środa, 13 marca 2019

Bydgoski emeryt w Hiszpanii - 4

Jak się już trochę otrząsnęliśmy z pierwszego szoku związanego z zamieszkaniem w tym domu w El Mojon to zaczęliśmy się zastanawiać co dalej bo w norze nie chcieliśmy przebywać nawet o godzinę dłużej niż ten czas za który z góry zapłaciliśmy.  Przed nami pięciomiesięczny pobyt na Costa Blanca i po tym miesiącu w San Pedro będzie trzeba gdzieś dalej zamieszkać.  I tutaj, jak to czasami bywa, pomógł nam przypadek.  W centrum handlowym Al Campo na La Zenia spotkaliśmy małżeństwo, które poznałem rok wcześniej podczas mojego pierwszego pobytu w Hiszpanii.  W trakcie grzecznościowej rozmowy powiedzieliśmy im jaki mamy kłopot.  Oni nam doradzali do kogo możemy pójść, aby znaleźć nowe lokum.

Polecali swoich polskich znajomych i różne biura pośredniczące, w których mówią po polsku lub po rosyjsku (moja żona jest Rosjanką).  Udaliśmy się pod wskazane adresy, ale nic nam specjalnie nie odpowiadało, a jak się nam  podobało to było za drogo.  Poszliśmy także do jednego biura pośrednictwa, które prowadził Rosjanin i on pokazał nam kilka apartamentów, które już bardziej nam odpowiadały.  Umówiliśmy się z nim, że odezwiemy się w ciągu tygodnia.

Ale się nie odezwaliśmy bo nasi znajomi spotkani w Al Campo zatelefonowali do nas i zaprosili nas do siebie.  Kupiliśmy dobrą brandy (9 euro) i poszliśmy do nich pieszo - około 10 km.  Jednak to dla nas żaden wyczyn bo prawie każdego dnia tyle chodzimy lub dwa razy tyle jeździmy rowerami.

Po smacznym poczęstunku i po paru drinkach gospodarz, pan Krzysztof,
zaskoczył nas kompletnie swoją propozycją.  Otóż oni postanowili, że pojadą na cztery miesiące do Hamburga, gdzie mieszkają, a potem do Gdańska skąd pochodzą.  Nam proponują, abyśmy zamieszkali na ten czas w ich domu, a warunki jakie przedstawili były znacznie korzystniejsze niż dotychczasowe propozycje.  Po tej udanej wizycie i po ustaleniach szczegółów naszego zamieszkania w ich domu, gospodarz odwiózł nas do San Pedro swoim samochodem (tutaj dopuszczalne jest 0.5%), a twierdził, że nie przekroczył tj granicy.

I tak to zamieszkaliśmy w czterokondygnacyjnym szeregowcu z trzema sypialniami, dwoma salonami i trzema łazienkami, z garażem i do tego przy głównej ulicy (Avenida de Cabo) urbanizacji Cabo Roig.

Zanim jednak się to stało to spędziliśmy całkiem przyjemny miesiąc (pomijając warunki bytowe) w San Pedro.  Jest tam Mar Minor (małe morze) zamknięte laguną La Manga o długości 32 km.   Jest tam mierzeja dzieląca Mar Minor od salinas ( zbiorniki solanki)  z których pozyskuje się sól i słodką wodę z wody morskiej.   Mierzeja jest pięknie zagospodarowana i w ogóle jest tam pięknie.

To miejsce o najlepszym klimacie w Europie.  Średnia temperatura roczna to 23 stopnie C.  Jak już pisałem, słońce, kolory i morze, a do tego Ciechocinek i Inowrocław ze swoimi tężniami wysiadają bo po pierwsze salinas z flamingami, po drugie kilkunastometrowe stożki soli, które zapylają tą solą całą okolicę no i te błota.   Te błota to osobna historia.  Otóż po wyparowaniu zbiorników z wodą morską pozostaje zbiornik z około metrowej głębokości intensywną solanką, a na jej dnie znajdują się owe zbawcze błota.   Wchodzi się na specjalny pomost i smaruje się tymi błotami.   Potem trzeba około godziny poczekać, aż one wyschną na ciele i spełnią swoja powinność zdrowotną.   Potem się je zmywa.  Ja to robiłem najpierw w tej solance, a potem w morzu.  Po każdym takim zabiegu czułem się wspaniale.

Co prawda w okresie zimowym nie jest tutaj szczególnie gorąco, ale są dni (jak np. wczoraj), gdy temperatura sięga 25 stopni Celsjusza i taki zabieg z tymi błotami, a szczególnie po tym gdy się ma za sobą kilka kąpieli w morzu, nie jest szczególnie dokuczliwy.  W każdym razie dla mnie to kwintesencja zdrowego trybu życia.

Zanim przeprowadziliśmy się do Cabo Roig to w ten tani, trzeci piątek listopada, kupiliśmy w Carrefourze w Torre Vieja dwa rowery.  Zapłaciliśmy za nie zamiast 160 euro po 108 euro za sztukę.


Bardzo zadowoleni wyprowadziliśmy te rowery ze sklepu i zaczęliśmy je pakować na dachowy bagażnik rowerowy naszego Nissana.   Nijak nie mogliśmy sobie poradzić jak to zrobić, a do tego dopatrzyłem się, że każdy rower waży 23 kilo (według instrukcji), a udźwig naszego bagażnika to 35 kilo.  Co robić?   Do miejsca zamieszkania ponad 20 km, a my stoimy z dwoma rowerami i samochodem..   I znowu dopisało nam szczęście.  Otóż poprzedniego dnia przylecieli do Cabo nasi bydgoscy przyjaciele (mają tutaj swój dom), a ponieważ nas o tym poinformowali to zatelefonowałem do nich.  Mają tutaj swój duży samochód.   Już po godzinie ładowaliśmy nasze rowery do ich samochodu i jechaliśmy do San Pedro.

Więcej o błotach w poniższym linku:

Błota w Mar Menor


Salinas z flamingami

Jak wyżej


Mar Menor.  W głębi laguna La Manga.

Wąska laguna oddzielająca salinas od Mar Menor.

Widok z tarasu naszych znajomych na główną ulicę urbanizacji Cabo Roig.


Nowe rowery.

Pierwsza przejażdżka nowymi rowerami












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię