Przez kilkanaście lat byłem wraz z moją żoną właścicielem sklepu monopolowego przy ulicy Adama Grzymały Siedleckiego 30. Była to kontynuacja działalności sklepu, którego od listopada 1990 roku byłem współwłaścicielem, a który to sklep był pierwszym prywatnym sklepem monopolowym w Bydgoszczy. Zaś mieścił się przy Wełnianym Rynku 11. Pomijając naszą trudną działalność na bydgoskich Wyżynach ( na przykład starając się co dwa lata o odnowienie koncesji na handel alkoholem musiałem zginać kark i wysłuchiwać opinii pań urzędniczek z Urzędu Miasta Bydgoszczy, że jak mi się nie podoba to co one stwierdzają, to mogę zmienić zawód, przecież nie muszę handlować alkoholem, rozwijać tematu nie będę, ale rozsądni wiedzą o co chodzi) w owym czasie pragnę przypomnieć atmosferę tamtych dni. Otóż w pasażu handlowym pomiędzy ulicą Wojska Polskiego, a ulicą Adama Grzymały Siedleckiego panował wówczas swoisty klimat ( o tym później - w następnym poście). Ja i moja firma (Kometa) zaistniałem tutaj na początku w 1999 roku. I było to przeniesienie firmy Kometa, która powstała, jak już wspomniałem, w listopadzie 1990 roku przy Wełnianym Rynku 11. Zaś do bydgoskiej dzielnicy Wyżyny została przeniesiona, jak wspomniałem, na początku 1999 roku. Te przenosiny to był akt rozpaczy i ucieczki przed nieuczciwą (Geant) konkurencją zachodnich sieci handlowych tak preferowane przez przekupnych osobników sprawujących wówczas władze centralne i lokalne. A przecież to na handlu bogacą się narody od tysięcy lat. My byliśmy "mądrzejsi" i oddaliśmy to za łapówki, błyskotki i różne obietnice zachodniemu kapitałowi. Dali nam przysłowiowe koraliki i to tylko wybranym oszukańcom naszego narodu, a resztę zostawili z przysłowiową ręką w nocniku.
Niestety w konsekwencji tej haniebnej nieuczciwej konkurencji musieliśmy po kilkunastu latach i tak ustąpić silniejszym, zamożniejszym zachodnim sieciom handlowym dotowanym przez ich macierzyste kraje, a także ustąpić wspomnianej całej sferze łapowników przez owych silniejszych w przeróżny sposób przekupionych. Nikt nam nie pomógł. Pomimo naszych wielkich starań. Nikt nawet nie próbował pomimo apeli, pism do premierów i prób organizacji środowisk handlowych, nas wysłuchać.
Nasze argumenty, nasze dążenia, nasze racje, nie miały szans.
A dzisiaj ci co moją firmę doprowadzili do bankructwa mówią mi, że to moja wina. Ale czyj interes oni reprezentują? Na pewno nie mój. I na pewno nie mnie podobnym stanowiącym większość normalnych ludzi w naszym kraju.
Niestety w konsekwencji tej haniebnej nieuczciwej konkurencji musieliśmy po kilkunastu latach i tak ustąpić silniejszym, zamożniejszym zachodnim sieciom handlowym dotowanym przez ich macierzyste kraje, a także ustąpić wspomnianej całej sferze łapowników przez owych silniejszych w przeróżny sposób przekupionych. Nikt nam nie pomógł. Pomimo naszych wielkich starań. Nikt nawet nie próbował pomimo apeli, pism do premierów i prób organizacji środowisk handlowych, nas wysłuchać.
Nasze argumenty, nasze dążenia, nasze racje, nie miały szans.
A dzisiaj ci co moją firmę doprowadzili do bankructwa mówią mi, że to moja wina. Ale czyj interes oni reprezentują? Na pewno nie mój. I na pewno nie mnie podobnym stanowiącym większość normalnych ludzi w naszym kraju.
2000 rok |
2010 rok |
ale ceny!
OdpowiedzUsuń