W naszej pięknej gminie Osielsko są już dwie portugalskie biedronki, jest niemiecki lidl i dwa nieokreślonej prowienencji polomarkety. I to w nich mieszkańcy gmiany dokonują zdecydowanej większości zakupów. Tyle zachodnich sklepów w społeczność liczącej raptem trochę ponad 15 tysięcy mieszkańców.
Weźcie skalę Polski (około 2500 gmin) i pomyślcie jakie zyski moglibyśmy osiągać, gdyby te sklepy były polskie, a nie niemieckie, portugalskie czy francuskie. Ile polskich firm(a nie niemieckich, czy francuskich) mogłoby pracować na trzy zmiany dostarczając do polskich sklepów polskie produkty, a nie firm niemieckich dostarczających do niemieckich sklepów produkty kupowane przez miliony Polaków.
W Hiszpanii gdzie obecnie przebywam są lidle, aldi, aucheny i inne carrefury, ale są też dwie wielkie sieci hiszpańskie czyli Mercadona i Consum i my w tych hiszpańskich sieciach dokonujemy gro naszych zakupów.
Jest wolny rynek, ale naprawdę wolny, a w Polsce takiego rynku nie ma. DLACZEGO?
Od lat postuluję utworzenie polskich sieci handlowych wspieranych przez polski budżet tak samo jak czynią to Niemcy, Francuzi czy Portugalczycy wspierający swoje inwestycje w Polsce.
Od lat postuluję utworzenie w każdym powiecie państwowej, przynajmniej jednej przetwórni owocowo warzywnej za pieniądze budżetowe, ale przekazanej do zarządzania w drodze przetargu na określonych warunkach (podziału zysku) podmiotom prywatnym,
I tak dalej.
Niestety. Ten mój głos i to od wielu lat to przysłowiowy głos wołającego na puszczy.
Budowa biedronki na bydgoskim Starym Rynku. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię