środa, 2 stycznia 2019

Bogusław - odcinek 9

Poprzedni odcinek.


Odcinek - 9

Przyjechaliśmy tutaj do ciebie, żeby zaraz na gorąco wrócić do wczorajszego tematu, a nie czekać ileś tam dni podczas których będziesz pewnie szukał usprawiedliwień do wycofania się.  Chciałem jeszcze raz dzisiaj z tobą pogadać o prywatce, bo przyszły mi do głowy nowe pomysły - gładko skłamał Bogusław.  Po czym szybko dodał - jednak widzę, że to ani pora, ani miejsce na taką rozmowę.  Proponuję spotkanie dzisiaj wieczorem.  Może u Leszka, tak jak poprzednio.  Tam na pewno pogadamy spokojniej.  Nie ma co czekać tygodniami.  Jest masa nowych tematów i okazji.   Trzeba je łapać w locie, bo mogą się już nigdy nie powtórzyć.  Dobrze, dobrze, postaram się być wieczorem u Leszka.  Może tak koło siódmej wieczorem.   A teraz żegnam was -  powiedział Michał,  biegnąc już w stronę ciężarówki, która utknęła w błocie.  Leszek z Bogusławem postali jeszcze jakiś czas nad wykopem, w trakcie którego Leszek odpowiadał na wiele pytań Bogusława dotyczących tego co właśnie oglądali.   Później wsiedli do samochodu i odjechali z budowy.

Wieczorem, gdy Leszek  z Bogusławem byli już po dwóch szklankach żytniej z sokiem pomarańczowym "Dodoni",  zjawił się, mocno spóźniony, Michał.  Bogusław, przywitał się z nim wylewnie.   Poklepywał go i  ściskał się z nim kordialnie, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi, znającymi się od lat.  Zaraz też nalał mu mocnego drinka i uderzając swoją szklanką o szklankę Michała, powiedział - ale ty masz wielką tą budowę.  Nie mogę do teraz się nadziwić.  Jak sobie z tym wszystkim dajesz radę?  Przecież to przerąbane.  I tak codziennie.  Cholery można dostać, że też ci się chce i to jeszcze wszystko robisz głównie dla tak zwanej idei.  Rozumiem tak zapierdalać dla siebie, ale dla jakiś dyrektorskich premii, z których tobie rzucą jakiś ochłap, to tego nie rozumiem.  Pomyśl tylko ile byłoby kasy, gdyby taką robotę wykonywała nasza prywatna firma.   Wtedy warto by było się tak męczyć i zapieprzać na okrągło.  Ale na razie mam inną ofertę.  Proponuję, żebyście z Leszkiem szybko założyli firmę, bo mam już teraz tyle zleceń, że nie mogę się wyrobić.   Do tego przed nami jeszcze drugi etap robót na Wagonowni w Inowrocławiu.  To też wielkie i korzystne zlecenie.  Możemy je zrobić wspólnie. Ja się  już nie wyrabiam, a szkoda byłoby gdyby te liczne zlecenia przepadły i żeby zarobił na nich ktoś inny.  Teraz jest akurat dobry okres, ale tak zawsze nie będzie.  To jak Michał decydujesz się? - wprost zapytał Bogusław.  

Michał kompletnie zaskoczony takim obrotem sprawy zaczął coś bąkać o swoich zobowiązaniach, kolejny raz o awansie i wyjeździe do Iraku.  Bogusław przerwał mu, mówiąc - ty nie szukaj dla siebie usprawiedliwień, tylko podejmij męską decyzję.  Powiedz tak, albo nie.  Nie kombinuj i nie klucz, bo albo chcesz i masz przekonanie, albo się boisz i szukasz alibi.  Szkoda czasu, mówię ci, trzeba się decydować szybko i iść do przodu, a nie siedzieć na państwowej posadzie i liczyć na cud.   Dobrze, dobrze, ale przecież rozmawiamy dopiero  drugi raz i to raptem w ciągu trzech dni.  Do tego jednym z nich była niedzielę, w którą z powodu ogromnego kaca, nie mogłem nawet dobrze zebrać myśli.   Tak naprawdę to nie miałem jeszcze okazji, żeby się na poważnie zastanowić.   

W tym momencie swoje trzy grosze wtrącił także Leszek, mówiąc - czasu to za dużo nie mamy i albo coś robimy teraz, albo będzie za późno.  Dam ci tylko jeden przykład, dodał, zawracając się do Michała.  W ubiegłym tygodniu byłem oczywiście służbowo w Karsznicach, to taka dzielnica Zduńskiej Woli.  Jest tam jeden z największych węzłów kolejowych w Polsce i ja tam prowadzę sporo nadzorów.  Między innymi nadzoruję roboty na budowie szkoły zawodowej.  Na tej budowie już pół roku temu, z powodu braku jak się to mówi mocy przerobowych we firmach państwowych, zatrudniono paru prywaciarzy.  Jeden z nich wykonuje instalacje wodociągową, kanalizacyjną i centralnego ogrzewania w dużym, dwupiętrowym budynku.  

Z tym wykonawcą miałem już parę razy do czynienia na innych budowach i wszystko było dobrze.  Można nawet powiedzieć, że było lepiej niż normalnie.  Jednak ostatnio strasznie mnie wkurzył, a jednocześnie zaintrygował i to do tego stopnia, że nawet teraz nie mogę o tym spokojnie myśleć.  Dał mi do sprawdzenia kosztorys, który, jak twierdził, wykonał sam.  Boże, czego w nim nie było.  Błędów ortograficznych jak chudych krów we wielkiej pegeerowskiej oborze.  Błędów rachunkowych jeszcze więcej, ale to wszystko nic.  Skąd on powymyślał różne pozycje kosztorysu i na jakiej podstawie, to tego się już chyba nigdy nie dowiem.  Oddałem mu ten kosztorys i powiedziałem, że ma go wyrzucić do śmieci.  Na to on do mnie z pytaniem - to co ja mam teraz zrobić?  Odpowiedziałem mu, że ma zlecić wykonanie kosztorysu komuś kto się na tym, chociaż trochę, zna.  I wyobraź sobie, że taki człowiek, niby wielki rzemieślnik - fachowiec, a w sumie to chyba zwykły roztropny robotnik, przyjechał pod szkołę, nowiutkim Dużym Fiatem.   A  po mojej kontroli budowy, wcale nie zrażony uwagami o kosztorysie i nieuctwie, zaprosił mnie na obiad, do marnej co prawda, ale za to ze smacznym jedzeniem, knajpy w Zduńskiej Woli.  Pojechałem, bo byłem ciekaw, jak założył tą firmę i jak mu się wiedzie.  Wyobraź sobie, że firmę ma już od ponad dwóch lat i bardzo sobie chwali.  Zaś tego Fiata kupił raptem miesiąc temu w Pewexie, płacąc za niego prawie trzy tysiące sześćset dolarów.   To sobie pomyśl jaka to kasa, jeżeli moja, dobra zresztą pensja, ze wszystkimi dodatkami to raptem czterdzieści dolarów.  

Ja na ten i wiele innych przykładów sukcesów prywaciarzy, których roboty od pewnego czasu nadzoruję, już spokojnie nie mogę patrzeć.   A przecież mamy jeszcze prawie całkiem świeży przykład naszego kolegi Macieja.  Ja jestem zdecydowany.  Tylko tak naprawdę to sam boję się otwierać firmę.  Wiesz, że nie najlepiej radzę sobie z ludźmi.  A to jedna z najważniejszych spraw.  W dwójkę, razem z twoimi zdolnościami, to takiego faceta z Karsznic moglibyśmy nakryć kapeluszem po paru miesiącach.  Ja ci mówię, Michał ty za dużo nie kombinuj tylko się decyduj.  

W tym momencie do pokoju weszła Joanna mówiąc - siadajcie do stołu, zrobiłam na szybko trochę ciepłego jedzenia i skończcie już dzisiaj męczyć Michała.  Ustawiwszy na stole smakowite i obfite jedzenie, dodała - lepiej Michał  powiedz co u Eli, jak w pracy, jak się czuje i co u dzieci?   W ten sposób skierowała rozmowę na inne tory.  Panowie pojedli, dopili flaszkę, a  na odchodnym, Leszek umówił się z Michałem na sobotę na kolejnego  małżeńskiego brydża.   Tym razem u Michała.   Wtedy też mieli ewentualnie kontynuować  dalszą dyskusję na temat co dalej z prywatką. 

W tym miejscu warto powiedzieć kilka słów o Michale.  

Urodził się i wychował w Janikowie.  Szkołę średnią, technikum drogowe, skończył w Mogilnie.  Potem wyjechał na dalsze nauki do Bydgoszczy i tutaj osiadł na stałe.  W opisywanym okresie Michał miał trzydzieści pięć lat.  Był przystojny, miał długie kręcone blond włosy, nosił gęstą brodę i wąsy.  Z pod okularów zdecydowanie spoglądały na rozmówcę  piwne oczy.  Cała jego postawa, a szczególnie, emanujący z niego pewien rodzaj spokoju,  wzbudzała zaufanie.   Posiadał miły i sympatyczny sposób bycia.  W przeciwieństwie do Leszka, nie wyrywał się ze swoimi sądami i opiniami.  Raczej zachowywał je dla siebie.  Był bardzo koleżeński i powszechnie lubiany.  Zresztą tak było również już wcześniej w czasach studenckich.  Posiadał kilka cech, które dodatkowo zjednywały mu sympatie otoczenia.  Jedną z nich był jego uśmiech.  Nie był on tak szeroki i zniewalający jak uśmiech Bogusława.  Był raczej dyskretny i spokojny.  Pozytywnie nastawiał do niego tych, do których się uśmiechał.  Można powiedzieć, że w tym uśmiechu, cała jego twarz się zmieniała. Nagle zazwyczaj poważna, ożywała, oczy nabierały blasku i  biła  z niej szczerość, wzbudzająca sympatię rozmówcy.  Drugą taką cechą był przyjemny tembr jego głosu.  Kolejną taką cechą była  ogromna,  towarzyskość.  Szczególnie łatwo można było to zaobserwować podczas różnych imprez i spotkań.  Polegała ta towarzyskość między innymi na ciągłym wygłaszaniu toastów i obowiązkowych śpiewach.  Michał, chociaż tego starał się nie okazywać, był bardzo ambitny i w skrytości ducha posiadał dalekosiężne plany.  Jednak nikomu o nich nie mówił.  Miał swoje cele do których uparcie dążył.  Poza tym, Michał  miał o sobie bardzo dobre mniemanie.  Jednak to mniemanie w przeciwieństwie do Leszka,  tak jak i swoje ambicje, głęboko skrywał.   Nie obce mu także było uczucie zazdrości.   A to jak wiemy, u ludzi rozsądnych, jest zawsze jednym z podstawowych motorów napędowych. 


Następny odcinek





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię