poniedziałek, 11 maja 2020

Odrobina najnowszej historii Bydgoszczy - 75

Przez kilkanaście lat byłem wraz z moją żoną właścicielem sklepu monopolowego przy ulicy Adama  Grzymały Siedleckiego 30.   Była to kontynuacja działalności sklepu, którego od listopada 1990 roku byłem współwłaścicielem, a który to sklep był pierwszym prywatnym sklepem monopolowym w Bydgoszczy.  Zaś mieścił się przy Wełnianym Rynku 11.  Pomijając naszą trudną działalność na bydgoskich Wyżynach ( na przykład starając się co dwa lata o odnowienie koncesji na handel alkoholem musiałem zginać kark i wysłuchiwać opinii pań urzędniczek z Urzędu Miasta Bydgoszczy, że jak mi się nie podoba to co one stwierdzają, to mogę zmienić zawód, przecież nie muszę handlować alkoholem, rozwijać tematu nie będę, ale rozsądni wiedzą o co chodzi) w owym czasie pragnę przypomnieć atmosferę tamtych dni.  Otóż w pasażu handlowym pomiędzy ulicą Wojska Polskiego, a ulicą Adama Grzymały Siedleckiego panował wówczas swoisty klimat ( o tym później - w następnym poście).  Ja i moja firma (Kometa)  zaistniałem tutaj na początku w 1999 roku.  I było to przeniesienie firmy Kometa, która powstała, jak już wspomniałem, w listopadzie 1990 roku przy Wełnianym Rynku 11.  Zaś do bydgoskiej dzielnicy Wyżyny została przeniesiona, jak wspomniałem, na początku 1999 roku.  Te przenosiny to był akt rozpaczy i ucieczki przed nieuczciwą (Geant) konkurencją zachodnich sieci handlowych tak preferowane przez przekupnych osobników  sprawujących wówczas władze centralne i lokalne.  A przecież to na handlu bogacą się narody od tysięcy lat.  My byliśmy "mądrzejsi"  i oddaliśmy to za łapówki, błyskotki i różne obietnice zachodniemu kapitałowi.  Dali nam przysłowiowe koraliki i to tylko wybranym oszukańcom naszego narodu, a resztę zostawili z przysłowiową ręką w nocniku.

Niestety w konsekwencji  tej haniebnej nieuczciwej konkurencji musieliśmy po kilkunastu latach i tak ustąpić silniejszym, zamożniejszym zachodnim sieciom handlowym dotowanym przez ich macierzyste kraje, a także ustąpić wspomnianej całej sferze łapowników przez owych silniejszych w przeróżny sposób przekupionych.  Nikt nam nie pomógł.   Pomimo naszych wielkich starań.  Nikt nawet nie próbował pomimo apeli, pism do premierów i prób organizacji środowisk handlowych, nas wysłuchać.

Nasze argumenty, nasze dążenia, nasze racje, nie miały szans.

A dzisiaj ci co moją firmę doprowadzili do bankructwa mówią mi, że to moja wina.  Ale czyj interes oni reprezentują?   Na pewno nie mój.  I na pewno nie mnie podobnym stanowiącym większość normalnych ludzi w naszym kraju.

2000 rok

2010 rok


                          Poprzedni post z tego cyklu

1 komentarz:

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię