W niedzielne południe wyruszyliśmy nad Bałtyk do Sarbinowa. 210 km pokonaliśmy w trzy godziny zatrzymując się po drodze na smaczną kawę nad urokliwym jeziorem. Najpierw jechaliśmy w pięknym słońcu, potem w chmurach, potem w ulewnym deszczu i znowu w słońcu.
Dzisiaj w południe wybraliśmy się na marsz do Gąsek (od kościoła w Sarbinowie do latarni w Gąskach plażą to ponad 7 km).
Chociaż było słonecznie to jednak wiał silny zachodni wiatr i całą drogę pod wiatr musiałem przytrzymywać kaptur i czapkę.
W połowie powrotnej drogi złapała nas ulewa i pomimo solidnej niby wodoodpornej kurtki po kilkunastu minutach zaczęły mi płynąć strumyczki wody po plecach, a w addidasach zaczęła chlupać woda. To ten przenikliwy wiatr wiejący nam przy powrocie w plecy dokonywał takich rzeczy.
Zmęczeni, mokrzy, ale zadowoleni wróciliśmy na naszą kwaterę.
Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszej wyprawy:
Zabezpieczony od zarazy lepiej niż Batman |
Około dwa kilometry w obie strony plaży tylko my dwoje. |
Latarnia w Gąskach. |
Tęcza po deszczu, ale my już prawie u celu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię