Polecali swoich polskich znajomych i różne biura pośredniczące, w których mówią po polsku lub po rosyjsku (moja żona jest Rosjanką). Udaliśmy się pod wskazane adresy, ale nic nam specjalnie nie odpowiadało, a jak się nam podobało to było za drogo. Poszliśmy także do jednego biura pośrednictwa, które prowadził Rosjanin i on pokazał nam kilka apartamentów, które już bardziej nam odpowiadały. Umówiliśmy się z nim, że odezwiemy się w ciągu tygodnia.
Ale się nie odezwaliśmy bo nasi znajomi spotkani w Al Campo zatelefonowali do nas i zaprosili nas do siebie. Kupiliśmy dobrą brandy (9 euro) i poszliśmy do nich pieszo - około 10 km. Jednak to dla nas żaden wyczyn bo prawie każdego dnia tyle chodzimy lub dwa razy tyle jeździmy rowerami.
Po smacznym poczęstunku i po paru drinkach gospodarz, pan Krzysztof,
I tak to zamieszkaliśmy w czterokondygnacyjnym szeregowcu z trzema sypialniami, dwoma salonami i trzema łazienkami, z garażem i do tego przy głównej ulicy (Avenida de Cabo) urbanizacji Cabo Roig.
Zanim jednak się to stało to spędziliśmy całkiem przyjemny miesiąc (pomijając warunki bytowe) w San Pedro. Jest tam Mar Minor (małe morze) zamknięte laguną La Manga o długości 32 km. Jest tam mierzeja dzieląca Mar Minor od salinas ( zbiorniki solanki) z których pozyskuje się sól i słodką wodę z wody morskiej. Mierzeja jest pięknie zagospodarowana i w ogóle jest tam pięknie.
To miejsce o najlepszym klimacie w Europie. Średnia temperatura roczna to 23 stopnie C. Jak już pisałem, słońce, kolory i morze, a do tego Ciechocinek i Inowrocław ze swoimi tężniami wysiadają bo po pierwsze salinas z flamingami, po drugie kilkunastometrowe stożki soli, które zapylają tą solą całą okolicę no i te błota. Te błota to osobna historia. Otóż po wyparowaniu zbiorników z wodą morską pozostaje zbiornik z około metrowej głębokości intensywną solanką, a na jej dnie znajdują się owe zbawcze błota. Wchodzi się na specjalny pomost i smaruje się tymi błotami. Potem trzeba około godziny poczekać, aż one wyschną na ciele i spełnią swoja powinność zdrowotną. Potem się je zmywa. Ja to robiłem najpierw w tej solance, a potem w morzu. Po każdym takim zabiegu czułem się wspaniale.
Co prawda w okresie zimowym nie jest tutaj szczególnie gorąco, ale są dni (jak np. wczoraj), gdy temperatura sięga 25 stopni Celsjusza i taki zabieg z tymi błotami, a szczególnie po tym gdy się ma za sobą kilka kąpieli w morzu, nie jest szczególnie dokuczliwy. W każdym razie dla mnie to kwintesencja zdrowego trybu życia.
Zanim przeprowadziliśmy się do Cabo Roig to w ten tani, trzeci piątek listopada, kupiliśmy w Carrefourze w Torre Vieja dwa rowery. Zapłaciliśmy za nie zamiast 160 euro po 108 euro za sztukę.
Bardzo zadowoleni wyprowadziliśmy te rowery ze sklepu i zaczęliśmy je pakować na dachowy bagażnik rowerowy naszego Nissana. Nijak nie mogliśmy sobie poradzić jak to zrobić, a do tego dopatrzyłem się, że każdy rower waży 23 kilo (według instrukcji), a udźwig naszego bagażnika to 35 kilo. Co robić? Do miejsca zamieszkania ponad 20 km, a my stoimy z dwoma rowerami i samochodem.. I znowu dopisało nam szczęście. Otóż poprzedniego dnia przylecieli do Cabo nasi bydgoscy przyjaciele (mają tutaj swój dom), a ponieważ nas o tym poinformowali to zatelefonowałem do nich. Mają tutaj swój duży samochód. Już po godzinie ładowaliśmy nasze rowery do ich samochodu i jechaliśmy do San Pedro.
Więcej o błotach w poniższym linku:
Błota w Mar Menor
Salinas z flamingami |
Jak wyżej |
Mar Menor. W głębi laguna La Manga. |
Wąska laguna oddzielająca salinas od Mar Menor. |
Widok z tarasu naszych znajomych na główną ulicę urbanizacji Cabo Roig. |
Nowe rowery. |
Pierwsza przejażdżka nowymi rowerami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię