Przez dziesięć lat mojego młodzieńczego życia miałem kolegę, a nawet rzec można przyjaciela, z którym przeżyłem lata szkoły średniej i wyższej, a także obowiązkową służbę wojskową po studiach, czyli tak zwany SOR (szkoła oficerów rezerwy). Tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego mój kolega Andrzej zamiast do Australii to wyjechał do Szwajcarii, do brata jego ojca. Przez parę lat pisywał do mnie listy, które mnie szokowały. Bo to samochód, zwiedzanie Europy, zarobki i ogólnie nieporównywalne warunki życia połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.
Cieszyłem się z tych listów i nawet próbowałem swatać kolegę z zacną i uroczą Polką, o co mnie zresztą we wspomnianych listach prosił, ale niestety nasze kontakty z niewiadomych dla mnie przyczyn, zerwały się po kilku latach pobytu mojego kolegi w tym wspaniałym kraju zwanym Szwajcarią. I z naszej przyjaźni, i z owych swatów, nic już nie zostało oprócz wspomnień i zdjęć.
Poniżej moje zdjęcie wykonane przez mojego przyjaciela, i mojego imiennika, w jego mieszkaniu położonym nad piekarnią Bigońskich przy (wówczas) Alei 1-Maja w Bydgoszczy.
Przyjaciel zniknął i piekarnia zniknęła.
W obu przypadkach to wielka dla mnie strata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię