sobota, 20 grudnia 2025

Szkolne wspomnienia - 12

 W internacie Technikum Kolejowego (Warszawska 25) jesienią 1970 roku.

Tacy wówczas byliśmy.




                        Poprzedni post z tego cyklu.



piątek, 19 grudnia 2025

Kwintesencja poranka socjalistycznej niedzieli.

Poniższe zdjęcie jest z jednym z kilku najlepszych zdjęć jakie uczyniłem w całym moim życiu.   A od 1976 roku przynajmniej raz w miesiącu  wykonywałem zdjęcia z jednego filmu - 36 klatek.

A  bywało, że i więcej.  Chodziłem z aparatem FED-4 (równowartość jednej ówczesnej mojej pensji) i fotografowałem.  Dzisiaj wiem, że należało fotografować więcej ogółów, a mniej szczegółów, ale wtedy tego nie wiedziałem.

Dzisiaj wiem, że to najlepsze moje zdjęcie.



 

wtorek, 16 grudnia 2025

Jest jeszcze gorzej niż pisałem przed laty.

 Handel jest podstawą zamożności narodów, a my ten handel oddaliśmy naszym wrogom, którzy codziennie zarabiają na nas miliony euro.  Oni się bogacą, a my biedniejemy.

Pisałem o tym na tym moim blogu wielokrotnie.

Dzisiaj przypominam mój wpis z 2016 roku.

Było źle, jest jeszcze gorzej.


Sprzedany za łapówki polski handel

poniedziałek, 15 grudnia 2025

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 79

 Jedno spojrzenie sprzed lat na jeden z fragmentów najbardziej dziwacznego bydgoskiego skrzyżowania (Szwederowo).



                                       Poprzedni post z tego cyklu

piątek, 12 grudnia 2025

Szkolne wspomnienia - 11

Trzecia klasa Technikum Kolejowego w Bydgoszczy, wydział budowy dróg i mostów.  Jesień 1969  rok. 

Lekcja chemii u profesora Czesława Bukowskiego, ale dla sporej grupy uczniów to odpoczynek po parogodzinnym meczu piłkarskim na stadionie Brdy w Bydgoszczy. 

Co jest panowie - pyta pan Czesław?  A wielu z owych nich, mówi, że są zmęczeni.  Lekcje zaczynały się od 13.10., a od 10.30 "panowie" czasami kopali piłkę na wspomnianym stadionie.



                                      Poprzedni post z tego cyklu

środa, 10 grudnia 2025

Kolejny raz przypominam bo moim zdaniem naprawdę warto to przypominać. Tak było. Leszek odcinek - 1

 

Leszek - prawdziwa historia życia - odcinek 1

Dzisiaj, po prawie dwóch latach istnienia tego bloga, zaczynam pisać na nim historię życia mojego przyjaciela Leszka. Przymierzałem się od lat do jej opisania, ale zawsze coś mnie wstrzymywało.  Zawsze miałem wątpliwości czy warto?  Czy to kogoś zainteresuje?  Czy to w ogóle ma sens?  Teraz mając swojego bloga, na którego zagląda czasami po kilkaset czytelników w ciągu doby, postanowiłem podjąć się opisania tej historii i zamieszczania kolejnych odcinków tej opowieści na moim blogu. 

 Mało, a nawet rzekłbym, że  prawie wcale, nie spotykamy obiektywnych, rzetelnych i uczciwych opisów naszej współczesnej rzeczywistości, a przede wszystkim tej rzeczywistości dotyczącej okresu naszej współczesnej "demokracji", czyli czasów po 1989 roku.   Tych czasów rodzącego się polskiego kapitalizmu, sposobów jego powstawania, mechanizmów nim rządzących, ludzi o tym decydujących i innych wszelakich zjawiskach, zdarzeniach, ocenach i faktach.   Jednak, aby ów czas opisać, aby opisać owe mechanizmy, a także opisać losy naszego bohatera na ich tle, rozpocząć trzeba od samego początku, należy rozpocząć tą historię od dnia narodzin naszego bohatera, a potem kontynuować ją aż do chwili obecnej.  

Ewentualnych czytelników bardzo proszę o wyrozumiałość.  Zazwyczaj jest tak, że jak ktoś ma talent literacki to nie znajduje się w centrum wydarzeń, które później opisuje, a także zazwyczaj jak ktoś znajduje się w centrum owych wydarzeń i bierze w nich czynny udział to bardzo rzadko ma talent literacki.  

Wszystkiego co będę tutaj opisywał byłem naocznym świadkiem i chociaż nie miałem tak, moim zdaniem, barwnego życia jak opisywany tutaj pan Leszek to jednak we większości tego co będę przedstawiał, brałem udział lub też mam relacje, jak to się zwykło mówić, z pierwszej ręki.

Takim człowiek jest i będzie po zakończeniu swojej ziemskiej drogi, jakim go inni widzą za jego życia i jakim go po nim zapamiętają. Jednak, aby pozostało coś więcej obok kilku ulotnych wspomnień, wrażeń i okruchów wspólnych lub zasłyszanych przeżyć, warto zapisać z przeznaczeniem dla bliskich, a może także i dla niektórych innych, swoją historie, swoje przeżycia, przynajmniej część swoich przemyśleń i refleksji życiowych oraz doświadczeń i zdobytych mądrości, a także przeżytych niepowodzeń, klęsk i rozczarowań, z których to głównie składa się ludzkie życie.  Z tego też powodu zabieram się za trud opisania życia osoby mi bliskiej, z którą przeplatają się także moje losy.  

Moim zdaniem pisząc o kimś trzeba przede wszystkim kierować się potrzebą zrozumienia tego kogoś.  Trzeba kierować się przedstawieniem go z różnych stron i różnych jego oblicz. Należy zrozumieć jego uczucia, pasje i zainteresowania.  Należy się starać, aby był to obraz w miarę rzeczywisty, obiektywny, normalny.  Ale czy to jest możliwe?  Czy możliwe jest przedstawienie kogoś w formie obiektywnej prawdy?  Czy też bardziej jest to wyobrażenie tego kogoś i jego przeżyć, a także wszystkiego co go otacza lub otaczało?  Łatwo opisać jakieś zdarzenia, zapamiętane widoki, rzeczy, ubiory, krajobrazy, fakty i dokumenty, ale jak opisać uczucia, namiętności, zapomnienia, nieodpartą potrzebę bycia z kimś, albo wielką niechęć do innych?

Dlatego też to wszystko co będzie napisane o życiu Leszka to, z jednej strony będą fakty i rzeczy oczywiste, a z drugiej będą uczucia i inne imponderabilia, a także autorska wizja rzeczywistości, pewnie nie zawsze zupełnie prawdziwa i obiektywna, gdyż dwie osoby przeżywające to samo zdarzenie, często zapamiętują je trochę, a czasami całkiem inaczej, zaś najrzadziej tak samo.   

Z góry proszę o wybaczenie mi wszelkich potknięć, błędów i pomyłek. Proszę także o wyrozumiałość dla nieudolności mojego języka, a także dla innych zauważonych nieprawidłowości. 


Odcinek 1

Leszek urodził się siedem lat po wojnie, w piękny wrześniowy czwartek o godzinie osiemnastej z minutami i ten fakt, jak twierdzą zwolennicy teorii o przemożnym wpływie znaków zodiaku na życie ludzkie, zdeterminował jego przyszłość, charakter i inne cechy osobiste oraz społeczne.  Urodził się w pięknym powiatowym mieście na północy Wielkopolski.  W mieście trzech rzek i trzech jezior, otoczonym pięknymi lasami i z ponad 650-letnią tradycją miejską.

Sięgając do swojego dzieciństwa, do najstarszych obrazów, które na stałe zanotowała jego pamięć, widzi kilka zdarzeń z drugiej połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wielu.  Najpierw wyłania mu się z pamięci Boże Narodzenie 1957 roku.  Jest pierwszy dzień świąt, piękna słoneczna, ale mroźna pogoda, cały świat zasypany śniegiem, a tego śniegu jest znacznie więcej niż na pół metra.   Wszyscy czyli Leszek jego rodzice i dwie siostry, jedna o dwa lata starsza, a druga o dwa lata młodsza, siedzą przy stole, przy świątecznym obiedzie.  Obiad taki jak w święta ( nie to co dzisiaj) zdarzał się tylko dwa razy w roku  czyli na Boże Narodzenie i na Wielkanoc.  Zapach i smak tamtych potraw, jakże różnych od codziennego jedzenia, Leszek czuje do dzisiaj.  I ta prawdziwa, wielka choinka, której ozdoby zachowały się we wszystkich szczegółach, w jego pamięci. Pamięta dokładnie wzory na wszystkich bombkach.  I te z kominiarzem i drabiną, i te w kwiatki, i te błyszczące dwukolorowe z dwoma wgłębieniami, a także przysiadające na gałązkach metalowe ptaszki z cudacznymi ogonami z różnokolorowych piórek, wielokolorowe papierowe łańcuchy, wata imitująca śnieg, lameta oraz kolorowe kręcone świeczki zatknięte w specjalnych metalowych uchwytach przymocowane żabkami do gałązek choinki.  Te świeczki mama zapalała tylko w czasie Wigilii i podczas wieczornego śpiewania kolęd, a i tak cały czas trzeba było mocno uważać, aby się od nich nie zapaliła choinka.  Cóż może być jednak cudowniejszego od migotliwych świeczek, rozjaśniających mrok wieczoru.  Świeczek, których drgające światło odbijało się w bombkach i innych choinkowych ozdobach, podczas wspólnego śpiewania "Bóg się rodzi" i wielu innych kolęd.  A w te święta Leszek miał szczególny powód do szczęścia - dostał swój pierwszy i jedyny w całym swoim dzieciństwie, jak się później okazało, spory samochód na sprężynę, nakręcany malutkim kluczykiem. Był to żółty, amerykański samochodzik osobowy, który ojciec pracując w Poznaniu, gdzieś okazyjnie kupił. Radość Leszka była ogromna, a jego szczęście niebywałe i pewnie stąd tak dobrze zapamiętał tamte święta i wszelkie związane z nimi szczegóły.

Po obiedzie cała trójka, mocno opatulona, biegnie na podwórko, na sanki.  Na tym podwórku w wysokim śniegu porobione są tylko ścieżki do pompy i do budynków gospodarczych, ale rodzeństwo brnie w kopnym śniegu na górkę czyli parometrowe wzniesienie, mające ze dwadzieścia metrów długości opadające w stronę ogrodu.  Tam najpierw sankami ustawionymi  w poprzek robią sobie, ubijając śnieg, miejsce do zjeżdżania, a potem długo i zawzięcie zjeżdżają kłócąc się kto ma siedzieć pierwszy, kto ma teraz zjeżdżać sam i jak, czy na siedząco, czy na stojąco, a może na klęcząco, albo na pilota (z deską lub drugimi sankami w poprzek).  Później obowiązkowa walka na śniegowe kule, przewracanie się na głęboki śnieg, kulanie w nim, aż w końcu mama woła do domu.  A tam czeka gorąca herbata, makowiec,  placek z kruszonką, babka drożdżowa, rogaliki i pączki - tyle dobra na raz.  Po spałaszowaniu niesamowitych ilości tych świątecznych pyszności, znowu cała rodzina zasiada podczas gęstniejącego już za oknem mroku, przy choince z zapalonymi świeczkami i ponad godzinę śpiewa kolędy.  Później znowu świąteczna kolacja i spać.  A przed snem mama przez kolejną godzinę czyta im książki na głos.  Najpierw te dziecięce z cyklu "Poczytaj mi mamo", typu "Stefek Burczymucha", czy "Wspólnymi siłami", albo "Rzepkę", a potem już długie i ogromnie zajmujące, bajki z różnych stron świata.   Jeszcze przed zaśnięciem Leszek widzi w swojej wyobraźni wspomnienia z minionego dnia.   Widzi swoją starszą siostrę w płaszczyku w jodełkę, wełnianych pończochach  i wysokich sznurowanych butach, z długim, czarnym warkoczem i okrągłą buzią.  Widzi swoją młodszą siostrę ubraną podobnie, lecz znacznie mniejszą, z krótkimi włosami i jeszcze bardziej okrągłą buzią i która widząc zimowego ptaszka, zamiast wróbel,  mówi "grubel".  A potem zasypia i tak kończy się ten szczególnie szczęśliwy dzień jego dzieciństwa.

piątek, 5 grudnia 2025

Byliśmy w Toledo

W minioną środę i czwartek razem z Grażyną i Piotrem, naszymi przyjaciółmi z Krakowa, zwiedzaliśmy Toledo.   450 kilometrów przejechaliśmy w cztery i pół godziny w dodatku z pół godzinnym postojem.  Po dwunastej byliśmy na miejscu i zakwaterowaliśmy się w hotelu w samym centrum Toledo, tuż obok zamku.

Toledo to dawna stolica Hiszpanii i na każdym kroku pełno tutaj zabytków i pięknych widoków. My zwiedziliśmy jedną z największych katedr w Europie, a potem do muzeum z obrazami El Greco.  Coś niesamowitego.   Później punkty widokowe, kawa, marcepany, uliczki, sklepy.  Wreszcie usiedliśmy w małej restauracji i zjedliśmy zupę kastylijską popijając ją lokalnym winem.  Potem wielka porcja frytek na świątecznym jarmarku i pizza u Palestyńczyka.

Około dwudziestej pierwszej dotarliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni do naszego hotelu.

Następnego ranka o godzinie dziewiątej wspaniałe śniadanie w pięknej historycznej piwnicy.  

Po śniadaniu dalsze zwiedzanie i zakupy drobnych pamiątek.

Cudowne chwile, cudowne miejsce i wspaniałe towarzystwo.

Poniżej kilkanaście zdjęć z pobytu w Toledo:















 





niedziela, 23 listopada 2025

piątek, 21 listopada 2025

I znowu w Hiszpanii.

Wczoraj lotem z Bydgoszczy po 3 godzinach i piętnastu minutach znalazłem się w Alicante.  Na lotnisko taxi ekspres (prawie równowartość biletu lotniczego).  Z lotniska odebrali mnie moi świetni znajomi z miasta Łodzi i już po kolejnych czterdziestu minutach byliśmy u celu czyli w Cabo Roig.

Cała podróż trwała około cztery i pół godziny.

A dzisiaj gdy wstałem około godziny jedenastej (do Cabo dotarliśmy około 23) to wyszedłem na taras i wykonałem dwa poniższe zdjęcia:


Zdjęcie z okna sypialni

 
zdjęcie z tarasu

Widok z deptaka przylegającego do posesji, w której mieszkam.


Widok z drugiej sypialni (godzina 17.15)
 
Dzisiaj był piękny słoneczny dzień, chociaż stosunkowo chłodny bo tylko 16 stopni, ale Słońce nieźle przypiekało, gdy się wystawiło twarz ku Niemu.

środa, 19 listopada 2025

Piękna Bydgoszcz - Smukała.

 Smukała to, moim zdaniem, najpiękniejsza dzielnica Bydgoszczy, a pewnie i najpiękniejsza dzielnica tego dziwacznego województwa, którym zarządza autokratycznie nijaki prezes czyli śmieszny toruński, samodzierżawca zwany marszałkiem. 



poniedziałek, 17 listopada 2025

wtorek, 11 listopada 2025

Minione chwile 49 - tak było

Pewnie już mało kto pamięta te czasy. To były czasy niesamowite. Liczni, głównie cwaniacy, bogacili się ponad wszelką miarę, a ci uczciwi, stopniowo upadali.

Ja przez jakiś (powiedzmy 10 lat) czas należałem do tych pierwszych, ale niestety, z czasem moja głupota,  skierowała mnie do tej drugiej grupy.

Tylko tak przypominam jak wówczas można było się wzbogacić.  To oczywisty sarkazm.  Bo podstawą obecnych fortun była tak zwana prywatyzacja lub wysługiwanie się zachodnim nabywcom naszych aktywów za bezcen, ale za to za cen dla siebie.

Wielu obecnych tak zwanych biznesmenów z tego skorzystało, a teraz są tak zwaną elitą społeczną.  Zaś ich synowie i wnuki są jeszcze lepszą elitą, która to elita tworzy naszą świetlaną przyszłość.

Na szczęście to już nie moje zmartwienie, ale martwię się o przyszłość moich wnuków.

Komuna wiecznie żywa, a okrągły stół wiecznie kanciasty.



                                           Poprzedni post z tego cyklu







piątek, 7 listopada 2025

Refleksja ogólna - kulturalna.

Na początku kariery "Budki suflera" wokalistą zespołu był Romuald Czystaw, o czym pewnie mało kto pamięta bo później zdominował to Krzysztof Cugowski.

Poniżej link do piosenki w wykonaniu Romualda Czystawa.

Kiedyś, dawno temu, lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku, stworzyliśmy wspaniałą imprezę tytułując ją tą piosenką.  Jeżeli kogoś to interesuje to zamieszczę zdjęcia z tej imprezy.

Imprezowna piosenka

wtorek, 4 listopada 2025

Janusz Gniadkowski - Piękna refleksyjna piosenka sprzed lat.

 Janusz Gniadkowski

Piękna refleksyjna piosenka.  

Gdyby się urodził w Ameryce to zdobyłby światową sławę, ale w komunistycznej Polsce podległej ZSRR nie miał na to szans.

Jaka szkoda?

Ile takich zmarnowanych szans nas dotknęło przez ruską dominację w Polsce od 1945 do 1990 roku.  Chociaż sądzę, że nadal tak jest.

sobota, 1 listopada 2025

SDM - "O czwartej nad ranem".

Dla mnie czwarta lub piąta nad ranem to zwyczajna godzina.  Śpiewamy bluesa o czwartej nad ranem.

Zaśpiewajcie również Ci co wtedy nie śpią.

SDM to mój ukochany zespół.  To oprócz Niemena, Skaldów, Dżemu i Leszka Długosza moja polska wielka piątka.

 A najpiękniejsza ich (SDM)  to moim zdaniem 


Najpiękniejsza piosenka

ale czwarta nad ranem to link poniżej

SDM


piątek, 31 października 2025

Minione chwile - 47 - na zamku w Alicante

Dwa zdjęcia z marca 2019 roku kiedy to pierwszy raz podjechaliśmy samochodem na parking u stóp zamku w Alicante, a potem weszliśmy na górę.





Poprzedni post z tego cyklu

niedziela, 26 października 2025

Zamiana PO na KO.

Musi być nijaki Tusk wielkim wielbicielem Niccolo Machiavellego, którego ja uważam za największy umysł w dotychczasowej historii ludzkości.

Wielu wie, że ów Machiavelli napisał książkę pod tytułem "Książę", ale mało kto wie dlaczego to uczynił.

Napisał to dla Lorenzo Medici (1514 rok).

Cosimo di Medici, najpotężniejszy, mąż stanu, najbogatszy kupiec ówczesnego Świata, który cofnięciem kredytu kładł kres wojnom Wenecji, Mediolanu i Neapolu, którego faktoria w Paryżu decydowała o humorze króla francuskiego, który miał w zastawie mitrę papieża, decydował o wszystkim.

Najchętniej powiadał Cosimo Medyceusz zaliczyłbym i Boga do moich dłużników.

Cosimo wynalazł pozór jako wygodny środek panowania.

Los obdarzył tego człowieka talentem uwodzenia wszystkich.

Namiętności indywidualnych natur stanowią czynnik decydujący w polityce.

Świat kierowany jest w rzeczach wielkich, ogólnych, tymi samymi namiętnościami, jakimi kierowany jest pojedynczy człowiek w rzeczach małych, szczególnych.

Człowiek, który czyni zło, robi to, do czego zmusza go natura, wrodzone pierwiastki jego ciała i ducha trzymają go na uwięzi jak w obcęgach.  Mus jest ojcem wszech rzeczy.  

Powyższe cytaty pochodzą z książki "Machiavelli szkoła władzy" autorstwa Valeriu Marcu, wydanej przez Powszechną Spółkę Wydawniczą "Płomień" w Warszawie w 1938 roku

 I tutaj dostrzegamy prawdziwe motywacje działań  lidera nowej partii przemianowanej z PO na KO.

Pyszny i bezczelny jest ten proniemiecki premier Polski. On nawet kłamie, że nie kłamie. 

Niestety jako rzekł najmądrzejszy człowiek w historii naszego Świata - im kłamstwo bardziej bezczelne tym bardziej ludzie w nie wierzą.

sobota, 25 października 2025

Minione chwile - 46

 Trochę inna Hiszpania niż ta  z turystycznych folderów.  Poniżej kilka zdjęć ze stycznia 2025 roku.


Plantacja cytrusów
 Kana
Kanał nawadniający plantacje





Fragment Cabo Roig o zachodzie Słońca

Poprzedni post z tego cyklu

poniedziałek, 20 października 2025

Złota polska jesień.

Normalnie w tym okresie byłbym każdego dnia na grzybach w okolicznych lasach, ale zimne noce nie sprzyjają grzybom, dlatego też musiałem  zmienić moje rowerowe wyprawy.  I dlatego jeżdżę innymi trasami. Jeżdżę od Niemcza przez las do Rynkowa, a potem obwodnicą parkową i dalej po myślęcińskim parku, i po  ogrodzie botanicznym.

Poniżej kilka zdjęć z tych dwóch minionych dni, chociaż chłodnych, ale wspaniale słonecznych.

Zdjęcia wykonałem w drodze do parku i w parku w dniach 19 i 20 października roku pańskiego 2025.

Ścieżka rowerowa w Żołędowie

Lasem do Rynkowa