poniedziałek, 19 października 2020

Sarbinowo.

W niedzielne południe wyruszyliśmy nad Bałtyk do Sarbinowa.  210 km pokonaliśmy w trzy godziny zatrzymując się po drodze na smaczną kawę nad urokliwym jeziorem.  Najpierw jechaliśmy w pięknym słońcu, potem w chmurach, potem w ulewnym deszczu i znowu w słońcu.

Dzisiaj w południe wybraliśmy się na marsz do Gąsek (od kościoła w Sarbinowie do latarni w Gąskach plażą to ponad 7 km).

Chociaż było słonecznie to jednak wiał silny zachodni wiatr i całą drogę pod wiatr musiałem przytrzymywać kaptur i czapkę.

W połowie powrotnej drogi złapała nas ulewa i pomimo solidnej niby wodoodpornej kurtki po kilkunastu minutach zaczęły mi płynąć strumyczki wody po plecach, a w addidasach zaczęła chlupać woda.  To ten przenikliwy wiatr wiejący nam przy powrocie w plecy dokonywał takich rzeczy.

Zmęczeni, mokrzy, ale zadowoleni wróciliśmy na naszą kwaterę.

Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszej wyprawy: 

Zabezpieczony od zarazy lepiej niż Batman

Około dwa kilometry w obie strony plaży tylko my dwoje.

Latarnia w Gąskach.

Tęcza po deszczu, ale my już prawie u celu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię