Po pięknej karierze sportowej przyszedł dla niego czas na równie wspaniałą karierę trenerską i organizacyjną.
Cieszę się ogromnie, że udało mi się namówić tak zapracowanego i znakomitego człowieka na chwilę wspomnień. Dzisiaj już siódma część tych wspomnień, a ich autorem jest sam Zdzisław Szubski.
Rozdział 7
Sebastian - 26 kwiecień 1981
To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Wałcz, 26 kwietnia - eliminacje do reprezentacji Polski na rok 1981. Po wygranym biegu na 5000 metrów, Ryszard Marchlik trener reprezentacji ogłasza wyniki biegu na 5 km i przy okazji gratuluje mi przez megafon syna który urodził się o 5.45 rano w Bydgoszczy.
Kompletnie wyczerpany po ciężkim biegu, czułem się tak jakby ta wiadomość nie docierała do mnie bezpośrednio.
Płynąc do brzegu odbierałem gratulacje trenerów i kolegów.
Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę że to nie gratulacje za zwycięstwo w K1 na 5000 metrów, ale gratulacje z powodu urodzin syna Sebastiana.
Z prawej matka chrzestna Halina Zajączkowska |
Oczywiście kontakt z żoną Mirką był niemożliwy. Co prawda miałem nowy samochód - Poloneza 1500
Mirka i pierwszy zakupiony samochód Polonez 1500 |
jednak trenerzy zabrali mi kluczyki i powiedzieli jak chcesz to jedź i wsadzili mnie w autobus. Szczęśliwy, myślałem ze zobaczę się z Mirką i synem jednak to nie tak jak dzisiaj. Warunki były inne i tylko z daleka, przez okno szpitalne, szpitala na Kapuściskach w Bydgoszczy, Mirka pomachała do mnie i przesłała buziaki. To było tyle co widziałem.
Wróciłem autobusem do Wałcza, a zaraz następnego dnia wyjazd do Brukseli na Międzynarodowe zawody kajakowe. Ponowna rywalizacja na K4. Wróciliśmy z dwoma medalami.
Powrót do domu na Chorwacką, czekam kiedy ujrzę syna Sebastiana. Teściowa Anna Wandzia czuwała i pomagała Mirce w pierwszych dniach po urodzeniu. Wszedłem do pokoju patrzę i patrzę w to łóżeczko, a tu coś małego się przewraca i mruczy. Nie zdawałem sobie sprawy że, aż taki mały ten nasz Sebastian. Zmęczony po podroży pomyślałem, ze oko przymknę i się zdrzemnę a tu tylko płacz i płacz Sebastiana. Jak się potem okazało miał po prostu przez długi okres kolki jelitowe.
Po kilku dniach spędzonych w domu musiałem wrócić do Wałcza. Teściowa pomagała bardzo. Tak mijały dni i lata naszego synka, a potem syna i nigdy wówczas bym nie pomyślał że wyrośnie na olimpijczyka z Athen w 2004. Ale o tym następnych odcinkach.
Sebastian w K1. (Myśli - jak tu zostać MISTRZEM? Udało się w 2004) |
Rok wspaniały, urodziny syna, srebro z Mistrzostw Świata, skończony 3 rok studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Wszystko to dało mi spokój psychiczny i większy napęd na rok następny który wcale nie okazał się tak wspaniały jak myślałem.
Se la vie jak to Francuzi powiadają, a prawdziwe życie dopiero się zaczynało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię