Wiedzieć, widzieć, przeżyć to moje życiowe motto. Aby te cele zrealizować to oprócz czytania książek trzeba podróżować. Tych podróży w moim życiu odbyłem wiele, chociaż za podróżnika się nie uważam.
Jedną z najpiękniejszych moich podróży była ponad trzytygodniowa samochodowa wyprawa na Sycylię.
Ta podróż miała miejsce w sierpniu i wrześniu 1999 roku. Podróżowałem z moją córką, wówczas studentką italianistyki na UAM w Poznaniu.
To moja córka opracowała ramy podróży i wybrała jej miejsca. Zaś sama podróż była spontaniczna i bez dzisiejszych internetowych rezerwacji oraz internetowej wiedzy praktycznie o wszystkim.
Poniżej autentyczny opis tej niesamowitej wycieczki. Codziennie zapisywałem swoje przeżycia w zeszycie formatu A5 i to tylko dlatego, że moja córka robiła tak samo, a ja z pewnym opóźnieniem zacząłem ją naśladować. Nigdy się nie dowiedziałem co ona zapisywała, ale poniżej moje dosłowne zapiski. Zapiski nie zmienione nawet co do litery. Mam ten zeszyt i każdy wątpiący może sprawdzić czy jest tak jak tutaj piszę.
Oto moje zapiski ilustrowane nielicznymi zdjęciami i filmikami.
Selinunte - Sycylia 08.09 1999. Dzisiaj wreszcie kupiłem ten zeszyt (2000 lirów - będę pisał L) i chcę przynajmniej część z podróży po Włoszech spisać.
Inka (moja córka) pisze codziennie po kilka stron i tym mnie zmobilizowała. Ale również pamiętam z jaką przyjemnością, po paru latach, sięgnąłem do moich zapisków z wyprawy do Francji w 1991 r.
Tą podróż rozpocząłem w piątek około godziny 19.00 wyjazdem z Bydgoszczy. Jechałem sam, gdyż Inka miała na mnie czekać w Sienie, w Toskanii.
Po przejechaniu 380 km znalazłem się na granicy polsko-niemieckiej, gdzie niestety musiałem czekać na wjazd do UE ok. 2,5 godziny. Zaś jadąc do godziny 5.15 przejechałem w Niemczech 420 km. Prawie cały czas jechałem w deszczu.
c.d.n.
Poprzedni post z tego cyklu.
Jedną z najpiękniejszych moich podróży była ponad trzytygodniowa samochodowa wyprawa na Sycylię.
Ta podróż miała miejsce w sierpniu i wrześniu 1999 roku. Podróżowałem z moją córką, wówczas studentką italianistyki na UAM w Poznaniu.
To moja córka opracowała ramy podróży i wybrała jej miejsca. Zaś sama podróż była spontaniczna i bez dzisiejszych internetowych rezerwacji oraz internetowej wiedzy praktycznie o wszystkim.
Poniżej autentyczny opis tej niesamowitej wycieczki. Codziennie zapisywałem swoje przeżycia w zeszycie formatu A5 i to tylko dlatego, że moja córka robiła tak samo, a ja z pewnym opóźnieniem zacząłem ją naśladować. Nigdy się nie dowiedziałem co ona zapisywała, ale poniżej moje dosłowne zapiski. Zapiski nie zmienione nawet co do litery. Mam ten zeszyt i każdy wątpiący może sprawdzić czy jest tak jak tutaj piszę.
Oto moje zapiski ilustrowane nielicznymi zdjęciami i filmikami.
Selinunte - Sycylia 08.09 1999. Dzisiaj wreszcie kupiłem ten zeszyt (2000 lirów - będę pisał L) i chcę przynajmniej część z podróży po Włoszech spisać.
Inka (moja córka) pisze codziennie po kilka stron i tym mnie zmobilizowała. Ale również pamiętam z jaką przyjemnością, po paru latach, sięgnąłem do moich zapisków z wyprawy do Francji w 1991 r.
Tą podróż rozpocząłem w piątek około godziny 19.00 wyjazdem z Bydgoszczy. Jechałem sam, gdyż Inka miała na mnie czekać w Sienie, w Toskanii.
Po przejechaniu 380 km znalazłem się na granicy polsko-niemieckiej, gdzie niestety musiałem czekać na wjazd do UE ok. 2,5 godziny. Zaś jadąc do godziny 5.15 przejechałem w Niemczech 420 km. Prawie cały czas jechałem w deszczu.
c.d.n.
Poprzedni post z tego cyklu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli chcesz wyraź swoją opinię