlowe "Drukarnia".

01.07. 1808 zaczęto wydawać w Bydgoszczy "Dziennik Doniesień Rządowych i Prywatnych Departamentu Bydgoskiego" będący pierwszym polskim czasopismem w mieście.

W I połowie XIX wieku w Bydgoszczy istniały 3 drukarnie.

Pierwsza stała gazeta polska "Dziennik Bydgoski"  zaczęła wychodzić 1 stycznia 1908 r.  redagowana była do II wojny światowej przez jej założyciela Jana Teskę.

W mieście drukowano również inne gazety: m.in. "Gazetę Bydgoską", od 1933 r. "Kurier Bydgoski".  Wydawano także okresowo liczne inne gazety i czasopisma.


Tradycje Pocztowe

Bydgoszcz jest ważnym ośrodkiem pocztowym od zarania tej instytucji.
W 1850 r.  w Bydgoszczy zlokalizowano Okręgową Dyrekcję Poczty.  Gmach tej instytucji wybudowany w 1855 r.  w stylu neogotyckim zachwyca do dnia dzisiejszego klasą i dopracowaniem detali.

W okresie międzywojennym Bydgoszcz stała się siedziba instytucji pocztowej o zasięgu ogólnopolskim.  Na polecenie Komisarza Poczt i Telegrafów powołano pod koniec 1919 r.  biuro kontroli dokumentów rachunkowych wszystkich urzędów pocztowych Rzeczpospolitej Polskiej pod nazwą Zawodowa Izba Obrachunkowa Ministerstwa Poczty i Telegrafów.

Wczesna Izba Obrachunkowa znalazła swoją siedzibę w budynku dzisiejszego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie rozpoczęła swoją działalność polegającą na kontroli przekazów pocztowych i telegraficznych oraz prowadzeniu rozrachunków zagranicznych z ruchu telefonicznego i telegraficznego.  Izba pozostała do dnia dzisiejszego.  Obecnie jest Centralnym Ośrodkiem Rozliczeniowym Poczty Polskiej przy ul. Jagiellońskiej.

Bank Pocztowy – bank komercyjny w Polsce, oferujący usługi finansowe dla klientów indywidualnych z uzupełniającą ofertą dla mikro- i małych przedsiębiorstw, w placówkach sieci własnej oraz w placówkach Poczty Polskiej.
Bank Pocztowy powstał w 1990 roku w Bydgoszczy. Ideą leżącą u podstaw jego utworzenia było reaktywowanie tradycji bankowości pocztowej w Polsce. Akcjonariusze banku to: Poczta Polska S.A. (75% minus 10 akcji) oraz Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski S.A. (25% plus 10 akcji). Bank Pocztowy posiada największą w Polsce sieć dystrybucji usług finansowych, dzięki strategicznemu partnerstwu ze swoim większościowym akcjonariuszem.

Poprzedni post z tego cyklu.




czwartek, 25 lipca 2013

wtorek, 23 lipca 2013

Malutki sukces - korporacja ustąpiła - jak dla mnie - coś niesamowitego

Niedawno nabyłem smartfona z systemem Android.  Jakież było moje zdziwienie, gdy po miesiącu otrzymałem rachunek czterokrotnie wyższy niż abonament, który wybrałem.  Obawiając się dalszych kosztów zatelefonowałem z telefonu stacjonarnego do korporacji, czyli Plus GSM.  Na połączenie czekałem 20 minuty, a potem jeszcze 15 minut pani mi wyjaśniała o co chodzi i sprawdzała różne dane, prosząc, abym czekał.  Tylko ta rozmowa kosztowała mnie ( jak się później okazało) ok. 30 zł.

Zbulwersowany tym co usłyszałem czyli wyjaśnieniem, iż muszę zapłacić za aktualizację oprogramowania, którą aparat pobierał sam, bez mojej wiedzy i świadomości, napisałem reklamację prosząc o anulowanie opłat za aktualizacje oprogramowania, gdyż nie byłem o tym poinformowany w momencie kupowania aparatu.

Dokładnie po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź, w której, między innymi, czytamy:

  "Dziękujemy panu za zgłoszenie....... przeprowadzona analiza wykazała, że kwestionowane przez pana połączenia zostały wykonane z ww. aparatu i poprawnie uwzględnione w fakturze.  Opłaty za ww. połączenia zostały naliczone zgodnie z cennikiem........."

Dalej czytamy:

"Aparaty telefoniczne mogą łączyć się z internetem w celu pobrania danych aktualizacji bazy danych, dokonywania aktualizacji i synchronizacji aplikacji.............

Biorąc pod uwagę powyższe uzasadnienie, brak jest podstaw do pozytywnego ustosunkowania się do pana reklamacji.    Informuję o zakończeniu procesu reklamacyjnego.  Droga postępowania reklamacyjnego została zakończona."

Nie zrażając się taką odpowiedzią napisałem drugą reklamację powołując się na fakt, iż jestem kilkunastoletnim klientem ich firmy oraz, że zastanawiam się nad upublicznieniem tego jak postępują z klientami, nieświadomymi, tak jak ja, że coś takiego może się wydarzyć.

Dzisiaj, po kolejnych dwóch tygodniach, otrzymałem odpowiedź od Plus GSM.  I znowu zostały w niej zawarte wszystkie argumenty z poprzedniego pisma i już ze złością miałem je wyrzucić do kosza, ale na samym końcu przeczytałem:

"Mając na uwadze naszą długoletnią współpracę, w drodze indywidualnego podejścia do przedstawionej sprawy, zostanie wystawiona faktura korygująca anulująca opłaty za połączenia pakietowej transmisji danych"


Zgłupiałem.  Okazuje się, że czasami korporacja może nam przyznać rację.  Mnie zdarzyło się to pierwszy raz, a piszę to po to, aby może inni wiedzieli, że warto pisać kolejne odwołania mimo wyczerpania drogi postępowania reklamacyjnego.

środa, 17 lipca 2013

Demokracja po polsku.



Sejm odrzucił projekt ws. bezpośredniego wyboru starostów i marszałków

12. 07. 2013  

Sejm odrzucił w głosowaniu projekt zmian w kodeksie wyborczym autorstwa klubu Solidarnej Polski wprowadzający bezpośrednie wybory starostów i marszałków województw. Wniosek klubów PO oraz PiS o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu poparło 391 posłów, 55 było przeciw, jeden wstrzymał się od głosu.
Obecnie starostów i marszałków województw wybierają odpowiednio rady powiatów i sejmiki województw. W swym projekcie Solidarna Polska zaproponowała, by - tak jak to ma miejsce w przypadku wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - wybierani byli oni w wyborach bezpośrednich.

Podczas środowej debaty poseł Józef Rojek (SP) ocenił, że propozycje pozwolą na "demokratyzację samorządu". "Legitymizacja z wyboru bezpośredniego waży więcej niż z pośredniego" - podkreślił. W debacie za dalszymi pracami nad projektem opowiedział się także klub Ruchu Palikota
Halina Rozpondek (PO) uznała, że nowela zawiera dużo luk prawnych. Zwróciła uwagę, że projekt nie zakłada dodatkowych kompetencji starostów i marszałków, ani nie wzmacnia ich pozycji ustrojowej. Za niedopuszczalne uznała, że projekt pozostawia radom powiatów i sejmikom wybór wicestarostów i wicemarszałków.

Z jej argumentacją zgodzili się politycy PiS, PSL i SLD.
W uzasadnieniu projektu napisano m.in. że wprowadzenie bezpośredniego wyboru starosty i marszałka województwa, gwarantowałoby zwiększenie procesu demokratyzacji samorządu. 

Ponadto - wskazują wnioskodawcy - starosta oraz marszałek województwa zyskiwałby większą legitymację społeczną w zakresie sprawowanej funkcji.

(RZ)


Sądzę, że nie trzeba i nie warto tego komentować.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Mój komentarz do strategii rozwoju województwa kuj.-pom. do roku 2020

Lokalne media, przeważnie z zachwytem, piszą i mówią o strategii wojewódzkiej opracowanej przez urząd marszałkowski w Toruniu.  

Organizowane są w tej sprawie narady, konferencje, spotkania.   Wszędzie możemy posłuchać jaki to wspaniały dokument na miarę XXI wieku.  Jaki jest on przenikliwy, rzetelny, obiektywny i jaki ma przynieść regionowi ogromny rozwój i powodzenie.

Przebrnąłem przez tą strategię, marnując na to (moim zdaniem) wiele godzin. 
Uwag miałbym setki, a może i więcej, ale nie sądzę, żeby je ktoś uwzględnił, albo chociaż przeczytał.  Dlatego skupię się tylko na ogólnej ocenie tego dokumentu.


Już na wstępie czytamy:  "słabe więzi społeczne pomiędzy mieszkańcami województwa oraz problem z utożsamianiem się jego mieszkańców z miejscem w którym mieszkają, z którego pochodzą".

Moim zdaniem powinno być:  województwo jest sztucznym tworem, nie posiadającym wspólnej łączącej go historii, wspólnych tradycji i obyczajów, a także brak w jego obrębie istotnych powiązań integracyjnych, a 15 lat rządów toruńskich marszałków doprowadziło do sytuacji wręcz odwrotnej, czy wzrostu dezintegracji tego tworu.


Dalej czytamy:  "zbudowanie nowego modelu mówiącego językiem szans i korzyści, a nie wzajemnej konkurencji"  

 -  cóż można napisać komentując takie sformułowanie - chyba tylko mowa - trawa i jak wyżej - 15 lat rządów.....


W następnym rozdziale -metodologia - czytamy, między innymi : "priorytety - na przykład- kompleksowość ustaleń - co oznacza, że kierunki muszą obejmować całość zagadnienia dla danego celu" 

 - najlepszy przykładem takiego "myślenia " i "działania  jest realizacja zadania bit-city - szkoda słów na dalszy komentarz.


Idźmy dalej - 9 równorzędnych wyzwań rozwojowych w tym:
-rozwój infrastruktury o znaczeniu strategicznym - S5 

 Cóż na to napisać chyba tylko: śmiech na sali.  Niby chcieć to wszyscy chcą, ale nikt niczego nie robi i to od lat, a wręcz przeciwnie przeszkadza i przesuwa środki na inne cele (patrz pan Mężydło -wice szef sejmowej komisji infrastruktury)


-silna metropolia - rozwój Bydgoszczy i Torunia jako realnych krajowych ośrodków rozwoju. 

Co to za mowa - rozwój rozwoju? 


Dalej w zagrożeniach czytamy, między innymi: "brak rozwoju i w konsekwencji spadek znaczenia i konkurencyjności Portu Lotniczego w Bydgoszczy". 

Automatycznie nasuwa się pytanie:  a czyja to wina?


Dalej: "niewystarczająca współpraca Bydgoszczy i Torunia w zakresie działań rozwojowych, a zwłaszcza związanych z rozwojem potencjału metropolitalnego"

Pytanie zasadnicze - czy mieszkańcy obu tych miast tego chcą?  A do tego ponownie ta mowa: - rozwój rozwojowy

I tak dalej, i tak dalej.

Moim zdaniem cała ta strategia to typowo gomułkowsko-gierkowska propaganda i naprawdę szkoda czasu na analizę tego zestawu pobożnych życzeń, wątpliwych analiz, nierzeczowych i nierzetelnych ocen, niejasnych i niejednoznacznych sformułowań i określeń, a także głupawego chciejstwa, bez podania źródeł, form i sposobu jego finansowania.  Pewnie wszystko z "darów" UE, a jak wiadomo:  "dary szerzą tylko niedołęstwo i złą wolę, lenistwo i chciwość". 
Sadzę, że ewentualną rzeczową i praktyczną współpracę w ramach tego regionu dobrze byłoby rozpocząć od uruchomienia prawdziwej aktywności społecznej, od pobudzenia przynajmniej sporej rzeszy mieszkańców do działań. Proponowałbym rozpocząć od referendum (przy okazji najbliższych wyborów samorządowych) na temat wspólnej metropolii Bydgoszczy i Torunia, a także od zbadania obiektywnych (zewnętrzna firma) i rzeczywistych nastrojów i oczekiwań mieszkańców tego województwa.  I dopiero potem strategia, ale krótka, rzeczowa i konkretna, a nie takie lanie wody.

Warto przeczytać - 12

Dzisiaj chciałbym zarekomendować Roberta Goddarta - współczesnego pisarza angielskiego, którego niedawno odkryłem i zdążyłem już przeczytać następujące powieści jego autorstwa

"Uchwycona w światło" -  dużo o początkach fotografii

"Co kryje mrok" - o wyższych wymiarach

"Zamknięty rozdział" - dziwne i skomplikowane przygody odnowiciela starych samochodów.

"Ucieczka spod obłoków" - architekt budujący piękny dom w Anglii roku 1911 i jego niesamowite przeżycia - miłość, morderstwa, fałszywe pieniądze i inne.


Tym wszystkim czterem książkom dałem w mojej punktacji (od 1 do 5 - najwyższa)  cztery punkty, a taką notę daję niewielu książkom.   Powieści napisane są bogatym, ciekawym, złożonym i interesującym językiem. Angielskie dialogi, jak perełki w naszyjniku, wypełniają sporo ich stron.  Bardzo dużo ciekawych wiadomości z dziedzin o których mowa w powieściach.  Przygody bohaterów najczęściej zaskakujące, opisywane barwnie z kapitalnymi charakterystykami występujących bohaterów.  Czuć wielką znajomość mechanizmów, które kierują ludźmi w najróżniejszych sytuacjach.   Fantastyczne opisy przyrody, miast, domów i wielu innych miejsc ukazujących się w akcjach powieści.   Wszystko napisane językiem prostym, ale niezwykle bogatym, świetne spostrzeżenia, uwagi, riposty, obserwacje.  Czyta się lekko i przyjemnie i chce się wracać do przeżyć głównych bohaterów, a także pragnie się przeczytać kolejne książki  tego autora.


Gorąco polecam.

Poprzedni post z tego cyklu.

.

piątek, 12 lipca 2013

O bydgoskiej spalarni raz jeszcze.

Grzegorz Gruszka nie jest to bohaterem z mojej bajki, ale w sprawie spalarni ma rację.  Sam wielokrotnie na różnych forach, a także na tym blogu pisałem o bydgoskiej spalarni.  Spalarni, która przyniesie Bydgoszczy
ogromne skażenie środowiska naturalnego, zachwieje finansami miasta i zatrzyma inne o wiele ważniejsze inwestycje.  Spalarni dla której zabraknie śmieci i która ma być budowana w oparciu o skrajnie niekorzystną umowę z Toruniem.  To tylko i wyłącznie bydgoszczanie mają zapłacić za spalarnię, punkt przyjęć śmieci w Toruniu i ich transport do Bydgoszczy.  To także spalanie toruńskich śmieci ma zatruwać bydgoskie środowisko naturalne.  To ogromne ilości skażonego żużla pozostałego z ich spalania mają zalegać i dodatkowo degradować nasze środowisko.

Pytań dotyczących spalarni jest tak dużo, wątpliwości są tak ogromne, że trzeba o tym pisać, przestrzegać, upominać wszędzie gdzie tylko się da.  Dlatego też drukuję tutaj stanowisko Bydgoskiego Forum Ekologicznego z elementami listu, który wspólnie z panem Grzegorzem Gruszką wystosowali w czwartek 11.07.2013 do prezydenta Bydgoszczy pana Rafała Bruskiego.


2013-07-11 18:18


Bydgoskie Forum Ekologiczne nie ustaje w krytyce budowy spalarni w Bydgoszczy i domaga się dopuszczenia do udziału w postępowaniu o wydanie decyzji zezwalającej na budowę w charakterze strony. Grzegorz Gruszka powołanie Konrada Mikołajskiego na szefa ProNatury określił jako skandaliczne. Były poseł SLD w niezwykle ostrych słowach poddał krytyce postępowanie prezydenta Rafała Bruskiego i Platformy Obywatelskiej.  

Słyszymy, że jest próba wydania pozwolenia na budowę bez drugiej oceny, a to duże ryzyko. Przyjdzie kontrola z Unii Europejskiej i będziemy musieli całe unijne dofinansowanie oddać – przestrzegał Gruszka. – Oczekujemy, że po dopuszczeniu nas do udziału w postępowaniu będziemy mogli składać swoje wnioski czy poprawki – dodał

- Ciągle nie wiemy, jaka będzie technologia spalarni, jakie zostaną przy budowie użyte urządzenia, nowe czy z demobilu – wyliczała Krystyna Wielgus z BFE. – Wystosowaliśmy list do pani minister Bieńkowskiej jeszcze raz przypominający, że wielka spalarnia na 180 tys. ton w Bydgoszczy nie ma racji bytu ekologicznego i ekonomicznego. Zwróciliśmy uwagę, że ProNatura w swoim wniosku zawarła nieprawdę, bo dane dotyczące śmieci podała za rok 2008, a nie 2012 – poinformowała.

Skrytykowała decyzję prezydenta, przyznającą bez przetargu ProNaturze 52 mln zł na przetworzenie odpadów. Grzegorz Gruszka dodał, że mogłoby być taniej, tak jak to się stało w rezultacie przetargu na wywóz odpadów. Nie dopuszczono jednak firm, by mogły konkurować z ProNaturą. Zdaniem Grzegorza Gruszki, trzeba było mieć swojego człowieka na czele spółki, bo będzie ona dużo wydawać pieniędzy. – Jest to swoisty skok na kasę. Chciałbym wiedzieć, ile zaufany prezydenta Bruskiego wpłacił na kampanię wyborczą i czy to jest spłata długów – pytał.

Najnowsze decyzje kadrowe w ProNaturze określił jako skandaliczne. – Wykrakaliśmy. Zabiegi byłego prezesa ZACHEM-u Konrada Mikołajskiego okazały się skuteczne. Najpierw został członkiem Zarządu KPEC-u, teraz został szefem ProNatury. Jego dokonania można dzisiaj zobaczyć, bo wielu bydgoszczan to odczuwa, gdyż straciło pracę – krytykował. – Buta, arogancja i niekompetencja, którą prezentuje pan Bruski i jego kamaryla będą w Bydgoszczy się mściły. W tak bezczelny sposób to chyba nikt w Polsce nie postępuje, że człowiek, który doprowadził ZACHEM do takiej sytuacji – to jemu się szuka pracy, jak mówią w ratuszu – stwierdził.

 Jest za mało czasu, by go odwołać, a byłoby tak samo jak w Elblągu. A będzie źle jak się nie zatrzyma tych niekompetentnych ludzi, pani Ciemniak, tych doradców – wyliczał. – Powinni być menedżerowie z konkursu. Pan Głowacki, młody chłopak stał się kozłem ofiarnym, do niedawna szeregowy pracownik zamówień publicznych KPEC-u. PO i pan Bruski to symbol degradacji Bydgoszczy, buty, arogancji i nieodpowiadania na listy. Trzeba tych ludzi odsunąć od władzy, bo alternatywą jest dalsza degradacja Bydgoszczy i oglądanie tego zadowolonego z siebie Rafała Bruskiego, który nie ma pojęcia, jak powinno wyglądać zarządzanie miastem w trudnej sytuacji.

środa, 10 lipca 2013

piątek, 5 lipca 2013

Jak torunianie leczą swoje bydgoskie kompleksy !!!

Pomimo, że w żadnej klasyfikacji ośrodków turystycznych Bydgoszcz, nie posiadając wyjątkowych obiektów, nie występuje jako miasto atrakcyjne, mimo to znaleźć można tu kilka zabytków, które mają znaczenie, jednak w skali nie większej niż lokalna.
Nieliczne zabytki Bydgoszczy zgrupowane są w rejonie Brdy i Starego Miasta. Jest to najstarsza, średniowieczna część Bydgoszczy. Natomiast na północ od niej zlokalizowane jest Śródmieście - dzielnica rozbudowywana w czasach pruskich (XIX w.), gdzie znajdują się przykłady ciekawej architektury secesyjnej i eklektycznej.
Miasto nie posiada zabytków architektury o wysokich wartościach historycznych i artystycznych, a wartość ich może być unikatowa jedynie w skali lokalnej, a wynika to z niewielkiego znaczenia miasta w historii i dziejach architektury oraz przeciętnego jego charakteru na przestrzeni wieków.”



całość

Nawet nie warto tego komentować, ale jak trzeba być małym, nieobiektywnym i zakompleksionym człowiekiem, aby coś takiego napisać?

Ja odsyłam do linka poniżej i linków powiązanych.

List Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska do toruńskiego marszałka.

List Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska do marszałka województwa kujawsko- pomorskiego w odpowiedzi na stanowisko pana marszałka w sprawie wspólnych zintegrowanych inwestycji terytorialnych (ZIT), które w przyszłości mogą stanowić podwaliny pod wspólna metropolię jednak, praktycznie, obecnie są próbą zachowania przez torunian status quo, czyli zachowania stanu istniejącego, w którym o wszystkim dotyczącym tego województwa decyduję politycy toruńscy bez uwzględniania racji innych i bez liczenia się z innymi.



Stowarzyszenie „Metropolia Bydgoska”                                                  85-171 Bydgoszcz Al. Wojska Polskiego 9                    www.metropolia.bydgoszcz.pl                                                          e-mail: metropolia.bydgoska@gmail.com

Bydgoszcz, dn. 04. 07. 2013 r.
L.dz. 04/13/01
               
Pan Piotr Całbecki 
Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego 
Pl. Teatralny 2, 87-100 Toruń
 
Szanowny Panie, 
Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska z dużym niesmakiem przyjęło stanowisko Pana Marszałka przestawione wGazecie Wyborczej” w dniu 27 06 2013 r. 
               Niestety, z ubolewaniem stwierdzamy, że prezentowane przez Pana tezy mijają się z faktami oraz otaczającą nas rzeczywistością i dlatego nie wnoszą nic pozytywnego w odbudowywanie zaufania pomiędzy Urzędem Marszałkowskim a mieszkańcami regionu, wręcz przeciwnie butny ton Pana wystąpienia te relacje pogarsza.  
            Pragniemy zaznaczyć, że opracowania na które Pan się powołuje, jak Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030 czy Krajowa Strategia Rozwoju Regionalnego są dokumentami intencyjnymi, w których nadrzędną tezą jest dobrowolność i oddolność tworzenia w przyszłości obszarów metropolitalnych.
            Będąc uczestnikiem konsultacji wspomnianego dokumentu wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na błędy w zawartych tam wnioskach. Wątpimy w ich obiektywizm, tym bardziej, że mamy świadomość źródeł, na podstawie których je formułowano. Czy, aby na pewno dane dostarczane przez Urząd Marszałkowski o równorzędności miast Bydgoszczy i Torunia były obiektywne? Zaczynamy coraz bardziej w to wątpić.
            Mija się Pan dramatycznie z faktami twierdząc, jakoby badania wykazują na obszarze województwa kujawsko-pomorskiego występowanie jednego zwartego obszaru funkcjonalnego, w skład którego wchodzą zarówno Bydgoszcz, jak i Toruń. Wykonane na zlecenie MRR opracowanie PAN, jednoznacznie wskazuje dwa odrębne obszary funkcjonalne Bydgoszczy i Torunia. Czyżby Pan o nich zapomniał i żongluje wybiórczo badaniami przydatnymi dla własnej koncepcji?
 Powtarza Pan nieprawdę o wirtualnym dwubiegunowym obszarze metropolitalnym, który widzi jako funkcjonalną przestrzeń rozwoju nie tylko dla dwóch miast rdzeniowych, ale całego regionu. Dziwnym trafem zauważa Pan konieczność łączenia potencjałów miast metropolitalnych Bydgoszczy i Torunia, ale zapomina o tym, że jedynie Bydgoszcz spełnia kryteria metropolitalne. O jakich zatem potencjałach miast metropolitalnych w naszym województwie mówi Pan? Nie istnieje przecież w naszym województwie - mimo Pana chciejstwa – dwubiegunowy obszar o funkcjach metropolitalnych.
            A tak na marginesie, to o jakim obszarze metropolitalnym mówi Pan Marszałek, skoro nawet rząd RP odstąpił od tworzenia metropolii w Polsce.
                        Zauważa Pan wagę rzetelnej i obiektywnej informacji o dwubiegunowości i metropolitalności, którą powinni otrzymywać mieszkańcy regionu. Niestety, w dalszej części swojego stanowiska zaprzecza Pan temu stwierdzeniu, poddając w wątpliwość relacje wewnątrz-regionalne, które:  „rzekomo marginalizują pozycję niektórych partnerów samorządowych, np. w zakresie pozyskiwania środków z UE”. Może warto przypomnieć, że SMB dwa lata temu zwróciło się do Urzędu Marszałkowskiego o podanie informacji o rozdziale środków unijnych. Niestety odpowiedzi nie otrzymaliśmy, z pewnością w imię marszałkowskiej rzetelności i obiektywizmu!
            Dziś Panie Marszałku jest już za późno, aby liczyć na współpracę obu miast i to za Pana przyczyną. Mieszkańcy Bydgoszczy i związanych z nimi funkcjonalnie powiatów i gmin, sami chcą decydować o tym, na jakie cele i zadania będą wydatkować pieniądze pozyskane z Unii Europejskiej.          
            Próby szantażu i groźby, w dzisiejszych czasach przywołują demony przeszłości, a straszenie rozpadem regionu jest dla nas zupełnie niegroźne. Proszę zważyć, kto najwięcej straci w przypadku rozpadu województwa? Zastanowił się Pan nad tym?
               Niejednokrotnie zwracaliśmy Panu uwagę na rażące dysproporcje rozdziału środków pomiędzy Toruniem a pozostałymi miastami regionu. Niestety nie wyciągnął Pan właściwych wniosków, brnąc dalej w ślepą uliczkę, na końcu której byłprzez Pana dopieszczany finansowo kosztem pozostałych miast regionu – Toruń. Nie może się Pan dziwić złości i braku wiary w obietnice o rozwoju regionu.
               Czytając Pana stanowisko odnosi się wrażenie, że zatracił Pan poczucie rzeczywistości i nie jest już wstanie zmienić schematów swojego myślenia.
               Dla dobra województwa, na którym podobno tak Panu zależy, wzywamy do ustąpienia ze stanowiska Marszałka. 
               Pod Pana przewodnictwem dotarliśmy do ściany,ściany wschodniejPolski, staczając się przez ostatnie lata jako region po równi pochyłej.

               Mieszkańcy regionu mają już dość takich rządów.
 
Z poważaniem
Za Zarząd
Piotr Cyprys
Prezes
Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska