niedziela, 18 lutego 2018

"Bogusław" - odcinek 1

Jak napisaliśmy w pierwszym odcinku "Leszka" :

 Mało, a nawet rzekłbym, że  prawie wcale, nie spotykamy obiektywnych, rzetelnych i uczciwych opisów naszej współczesnej rzeczywistości, a przede wszystkim tej rzeczywistości dotyczącej okresu naszej współczesnej "demokracji", czyli czasów po 1989 roku.   Tych czasów rodzącego się polskiego kapitalizmu, sposobów jego powstawania, mechanizmów nim rządzących, ludzi o tym decydujących i innych wszelakich zjawiskach, zdarzeniach, ocenach i faktach.   Jednak, aby ów czas opisać chociażby we fragmentarycznej jego cząsteczce, aby opisać owe mechanizmy, a także opisać losy naszego bohatera na ich tle, rozpocząć trzeba od samego początku, należy rozpocząć tę historię od dnia narodzin naszego bohatera, a potem kontynuować ją aż do chwili obecnej.  

Link do pierwszego odcinka.


Dzisiaj przechodzimy do kontynuacji naszej opowieści, ale już w innej formie i z innymi jej bohaterami.   Postać Bogusława wydaje się być jedną z najbardziej charakterystycznych postaci, które tworzyły podwaliny nowej polskiej demokracji dlatego jej poświęcimy sporo uwagi i stąd tytuł tego opowiadania.

ZACZYNAMY:

"BOGUSŁAW"  ODCINEK 1

Wczesnym popołudniem w jeden z pierwszych, wyjątkowo pięknych sierpniowych dni roku 1986, Bogusław raźnym krokiem wkroczył do obszernego biura Oddziału Budynków PKP (Polskich Kolei Państwowych) mieszczącego się w pięknym budynku usytuowanym pomiędzy drugim, a trzecim peronem stacji kolejowej Bydgoszcz Główna.  Już od samego progu swoim mocnym, niskim głosem prawie wykrzyknął: - witam szanownych panów.   Ale zaraz się poprawił i dodał: - o przepraszam, witam także szanowną panią.  W jednej chwili pięć głów zwróciło się w jego stronę.  Pierwszy odezwał się pan Marian Kowalski, starszy kontroler Oddziału Budynków, cicho mówiąc: - witam pana, panie Nowak.  Pan Durczek zastępca zawiadowcy Rejony Budynków i pan Józef Kmita, starszy referendarz służby budynków odpowiedzieli: - dzień dobry.  Pani Halina Witek, referentka, ciepłym, pełnym słodyczy głosem, powiedziała: - a, witam, witam panie Bogusławie.  Zaś piąta osoba obecna wówczas w tym biurze czyli starszy inspektor nadzoru inwestorskiego z Okręgowej Dyrekcji Kolei w Gdańsku, odpowiadając dzień dobry z lekkim zdziwieniem spojrzał na tego wysokiego przystojnego mężczyznę, który z taką pewnością siebie wkroczył do poważnego kolejowego biura i którego wejście wywołało tak nagłe poruszenie i zainteresowanie wszystkich obecnych.  Pan Bogusław jakby nie zdając sobie z tego sprawy, najpierw podszedł do pani Halinki i całując ją w rękę powiedział: - ale pani dzisiaj pięknie wygląda pani Halinko, a co tam u szanownego małżonka?  Po czym nie bardzo czekając na odpowiedź rosanielonej pani Halinki, zwrócił się do zawiadowcy Durczeka.  Witam, witam najlepszego z zawiadowców, powiedział ściskając mocno jego dłoń.  Zaś po chwili zapytał: - to co, kiedy robimy ten odbiór w Trzcińcu?  Zawiadowca zaczął coś długo i niezbyt klarownie wyjaśniać panu Bogusławowi, ale ten już nie słuchał go zbyt uważnie, gdyż doleciały do niego strzępy rozmowy prowadzonej pomiędzy starszym kontrolerem, a starszym inspektorem nadzoru.  Akurat usłyszał fragment, w którym inspektor zwracając się do kontrolera pyta go czy nie zna on jakiegoś poważnego wykonawcy do wybudowania paru kilometrów wodociągu dla Wagonowni w Inowrocławiu Rąbinku.  Inspektor tłumaczył kontrolerowi, że sprawa wykonania tych robót jest bardzo pilna, a wszyscy znani mu wykonawcy odmówili ich wykonania tłumacząc się głównie krótkimi terminami prac i brakami materiałowymi.

Bogusław usłyszawszy ostatnie słowa nie wytrzymał i przerywając rozmowę z zawiadowcą, szybko podszedł do pana kontrolera.  Jak gdyby nigdy nic, przywitał się z nim po czym zwracając się do drugiego uczestnika wspomnianej rozmowy powiedział: - serdecznie witam pana starszego inspektora, wiele dobrego już o panu słyszałem, ale nie miałem jeszcze szczęścia pana poznać osobiście, czy mogę się przedstawić?   Po czym nie czekając za bardzo na odpowiedź, dodał: - nazywam się Bogusław Nowak.  Od dwóch lat prowadzę budowlany zakład rzemieślniczy i między innymi wykonuję wiele robót dla kolei.  Moja firma specjalizuje się głównie w robotach instalacyjnych i to zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych.   Właśnie przypadkowo dotarł do mnie fragment rozmowy, którą panowie prowadziliście.  Ten fragment dotyczący poszukiwania wykonawcy do Wagonowni w Inowrocławiu.  Przepraszam, że tak się wtrącam, ale myślę, że znam firmę, która by się tego podjęła.  A to mnie pan zaskoczył, stwierdził inspektor.  Po czym dodał: - a swoją drogą, gdyby to okazało się prawdą byłaby to dla mnie wspaniała wiadomość.  Nie tylko ja, ale także mój szef bardzo byśmy się z niej ucieszyli.  A jaką firmę ma pan na myśli?  Oczywiście mam na myśli moją firmę, rozbrajającym tonem i bez cienia zażenowania, odpowiedział pan Nowak.   Dopiero teraz pan inspektor ogromnie zdziwiony spojrzał uważniej na pana Bogusława i zapytał:  - czy pan się orientuje jaki to jest ogromny zakres robót?  Ile kilometrów rur i innych materiałów potrzeba do ich wykonania?  Ilu potrzeba pracowników?   A przede wszystkim czy pan wie, że jak dotąd to kolej nie zleca wykonywania tak dużych robót prywatnym firmom?  Odpowiem od razu.  Moim zdaniem wykonanie tych robót przez pana firmę nie jest realne.   Ale tak z ciekawości niech mi pan powie ilu pracowników pan zatrudnia i jakimi wykonanymi robotami może się pan pochwalić?  Jakie i za ile wykonał pan dotychczas roboty dla kolejarzy?  Zaskoczony takim przebiegiem rozmowy wydawał się być pan kontroler, ale tylko ze zdziwieniem spoglądał to na jednego to na drugiego rozmówcę.  Nie odzywał się jednak.  Po chwili takiego wzajemnego przyglądania się pan Bogusław odpowiedział: - moja firma aktualnie zatrudnia trzy osoby, a roboty wykonywałem różne, przeważnie drobne ale dużo ich już wykonałem.  Ja się żadnych wyzwań nie boję.  Podejmę się każdej roboty i na pewno również w Inowrocławiu dałbym sobie radę.  Co zaś do materiałów o których pan inspektor wspomniał to zapewniam, że również i z tym sobie poradzę.   Pan Leszek jeszcze uważniej i teraz już z dużym  zdziwieniem popatrzył na tego tak pewnego siebie i nawet na pierwszy rzut oka, dosyć przekonującego w tych swoich stwierdzeniach, nowo poznanego rzemieślnika.  Jednak zaraz tonem pełnym wątpliwości stwierdził: - to co pan mówi pozornie brzmi logicznie jednak to za mało, aby naszą rozmowę potraktować naprawdę poważnie i aby coś z niej mogło wyniknąć.  Kto wie, może jeszcze kiedyś do niej wrócimy.  Nawet nie mam pojęcia czy mój szef wziąłby pod uwagę takie rozwiązanie naszego problemu z tym Rąbinkiem.  A gdyby okazało się to możliwe to najpierw nie tylko słowami musiałby mnie pan przekonać, że taki wariant w ogóle wchodzi w grę.  W tym momencie do rozmowy wtrącił się pan kontroler, mówiąc: - mnie bardzo zaskoczyła propozycja pana Nowaka.  Muszę jednak od razu powiedzieć, że jak na razie to pan Bogusław cieszy się dobrą opinią jako wykonawca robót.  Trochę ich dla nas wykonał, ale też żadnej z nich nie można porównać swoim zakresem do tego wodociągu w Inowrocławiu.   To można powiedzieć, jak myszka przy słoniu.  Czy dałby sobie radę to tego nie wiem bo przecież wiem, że nawet tak wielkie firmy jak Przedsiębiorstwo Robót Kolejowych twierdzą, iż niemożliwym jest wykonanie ponad dwóch kilometrów wodociągu i do tego pomiędzy czynnymi torami kolejowymi w przeciągu paru miesięcy.  A przecież jakimi te firmy dysponują potencjałem w stosunku do firmy pana Bogusława?  

Tak się składa, że niedawno z inicjatywy pana szefa, panie inspektorze, rozmawiałem na ten temat z najlepszym fachowcem wspomnianej firmy, panem Eugeniuszem Walecznym i on jednoznacznie stwierdził, że w terminie jaki obowiązuje z uwagi na zasady finansowania, nie może być nawet mowy o podjęciu prac, a gdzie tutaj mówić o ich wykonaniu?  Brak ludzi, brak sprzętu, brak materiałów.  A przecież zna pan dobrze pana Eugeniusza i wie pan, że on słów na wiatr nie rzuca.  Prawda panie inspektorze?  Jeżeli taki fachowiec tak mówi to jakim cudem mógłby sobie poradzić z tą robotą pan Nowak?   Nie wyobrażam sobie tego.  Ni to pytając, ni to stwierdzając, zakończył swoją wypowiedź pan kontroler.  

Natomiast Bogusław Nowak specjalnie niezrażony wątpliwościami obu swoich rozmówców, tonem kategorycznym i pełnym pewności siebie, powiedział: - naprawdę nie musicie się martwić panowie o te rury i inne materiały.  Ja je na pewno załatwię.  Ludzi do roboty też znajdę i wszystko zrobię na czas i do tego zrobię tak jak trzeba.  Moja w tym głowa.  Już dwa lata w tym rzemiośle działam i wiem co i jak.  Proszę pana panie starszy inspektorze niech pan da mi tylko szansę i przychylnie spojrzy na moją propozycję, a zapewniam, że zrobię wszystko żeby pana nie zawieść.  Niech pan porozmawia o mojej propozycji ze swoim szefem.  Jeżeli wynik tej rozmowy da mi chociaż najmniejszą nadzieję to proszę uprzejmie o jakikolwiek kontakt.   Tutaj proszę są moje dane czyli imię, nazwisko, adres i numer telefonu powiedział pan Nowak podając inspektorowi kawałek kartki wyrwanej ze swojego zeszytowego kalendarza z zapisanymi naprędce informacjami.

Zaraz potem pan Bogusław pożegnał się ze swoimi rozmówcami i powrócił do rozmowy z panem zawiadowcą.

I takie było pierwsze spotkanie inspektora Marcinkowskiego z rzemieślnikiem Nowakiem. 

Następny odcinek

3 komentarze:

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię