niedziela, 28 marca 2021

Ponownie pod palmami.

 A więc (jak wbrew zasadom gramatyki często pisał w swoich "Dziennikach"  Stefan Kisielewski)  dotarliśmy po wielkich nerwach, stresach i kontrolach do tej naszej ziemi obiecanej.  Chcieliśmy tutaj przyjechać kolejny raz, głównie ze względów zdrowotnych, ale nie tylko.  Rezerwacja lotu.  Lot odwołany.  Przełożenie lotu na szczęście bez skutków finansowych.  Rezygnacja z przejazdu busem pana Tuska z Osielska do Gdańska w związku z odwołaniem lotu z Gdańska.  Kilka rozmów telefonicznych i kilka maili.  Ale pan Tusk uznał reklamację i potwierdził wykorzystanie zapłaconego przejazdu w innym terminie.

Badanie na covid.  Prawie setka ludzi i tylko trzy godziny.  Czy nam się uda, a za dzień wylot.  Udało się.  Test negatywny ("tylko" 199 zł. za parosekundowe badanie, w tym 70 zł za angielską standardową wersję dokumentu).  Potem niemały stres z wypełnianiem tak zwanych kodów QR (kilka stron szczegółowych danych na różne tematy).  Później nerwy przy pobieraniu kart pokładowych bo tam należało wprowadzić w odpowiednich miejscach wyniki testu na covid i owe kody QR, a w otrzymanych formatach nie chciały się one skopiować i trzeba je było zamienić z PDF na pliki graficzne.  Jak się wreszcie udało przy pomocy młodych zdolnych to tylko pozostawało wierzyć, że wszystko jest OK.

Jedziemy do tego Modlina (tylko jeden lot w tygodniu z całej Polski), a tam najpierw pomiar temperatury, potem sprawdzanie owego QR, potem normalna szczegółowa odprawa (znowu niestety piknęło) z kontrolą osobistą i szczegółową kontrolą podręcznego bagażu.  

Wreszcie zakładam szelki i idziemy do wyjścia na płytę lotniska, ale przed wyjściem kolejna kontrola dowodów tożsamości i kart pokładowych.  Przeszliśmy.  Potem idziemy ponad pół kilometra do samolotu.  Wsiadamy.  Lecimy.

W Alicante najpierw sprawdzają nasze kody QR, potem służby medyczne kontrolują kolejny raz temperaturę.

Wreszcie odbieramy bagaż i windą jedziemy dwa poziomy niżej gdzie czeka na nas Sonia, aby nas zawieźć do naszego lokum w Mil Palmeras.

Stresujące i przygotowania i sama podróż.  Strach pomyśleć co to dalej będzie.  To tylko kilka zdań, ale stresujące przeżycia to znacznie więcej. W końcu mamy swoje lata, ale nadal nie chcemy rezygnować z naszych marzeń .  Tylko jakim kosztem.

Piszę to po to, aby zobrazować dzisiejsze realia zagranicznych podróży.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię