J
Tak dalej być nie może. Należy rozpocząć proces odwrotny do tego, który miał miejsce 10 lat temu i nie zważając na toruńskie protesty, konsekwentnie go przeprowadzić. Można wzmocnić niedawno powstały Uniwersytet Kazimierza Wielkiego lub też utworzyć samodzielną bydgoską uczelnię medyczną.
Piszę i mówię o tym od lat, praktycznie od swoistej aneksji AMB przez UMK. Dziesięciolecie tego haniebnego, moim zdaniem, czynu powinno być kresem tej, delikatnie mówiąc, dziwacznej sytuacji. I jakże przykrym jest fakt, że lata mijają, a tytuł mojego bloga zamiast tracić na wartości to robi się coraz bardziej aktualny.
Jak możemy przeczytać w poniższym wywiadzie, nawet tak wyważony głos jak głos pana prorektora, ukazuje żałosną prawdę o dawnej Akademii Medycznej Bydgoszcz, politycznym podstępem przejętej przez UMK. UMK się znacznie wzmocnił i ma obecnie z bydgoskiej uczelni swój sztandarowy wydział zaś dodatkowo torunianie panoszą się po bydgoskich instytucjach.
Tak dalej być nie może. Należy rozpocząć proces odwrotny do tego, który miał miejsce 10 lat temu i nie zważając na toruńskie protesty, konsekwentnie go przeprowadzić. Można wzmocnić niedawno powstały Uniwersytet Kazimierza Wielkiego lub też utworzyć samodzielną bydgoską uczelnię medyczną.
Piszę i mówię o tym od lat, praktycznie od swoistej aneksji AMB przez UMK. Dziesięciolecie tego haniebnego, moim zdaniem, czynu powinno być kresem tej, delikatnie mówiąc, dziwacznej sytuacji. I jakże przykrym jest fakt, że lata mijają, a tytuł mojego bloga zamiast tracić na wartości to robi się coraz bardziej aktualny.
10 LAT MINĘŁO
Z prof. Janem
Styczyńskim, prorektorem UMK ds. Collegium Medicum, rozmawia Winicjusz Schulz
- Mija właśnie 10
lat od chwili, gdy bydgoska Akademia Medyczna połączona została z UMK. Byli
entuzjaści, ale byli też sceptycy wobec tamtej decyzji. Przypomnijmy może
argumenty jednych i drugich.
- 10 lat temu jako
adiunkt, przygotowywałem się do habilitacji i nie byłem w żaden sposób
zaangażowany w proces łączenia Akademii Medycznej z UMK. Argumentacje znam
raczej z przekazów. Rektor Akademii Medycznej, prof. Danuta Miścicka-Śliwka
przedstawiała wówczas cztery główne argumenty za fuzją z UMK: lepsze
wykorzystanie bazy naukowej i dydaktycznej, znalezienie się w pełnoprofilowym
uniwersytecie, spełnienie uniwersalności zainteresowań naukowych obu środowisk
oraz stworzenie podstawy do tworzenia metropolii bydgosko-toruńskiej i
budowania związków między obydwoma miastami. Co ważne, w tym momencie pojawiały
się też projekty powstającej właśnie ustawy "Prawo o szkolnictwie
wyższym", która to miała usystematyzować funkcjonowanie uczelni i
szkolnictwa wyższego. Argumenty sceptyków, które są mi znane, dotyczyły
warunków połączenia, które nie do końca były przygotowane, oraz kontrargumentów
wobec argumentów pani rektor.
- Decyzja o formalnym
połączeniu to było ważne wydarzenie w życiu obu uczelni, ale wiadomo było, że w
praktyce takie połączenie to proces rozpisany na lata. Czy dziś, po 10 latach,
możemy mówić, że proces integracji całkowicie się dokonał, czy może są jeszcze
takie dziedziny, które pozostawiają sporo do życzenia?
- W naszej sytuacji
integrację rozumiem jako proces scalania się dwóch środowisk w jedno,
funkcjonujące tak jak rodzina. Geograficzna odległość ponad czterdziestu
kilometrów nie jest jednak ułatwieniem w życiu codziennym. Z jednej strony,
każda istotna dla Collegium Medicum decyzja musi przejść proces akceptacji w
Toruniu, co zajmuje czas i oznacza wiele poziomów dodatkowych analiz. Z drugiej
strony, współpraca na poziomie kilku jednostek naukowo-dydaktycznych istniała
niezależnie od faktu połączenia obydwu uczelni i była zależna od zaangażowania
i dobrej woli pracowników. Tak naprawdę niewiele nowych poziomów współpracy
naukowej zostało nawiązanych pomiędzy obydwoma kampusami w ostatnich latach. Z
trzeciej strony, o ile taka może istnieć, mam wrażenie, że z uwagi na te
warunki i sposób funkcjonowania Uczelni, coraz więcej pracowników Collegium
Medicum ma problemy z zaangażowaniem się w życie uczelni, niezależnie czy
identyfikuje się bardziej z Collegium Medicum, czy bardziej z UMK.
Zaangażowanie i motywacja to klucz do sukcesu. Śmiem twierdzić, że o
rzeczywistej integracji będziemy mogli powiedzieć dopiero wtedy, gdy rektorem
UMK zostanie przedstawiciel Collegium Medicum z Bydgoszczy. Dla jasności: nie
jestem tym w ogóle zainteresowany.
- A może pełna
integracja nie jest potrzebna? Specyfika nauk medycznych może przecież
powodować, że nie każdy mechanizm funkcjonujący w toruńskiej części
uniwersytetu sprawdzi się w bydgoskiej. Toruń też ma takie dziedziny, które
wymagają nieco innych rozwiązań, choćby Wydział Teologiczny czy Wydział Sztuk
Pięknych. Collegium Medicum nawet finansowane jest przez inny resort. Do tego
dochodzi problem bazy klinicznej.
- Życie toczy się
bardzo szybko. Realia towarzyszące łączeniu się Akademii Medycznej z UMK
dziesięć lat temu były inne niż są dzisiaj. Liczba wydziałów w części
toruńskiej powiększyła się w tym czasie. Wraz z wejściem do Unii Europejskiej w
2004 roku bardzo skomplikowały się procedury administracyjne i często nie ma
możliwości, aby mogły one być identyczne w części toruńskiej i bydgoskiej,
zwłaszcza biorąc pod uwagę aspekty odnoszące się do funkcjonowania Collegium
Medicum, szpitali uniwersyteckich oraz działalności leczniczej na rzecz
pacjenta prowadzonej przez wielu pracowników naukowo-dydaktycznych w Collegium
Medicum. Praca lekarzy będących pracownikami naukowo-dydaktycznymi polega na co
najmniej potrójnej działalności: lekarza, dydaktyka i naukowca. Jest to
niezmiernie trudne do pogodzenia, nie tylko w Polsce. A obecne czasy dokładają
jeszcze lekarzom ogromne ilości obowiązków administracyjnych.
Autonomia Collegium
Medicum to autonomia finansowa, to lecznicza działalność usługowa większości
pracowników naukowo-dydaktycznych, to miasto Bydgoszcz, to prestiż medycyny
jako pewnego zatrudnienia po studiach. Collegium Medicum jest finansowane przez
Ministerstwo Zdrowia, natomiast kampus toruński przez Ministerstwo Nauki i
Szkolnictwa Wyższego. Są to dwa zupełnie różne ministerstwa, zajmujące się
różnymi dziedzinami życia i inaczej funkcjonujące. I tak samo jest z naszymi
kampusami. Jeśli dołożyć do tego fakt, że zdrowie jest obecnie najtrudniejszym
obszarem w zarządzaniu na szczeblu rządowym, to tak samo jest na szczeblu
uczelni. Przy ogromie problemów dotyczących codziennego funkcjonowania ochrony
zdrowia, priorytetem działalności Ministerstwa Zdrowia nie są przecież
uczelnie.
Ponieważ decyzje
zapadają w Toruniu i preferują większość, pracownicy Collegium Medicum muszą
się dostosowywać. Przykładem decyzji, dla Torunia oczywistej, a dla Bydgoszczy
niezwykle problemowej, może być 3-tygodniowa przerwa zimowa, która w efekcie
niemalże uniemożliwia organizację trzech tur czterotygodniowych praktyk
wakacyjnych w CM i zmusza do karkołomnej organizacji kalendarza zajęć
dydaktycznych.
- Zarówno 10 lat
temu, jak i teraz niejednokrotnie padało pytanie o bilans korzyści. Kto na
połączeniu więcej zyskał: toruński uniwersytet czy jego bydgoska część? W
jakich dziedzinach te korzyści widać najbardziej? W jakich sens połączenia
zyskał szczególny wymiar?
- Gdy patrzy się z
punktu widzenia indywidualnego pracownika Collegium Medicum, sytuacja chyba nie
różni się istotnie od tej sprzed 2004 roku. Gdy patrzy się z punktu widzenia
absolwenta, doktoranta lub habilitanta - w momencie odbioru dyplomu dowiaduje
się, że wszystko zrobił w Toruniu, bo na dyplomie nie pojawia się nazwa
Collegium Medicum ani lokalizacja Wydziału w Bydgoszczy. A nie jest to prawda.
Z punktu widzenia
UMK - korzyść jest ogromna: dolicza się 3 wydziały, 15 kierunków studiów, około
5,5 tysiąca studentów, 172 zagranicznych studentów kierunku lekarskiego, 760
nauczycieli akademickich, w tym szereg wybitnych naukowców. Nie wiem, jaką
pozycję w kraju wśród wyższych uczelni zajmował UMK przed rokiem 2004, ale
dzisiejsza siódma pozycja nie byłaby osiągalna bez potencjału Collegium
Medicum. Natomiast licząc oddzielnie tylko uczelnie medyczne, czyli
uniwersytety medyczne oraz krakowskie i bydgoskie Collegium Medicum wg rankingu
"Perspektyw", pozycja naszego Collegium Medicum w roku 2014 jest taka
sama jak w roku 2004, ale co gorsza, różnica do wyprzedzających nas uczelni
medycznych powiększyła się. Wniosek na dziś jest taki, że pod tym względem
część bydgoska na połączeniu nie zyskała.
- Ale może ten
dystans byłby jeszcze większy, gdyby do połączenia nie doszło. W minionym
10-leciu Collegium Medicum także bardzo unowocześniło bazę i wyposażenie.
Począwszy od nowej siedziby dla farmaceutów, na niedawno oddanym do użytku
jednym z najnowocześniejszych domów studenckich w Polsce kończąc.
- Wszystkie inwestycje
ostatnich dziesięciu lat w Collegium Medicum są efektem albo decyzji podjętych
przed połączeniem, albo efektem starań poprzedniej prorektor ds. Collegium
Medicum, prof. Małgorzaty Tafil-Klawe oraz kanclerz Magdaleny Brończyk w
Ministerstwie Zdrowia i Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Przecież to nie Toruń
rozbudowuje Szpital Uniwersytecki im. Jurasza. Z kolei najnowocześniejszy w
Polsce Dom Studencki nr 3 powstał ze środków własnych Collegium Medicum i
kredytu, który Collegium Medicum będzie spłacać przez wiele lat. Z oczywistych
względów w CM nie powstało nic z funduszy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa
Wyższego. Natomiast, pomijając budynek Wydziału Farmaceutycznego, o którego
budowie decyzję podjęto przed połączeniem AM z UMK, to Urząd Marszałkowski praktycznie
nie wspiera Collegium Medicum i szpitali uniwersyteckich, chociaż ochrona
zdrowia jest w jego gestii. Mam nadzieję, że dojdzie do zakupu rezonansu
magnetycznego dla Szpitala im. Biziela, który Urząd Marszałkowski obiecał
sfinansować w dwóch-trzecich kosztów. Dla porządku jednak dodam, że w 2012
roku, Szpital im. Biziela otrzymał sprzęt dla Kliniki Gastroenterologii i
Oddziału Noworodków.
- We współczesnej
nauce raz po raz wspomina się o badaniach interdyscyplinarnych jako tych
przynoszących szczególnie spektakularne efekty. Gdy 10 lat temu uczelnie się
łączyły, entuzjaści takiego rozwiązania właśnie badań interdyscyplinarnych
używali jako jednego z koronnych argumentów. Możemy podać konkretne przykłady?
- Przyszłość nauki
leży w interdyscyplinarności badań naukowych i należy robić wszystko co
możliwe, aby je popierać. Współpraca pomiędzy niektórymi jednostkami naukowymi
istniała już przed połączeniem obydwu uczelni i była zależna od zaangażowania i
chęci poszczególnych pracowników. Bardzo owocna jest współpraca Katedry i
Kliniki Chorób Oczu z zespołem profesora Macieja Wojtkowskiego. Od dawna zespół
profesora Marka Jackowskiego z Katedry Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej
i Onkologicznej współpracuje z Wydziałem Chemii. Bardzo dużo w tej kwestii
zrobił rektor profesor Andrzej Tretyn, z którego zespołem współpracuje kilka
katedr Collegium Medicum, a ja osobiście już w 2004 roku byłem jednym z
inicjatorów badań z zastosowaniem technologii mikromacierzy w onkologii
dziecięcej. Duże sukcesy w tym zakresie osiągnęła dr Joanna Szczepanek z
zespołu profesora Tretyna.
- Obecnie innym
koronnym argumentem "za" integracją mogą być wyniki rekrutacji. W
czasach niżu demograficznego, lawinowo spadającej liczby chętnych do
studiowania wskaźniki dotyczące naboru na wiele kierunków w Collegium Medicum,
np. na kierunek lekarski, farmację, fizjoterapię, dietetykę czy optykę mogą być
powodem... zazdrości niejednego dziekana z toruńskiego kampusu.
- Od kilku lat
medycyna jest w Polsce najatrakcyjniejszym kierunkiem dla kandydatów na studia.
Wynika to zapewne z gwarancji zatrudnienia, i to na całym świecie, gdyż nasz
Wydział Lekarski posiada akredytację amerykańską, podobnie jak i inne
podlegające Ministerstwu Zdrowia, tj. w uniwersytetach medycznych oraz
krakowskim Collegium Medicum. Dlatego u nas medycynę chcą studiować studenci z
innych krajów. Również absolwenci pozostałych kierunków Collegium Medicum nie
muszą się martwić o przyszłe zatrudnienie. Mówię oczywiście o sytuacji w roku
2014, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Jako ciekawostkę
podam, że 60 procent studentów na Wydziale Lekarskim pochodzi spoza naszego
województwa.
- Pozostańmy jeszcze
przy medycynie. Co roku prawie 30 osób na jedno miejsce na kierunek lekarski.
Od lat ten kierunek plasuje się na czele rankingu rekrutacyjnego na UMK.
Powodzenie medycyny sprawia, że coraz więcej uczelni chce kształcić lekarzy
(ostatnio kierunek ten pojawił się w ofercie uczelni z Kielc i Rzeszowa). Nie
niesie to ze sobą ryzyka?
w Radomiu oraz kilka
uczelni niepublicznych. Mam wrażenie, że w Polsce rozpoczyna się deregulacja w
zakresie kształcenia studentów medycyny. Grozi to utratą akredytacji
amerykańskiej, grozi to obniżeniem jakości kształcenia.
- Collegium Medicum
to trzy wydziały, szereg kierunków studiów. Które są "perłą w
koronie"? Które wymagają jeszcze poprawy jakości?
- Collegium Medicum
z uwagi na profil kształcenia jest specyficzną instytucją, gdyż każdy z
wydziałów realizuje część zajęć dla każdego z pozostałych wydziałów. W związku
z tym poziom integracji i współzależności w obrębie Collegium Medicum jest
ciągle bardzo duży, chociaż wprowadzana autonomia finansowa wydziałów dość
skutecznie zaczyna przecinać takie związki. Każdy z wydziałów Collegium Medicum
jest swoistą perełką, ma swoje ambicje, sukcesy i dokonania. Każdy z wydziałów
jest atrakcyjny dla studentów, każdy daje duże możliwości rozwoju pracownikom i
studentom. Oczywiście, zawsze może być lepiej, zwłaszcza w okresie przemian
związanych z wprowadzaniem nowego programu studiów na niektórych kierunkach,
krajowych ram kwalifikacji, z podnoszeniem jakości kształcenia, akredytacją,
internacjonalizacją i parametryzacją. Jestem pewny, że pracy dla władz
wydziałów nie zabraknie.
- Rektor UMK prof.
Andrzej Tretyn niedawno wskazał innym uczelnianym wydziałom wydzialy Collegium
Medicum jako przykład godny do naśladowania. Chodziło o ofertę studiów
obcojęzycznych dla kandydatów z zagranicy. Co składa się na tę ofertę? Sporo
było problemów z jej przygotowaniem czy raczej był to bardzo naturalny proces?
- Ze względu na
posiadaną akredytację amerykańską, kierunek lekarski w Bydgoszczy jest bardzo
atrakcyjny dla studentów zagranicznych, nawet pomimo stosunkowo niewygodnego
dojazdu drogą lotniczą. Dodatkowo teraz tym studentom oferujemy nowoczesny Dom
Studencki nr 3, bo to jest oferta przede wszystkim dla tych studentów.
Przygotowanie programu 6-letnich studiów medycznych w języku angielskim było
dla pracowników naukowo-dydaktycznych trochę heroiczną pracą. W przyszłym roku
pierwsi nasi anglojęzyczni absolwenci kierunku lekarskiego ukończą studia. W
bieżącym roku, przy dużym trudzie organizacyjnym, na Wydziale Nauk o Zdrowiu
zostały uruchomione programy kształcenia w języku angielskim na kierunkach
pielęgniarstwo i fizjoterapia, ale podobnie jak w innych uczelniach w Polsce,
na razie nie cieszą się one popularnością. Uruchamianie wszystkich trzech
kierunków studiów anglojęzycznych było administracyjną drogą przez mękę. Mam
nadzieję, że drzwi zostały jednak uchylone i następnym wydziałom będzie dużo
łatwiej.
- Pozostańmy jeszcze
na chwilę przy tym umiędzynarodowieniu - z jakich krajów są zagraniczni
studenci, na jakich zasadach u nas studiują?
- Nasi studenci
anglojęzyczni pochodzą głównie z Norwegii, Szwecji i Danii, ale studiują u nas
również pojedyncze osoby z Włoch, Hiszpanii, Irlandii i Kanady. Rekrutacja
odbywa się na podstawie rozmowy kwalifikacyjnej, przeprowadzanej przez
dyrektora Centrum Kształcenia w Języku Angielskim i komisję współpracującą z
nim. Studenci studiują na kierunku lekarskim i realizują dokładnie ten sam
program co studenci w języku polskim.
- Powróćmy jeszcze
do rocznicy połączenia bydgoskiej Akademii Medycznej i toruńskiego UMK. Przez
całe to mijające dziesięciolecie także do dziennikarzy docierają informacje, że
w Bydgoszczy czasem wypomina się Wam to, że jesteście częścią UMK. Ile w tym
prawdy?
- Dużo. Jest to
temat, który zapewne nigdy nie wygaśnie, zwłaszcza przed wyborami
samorządowymi. Natomiast faktem jest, że Collegium Medicum jest częścią
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika na mocy uchwały sejmowej, posiada swoją
autonomię i pokazuje możliwości współpracy obu miast.
- Zerknąłem w Pańską
biografię i przyznam, że świetnie pasuje Pan do takiej regionalnej integracji.
Urodzony w Jabłonowie Pomorskim, liceum w Toruniu, studia medyczne w Gdańsku,
ale dalsza kariera naukowa w Bydgoszczy. Zapewne to pomaga Panu w zrozumieniu
specyfiki obu miast?
- To prawda. Z
niejednego pieca jadłem chleb. Staram się być obiektywny i neutralny. W moim
życiu kieruję się empatią wobec każdego człowieka i próbuję go traktować tak,
jak bym chciał być traktowany. Nie zawsze mi się to udaje, więc przepraszam
każdego, gdy mi się to nie udało. W moim domu rodzinnym nauczyłem się szanować wszystko
i wszystkich, nauczyłem się życzliwości i prostolinijności. W Toruniu
mieszkałem w internacie, w Gdańsku w akademiku. Poznałem życie z różnych stron.
Od tego czasu minęło jednak już ponad 25 lat, życie się zmieniło, a absurdy
różnych aspektów życia codziennego są dla mnie coraz trudniejsze do
zrozumienia.
- Jest Pan pediatrą,
transplantologiem, onkologiem, a prywatnie? Chyba nie tylko samą medycyną żyje
prof. Styczyński?
- Mój dzień jest
wypełniony pracą. Jestem prorektorem, który zajmuje się wszystkim, co jest
związane z uczelnią. Staram się rozwiązywać problemy. Priorytetem dla mnie
zawsze jest Collegium Medicum. Cały czas prowadzę też działalność lekarską i
naukową. Praca naukowa jest dla mnie ważną formą utrzymania aktywności
akademickiej. Zajmuję się działalnością naukową, bo ją lubię i sprawia mi to
przyjemność. W życiu jednak na wszystko musi być czas. Lubię podróże, lubię
góry. Inwestuję w przeżycia turystyczne. W tym roku z synem przeszliśmy Orlą
Perć. Ciągle mi się marzy trekking w Himalajach.
- Dziękuję za
rozmowę.
sie dajecie tam dymać przez torunioków, podkładacie się, to się nie dziwcie że korzystają i garną do siebie, dziwniBydgoszczanie łachacha
OdpowiedzUsuń