sobota, 24 listopada 2012

Unijna kasa - kilka refleksji natury ogólnej - 9

Motto:

Dary szerzą tylko niedołęstwo 
i złą wolę,
lenistwo i chciwość.


Od wielu dni trwają gorączkowe dyskusje na temat nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020.   Wszyskie media prześcigają się w relacjach z unijnych negocjacji, ze wzlotów i upadków różnych koncepcji podziału unijnego budżetu na te przyszłe lata.  Trwa przy tym ogromna kampania propagandowa jak to unijna kasa zmieniła nasz kraj i jak go ogromnie ma zmienić w następnych latach.  Wszędzie słyszymy, widzimy, czytamy, że bez tych swoistych unijnych darów bylibyśmy państwem zacofanym, nie byłoby u nas nic, jeździlibyśmy po drogach polnych, koleje byłyby zlikwidowane, nie budowano by w Polsce niczego oprócz stadionów na EURO i w każdej nawet najmniejszej gminie byłaby stagnacja, bylejakość, brak perspektyw i w ogóle nędza.  A dzięki UE rozwijamy się harmonijnie, zmieniamy nasze życie, jesteśmy zieloną wyspą w morzu czerwieni i żyje nam się lepiej i dostatniej.  Tylko nieliczni malkontenci próbują coś tam krytykować, ale zaraz etatowi euroentuzjaści, apologeci wspólnoty, politycy rządzącej partii i palikotowcy, dają temu gwałtowny odpór, a malkontentów gaszą nazywając ich w najlepszym razie tępymi mocherami.  Ludzie pokroju posła Szejnfelda, który w swoim życiu chyba nigdy nie powiedział jednego konkretnego zdania, rowadniają każdą krytykę i swoim wodolejstwem udowadniają, że krytycy nie maja racji i, że to tylko wredni pisowcy chcą zbić na krytyce kapitał polityczny.  Wtórują mu różni, dyżurni posłowie z PO tacy jak sławna Róża Thun, panowie Halicki, Fedorowicz, Grupiński, pani Kidawa-Błońska, panowie Neumann, Nowak, Raś, dyżurni dziennikarze i wszelkiej maści redaktorzy, etetowi  "unijni" publicyści, socjologowie, szpece z różnych unijnych instytucji i cała armia innych ludzi świetnie z tego, co głoszą, żyjąca.  W słowach, pochwałach, "rzetelnych" ocenach rzeczywistości już dawno uczynili oni z naszego kraju miejsce mlekiem i miodem płynące, a tylko niewdzięcznicy, ludzie zacofani, krytykanci i inna tego typu kategoria obywateli, tego jeszcze nie dostrzegła.

A jak jest prawda?   Proszę poczytać link poniżej/  ile z naszego pięknego kraju wyjeżdża rocznie pieniędzy:

http://dziwnabydgoszcz.blogspot.com/2012/10/kilka-refleksji-natury-ogolnej-4.html

A teraz kilka zdń o unijnych środkach.

Państwa członkowskie UE wpłacają do budżetu Unii 1,13 % swoich budżetówe narodowych.  W przypadku Polski było to w 2011 roku 15,7 mld zł.   W 2013 roku ma to być już 17,8 mld zł.  Załóżmy dla dalszego rozumowania, że jest to kwota 16,5 mld zł. rocznie   Z tego wynika, że budżet Polski to okolo 1460 mld. zł /16,5 : 0,013/.   Jaki jest stopień realizacji unijnych zadań to tego nikt tak naprawdę dobrze nie wie.  Dane zmieniają się jak w kalejdoskopie, a żonglerka cyframi i procentami przyprawia czasami o zawrót głowy.  Dlatego też przyjrzyjmy się temu co ma niby być w okresie przyszłym.  Gra toczy się o około 300 mld zł.  które Polska ma otrzymać z unijnej kasy w ciągu siedmiu lat /2014 - 2020/.  Czyli będzie to około 43 mld. zł. rocznie, czyli rocznie około 3,00 %  naszego budżetu.   Z tych 43 mld zł. około 10 % pochłonie promocja wydawania tych środków, szkolenia i inne takie.  Kolejne 10 % to będą koszty administracyjne, ekspertyzy, konkursy, koszty bankowe i inne takie.  A także według dotychczasowego doświadczenia, połowa zadań wykonywanych za unijne pieniądze nie będzie miała charakteru prorozwojowego, obecnie są  to, między innymi,  różne siedziby władz, obiekty sportowe, hale widowiskowe, w tym i opery, odnowa zabytków, a nawet fontanny.  Czyli na efekty, które naprawdę mają przynieść impulsy rozwojowe przeznaczymy z tych 43 mld zł rocznie - około 17 mld zł. stanowi około 1,2 % naszego narodowego budżetu.  I to o te 1,2 % budżetu jest tyle wrzawy i tyle propagandy.  Dodać także trzeba w tym miejscu, że jak doniosła ostatnio prasa, -  z inwestowanych w Polsce z unijnych środków aż  70 % wydatkowanych na ten cel kwot,  wraca do krajów, z których te srodki pochodzą, czyli krajów, których składki przekraczają wielkości otrzymywanych z UE funduszy.  Są to głównie Niemcy, Francja, Wielka Brytania i państwa skandynawskie.

Oczywiście dobrze, że te pieniądze mają być i, że przyczynią się w jakimś stopniu do poprawy jakości naszego życia, ale znajmy proporcje, znajmy rzeczywisty stan rzeczy, mówmy prawdę o wielkości środków, mówmy o ich rzeczywistym oddziaływaniu na nasze życie.

Może się jednak okazać, jak przyjdzie kolejna fala kryzysu i trzeba będzie ratować takie kraje jak Hiszpania, Portugalia, Włochy to nie wystarczy na to nawet całego unijnego budżetu i wówczas nie zobaczymy w przyszłej perspektywie finansowej nic z unijnych środków.  Jednak w naszym kraju nikt nie bierze takiego wriantu pod uwagę.

Popatrzmy także na jeszcze jeden aspekt tych, bardzo uproszczonych, wyliczeń.  Jak już napisałem na cele prorozwojowe przypadnie około 17 mld. zł rocznie to praktycznie tyle samo co wynosi nasza unijna składka.

A następny aspekt to fakt, iż nigdzie nie dowiemy się, nie doczytamy się, ile nasze państwo tak naprawdę wydaje z corocznego budżetu na inwestycje.  Zakładając, że jest to 10 % budżetu, będzie to kwota 146 mld zł.  Odejmując od niej VAT do środków unijnych, ktore państwo musi zapłacić same sobie /UE placi netto/ i odejmując wkład własny do unijnych inwestycji, czyli około 15 mld zł. rocznie / na ten przyszły okres rozliczeniowu/  zostaje nam jeszcze grubo ponad 100 mld zł. rocznie na inwestycje.  Czy ktoś czytał lub słyszał ostatnio co nasze państwo wybudowało ze swoich środków oprócz wspomnianych stadionów na EURO?

A przecież to rocznie parę razy więcej niż sławetne unijne "dary".

W tym miejscu trzeba wspomnieć o gminach, powiatach i wojewodztwach.  Gmin mamy w Polsce 2478 i każda z nich ma swój budżet, w którym środki na inwestycje wahają się od 10 do 50 % budżetu.  Weźmy dla przykladu pod-bydgoska gminę Osielsko, której wielkość inwestycji i to już od 20 lat waha się na poziomie 30 do 50 % wielkości budżetu i od wielu lat jest to przedział od 15 do 25 mln. zł. rocznie.  Z  tego / z tych 20 mln./ środku unijne to maksymalnie 10 % inwestycji i to nie każdego roku.  Aby pozyskać te 10 % wartości gminnych inwestycji z UE należy każdego roku złożyć kilkanaście do kilkudzisięciu wniosków, każdy podeprzeć masą analiz, wyliczeń, prognoz, zaświadczeń i całą masą innych opracowań, ekspertyz, szcunków, należy odbyć dziesiątki szkoleń, zatrudnić osobne osoby lub zlecić opracowania za niemałe pieniądze na zewnątrz oraz wykonać dziesiątki wyjazdów do decydentów, odbyć setki spotkań i tysiące rozmów telefonicznych oraz kontaktów pocztą elektroniczną.  I to wszystko tylko dla około 2 mln. zł co drugi rok.  Można odnieść wrażenie na podstawie trudu zadanego sobie dla pozyskania tych środków, że stanowią one przynajmniej 90 % kwot przeznaczanych na inwestycje w gminie, niestety to tylko 10 %.  I tak jest we większości polskich gmin.  Weźmy te 2478 gmin pomnóżmy tylko przez minimalną kwotę, jaką poszczególne gminy przeznaczają na inwestycje własne /głównie infrastuktura, drogi, gospodarka śmieciami, budownictwo komunalne, ochrona środowiska i inne/ i załóżmy, że kwota ta wynosi 10 mln. zł. rocznie.  Wówczas wyjdzie nam, że same gminy z przychodów własnych inwestują kwotę około 25 mld zł., ale ta kwota jest zapewne wyższa.  Czyli polskie gminy inwestują ze swoich pieniędzy praktycznie tyle samo co owe mityczne środki unijne .  I to tak naprawdę właśnie te pieniądze od kilkunastu lat zmieniają oblicze Polski, ale nigdzie o tym nie usłyszymy, nikt nie prowadzi pro-gminnej propagandy, nikt nie docenia wysiłku Polaków, a tylko bez końca UE, UE, UE.

A przecież mamy jeszcze 379 powiatów i 16 województw, które również inwestują nie mniejsze niż gminy pieniądze.  O tym także cicho.

Zdaniem rządzących polskich polityków, w zdecydowanej większości unijnych euroentuzjastów, to tylko dzięki Unii odbywa się skok cywiliazcyjny Polski, ale jak wykazałem powyżej jest to nieprawda i najwyższy czas skończyć tą unijna propagandę, spojrzeć realnie na całokształt i zacząć wreszcie logicznie działać, a nie zawsze i wszędzie mówić, że jak Unia nie da to nie będzie drogi, oczyszczalni, wysypiska śmieci i tysięcy innych rzeczy.

Est modus in rebus /mają rzeczy swoją miarę/  i tą zasadą powinnismy się kierować.

To co piszę, podkreślam to jeszcze raz, jest dużym uproszczeniem, ale chodzi mi o wykazanie jak nierzetelne są dyskusje o unijnych funduszach, unijnych inwestycjach, jak dużo w nich propagandy, a jak mało realizmu, zdrowego rozsądku i odpowiedzialności, także za słowa.

Poprzedni post z tego cyklu.

4 komentarze:

  1. Niestety jest to smutną prawdą, co Pan pisze. Dobrze, że Pan opisał propagandę i te mity. Ale zawsze można na to zareagować. Chociaż na razie jest trudno, póki Kaczyński, który byłby prawdziwym premierem Polski, jest w opozycji a Tusk, cwelowaty pajac, udaje premiera... No cóż, chyba wypada się trzymać rady, że w sprawach, na które mamy wpływ, robić swoje, a o sprawy poza naszym wpływem modlić się i będzie dobrze. Nie raz już nam się udawało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.W swoich wyliczeniach może ma i Pan trochę racji ale zbytnio Pan to koloryzuje i przedstawia w zbyt negatywnym świetle.
    Podam w kilku wyliczeniach prosty przykład:
    Obecnie mocno jestem zainteresowany Bydgoskim Węzłem Wodnym-konkretnie użeglownieniem odcinka pomiedzy Zalewem Koronowskim a Kanałem Bydgoskim.Wokół tego zagadnienia scierają sie dwie grupy- zwolennicy ale i wielu przeciwników.
    Pomówmy o liczbach-na skróty i bez owijania w mity tylko fakty:
    Magistrat ogłosił przetarg na koncepcję programowo-przestrzenną przebudowy trzech przeciągalni sprzetu pływajacego w Samociążku,Tryszczynie jak i Smukale oraz wybranych terenów przy tych przeciągalniach na mariny i inne atrakcje.Wygrała firma Bydgoska która za swoją pracę skasowała 11 tys.złotych-to nie jest zadna tajemnica lecz ogólnodostepna informacja.Na razie magistrat włożył w to przedsięwziecie 11 tys.zł i "urzędniczą etatową pracę"-nic poza tym.Wartość tego przedsięwzięcia szacowana jest(tylko tego zagadnienia) na około 8 milionów złotych z czego oczywiście większość powiedzmy ok.80 % (niewiemy obecnie doikładnie ile) pokryje UE ze znanej wszystkim polityki regionalnej.
    Wie Pan -od 20 lat prowadze działalność gospodarczą i jakoś Pana liczenie do mnie nie przemawia...
    Pozdrawiam Waldi.
    PS.Nie mieszajmy do tego nazwisk bo się poróżnimy.Ja osobiście nie popieram Tuska i jego ekipy ,lecz z dwojga złego wolę ułomnego Tuska niż nienormalnego,mającego pretensję do wszystkich i o wszystko Kaczyńskiego-to tak na marginesie dla Pana o pseudo "Jiujitsu".

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej cieszą mnie te przeciągalnie i jak uda mi się dożyć ich powstania to na pewno wybiorę się sprzętem wodnym ze Smukały do Zalewu Koronowskiego. Co do wyliczeń to są oczywiście spore uproszczenia i chodziło mi o ukazanie istoty sprawy, a głównie zadać kłam wręcz chamskiej propagandzie pro-unijnej, która kompletnie nie uwzględniania inwestycji własnych naszego kraju, inwestycji za nasze, polskie, a nie "darowane", pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ponownie.
    Oczywiście z tymi "darowanymi pieniążkami z UE" to ma Pan całkowitą rację..
    Na marginesie:Powstało Stoważyszenie Smukała które jeszcze nie ma własnej strony internetowej bo jest Sądownie zarejestrowane zaledwie kilka dni (ale strona jest w planie jako jeden z priorytetów),natomiast skupiamy dookoła siebie wiele "środowisk wodniackich" jak i bardzo wielu ludzi którzy za jeden z głównych celów w tym Stowarzyszeniu mają właśnie użeglownienie tego odcinka Brdy(30 km) w tym przywrócenie "przeciągalni w Smukale,Tryszczynie i Samociążku do dawnej świetności.
    Istnieją duże szanse aby pomysł ten zrealizować przy pomocy znacznych środków finansowych pochodzących z UE.Jest pewien problem lecz miejmy nadzieję że da sie go rozwiązać...
    Życzę Panu zdrowia na te Święta i Nowy Rok 2013 oraz tego aby Pan podobnie jak wielu innych pasjonatów mogliby sie delektować nie tylko płynięciem po wodach Brdy ale i atrakcji na trzech pochylniach które być może powstaną.
    Pozdrawiam Waldi

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię